logo-web9
Wywiad

Zawód bloger. Czyli życie jak serial

Jadą do Australii i będą kręcić o sobie serial. Ich przygody w samochodzie przerobionym na dom, każdego dnia śledzą tysiące internautów. Alicja Kordula i Konrad Kras właśnie wyruszyli w półroczną podróż

Postanowiliście pojechać do Australii kamperem. Nie podoba wam się w Trzemeśni, albo w Myślenicach?

Alicja: To nie tak. Często słyszę od ludzi „cudze chwalicie, a swojego nie znacie” i tego najbardziej nie lubię. Polska jest ładna, nasz region jest wyjątkowy, ale to nie jest najpiękniejsze miejsce na świecie. Poza tym kochamy podróże, one napędzają nas do życia. Byliśmy m.in. w Stanach Zjednoczonych, Islandii, Indonezji, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i trochę świata już zobaczyliśmy. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia, chcemy doświadczać więcej.

Konrad: Kiedy skończyłem technikum mechaniczne w 2015 r., nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca. Dla młodych ludzi nie było zbyt dużo możliwości, trudno było zarabiać i spełniać marzenia. Wyjechałem do Wielkiej Brytanii. Poznając ten kraj zobaczyłem, że moi znajomi jeżdżą po świecie; odwiedzali Majorkę, albo Rzym. Oglądałem ich zdjęcia i się zakochałem. Postanowiłem, że zostanę dłużej za granicą, zarobię trochę pieniędzy i jak oni, będę podróżował. Potrzebowałem tylko kompana…

Alicja: I później poznał mnie…

Konrad: Zakochałem się drugi raz i tak zaczęła się nasza przygoda.

„Podróż będzie w stylu road trip przerobionym samochodem w campervana, którym mamy zamiar dotrzeć w najpiękniejsze zakamarki krainy kangurów” – napisaliście w mailu do nas. Jak się nim dostaniecie na ten kontynent?

Alicja: Najpierw wylądujemy w Perth i tam przez kilka pierwszych dni będziemy szukać samochodu. Planujemy kupić duży, terenowy wóz z napędem 4x4, żebyśmy mogli pojechać w australijski outback. Przez pierwszy tydzień, no… może dwa, będziemy go przerabiać, tak żebyśmy mieli w nim wodę do kąpieli, kuchnię i miejsce do spania.

Konrad: Kiedy wszystko zostanie przygotowane, będziemy mogli ruszyć w drogę. W Australii lepiej postawić na dużą terenówkę niż vana. Sporo dróg jest żwirowych, więc bus w wiele miejsc nie dojedzie. Planujemy, że podróż zajmie nam pół roku, w zależności od tego, jak będzie przebiegała trasa. Jeśli nam się spodoba, to być może zostaniemy tam na dłużej.

Alicja: Plan jest taki, że robimy trasę, która nazywa się The Big Lap, czyli ok. 15 tys. km. Prowadzi dookoła Australii, ale też z południa wjeżdża się w głąb kraju do Alice Springs, gdzie znajduje się słynna formacja skalna Uluru.

Czy wcześniej podróżowaliście w ten sposób?

Alicja: Tylko przez krótki czas, podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych. Po tym jak w samochodzie spędziliśmy miesiąc, można powiedzieć, że połknęliśmy bakcyla. Wkręciliśmy się w ten styl. W sumie, to każda z naszych podróży różni się od siebie.

Konrad: Po ostatniej wyprawie samochodem przez Stany, przesiedliśmy się na skuter i tak przez 8 miesięcy przemierzaliśmy Indonezję.

Czego oczekujecie od spotkania z australijską kulturą i mieszkańcami?

Konrad: Australię chcieliśmy zwiedzić jeszcze w 2020 r., kiedy byliśmy w Indonezji, ale wybuchła pandemia i pokrzyżowała nam plany, bo kraj zamknął się na ludzi z zewnątrz. Głównie chcemy poznać kontynent od strony aborygeńskiej. To pierwotni mieszkańcy tej ziemi.

Ciekawi nas ich spojrzenie na historię, problemy z jakimi się zmagają. Dzisiejsi Australijczycy to mieszanka narodowości z całego świata. Rdzenni mieszkańcy cały czas powtarzają, że to ich land. Tę relację chcielibyśmy zgłębić i zaprezentować naszym widzom.

