Wiesław Bańkosz: Zgrzewka wody to czubek lodowej góry
Redakcja14 lipca 2010
fot. Piotr Jagniewski
Wywiad ukazał się w lipcowym numerze Sedna. Miesięcznik dostępny w kioskach od 10 lipca
SEDNO: Prowadzi Pan piłkarzy Dalinu od półtora roku. Dzisiaj sezon 2009/2010 dobiegł końca. Proszę o kilka słów jego sportowego podsumowania.
WIESŁAW BAŃKOSZ: Myślę, że był to dla mnie jako trenera i dla drużyny sezon udany. Na początku ligi założyliśmy sobie, że będziemy grać o miejsce w ścisłej czołówce tabeli i cel ten został osiągnięty. Dla mnie ważne jest także to, że młodzi piłkarze Dalinu przez rok gry w III lidze rozwinęli swoje piłkarskie umiejętności i w chwili obecnej kilku z nich znajduje się w sferze zainteresowań zespołów z wyższych lig.
Jacy to piłkarze?
Może powiem tak: kiedy rozgrywaliśmy mecze wyjazdowe wielu trenerów drużyn przeciwnych było zdumionych, że w naszych szeregach gra aż dziewięciu młodzieżowców. Dość powiedzieć, że liczący 27 lat kapitan drużyny jest jej najstarszym zawodnikiem. Nie chciałbym wymieniać zasług imiennie, mam bowiem świadomość, że większość z tych piłkarzy poczyniła ogromne postępy i może grać w wyższych ligach. Wiem, że w kręgu zainteresowań innych zespołów są m.in: Kałat, Marchiński, Kęsek oraz bracia Góreccy.
To dla trenera powód do dumy?
Oczywiście. Powiem jednak tak: z jednej strony taka sytuacja cieszy, z drugiej … smuci.
Dlaczego?
Celem numer jeden powinno być takie wypracowanie wartości tej drużyny, aby mogła ona wywalczyć awans do II ligi. Powiem teraz coś, co może zabrzmi trochę nieskromnie, ale gdyby w tym cyklu rozgrywek znalazł się ktoś, kto pomógłby drużynie finansowo, to nie Puszcza Niepołomice wywalczyłaby awans z naszej grupy do II ligi, ale Dalin. Z drugiej strony może jednak lepiej, że stało się, jak się stało, bowiem nasz awans do II ligi mógłby przysporzyć kilku osobom problemów i spowodować kilka zawałów serc.
Nie bardzo rozumiem? Przecież awans drużyny do wyższej ligi to marzenie każdego piłkarskiego ośrodka? Czyżby w Myślenicach było inaczej?
Borykaliśmy się z potężnymi problemami grając w III lidze, a przecież II liga to jeszcze większe koszty utrzymania drużyny. Awans do II ligi to konieczność wpłacenia ekwiwalentu do kasy PZPN w wysokości 100 tysięcy złotych, to także dalekie wyjazdy na mecze, m.in. do Łowicza czy Suwałk. To także kwestia rozwiązania problemu piłkarzy, którzy na poziomie II ligi musieliby grać zawodowo, a co za tym idzie otrzymywać za grę pieniądze.
Proszę mnie poprawić jeśli źle rozumiem. Czy sugeruje Pan, że w niektórych kręgach myślenickich awans do II ligi drużyny piłkarskiej Dalinu byłby mówiąc delikatnie niewygodny?
Może nie niewygodny, ale niemożliwy do udźwignięcia finansowo. Jeśli grając w III lidze problemem był dla nas zakup… zgrzewki wody mineralnej, to jak ma się do tego faktu snucia planów o grze w II lidze? Uważam w tym kontekście, że dokończenie rozgrywek w III lidze było naszym wielkim sukcesem.
Z jakimi problemami musiała borykać się drużyna w czasie sezonu i Pan jako jej trener?
