Kultura

Wigilia i Boże Narodzenie dawniej

Wigilia i Boże Narodzenie dawniej
W Zawadzie, Węglówce, czy też Tenczynie w wigilijny poranek kąpano się w przerębli. Dlaczego pod kredensem lub szafą w kuchni kładziono trzy różnej wielkości ziemniaki? O dawnych zwyczajach i obrzędach bożonarodzeniowych opowiada Bożena Kobiałka – dyrektor Domu Greckiego

Fot. Arch. Bożena Kobiałka
W zwyczajach i obrzędach z tymi świętami związanych przeplatają się w sposób skomplikowany elementy chrześcijańskie, wniesione przez Kościół, ze starszymi - pogańskimi, które raczej już w resztkach utrzymały się po dzień dzisiejszy. Boże Narodzenie to inaczej Święta Godnie lub Gody przypadające w okresie przesilenia dnia z nocą. „Na Boże Narodzenie przybywa dnia na jedno pojedzenie” – Stróża.

Jeden taki dzień w roku

Szczególne znaczenie miał dzień wigilijny, z którym wiązało się i wiąże mnóstwo wróżb i prognostyków dotyczących bądź osobistych losów człowieka, bądź gospodarstwa, czy też spraw natury ogólnej dotyczących wszystkich. W tym dniu należało być bowiem szczególnie ostrożnym, aby postępowaniem swym nie zaszkodzić sobie na cały rok przyszły - "Jaka Wigilia, taki cały rok”.
.
Już przed świtem w dniu wigilijnym biegli domownicy boso do rzeki i kąpali się w przygotowanej wcześniej przerębli, aby tym sposobem zapewnić sobie zdrowie w roku przyszłym oraz pozbyć się chorób skórnych oraz wszelkiego rodzaju skaz, np. brodawek – Zawada, Węglówka, Tenczyn. Duże znaczenie miała pogoda, jaka w tym dniu panowała. Jeżeli dzień był szary i mglisty, stanowiło to dobrą wróżbę dla panien, które w tym roku będą łatwo wychodziły za mąż bez względu na zamożność, wiek czy urodę. Słoneczna pogoda rokowała zamążpójście jedynie dla panien ładnych i bogatych – Stróża.

Kobiety w kuchni, mężczyźni w zagrodach

Do wieczerzy wigilijnej przygotowywano się bardzo uroczyście. Porządki domowe oraz przygotowanie wieczerzy należało do kobiet, które w tym dniu nie miały chwili wypoczynku. Rozczyniając ciasto na chleb świąteczny, dotykała gospodyni ręką umazaną w cieście twarzy dzieci, aby przez cały rok były tłuste – Jasienica. Kładła też pod kredens lub szafę w kuchni 3 ziemniaki: duży, średni i mały. W zależności od tego, który pierwszy wypuścił kiełki wróżono później, jaki jest najodpowiedniejszy termin sadzenia ziemniaków, aby plon był obfity – Stróża, Skomielna Czarna. Obowiązkiem mężczyzn w tym dniu było oporządzanie zagrody i obór oraz przygotowanie karmy na cały okres świąteczny. Dzieci natomiast we wszystkim pomagały rodzicom i starały się nie narażać na karcenie, gdyż stanowiło to złą zapowiedź na cały rok. Po zachodzie słońca gospodarz wnosił do izby naręcze siana i słomy oraz snopek owsa zwany „dziadem”- Skomielna Czarna. Snopek ten ustawiano w kącie izby za stołem, słomę natomiast rozścielano pod stołem.

Cztery chleby na stole

Na stole wigilijnym rozkładano siano, sypano owies, kładziono pieniądze, chleb, opłatek. Pozostawało to pod obrusem przez cały okres świąteczny – Tenczyn, Pcim. Stół wigilijny musiał być czworokątny, gdyż na każdym jego rogu kładło się bochenek chleba pieczonego w domu. Cztery chleby oznaczały cztery pory roku. Stół rozbierano dopiero w dniu św. Jana – 27 grudnia. Cztery chleby z wigilijnego stołu powinno się jeść aż do Nowego Roku. Pod stołem wigilijnym kładziono różne przedmioty, które według przekonania miejscowych miały moc chronienia człowieka przed złem. Była tam więc np. siekiera czy łańcuch. W czasie wieczerzy należało na nich trzymać bose nogi, żeby były silne jak żelazo i nigdy nie bolały – Tenczyn, Skomielna Czarna, Stróża, Węglówka.

Podłaźnik, świat, pająk

Fot. Arch. Bożena Kobiałka
U powały wieszano szczytem do dołu „podłaźnik” lub „podłaźniczkę”, tj. krzak lub wierzchołek jodełki albo świerka. Zwykle ścinano go w dniu Wigilii. Ubieraniem podłaźnika zajmowały się dziewczęta i dzieci. Wisiały one do Trzech Króli – Skomielna Czarna, miejscami do Nowego Roku – Jawornik. Po zdjęciu podłaźniki chowano albo palono – Tokarnia. Czasami wyżej opisane drzewka zastępowano „światami” - wycinankami z kolorowych opłatków, sklejanych śliną – Jasienica, bądź pająkami wykonanymi z płótna i słomy – Zawada. „Świat” wieszany był też u powały, gdzie zostawał przez cały rok, zapowiadając mniej lub bardziej głodny rok, zależnie od tego, czy go do wiosny owady mniej lub więcej zetną – Myślenice. Dopiero tuż przed II wojną światową pojawiły się na wsiach stojące choinki.