Alicja: Bardziej zależy nam na tym, żeby poznać dziką stronę Australii, niż nowoczesne miasta jak Sydney. Będziemy też w tych wielkich ośrodkach, ale jesteśmy osobami, które wolą spędzać czas na łonie natury i liczymy na to, że tam zacznie się prawdziwa przygoda. Oczekujemy poznania rdzennych mieszkańców.

Jednocześnie relacjonując na bieżąco swoją podróż w internecie i tworząc coś na wzór serialu?

Konrad: Można tak powiedzieć. Liczę na to, że będziemy regularnie zamieszczać vlogi z podróży, ale wykonamy też 25-minutowe filmy tematyczne o danej części Australii. Produkcja takich materiałów, zwłaszcza w podróży, to spore przedsięwzięcie i nie raz na coś, co na Instagramie trwa 15 sekund, potrafimy poświęcić nawet 5-6 godzin pracy. Gdy przygotujemy samochód, to nasze relacje nabiorą tempa. Wtedy na całego rozpocznie się wspomniany serial i ruszymy z resztą, a naszym widzom będziemy mogli przedstawić cały plan.

Alicja: Naszą podróż, a raczej jak to określiłeś „serial o nas”, będzie można śledzić na naszym Instagramie (TheMimki), gdzie codziennie będziemy publikować krótkie relacje. Filmy trafią na nasz kanał youtube (TheMimki), ale z mniejszą częstotliwością. Można nas też śledzić na Tiktoku (TheMimki) oraz na naszej stronie internetowej ZakatkiMarzen.pl

Jak to jest możliwe; jeździcie po świecie, nagrywacie filmy i macie z tego pieniądze? Tymczasem ktoś w Myślenicach wstaje rano, je śniadanie, potem odbija kartę w zakładzie pracy, a wy budzicie się w kamperze…

Konrad: … i też robimy śniadanie. Potem rozglądamy się dookoła, a codziennie mamy inną perspektywę i działamy. Wbrew pozorom mamy ustalony plan, bo to wymaga sporej koordynacji. Codziennie każde z nas wie, co powinno zrobić w określonych godzinach. Kiedy Alicja pracuje nad Instagramem, ja wykonuję loty dronem i tak dalej. Dzielimy się zadaniami, jesteśmy zgranym zespołem.

Można o was powiedzieć, że jesteście zawodowymi blogerami - podróżnikami? Da się z tego żyć?

Alicja: Tak, w tej branży można zarabiać pieniądze na różnych płaszczyznach, np.: fotografii oraz wideo, sprzedaży własnych produktów elektronicznych jak e-booki, kursy, czy ze współpracy z różnymi markami. Aby dopiąć budżet na wyprawę do Australii, pracowaliśmy też sezonowo na Islandii.

Konrad: W tym roku chcemy mocniej monetyzować naszą pasję. Przeszliśmy kilka szkoleń i kursów. To otworzyło nam głowę i zmieniło nasz sposób patrzenia. Tak naprawdę zawód blogera to praca jak każda inna.

Alicja: Bloger jest twarzą przedsięwzięcia, fotografem, filmowcem, montażystą, do tego ogarnia media społecznościowe. Cały proces opowiadania historii znajduje się w naszych rękach. To jak prowadzenie medium lub wspomnianego serialu, tylko z naszym udziałem. Trochę o nas i o miejscach, które odwiedzamy.

Jaki jest próg wejścia do świata współprac ze znanymi markami?

Konrad: Ludzie skupiają się tylko na liczbach, a sztuką jest pokazanie produktu, świadomość czego dana firma oczekuje i pewność siebie. Nie ma czegoś takiego jak próg, liczą się umiejętności i kreatywność.

Zdecydowana większość mieszkańców naszego regionu żyje w dość usystematyzowany sposób. To praca – dom – dzieci – weekend – praca – święta - raz w roku wakacje. Wy postanowiliście robić coś, o czym inni mogą tylko pomarzyć. Często spotykacie się z podejściem typu „a po co wam to, a na co?”

Alicja: Tak, w Polsce często się z tym spotykamy. Najczęstsze komentarze dotyczące naszej działalności brzmią właśnie w ten sposób; a po co? a na co? a dlaczego? I… czy będziemy mieć emeryturę. Nasze podejście jest takie, że należy korzystać z młodości, korzystać z życia - zamiast czekać na to, co będzie, kiedy przybędzie nam lat.