Wspomniałem o problemach z zakupem wody na mecz. Ostatnio podarował nam kilka zgrzewek jeden z naszych kibiców. Ale to zaledwie czubek góry lodowej. Zawodnicy czekają na wypłatę skromnych stypendiów od kilku miesięcy i jak na razie nie widać nadziei na to, aby należności te zostały wypłacone. Jadę z moimi zawodnikami na jednym wózku. Należnej mi pensji także nie widzę od kilku miesięcy.
Kto nie płaci?
Rozpoczynając sezon zarówno zawodnicy jak i ja umówiliśmy się z zarządem klubu na konkretne kwoty. Czy to mniejsze czy większe, nie ważne. Ważne, że kwoty te pozostały, przynajmniej na razie (wywiad z trenerem Bańkoszem przeprowadzony
został 26 czerwca br. – przyp. RED) na papierze. Doszło do tego, że zawodnicy nie chcieli wyjeżdżać na mecze. Na szczęście udało się ich ostatecznie zmobilizować. Być może zabrzmi to paradoksalnie, ale zawsze po takiej „awanturze” wygrywaliśmy mecze, co najlepiej świadczy o sportowej wartości tej drużyny.
Ponowię pytanie: kto nie dotrzymał warunków umowy, zarząd? Czy może zarząd także miał określone problemy ze zdobyciem należnych drużynie i trenerowi pieniędzy?
Poszczególni zawodnicy indywidualnie umawiali się z zarządem sekcji piłki nożnej na konkretne pieniądze. Jestem zdania, że jeśli umówiłem się, że będę grał za pięćdziesiąt, sto czy tysiąc złotych, to bezwzględnie staram się wywiązać ze swojego zadania i dopełnić warunków umowy. Nie obwiniam tutaj za zaistniałą sytuację osób z zarządu. Wręcz przeciwnie jestem pełen podziwu dla tej garstki ludzi, społeczników, którzy wykładają swoje prywatne pieniądze, na to, aby sekcja mogła przetrwać. Ci ludzie poza satysfakcją
z wygranego przez nas meczu nie mają żadnych korzyści. Natomiast w całej tej sytuacji istnieje coś, co ja osobiście nazywam niemocą finansową.
Skąd bierze się ta niemoc?
Klub otrzymuje dotację z Urzędu Miasta i Gminy, która przeznaczona jest dla wszystkich sekcji i trenujących grup wiekowych. Jest to dotacja, jak przypuszczam, na miarę możliwości miasta i trzeba za nią podziękować. Ale na dotacji w zasadzie pomoc się kończy. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie istnieje w okolicy firma, która chciałaby nam pomóc, ale przykre jest to, że kiedy jedziemy na mecze n.p. do Andrychowa, Starachowic czy do Niepołomic, widzimy jak tam traktowana jest drużyna piłkarzy. Okazuje się, że gdzie indziej można, w Myślenicach nie. Pocieszam się tylko tym, że są kluby, w których jest jeszcze gorzej niż u nas, jak choćby w Gliniku Gorlice, który leci na łeb i na szyję i nie wiadomo, w którym miejscu się zatrzyma.
Czy Pańskim zdaniem obowiązek utrzymania klubu, który legitymuje się prawie 90 – letnią tradycją, wyciągnięcia do niego pomocnej ręki w sytuacji kryzysowej, powinien spoczywać na władzach miasta czy na sponsorach prywatnych? Czy gmina w sytuacji, w jakiej znalazł się w chwili obecnej klub, w tym sekcja piłki nożnej, nie powinna bardziej energicznie wkroczyć do akcji, przedsięwziąć środki zaradcze, wykraczające ponad to co przewiduje dotacja?
Trudno mnie, jako szkoleniowcowi rozważać takie kwestie, to bardziej zajęcie dla członków zarządu, mogę jednak powiedzieć, że zarówno mnie jak i piłkarzom przykro jest patrzeć na ową, jak to wcześniej nazwałem, niemoc finansową, która powoduje, że zostaliśmy pozostawieni samym sobie i która zakup wody mineralnej stawia na poziomie problemu.
fot. Piotr Jagniewski
Jak Pan sądzi, dlaczego wobec tak kolosalnych problemów drużyna wciąż grała i to dobrze?