Pierwsza gwiazda

Wieczerzę zaczynano z momentem ukazania się pierwszej gwiazdy. Przed jej rozpoczęciem zwracano baczną uwagę na fakt, czy do stołu zasiądzie parzysta ilość osób, czy też nie. Nieparzysta ilość przy wigilijnym stole oznaczała, że w przyszłym roku trzeba będzie pożyczać żywność i pieniądze, bo własnych nie wystarczy – Skomielna Czarna. Najpierw według starszeństwa łamano się opłatkiem, składając sobie przy tym życzenia, a następnie zasiadano do stołu. Komu przy tej okazji upadł kawałek opłatka na ziemię, ten nie doczeka przyszłej Wilii – Polanka. W Jasienicy oprócz opłatka dzielono się też jabłkiem, wierząc, że dzięki niemu obchodzi się Święta Bożego Narodzenia. Czasem też przed łamaniem się opłatkiem gospodarz urzynał kawałek chleba i wkładał doń nieco opłatka. Brano ją np. do pierwszego orania, kładąc po pierwsza skibę – Zawada, Skomielna Czarna. Siadając do wieczerzy wigilijnej opasywano się słomianymi powrósłami, co miało zapewnić zdrowie w przyszłym roku – Pcim, Stróża.

Wieczerza z jednej miski
Fot. Arch. Bożena Kobiałka
Wśród wigilijnych potraw powinno się znaleźć „wszystko, co się na polu rodziło”. Był barszcz z mąki owsianej, karpiele, groch, bób, fasola, kapusta, ziemniaki, grzyby, polewka z suszonych owoców i różne rodzaje pieczywa. Potraw było tyle, na ile gospodarzy było stać. Najlepiej jednak, jeżeli ich suma wynosiła 12. W dzień wigilijny obowiązywał post. Wieczerzę spożywano z jednej miski, co już nie jest praktykowane. Miskę po każdej potrawie spłukiwano, napełnić należało ją na nowo poza stołem wigilijnym – Stróża, Jawornik. Od stołu w czasie wieczerzy nie należało wstawać. Zakaz ten jedynie nie obowiązywał kobiety, która zajmowała się przygotowaniem jadła.

W trakcie spożywania wieczerzy wigilijnej nie zapominano też o zwierzętach. Z każdej potrawy odkładano dla nich po 2-3 łyżki strawy. Następnie po wieczerzy wynoszono zwierzętom domowym jedzenie i dzielono się z nimi kawałkiem chleba, podawano też opłatek. Oprócz zwierząt domowych karmiono też resztkami potraw wigilijnych ptactwo. Miało to na celu ustrzeżenie się przed szkodami wyrządzanymi przez ptactwo na polach.

Nasłuchiwanie

Po wieczerzy odbywało się również obsypywanie izby owsem przez gospodarza, który wygłaszał obrzędową formułkę: „Na szczęście, na zdrowie, na to Boże Narodzenie, żeby się darzyło, wszędzie pełno było, w oborze, w komorze, na polu, daj Boże” - Tenczyn.
Wieczorem po Wilii dziewczęta czyniły swoje wróżby dotyczące przyszłego małżeństwa. Wróżyły ze słomy lub siana, wychodziły też przed dom, wołały i słuchały, skąd nadejdzie echo względnie skąd psy się odezwą i ustalały w ten sposób, od której strony przybędą swaty – Dziekanowice, Jasienica, Pcim, Tenczyn.

Wierzono, że w noc wigilijną woda w studniach, rzekach i potokach zamieniała się w wino, które wtedy można do woli nabierać w naczynia. Ale była to tylko krótka chwila. „I trzeba by chyba stale głowę w wodzie trzymać, żeby ten moment uchwycić” - Skomielna Czarna, Tenczyn. Wierzono też, że o północy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem.

Chłopięce psoty i obsypywanie owsem

Pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia obchodzono w myślenickiem bardzo poważnie w kościele i w domu w gronie rodzinnym. W dniu tym nie chodzono w odwiedziny. Następnego dnia, przed świtem, chłopcy wyczyniali po wsi różne psoty, szczególnie tam, gdzie mieszkały dziewczęta, np. zamalowywali okna, zastawiali drzwi klockami, wywlekali sanie.

Drugi dzień świąt – dzień św. Szczepana obchodzono już o wiele weselej. Z samego rana chodzono do kościoła, święcono owies, którym obsypywano się nawzajem, składając przy tym życzenia szczęścia i dużo pieniędzy.