Jeśli dzisiaj mamy taką pasję, która sprawia, że chce nam się podróżować i spełniać to marzenie, to uważam, że nie ma sensu czekać. Na co? Myślę, że priorytety w życiu się zmieniają i za kilka lat będziemy chcieli żyć bardziej stabilnie, może nawet założyć rodzinę. Jednak dzisiaj chcemy poczuć, że żyjemy.

Poza tym, nie wiadomo co będzie na świecie za kilka lub kilkadziesiąt lat. Tego nauczyła nas pandemia. Już raz byliśmy przygotowani na wyjazd do Australii. Mocno się podłamaliśmy, ponieważ nie było to możliwe, a znajdowaliśmy się zaledwie 2,5 godziny drogi z Bali.

Zamieniamy kolejność. Zamiast iść utartym schematem: szkoła, praca, dom, rodzina, emerytura… i ewentualnie wtedy podróże, my robimy to już teraz. Boję się, że później nie będę miał już na to siły i chęci.

Konrad: Zamieniamy kolejność. Zamiast iść utartym schematem: szkoła, praca, dom, rodzina, emerytura… i ewentualnie wtedy podróże, my robimy to już teraz. Boję się, że później nie będę miał już na to siły i chęci. Poza tym człowiek po tylu latach zaczyna się bać. Skoro przez 40 lat budował strefę komfortu, bardzo ciężko będzie mu się z niej wyrwać. Kiedy rzucamy pracę, z tyłu głowy rodzi się myśl „a skąd ja teraz będę brał pieniądze?”.

Wiadomo, że te kiedyś się skończą i jeżeli nie ma się planu na to co dalej, można się przestraszyć tej wizji. Dlatego wiele osób żyje w pewnej projekcji, bo od małego była im wtłaczana jedna prawidłowa ścieżka; tj. musisz iść do szkoły, skończyć studia, znaleźć partnera, założyć rodzinę i raz w roku pojechać na urlop. Coraz więcej naszych widzów, którzy piszą do nas w mediach społecznościowych, zaczyna wprowadzać w swoim życiu zmiany.

Wyjeżdżają z kraju np. do Islandii i zauważają, że po roku pracy w tym miejscu, stać ich na to, żeby podróżować po świecie, kupić jakiś sprzęt, albo zadbać o swoje potrzeby.

„Jeśli macie marzenia, nie odkładajcie ich na potem. Nie rezygnujcie, chociaż na początku może się wydawać, że przygotowania czy organizacja budżetu pochłoną ogrom czasu. Uczucie spełnionego marzenia jest wygraną, a przeżycia to jest coś, czego nikt nam nigdy nie zabierze” – piszecie w sieci. To wasza recepta na udane życie?

Alicja: Tak! My głównie kierujemy się marzeniami, mimo że nie jest łatwo pracować za granicą i odkładać pieniądze. To wymaga wielu wyrzeczeń, a emigracja zarobkowa skupia się wyłącznie na pracy. Dlatego tak ważne są marzenia i cel. One mobilizują. Naszym była Australia i kilka miesięcy ciężkiej pracy z każdym dniem zbliżało nas do tego.

O jakich pieniądzach mówimy?

Alicja: Uwielbiam to pytanie… i zaraz potem pada kolejne; dlaczego nie wydaliśmy tych pieniędzy na mieszkanie lub na dom, tylko na podróże. Ludzie przyjeżdżają za granicę do pracy i mówią o swoich celach. Jeden jest tam po to, żeby zarobić na remont, inny na dom, mieszkanie, samochód, rzadko na podróże.

A to jest nasze marzenie, staramy się je spełniać. Trzeba mieć budżet, żeby realizować takie wyprawy, a to wymaga poświęceń. W Polsce nie jest łatwo odłożyć taką sumę, a mówimy tu o kwotach, za które moglibyśmy kupić nowy samochód.

Alicja, w sieci piszesz, że „jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać!”. Czy jest marzenie, którego jak dotąd nie udało ci się spełnić?

Alicja: To właśnie wyczekana Australia! Miejsce, do którego ciągle nie udało nam się dotrzeć. Nie ma drugiego kraju, na którym nam tak zależy… Nie ma!

