Sport

Myślenice. Walentynkowy orienteering, czyli wygrywa ten, kto nie daje się złapać w pułapki

Myślenice. Walentynkowy orienteering, czyli wygrywa ten, kto nie daje się złapać w pułapki
Fot. Natasza Figiel

Ponad sto osób brało udział w walentynkowej edycji marszu na orientację. W czym tkwi cały sekret zabawy? Wygrywa ten, kto nie daje się złapać w pułapki. 

Nie chodzi o to, żeby dotrzeć jak najszybciej na metę, lecz o to, żeby mieć jak najmniej punktów karnych za pomyłkowe odznaczenie fałszywych punktów kontrolnych

 

Hasłem przewodnim niedzielnej zabawy z mapą w Myślenicach było: „zakochaj się w orienteeringu”. Punktualnie o 11 rozpoczęła się odprawa przedstartowa, na której Katarzyna Urbaniak w ciągu kilku minut wyjaśniła zasady zabawy osobom, które przyszły na orienteering po raz pierwszy. A było ich tym razem wyjątkowo dużo, przyszli całymi rodzinami, jest mnóstwo dzieci w każdym wieku, niektórzy zabrali swoje psy. Łącznie w zawodach wzięło ponad 100 osób.

Podczas zawodów z mapą, każdy zespół startuje osobno; co 1-3 minuty, dzięki temu zawodnicy nie sugerują się tym co robią inni i nie ma tłoku na trasie. Mapa wyglądała tak, jakby ktoś wyciął z niej kilkanaście fragmentów w kształcie misiaczków i rozrzucił chaotycznie, a na mapie została tylko rzeka przecinająca teren Parku Zarabie. Na tym polega ta zabawa.

Po dokładniejszym przyjrzeniu się można było zauważyć, że tylko dwa miśki są na swoim miejscu. Zadaniem zawodników było poukładanie pozostałych na swoje miejsca, jak puzzle, co sugerowała podpowiedź:

„Misie się trochę pogubiły. Można by rzec, że rozpierzchły się w dwie różne strony. Część, te grzeczniejsze, poszły w stronę parku, każdy z nich ma jakąś część wspólną z Rabą. Pozostałe sześć Misiów poszło w drugą stronę i tutaj sprawa jest trudniejsza. Jedyne ślady jakie po sobie zostawiły to dwa ciągi azymutów rozpoczynające się startometą i wskazujące serduszka kolejnych Misiów. Musicie za ich pomocą je odnaleźć. Myśl, Puchatku, myśl powiedział niedźwiadek stukając się łapką w głowę…”

We wskazówkach można było znaleźć też informację, że „żaden Miś się nie obrócił”, co oznacza, że odnajdując właściwe lokalizacje „puzzli” z miśkami, zawodnicy będą je tylko „przesuwać” (oczywiście w wyobraźni) w pionie i w poziomie, ale nie będę obracać ich z boku na bok.

Zabawa polega na analizie mapy, uważnemu obserwowaniu otoczenia i odnajdowaniu szczegółów, które pozwolą poruszać się po wcześniej przygotowanej mapie. Orienteering ma to do siebie, że na terenie imprezy rozwiesza się więcej lampionów niż punktów kontrolnych, aby dodatkowo zmylić zawodników. W tym tkwi cały sekret orienteeringu: wygrywa ten, kto nie daje się złapać w te pułapki. Nie chodzi o to, żeby dotrzeć jak najszybciej na metę, lecz o to, żeby mieć jak najmniej punktów karnych za pomyłkowe odznaczenie „stowarzyszonych” punktów kontrolnych.

Uczestnicy zawodów w poszukiwaniu lampionów pokonali ponad 6 km, co zajmowało im ok. 2 godzin.

Powiązane tematy

Komentarze

Zobacz więcej