Rushooka 2009
Redakcja22 czerwca 2009
Rushooka jest również miejscem, do którego z końcem sierpnia wybiera się dwoje myśleniczan. Po co? - Ponieważ obejrzeć sztukę teatralną to jedno, ale wejść za kulisy i na własne oczy zobaczyć wrzawę i zamieszanie tam panujące – jest przeżyciem po stokroć bardziej fascynującym. Zdecydowaliśmy się na Rushookę, gdyż chcemy zobaczyć i poznać mieszkańców Ugandy z ich problemami, troskami, codziennym życiem jak również ich spontanicznością i otwartością o której wspomina spora część powracających z tego kraju – mówi współtwórca akcji Rushooka 2009 – Szymon Kowalczyk.
Rushooka to przede wszystkim dzieci, które każdego dnia otrzymują pomoc materialną i duchową od misjonarzy tam pracujących. Tą małą wioskę i jej społeczność najtrafniej opisał Ojciec Teofil: - W buszu, jakim z pewnością jest Rushooka, ludzie żyją cały czas w odłóg tradycji przodków. Powoduje to wiele trudnych, z naszego punktu widzenia, sytuacji. Zaskakujące może się okazać stwierdzenie, że naszym problemem są dzieci. A dokładnie ich nadmiar! Brzmi to szokująco szczególnie z perspektywy Europy, gdzie borykamy się z małym przyrostem naturalnym, ale to prawda. W Rushooce mamy szkołę podstawową w której uczy się 1200 uczniów, średnią szkołę - 600 uczniów. W domu dziecka mamy 106 dzieciaków, które są zupełnie zależne od nas. Nasza miejscowość liczy może 1000 może 1500 mieszkańców. Każda rodzina ma od 8 do 12 dzieci, które często są niedożywione. Rodziców nie stać aby zapłacić czesne w szkole, kupić książki, zatem wiele z nich nie chodzi do szkoły. Wiele dzieciaków jest osieroconych przez AIDS i malarię
Informacje te przyczyniły się do powstania akcji, której celem jest znalezienie współczesnych Samarytan. - Wiedząc z jakimi problemami boryka się na co dzień Rushooka, postanowiliśmy połączyć wyjazd poznawczy z pewną formą wsparcia tej miejscowości – mówi Agata Baran, druga uczestniczka wyprawy. - Z racji tego, że nie jesteśmy żadną organizacją niosącą pomoc, żadnym stowarzyszeniem pozarządowym, zadanie wydało nam się niezwykle trudne, ale jak najbardziej możliwe do zrealizowania...
We współpracy z przebywającym w Ugandzie Ojcem Teofilem, z pomocą przyjaciół, powołali do życia stronę internetową – www.rushooka.com.pl – na której opisują problemy z jakimi boryka się Rushooka każdego dnia, a także kilka historii dzieci, którym pomagają misjonarze. Nawołują również do wsparcia finansowego tej małej placówki, ulokowanej gdzieś w buszu.
Na czym zatem dokładnie polega pomoc Rushooce? Chodzi o wsparcie finansowe. Na stronie internetowej akcji zamieszczonych jest kilka propozycji pakietów sponsorskich, które nie spowodują poważnego uszczerbku w budżecie darczyńcy, a które z kolei mogą wiele zdziałać na Czarnym Lądzie. Kwoty te są tak naprawdę tylko propozycjami. Jak zapewnili nas organizatorzy, każda suma jest mile widziana. Mile widziane są również inne formy wsparcia. W Pizzeri Legendario można np. zakupić jeden z wystawionych tam obrazów. Zebrane w ten sposób fundusze zasilą konto akcji.
Tak naprawdę dla tych dzieci nie jest istotne, kto ile dał, ale że w ogóle chce pomóc.”– zapewnia Szymon. – Świetnie zdajemy sobie sprawę z tego, że suma jaką być może uda nam się zebrać, a co za tym idzie, pomoc jaką dzięki niej otrzymają dzieci w Rushooce, to tylko kropla w morzu potrzeb. Bardziej chodzi o gest, o niespodziankę - kilka zeszytów więcej, może tablica w którejś z klas, kilka małych, pełnych brzuszków. A może piłka, dwie bramki i popołudniowe mecze?
Ktoś mógłby mieć obawy, dotyczące właściwego i uczciwego wykorzystania zebranych pieniędzy. W końcu Agata i Szymek nie należą do żadnej organizacji charytatywnej, żadnego stowarzyszenia. - My nie zbieramy tych pieniędzy fizycznie. Zachęcamy jedynie do wsparcia misji, propagujemy ideę i problemy, z którymi każdego dnia zmagają się mieszkańcy tej wioski – tłumaczy Szymon. – Pieniądze, wpłacane na konto zakonu, w całości zostaną przeznaczone na rzecz szkoły w Rushooce.
Więcej informacji: www.rushooka.com.pl
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.