Konrad: Jest! Jeszcze Kanada.

Alicja: No dobra… jeszcze ta Kanada.

Co można usłyszeć wchodząc do pokoju i oznajmiając rodzicom; mamo, tato… będę podróżniczką, albo podróżnikiem?

Alicja: Na przykład, że oszalałeś i lepiej weź się za coś pożyteczniejszego.

Konrad: Albo… pracę byś sobie znalazł. Za 2500 zł przecież dobre prace są. Ale to nie dla każdego wyznacznik szczęścia i dobrego życia.

Gdyby przyszło nakręcić o was film, byłaby to typowa historia drogi, w której bohater przemierza świat, przechodzi zmianę i dociera do celu. Czym on jest w waszym przypadku?

Alicja: Dla mnie celem jest czuć, że żyję. W podróży tak właśnie jest. Kiedy wpadam w codzienność i monotonię, to wiem, że od zobojętnienia albo depresji dzieli mnie już tylko krok. Chcę mieć wspomnienia. Po latach pracy w korporacji, cały ten czas zlewa się w jeden dzień. Z kolei podróże generują bardzo dużo wspomnień. Chodzi o to, żeby pamiętać życie, mieć świadomość, że było pełne i niczego nie żałować.

Po latach pracy w korporacji, cały ten czas zlewa się w jeden dzień. Chodzi o to, żeby pamiętać życie, mieć świadomość, że było pełne i niczego nie żałować. Dla mnie celem jest czuć, że żyję. W podróży tak właśnie jest.

Konrad: Żyjąc schematycznie na co dzień, nikt nie zwraca uwagi na drogę do pracy i domu. Pokonujemy ją mechanicznie, często z telefonem w ręce. Codziennie wieczorem chodzę na spacer przed snem. Każdego dnia mijam dwudziestoparolatka, który po godz. 22 wraca z pracy, wysiada z samochodu i… patrzy w telefon.

Naszła mnie taka myśl, że życie może wyglądać w ten sposób, rok po roku, cały czas. Dlatego wybrałem podróż. Tylko w ciągu jednego roku zobaczyłem kaniony, latałem dronem nad najpiękniejszymi miejscami na ziemi, chodziłem po lodowcu, widziałem wybuch wulkanu i doznałem tylu wrażeń, że aż trudno to opisać. Myślę, że należy kolekcjonować wspomnienia. Życie jest jedno i trzeba je jak najpiękniej przeżyć.

A kiedy już wracacie i kończy się kolejna przygoda… jakie towarzyszą temu emocje?

Konrad: Zależy z jakiej podróży i jak wygląda powitanie przez bliskich. Trzeba pamiętać, że to my jesteśmy tymi nieobecnymi i wiele rzeczy nas omija. Z tym trzeba się pogodzić. Mnie w trakcie ostatniej podróży na przykład ominęły dwa śluby kuzynek.

Po kilku miesiącach nieobecności wracamy do ich ułożonego, często wypełnionego obowiązkami życia i nie raz jest tak, że ktoś ma dla nas czas i wita nas z radością, a innym razem tego czasu jest dla nas mniej.

Alicja: Na pewno widzimy, że rodzina i znajomi żyją tak samo, a my się bardzo zmieniamy. Zmienia się świadomość. Zauważamy też, że ludzie przejmują się zwykłymi, przyziemnymi rzeczami. Na przykład tym, że coś w domu się popsuło. Dla nas to żaden problem, ponieważ życie w podróży uczy nas adaptacji do zmian i szukania rozwiązań.

Co poradzilibyście tym, którzy przez obawy i różnego rodzaju strachy nie decydują się na pewne działania lub nie dokonują w życiu zmian?

Konrad: Sprawa jest prosta. Jeżeli nie dasz rady pokonać strachu, musisz z nim żyć, ale to nie zwalnia cię od tego, aby iść do przodu. Nie ma innej opcji.

Alicja: A jeśli chodzi o podróże, to proponuję zacząć od krótszych wypadów. Warto się sprawdzić w organizacji mikro wypraw. Pojechać w bliższe kierunki, np. do Hiszpanii lub Portugalii.

Dla was bliskie kierunki, to jak szczyt wakacyjnych marzeń wielu ludzi.