Porządki domowe robiono dopiero w tym dniu rankiem. Zbierano pozostałą od Wigilii słomę i owies, które leżały na stole i podłodze, likwidowano też „dziada”, czyli snop owsa stojący w rogu izby. Owies ze stołu używano do pierwszego siewu i do karmienia kur.


Kolędnicy z turoniem…

Fot. Arch. Bożena Kobiałka
Wieczorem w dniu św. Szczepana zaczynali chodzić kolędnicy. Dawniej byli to dorośli mężczyźni lub młodzi parobcy, dzisiaj po kolędzie chodzą przeważnie chłopcy w wieku szkolnym. W tradycyjnej grupie kolędników był dziad z workiem na dary, Żyd z kozą lub turoniem. W Krzywaczce zamiast kozy kolędnicy obnosili po wsi „świnię”, której głowę stanowił wypchany łeb dzika. Kolędnicy podchodzili cicho pod okna domu, kręcąc oświetloną kolorową gwiazdą. Śpiewali, składali gospodarzom życzenia. Opuszczając dom, śpiewali:
„Za kolędę dziękujemy,
Zdrowia, szczęścia winszujemy,
Żebyście państwo zdrowe było,
Bułki jadło, kawę piło,
A tej naszej pannie
Niech kawaler z nieba spadnie” - Skomielna Czarna

… i szopkami

W tym samym czasie chodzili również kolędnicy z szopką. Była to budowla wykonana z drewna lub tektury i kolorowych papierów, zwykle dwuwieżowa, co miało być naśladownictwem fasady klasztornego kościoła z Kalwarii Zebrzydowskiej. Zdarzały się też trójwieżowe nawiązujące w swym wyglądzie do szopek krakowskich. Szopka w dolnej części posiadała scenkę, w obrębie której poruszały się kukiełki w kostiumach wykonanych ze szmatek. Zespół ich składał się z Trzech Królów, Heroda, diabła, śmierci, Żyda, cygana z niedźwiedziem, pary krakowskiej, pasterzy, itp. Tradycyjne były również teksty przedstawienia szopkowego. Niestety szopki kukiełkowe należą już do rzadkości. Spotkać je możemy jedynie na przeglądach grup kolędniczych czy w muzeum.

Kolędowanie do Trzech Króli

Oprócz kukiełkowych szopek obnoszone były również mniejsze od nich, szopki z figurkami nieruchomymi, wyciętymi z papieru lub drewna. Służyły jako rekwizyt przy śpiewaniu kolęd. Nie wszystkie jednak szopki wpuszczało się do domu. Jeśli szopka była „byle jaka”, to ktoś z domowników wychodził przed dom i składał kolędującym drobny datek pieniężny. Jeżeli szopka była ładna, a zwłaszcza jeśli posiadała kukiełki, wtedy zapraszało się kolędników do środka, gościło i lepiej wynagradzało. Tak jest i obecnie.

W okolicach Myślenic chodzili także kolędnicy z tzw. „żywą szopką”, czyli Herodami. Była to grupa złożona przeważnie z chłopców w wieku 18-25 lat, wśród której był Herod, żołnierze, trzej królowie, anioł, śmierć, diabeł i Żyd z kozą. Poprzebierani w odpowiednie stroje, dawali jako przedstawienie urywek opowieści biblijnej na temat narodzin Chrystusa. Żyd i koza wprowadzają do akcji elementy humoru. Szkoda, że tego typu grupy możemy oglądać już tylko na corocznych przeglądach kolędniczych. Kolędnicy zwykle powinni chodzić po domach do Trzech Króli.

Pamiętajmy, że Wigilia i Boże Narodzenie są szczególnie ważnymi dniami w roku. Dbajmy, zatem aby przeżyć je pięknie i wyjątkowo. Czerpmy z przebogatej tradycji ludowej naszych przodków. Zachowujmy i pielęgnujmy polskie i lokalne obrzędy oraz zwyczaje świąteczne, bo wszystko to składa się na kulturę ludową, o którą musimy dbać szczególnie, bo jest ona częścią kultury narodowej. Wesołych Świąt!

Opracowała Bożena Kobiałka

Powiązane tematy

Wielkanoc w regionie myślenickim dawniej
Kultura 7

Wielkanoc w regionie myślenickim dawniej

Lany czy śmiguśny poniedziałek? Dziady czy żebraki? Jak można było rozpoznać czarownice podczas procesji rezurekcyjnej? Z kim dzielono się święconym jabłkiem? O tych i innych zwyczajach związanych z Wielkanocą pisze Bożena Kobiałka

Niedziela Palmowa: Tradycja przetrwała do dziś
Kultura 8

Niedziela Palmowa: Tradycja przetrwała do dziś

Tylko w Tokarni zachował się dawny obrzęd wożenia drewnianej figury Chrystusa jadącego na osiołku, autorstwa miejscowego rzeźbiarza – Józefa Wrony - w procesji z palmami, tzw. Obrzęd Jezuska Palmowego

Komentarze (1)

Zobacz więcej