Jest to zespół, który budowali jeszcze moi poprzednicy i który od półtora roku starałem się także budować ja. Jest to drużyna bardzo młoda ze średnią wieku 20,9 lat, a więc przyszłościowa, perspektywiczna. Miło się z nią pracuje. W większości są to piłkarze wychowani przez Dalin, być może dlatego chłopcy byli i są tak mocno zaangażowani w to co robią. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo polegające na tym, że drużynę buduje się długo, natomiast pogrążenie jej odbywa się w bardzo krótkim czasie.
Wróćmy jeszcze na moment do sprawy zaangażowania miasta w sprawy klubu, który boryka się z określonymi problemami czy wręcz nawet z kryzysem. Mówił Pan, że w innych miastach można w Myślenicach nie. Dlaczego?
Myślę, że władze miasta czy gminy powinny skorzystać z doświadczeń na przykład Niepołomic i podpatrzeć jak to się robi, że drużyna ma swojego sponsora strategicznego, że jest zadowolona z warunków, że gra i osiąga awans do II ligi. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie jak to się robi, jestem tylko trenerem. Kiedy jednak widzę jak robią to inni mam świadomość, że jednak się da. Jeszcze raz podkreślam, że za dotację należą się miastu podziękowania, ale dotacja to zaledwie kropla w morzu potrzeb.
Jest Pan trenerem Dalinu nie po raz pierwszy? Trenował Pan zespół w latach 1996 – 2000? Jak wówczas wyglądała finansowa kondycja klubu?
Powiem tak: stać nas było na zgrupowanie letnie, na zgrupowanie zimowe, na premie za wygrane mecze. Nikt też nie robił ze zgrzewki wody problemu. Nie była to sportowa rozpusta, ale porównywanie tamtych czasów do dzisiejszych wyraźnie przemawia na korzyść tych pierwszych.
Wróćmy do chwili obecnej. Podobno rada drużyny dwukrotnie spotykała się z burmistrzem Myślenic, aby przedstawić mu swoje problemy. Jaki był efekt tych spotkań?
Istotnie spotykaliśmy się z Panem Burmistrzem dwukrotnie w sytuacjach bardzo napiętych, w momentach, w których chłopcy chcieli odmówić gry. Zawsze optuję za tym, aby zwyciężał duch sportu, a nie postawy pozaboiskowe. Reasumując, udało nam się przekonać chłopców do gry. Tyle mogę w tym temacie powiedzieć.
Czy posiada Pan wiedzę na temat skierowania pozwów do sądu przeciwko Dalinowi przez Spółkę Sport Myślenice oraz MZWiK za nieuiszczenie opłat za korzystanie z obiektów sportowych oraz za wodę?
Nie, nie mam takiej wiedzy.
Proszę nam powiedzieć, co teraz stanie się z drużyną Dalinu? Sezon dobiegł końca, osiągnęliście cel, zajęli miejsce w ścisłej czołówce tabeli. Tymczasem klub wciąż nie uregulował zobowiązań wobec piłkarzy i trenera …
Do 12 lipca mamy wolne. Potem spotykamy się na pierwszym treningu licząc na to, że do tego czasu coś się może w naszej sytuacji wyjaśni, coś drgnie. Jesteśmy zobowiązani do uczciwego postępowania wobec piłkarzy, trzeba określić na jakich warunkach mamy dalej pracować i czy te warunki są do przyjęcia, określić na co nas stać, a na co nie. Czy gramy za darmo czy na innych warunkach. Chciałbym w tym miejscu uspokoić kibiców i sympatyków. Mówiąc o pieniądzach nie mam na myśli wysokich gaży, mówię tu np. o stypendiach mających zrekompensować piłkarzom studiującym w Krakowie dojazdy na treningi.
