Okolice

70. rocznica akcji odwetowej w lasach Gościbi

70. rocznica akcji odwetowej w lasach Gościbi

Rozkaz został wydany. Oddziały partyzanckie w Lasach Gościbi należy zlikwidować i jednocześnie urządzić pacyfikację okolicznych wsi: Harbutowic, Trzebuni, Jasienicy. 

Pewni sukcesu, esesmani  już zamawiali bankiet w izdebnickim dworze, już degustowali izdebnicki jarzębiak. Skąd mogli wiedzieć, że i we dworze, i w fabryce wódek rozmawiają z ludźmi z wywiadu? Uraczeni trunkiem, nawet się nie spostrzegli, że ich teczki zostały otwarte, a rozszyfrowane plany trafiły do partyzantów.  Tak oto pacyfikacji nie było. Lecz nie obyło się bez krwi i poświęcenia – wtedy – 70 lat temu.

Kiedy zbliża się listopad, od paru lat w sułkowickim magistracie pojawia się płk Franciszek Oremus – i przypomina o rocznicy tamtych wydarzeń, czuwa by ją należycie uczcić, nie zapominać. By w okolicy 7 listopada przy „kamieniach” koło leśniczówki na Gościbi były zapalone znicze i złożone kwiaty. By władze gminy podziękowały poległym, że własnym życiem uchronili ludzi przed masakrą.

Ma do tego prawo szczególne. Jak sam o sobie mówi – jest jednym z nielicznych żyjących żołnierzy wyklętych, najpierw dających odpór hitlerowskiemu najeźdźcy w partyzanckich szeregach AK, później odważnie przeciwstawiających  się sowieckiemu zniewoleniu narodu.

7 listopada, na wieść o planach esesmanów, zwierzchnicy AK nakazali ewakuację partyzantów z leśniczówki, z lasów i z kwater we wsiach. Franciszek Oremus ps. „Żelazny” miał za zadanie podpalić skład benzyny, gdy Niemcy zajadą już samochodami pod leśniczówkę.

– Tutaj wtedy była weranda. Na tej werandzie paliła się lampa. A skład był koło drogi. Był rozwinięty lont. Od tej lampy zapaliłem lont. Zginął wtedy „Szczur”. Był ciężko ranny i tutaj umarł – mówi Franciszek Oremus zapalając znicz przy tablicy upamiętniającej „Szczura” – Ludwika Zarembę.

Pamięta ich wołanie, żeby wychodzić

Wspomina wjazd Niemców pod leśniczówkę, ich wołanie, żeby wychodzić, bo przecież byli pewni, że partyzanci są na górze. On sam stał pod jabłonką przy leśniczówce w niemieckim mundurze polowym – i czekał na meldunek o zbliżających się Niemcach. Łącznik z meldunkiem dotarł za późno, trzeba było zrobić swoje już przy wrogu. Lont był długi, palił się wolno. Gdy „Żelazny” już miał pewność, że ogień dojdzie do celu, przeskoczył jeden płot, później drugi. Upadł, był nieprzytomny. Niemcy wołali do niego. Później strzelali, ale chybili. Zapaliła się benzyna. Krzyk. Wołanie o pomoc. Palące się samochody. Płonący ludzie. Przebiegł przez rzekę i przez górę zdołał uciec. Straty po stronie Niemców były tak znaczne, że odstąpili od pacyfikacji. Rozkaz dla nich został odwołany.

Te wydarzenia sprzed 70 lat ożyły w słowach „Żelaznego” i wyobraźni słuchających w niedzielę 9 listopada. W tym samym miejscu, przy ołtarzu polowym, ustawionym na wprost pomnika  upamiętniającego walki partyzanckie na Gościbi, ks. proboszcz Zbigniew Nowak odprawił Mszę Świętą w intencji poległych partyzantów i Ojczyzny. 

Przybyły na nią, jak co roku w tym czasie, władze gminy i sołectwa. Przybyli mieszkańcy Harbutowic, poczty sztandarowe wraz z delegacjami: 12 PP AK Ziemi Wadowickiej,  OSP z Harbutowic i z Sułkowic, szkoły w Harbutowicach oraz harcerze Niezależnego Związku Harcerzy „Czerwony Mak” im. Bohaterów Monte Cassino ze Skawiny – również ze sztandarem. Przyjechała siostra Rafała, nie zabrakło gospodyń z SG „Cis” w strojach regionalnych, kombatantów z OP „Limba” i Stanisława Mieleckiego z Sułkowic, który również  walczył wówczas w Lasach Gościbi. 

Uroczystość współorganizowało stowarzyszenie "Sanguszka", które za cel szczególny obrało sobie pielęgnowanie pamięci o partyzantach z Lasów Gościbi i odrestaurowało pomnik, wykonując wiele prac własnymi rękami. W swojej pracy otrzymali wsparcie Ewy i Grzegorza Heim z Sułkowic, którzy ufundowali preparaty do konserwacji kamieni, lakiery i farby oraz Macieja Pyki i Przemka Ogieli z Harbutowic, którzy piaskowali obeliski. Choć stowarzyszenie jest młode i liczy niecałe dwa lata, to jego intencje i działania zyskały uznanie w oczach Franciszka Oremusa. Wraz z Marcinem Tatarą - sekretarzem małopolskiego oddziału Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, udekorowali Srebrnymi Medalami Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej: Bożenę Horwat, Irenę Magierę, Agnieszkę Dzidek, Krzysztofa Bochnię i Grzegorza Łakomego.

Obchody rocznicowe zakończyło złożenie wieńców i zapalenie zniczy przy pomniku. Następnie wszyscy ich uczestnicy zostali przez SPH „Sanguszka” zaproszeni na wyśmienitą, gorącą grochówkę z kuchni polowej i rozmowy przy leśniczówce. 

awz

Komentarze

Zobacz więcej