Zbudowali „dom z niczego”. Za wszystko zapłacili 6 tys. zł
Wybudowali domek za niespełna 6 tys. zł z materiałów przeznaczonych do utylizacji i nazwali go „domem z niczego”. Janusz i Karolina Gruchacz z Osieczan udowodnili, że najważniejsze są chęci i determinacja
Czy można wybudować dom za 6 tys. zł? Okazuje się, że tak – choć jego twórcy wolą mówić o nim jako o „domku letniskowym”, a w sieci prezentować go jako „dom z niczego”. To dlatego, że powstał przy wykorzystaniu materiałów z odzysku i dzięki zaangażowaniu oraz marzeniu jakie postanowiła spełnić para z Osieczan. Podejście Janusza i Karoliny Gruchacz jest przykładem na to, jak kreatywnie wykorzystać materiały, które pozornie nadawały się do wyrzucenia.
W mającym 35 m.kw. domku letniskowym jest przytulnie, a drewno komponuje się tutaj z prawdziwym kominkiem i ścianą wyłożoną kamieniem oraz wielkimi oknami, które nie tylko rozjaśniają wnętrze, ale także stanowią punkt widokowy. W środku znalazło się miejsce na sypialnię, antresolę, rustykalną kuchnię i łazienkę. Prace nad budową domku rozpoczęły się podczas pierwszego lockdownu i trwały przez pół roku. Dzisiaj to oaza spokoju i miejsce do letniego wypoczynku z widokiem na jezioro dobczyckie.
O przebiegu prac, szczęściu, właściwym miejscu i czasie oraz pracy jaką trzeba włożyć w realizację marzeń rozmawiamy z Karoliną i Januszem.
Wasz dom, a może raczej domek…, bo nie wiem jak do końca nazwać ten projekt, kosztował tyle, co dobrej klasy telewizor lub jeden z topowych telefonów komórkowych. Jak to możliwe?
Karolina: Dla nas jest to domek letniskowy. Na portalach społecznościowych nazwaliśmy go „domem z niczego”, ponieważ powstał głównie z materiałów przeznaczonych do utylizacji, czyli w większości przypadków nikomu niepotrzebnych. Dzięki upcyklingowi uzyskaliśmy tak niski koszt budowy.
Janusz: Ludzie często nie wierzą, dopóki nie zaczniemy wymieniać, jak to wszystko udało się zdobyć. Nie ukrywamy, że szczęście w naszym przypadku też odegrało dużą rolę. Czasami znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu i czasie, ale wymagało to od nas sporo chęci i zaangażowania.
Zamknęliście się w kwocie 5992 zł. Jak to możliwie?
Janusz: Wspomniana kwota to głównie koszty gwoździ, wkrętów, złączy ciesielskich, foli, farb, kantówek oraz drobnych rzeczy. Większość materiału była przeznaczona do utylizacji, inny otrzymywaliśmy za darmo lub kupowaliśmy za symboliczną kwotę. Wiele też zawdzięczamy rodzinie i znajomym. Jednym z pierwszych elementów, jaki zdobyliśmy bezpłatnie były szyby z rozbiórki, dzięki którym powstały nasze okna.
Ramy zrobiliśmy sami z kantówek przy użyciu piły, dłutka, młotka i wkrętarki. Tym sposobem okna kosztowały nas 300 zł. Tak między innymi udało się nam zdobyć betonowe słupy, płyty OSB, deski szalunkowe, boazerie, wełnę, a nawet kamień, który ułożyliśmy na ścianie za kominkiem. Szwagier w podobnym czasie budował dom i oddał nam niepotrzebne krokwie, z których zbudowaliśmy dach.
Podobno szwagier nie wierzył, że można wybudować domek za 6 tys. zł. Co powiedział, kiedy się udało?
Janusz: Widział i słyszał na bieżąco jak nam idzie, dlatego stopniowo przyjmował to do siebie.
Mówicie, że większość materiałów pochodziło z rozbiórki, w jaki sposób je pozyskiwaliście?
Janusz: Pracuję jako kierowca w hurtowni budowlanej, co pomogło w zdobywaniu różnych przydatnych rzeczy. Wiele razy zabierając coś pozornie niepotrzebnego, dla nas okazywało się to czymś wartościowym. Ktoś pozbywał się niechcianego materiału, a my zyskiwaliśmy budulec – obie strony były zadowolone.
Gdybyście chcieli kupić wszystkie materiały w składach budowlanych, a wyposażenie w sklepach – ile musielibyście wydać?
Karolina: Liczyliśmy orientacyjnie i wyszło nam ok. 30 000 zł.
Janusz: Pod warunkiem, że wszystkie prace wykonalibyśmy sami.