Jakie losy mogą spotkać drużynę? Czy może przestać istnieć?
Absolutnie nie można do tego dopuścić. Jest to drużyna perspektywiczna o dużym potencjale. Nie można doprowadzić do tego, aby zniknęła z mapy piłkarskiej regionu. Ten, kto spowodowałby to, że ta drużyna przestałaby istnieć powinien trafić do … więzienia. Moim zdaniem byłaby to sportowa profanacja.
Jakie będą Pańskie losy?
Póki co nie narzekam na brak propozycji pracy, ale zawsze powtarzam, że Dalin zajmuje w moim sercu bardzo ważne miejsce. Tutaj spędziłem kilka lat, poza tym bardzo podoba mi się samo miasto. Mówię jednak uczciwie: nie stać mnie już dłużej na społeczną pracę, bowiem moje zapasy finansowe uległy wyczerpaniu.
Czy mamy rozumieć, że nie wypłacono Panu pensji?
Od kilku miesięcy nie otrzymywałem wynagrodzenia za swoją pracę.
Kiedy Pan je otrzyma?
Nie liczę już na to.
Dlaczego zatem wciąż prowadził Pan tę drużynę?
Jechałem i wciąż jadę z piłkarzami na jednym wózku. Jak mógłbym ich opuścić?
Czy po 12 lipca, jeśli nie będzie wiążących decyzji co do dalszych losów drużyny, nadal pozostanie Pan w Myślenicach?
Nie. Niestety nie. Mówię to z przykrością. Powtarzam jednak: nie stać mnie na pracę społeczną.
Zapytam Pana jeszcze na koniec o rzecz, która mnie osobiście bulwersuje. Czy to prawda, że piłkarze Dalinu udając się na trening tęsknie spoglądali w stronę hali?
Doceniamy fakt, że powstały wspaniałe obiekty sportowe na Zarabiu. Hala, boisko ze sztuczną nawierzchnią, teraz jeszcze strzelnica. To jest to, co na zawsze pozostanie po obecnej władzy. Ale my jako Dalin, jako klub, mówię tu oczywiście o piłkarzach, nie mamy z tych obiektów żadnych korzyści. Ktoś wymyślił spółkę Sport Myślenice, spółka zaś musi zarabiać bez względu na wszystko. Mogę tylko powiedzieć, że w nowej hali nie trenowałem ze swoimi piłkarzami ani raz. Trenowaliśmy natomiast w salach gimnastycznych szkół, które udostępniły nam swoje obiekty. Jeśli chodzi o boisko ze sztuczną nawierzchnią to w okresie zimowym otrzymaliśmy dziesięć tańszych wejściówek na ten obiekt. Za każdy trening ponad to musieliśmy zapłacić jak wszystkie inne kluby.
Czy to jest dobry system czy zły? Powiem tak: chciałoby się potrenować na dobrym boisku w dobrych warunkach. Dodam, że w moich stronach, w Zduńskiej Woli czy Sieradzu podobne obiekty udostępniane są młodzieży za darmo dzień i noc, natomiast seniorzy za rozegranie meczu płacą symboliczne 20 złotych. Pal licho seniorów, ale przykro patrzeć jak mali trampkarze taplają się w czasie treningu na obrzeżach boiska nierzadko w błocie, kiedy w tym samym czasie boisko ze sztuczną nawierzchnią jest po prostu zamknięte. Według mnie jest to temat do przemyślenia dla władz miasta będących właścicielem tego obiektu.
Czy taka sytuacja jest Pańskim zdaniem normalna?
Nie, nie jest. Jeśli chcemy szkolić młodzież i chcemy, aby wyrastali z niej przyszli ligowcy to takie obiekty powinny być przed nią otwarte na oścież. I mam tu na myśli wszystkie myślenickie i okoliczne kluby, bo przecież Dalin wcale nie jest i nie musi być tutaj najważniejszy.
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.