Krzysztof Kmiecik: Konflikty muszą wystąpić w każdej drużynie
Najnowszy numer Sedna w kioskach od 10 września
SEDNO: Kibice i miłośnicy myślenickiej piłki nożnej wiedzą już, że po szesnastu latach pracy zrezygnował Pan z funkcji kierownika piłkarskiej drużyny Dalinu. Nie będziemy zatem rozpoczynać naszej rozmowy od komentowania tej złej wiadomości. Zapewne wcześniej czy później nasza rozmowa powróci do niej. Zapytam Pana zatem na początek: jak zaczęła się Pańska przygoda z funkcją kierownika myślenickiej drużyny?
KRZYSZTOF KMIECIK: Objąłem tę funkcję 7 stycznia 1996 roku. Stanowisko zaproponował mi Aleksander Jopek, wówczas prezes sekcji piłkarskiej Dalinu do spraw sportowych. Znaliśmy się dość długo, także z boiska, gdzie on był doskonałym piłkarzem, ja zaś próbowałem piłkę kopać.
Był Pan tą propozycją zaskoczony?
Tak. W panującym wówczas układzie personalnym zarządu sekcji byłem bowiem człowiekiem z nikąd.
Znikąd? Skąd inąd wiem, że jest Pan rodowitym myśleniczaninem?
Tak. Mogę spokojnie mówić o co najmniej trzech myślenickich pokoleniach. Moja mama pochodzi z Dolnego Przedmieścia, tata zaś z Zarabia.
Kiedy otrzymał Pan propozycję od Aleksandra Jopka, czy długo zastanawiał się Pan nad jej przyjęciem?
Nie. Prawdę mówiąc zawsze chciałem być blisko sportu i propozycja Olka bardzo mi odpowiadała. Szybko powiedziałem: tak.
Miał Pan świadomość zakresu swoich obowiązków, wiedział Pan jak są odpowiedzialne, nie miał Pan obaw, że im nie podła?
Wiedziałem, że obowiązki kierownika drużyny piłkarskiej nie są w jakiś szczególny sposób skomplikowane. Poza tym chciałem podjąć to wyzwanie i uczyniłem to.
Pamięta Pan kto trenował drużynę i jaki był jej skład w momencie, kiedy przyszedł Pan do niej jako kierownik?
Oczywiście. Funkcję trenera pełnił Wiesław Bańkosz zaś zespół, który występował w szeregach III ligi po rundzie jesiennej nie znajdował się w najlepszej kondycji. Grali w nim wprawdzie dobrzy piłkarze, ale drużyna była skonfliktowana. Trener Bańkosz należał do ludzi z natury odważnych i postawił przed sobą cel uratowania zespołu przed degradacją do niższej ligi. W zespole brylowali wówczas: Rober Nawieśniak, Robert Nowak, Bogdan Fornalik, Marek Brytan, Krzysiek Spyrka.
Wspomniał Pan o konfliktach w drużynie. Na jakim tle powstawały?
Chodziło o wpływy w drużynie.
Nie o finanse?
Nie.
Czy Pan, jako kierownik drużyny próbował zażegnać wtedy ten konflikt?
Bardziej była to rola trenera, ja tylko pomagałem mu w tym zadaniu.
W zadaniu …?
Przywrócenia dobrej atmosfery w zespole, dającej gwarancję osiągnięcia korzystnych wyników.
Jaka jest w takich sytuacjach rola kierownika drużyny, czy występuje jako mediator?
Raczej nie wtrąca się do konfliktu i Broń Boże nie staje po którejś ze stron biorących w nim udział. Musi wykazać sporo delikatności i dyplomacji.
Wygląda na to, że w zakres obowiązków kierownika drużyny wchodzi także kwestia łagodzenia konfliktów w zespole?
Chyba tak. Przecież kierownik drużyny to jeden z jej członków, to człowiek, który niejednokrotnie jest bliżej niej, niż sam trener. Trener przebywa ze swoimi zawodnikami podczas meczów i treningów, kierownik drużyny często jest z nimi w sytuacjach poza boiskiem.
Kiedy udało się panu zażegnać najbardziej groźny dla dalszej działalności zespołu konflikt?
W zeszłym roku. Nie przypisuję sobie zasług w tym względzie, ale sytuacja, o czym chyba wszyscy wiedzą, była podbramkowa. Udało się ją załagodzić i znaleźć rozwiązanie konfliktu. Było to rozwiązanie osiągnięte wspólnie przez trenera, zawodników, przeze mnie i burmistrza Myślenic Macieja Ostrowskiego.