A wyposażenie? Macie tu przecież kanapę, hamak, meble kuchenne…
Karolina: Większość tych rzeczy pochodzi z serwisów ogłoszeniowych z zakładki „oddam za darmo”. Do kuchni dokupiliśmy używaną lodówkę i kredens. Wszystko robiliśmy sami. Nieduże doświadczenie budowlane w połączeniu z wiedzą dostępną na youtube sprawiły, że nie mieliśmy większych problemów. W domku nie ma żadnych nowinek technologicznych. Nie ma też wody, ale już nad tym pracujemy.
Na co wydaliście najwięcej?
Janusz: Jedynym fachowcem z którego usług korzystaliśmy był elektryk, co z materiałem kosztowało nas najwięcej i jest wliczone w ogólne koszty.
Skąd pomysł na budowę?
Karolina: Wszystko zaczęło się od marzeń o działce. Już wtedy wiedzieliśmy, że jeśli znajdziemy nasze wymarzone miejsce, to na pewno powstanie tam domek letniskowy. Mieliśmy sporo drewna pochodzącego z rozebranej wiaty rodziców i dwudziestoletni kominek. Tak na początek.
Jeszcze zanim działka prawnie stała się nasza, gromadziliśmy wszystko, co mogłoby się przydać. Wiedzieliśmy, że na pewno znajdziemy dla tych rzeczy zastosowanie. Zajęło nam to prawie rok, a kiedy we wrześniu 2019 roku działka była już nasza – mieliśmy drewno z wiaty, szyby z rozbiórki i betonowe słupy od znajomego, który chciał się ich pozbyć.
Kiedy rozpoczęliście prace?
Janusz: Można powiedzieć, że pierwszą łopatę pod budowę domku wbiliśmy w marcu 2020 roku, kiedy wybuchła pandemia. W tym czasie okazało się, że wiele osób miało sporo wolnego czasu. My również, ale postanowiliśmy go twórczo wykorzystać. Zaczęliśmy działać. Budowa tak nas wciągnęła, że większość weekendów i niemal każdy dzień wolny spędzaliśmy na działce. Praca nad całością zajęła nam siedem miesięcy.
Przed budową mieliście jakąś wizję, rysowaliście projekt, czy wszystko powstawało na bieżąco?
Karolina: Plan stworzyliśmy sami. Mieliśmy określony kształt i wielkość okien. To one były centralnym punktem tego projektu. Co ciekawe, wyszedł dokładnie tak, jak sobie zaplanowaliśmy i nic na ten moment nie chcielibyśmy w nim zmieniać.
A co z pozwoleniami?
Janusz: Żeby postawić domek do 35m.kw., nie trzeba żadnych pozwoleń. Konieczne jest zgłoszenie faktu budowy – w zależności od rejonu – do starostwa powiatowego, albo urzędu miasta. W zgłoszeniu trzeba podać rodzaj, zakres prac i termin rozpoczęcia.
Aby dokonać zgłoszenia, należy posiadać dokument o prawie do nieruchomości, proste szkice domu zawierające rzuty budynku, elewacji, wymiary oraz mapkę sytuacyjną z naniesionym domkiem. Trzeba też pamiętać o odległościach od granic działki. Jeżeli urzędnicy do trzech tygodni nie zgłoszą sprzeciwu, można rozpoczynać prace.
Całość budowaliście wspólnie, a na materiałach filmowych widać, że w prace włączał się też syn. W jakiej porze roku można w nim mieszkać i jak spędzacie tam czas?
Karolina: W prace byliśmy zaangażowani wszyscy włącznie z synem i można powiedzieć, że to nasze wspólne, rodzinne dzieło. Domek spełnia dla nas funkcje rekreacyjną, spędzamy tam weekendy, co jest niezależnie od pory roku. Zimą dzięki kominkowi wnętrze szybko się nagrzewa, wtedy odpoczywamy, albo oglądamy filmy na rzutniku. To nasze wymarzone miejsce, taka oaza spokoju. W dodatku pierwsze lato dopiero przed nami.
Jedną z pierwszych twoich konstrukcji, która odbiła się szerszym echem, była kryta mini rampa w starym basenie w Trzemeśni. To był przełomowy moment?
Janusz: Czy przełomowy, to trudno powiedzieć, ale faktycznie – dziesięć lat temu wspólnie z kolegą zbudowaliśmy krytą mini rampę i podobnie jak w przypadku domku, powstała z wielu niepotrzebnych materiałów oraz dużej ilości palet. Koszt też był zadziwiająco niski, bo jak dobrze pamiętam, to całość wyszła około 300 zł.