Czy z Pana doświadczeń wynika, że konflikty wcześniej czy później muszą wystąpić w każdej drużynie piłkarskiej, słowem czy jest to jakaś reguła?
Oczywiście, że tak. Przy takiej dawce adrenaliny, przy takiej dawce emocji, przy takiej dawce ambicji tego typu sytuacje są raczej nieuniknione i jest to według mnie normalne.
Rozmawiamy w momencie, w którym podjął Pan decyzję o rezygnacji z pełnienia funkcji kierownika drużyny. Jest to duże zaskoczenie dla piłkarskiego światka Myślenic. Czy dobrze przemyślał Pan swoją decyzję czy nie zadziałał zbyt impulsywnie?
Nie należę do ludzi, którzy działają pod wpływem emocji.
Jak długo dojrzewał Pan do tej decyzji?
Tydzień.
Nie było łatwo?
Nie. Szesnaście lat to szmat czasu. To także wiele zdarzeń, sytuacji, które wiążą z drużyną i klubem. To jedna czwarta mojego życia spędzona w klubie. Muszę powiedzieć, że wciąż nie pogodziłem się ze swoim odejściem tak do końca, ale są sytuacje, z których nie ma wyjścia.
Czy zamknął Pan za sobą drzwi?
Nie mam zwyczaju palić za sobą mostów i definitywnie zamykać drzwi.
A zatem są one wciąż uchylone?
Tak. Drzwi są zawsze uchylone, mosty zawsze stoją i zawsze można po nich przejść.
Czy istnieje zatem taka możliwość, że zanim naszą rozmowę przeczytają Czytelnicy, Pan ponownie będzie na swoim stanowisku przy drużynie?
Nie można takiej sytuacji ostatecznie wykluczyć.
Będzie ją Pan rozważał?
Tak, będę.
Czy może Pan w dwóch, trzech słowach podać powody swojej rezygnacji? Czy są one natury ambicjonalnej czy może finansowej?
Odrzucam natychmiast powody finansowe. Nigdy nie brałem i nie wezmę pieniędzy za swoją pracę w klubie. Podjąłem decyzję o odejściu bowiem w pewnym momencie poczułem się niepotrzebny …
… ?
Niech to wystarczy za odpowiedź.
Czy kiedy podjął Pan decyzję o odejściu nikt nie próbował pana powstrzymać, zasugerować zmianę tej decyzji, nie powiedział Krzysiek, nie wygłupiaj się, nie rób tego?
W sposób zdecydowany nikt.
Zakończmy temat Pańskiej rezygnacji konkluzją, że jest Pan w chwili obecnej poza drużyną, ale drzwi do niej wciąż są uchylone. Czy może nam Pan powiedzieć jaki okres z szesnastu lat pracy w Dalinie wspomina Pan z największym sentymentem?
Ten z pierwszych czterech lat pracy, kiedy wspólnie z trenerem Bańkoszem udało nam się zbudować mocną, grającą w trzeciej lidze drużynę. Dodam, przy całym szacunku do dzisiejszej III ligi, że tamta III liga była znacznie mocniejsza. Mile wspominam ostatnie siedem lat, kiedy to miałem przyjemność uczestniczyć w budowaniu drużyny, która w ubiegłym sezonie wywalczyła wicemistrzostwo III ligi. Ten zespół wydarliśmy niemal spod ziemi. To jest sukces, który drużynie będzie trudno powtórzyć przez najbliższe lata.
Zapytam teraz o największą porażkę, jaka przyszło panu przeżyć w ciągu tych szesnastu lat?
Myślę, że moje obecne odejście z drużyny należy traktować w kategoriach takiej porażki.
Prawdopodobnie nie wszyscy kibice piłkarscy wiedzą na czym polega praca kierownika drużyny, czy może ją Pan przybliżyć w kilku słowach?
Podczas meczu jest to zajmowanie się dokumentacją, między innymi prowadzenie zeszytu żółtych kartek oraz wypełnianie protokołów meczów, poza meczem opieka nad piłkarzami, ich wyżywienie itp.
Jakie perspektywy widzi Pan przed obecną drużyną, tą która walczy aktualnie o trzecioligowe punkty?
Na pewno nie można powiedzieć, że jest to zespół, który nic nie umie, myślę, że z dużym powodzeniem powalczy o miejsce w środku tabeli.
Co musiałoby się stać, aby Pan powrócił do drużyny?
Na to pytanie Panu nie odpowiem. Mogę natomiast powiedzieć, że do drużyny jestem gotów powrócić w każdej chwili, bo to mój matecznik.
Czy Twoim zdaniem piłkarzom Dalinu Myślenice, w sezonie 2011/12 uda się utrzymać w III lidze?
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.