Wielu skaterów korzystało z niej w deszczowe dni. Była jedyną krytą rampą w regionie. Radość nie mogła trwać zbyt długo, bowiem teren, na którym się znajdowała, nie należał do mnie. Została po niej pamiątka w formie filmu, kilka zdjęć i świadomość tego, że najważniejsze są chęci. Od tego się wszystko zaczyna.
Skąd u Ciebie pasja do majsterkowania?
Janusz: Od dziecka lubiłem majsterkować, zaczynając od drewnianych szabli, przez domki na drzewach, budowle z zapałek na drobnych meblach kończąc. Wszystko dawało mi ogromną satysfakcję. Teraz w połączeniu z gustem Karoliny i poczuciem estetyki, udało się stworzyć coś pięknego.
Od dziecka lubiłem majsterkować, zaczynając od drewnianych szabli, przez domki na drzewach, budowle z zapałek na drobnych meblach kończąc
Pisały o was już ogólnopolskie portale zajmujące się m.in. finansami. Jak ludzie odbierają wasz projekt?
Karolina: Większość komentujących w internecie nie wierzy w to, że udało się wybudować „coś z niczego”, że można sobie sprawić taki domek za niecałe 6000 zł. Wiele komentarzy do naszego projektu jest krytycznych, zdarzyło się, że niektórzy określili nas mianem złodziei.
Z drugiej strony nie brakuje ludzi, którym ten pomysł się bardzo podoba i piszą do nas, że zamieszczane przez nas w mediach społecznościowych zdjęcia i filmy są dla nich inspiracją. Z kolei osoby z najbliższego otoczenia, czyli rodzina czy znajomi wiedzą, że jesteśmy uczciwi i pracowici, dlatego są z nas dumni i chętnie spędzają z nami tam czas.
A skąd wy czerpaliście inspirację podczas budowy?
Karolina: Główną inspiracją były amerykańskie domki, których klimat chcieliśmy odtworzyć. Czyli dużo drewna, kamień, kominek, co pozwala osiągnąć ciepłe i przyjemne wnętrze.
„Udało się im, bo ten pan to złota rączka”. To jeden z komentarzy, jakie znalazłem w sieci, podzielacie to zdanie?
Janusz: Według nas dom na zgłoszenie nie wymaga wyjątkowych umiejętności, żeby go zbudować. Wystarczy podstawowa obsługa narzędzi i poszperanie w zasadach oraz technologii budynków do 35m2. Najważniejsze są chęci i determinacja.
Budowa domu na zgłoszenie nie wymaga wyjątkowych umiejętności. Wystarczy podstawowa obsługa narzędzi i poznanie technologii. Najważniejsze są chęci i determinacja
Własną pracą można sporo zaoszczędzić?
Janusz: W dzisiejszych czasach zdecydowanie własna praca pozwala dużo zaoszczędzić. Najważniejsze jest, żeby cieszyć się każdym skończonym etapem i czerpać z tego radość, tak jak to było w naszym przypadku.
Co byście poradzili wszystkim, którzy chcieliby mieć podobny domek lub marzą o remoncie mieszkania, ale nie mogą go rozpocząć, bo przerażają ich koszty?
Karolina: Jeśli mielibyśmy wybudować ten domek jeszcze raz, to pewnie jego koszt byłby inny, byłoby tak w każdym przypadku. Zaczynając nie wiedzieliśmy, co uda nam się zdobyć, żeby zaoszczędzić, wiele materiału znajdowaliśmy z dnia na dzień.
Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy prace z aneksem kuchennym, to nie mieliśmy desek na obicie ściany, więc wykorzystaliśmy sklejkę, a kolejnego dnia okazało się, że w okolicy ktoś modernizował domek letniskowy i wymieniał deski elewacyjne na styropian. Łatwo się domyślić, co było dalej… dzisiaj deski znajdują się na naszej ścianie kuchennej.
Co dalej? Macie pomysł jak rozwijać swój projekt?
Janusz: Mamy jeszcze sporo do zrobienia, musimy dopracować wiele szczegółów, takich jak obrobienie okien, impregnacja niektórych elementów i drobne poprawki. Musimy tez dokończyć łazienkę i podłączyć się do wodociągu i kanalizacji. Zaczęliśmy też budować niezależny taras, a na wiosnę ruszamy z budową… tak – mini rampy! Swoją pasją do deskorolki chciałbym zarazić syna.
Karolina: W dalszej przyszłości mamy nadzieję, że powstanie tam nasz wymarzony dom, który już będzie wymagał pozwoleń i lepszej jakości materiału.
Artykuł premierę miał w papierowym wydaniu magazynu MiastoInfo:
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.