Alicja: Chyba przesadziłam! To może zacząć podróżować po Polsce, wybrać się do naszych południowych sąsiadów i powoli przekraczać strefę komfortu. Jeszcze kilka lat temu jeździliśmy na Słowację i Węgry, później była Hiszpania i tam całkowicie pozbywaliśmy się jakichkolwiek obaw.

Konrad: Gdy miałem 3 albo 4 lata, zacząłem jeździć z rodzicami nad morze. Przez cały rok czekałem na wakacje, tak pochłaniały mnie podróże. Nie potrafię długo usiedzieć w domu na jednym miejscu. Nie musiałem się przełamywać, od dziecka mam zaszczepioną miłość do podróżowania.

Alicja: Wyjazd za granicę jest tym samym, co wypad do innego miasta w Polsce. Jedyna różnica polega na tym, że ludzie mówią w innym języku. Nie trzeba się tym przejmować, my w krajach arabskich dogadywaliśmy się na migi. Da się!

Konrad: W dobie dzisiejszej technologii i translatorów, można łatwo dojść do porozumienia. Nawet jak nie znamy swoich języków, to jako ludzie potrafimy się dogadać. Wystarczy otworzyć się na innych.

Trudno było podjąć decyzję o pierwszej długiej podróży?

Alicja: Nie było trudno, ani trochę. U mnie był to Rzym i akurat trafiłam na wybór papieża Franciszka. Emocje związane z podróżą, z eksploracją nowych terenów są nie-sa-mo-wi-te. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu przekroczenie progu domu lub mieszkania i idąca za tym decyzja może być trudna, ale u nas to nie występuje.

Mamy wewnętrzną potrzebę parcia przed siebie. To daje ogromną satysfakcję, ekscytację, napędza nas każdego dnia. Nowe miejsca, ludzie, budynki, zapachy, widoki. Wybierając inną drogę. Nie jesteś dziwny, czy nienormalny jak można usłyszeć w małych społecznościach. Jesteś sobą i pokonujesz bariery, rozwijasz się.

Mamy wewnętrzną potrzebę parcia przed siebie. To daje ogromną satysfakcję, ekscytację, napędza nas każdego dnia. Nowe miejsca, ludzie, budynki, zapachy, widoki. Każda podróż nie tylko kształci, ale też pokazuje, że można inaczej podchodzić do życia i uczy tego, że nie popełniasz błędu, wybierając inną drogę. Nie jesteś dziwny, czy nienormalny jak można usłyszeć w małych społecznościach. Jesteś sobą i pokonujesz bariery, rozwijasz się.

Czego jeszcze uczą was te wszystkie wyjazdy?

Alicja: Na pewno tolerancji. Tego, że każdy powinien żyć po swojemu i nie powinno się innym narzucać wyborów. Czasem robi to otoczenie, czasem rodzice, którzy podpowiadają młodym ludziom jaką wybrać szkołę, zawód, partnera lub partnerkę.

Konrad: Każdy powinien się sparzyć, bo przecież uczymy się przez porażki, a nie przez sukcesy.

Czuliście się kiedykolwiek zagrożeni podczas swoich ekspedycji?

Alicja: Przed wyjazdem nie czujemy strachu. W trakcie podróży dominuje ekscytacja. Jeżeli zdarzają się sytuacje niebezpiecznie, to wiadomo, że strach może nadejść i trzeba sobie z tym poradzić. Częściej jednak towarzyszy nam ciekawość.

Konrad: Podczas ostatniej wyprawy bardziej baliśmy się zwierząt. W Indonezji to małpy napędziły nam największego stracha. Zagrożeni wśród ludzi czuliśmy się tylko w Stanach.

Alicja: Nie przez cały czas, ale obraz tego kraju dociera do nas w innej formie, niż można się przekonać przemierzając go samochodem. Według nas nie jest tak bezpieczny, jak się to pokazuje w produkcjach kinowych czy telewizyjnych. Mało się o tym mówi, ale wielkie metropolie to też gangi, porwania, bezdomni, kartele. Mieliśmy z tym styczność jako turyści.

Te hm… zjawiska można spotkać na ulicach. Ameryka jest wspaniała jeśli chodzi o przestrzenie i naturę, zwierzęta, parki narodowe. Zaś jeśli chodzi o amerykański sen jak w filmach z lat 90., to coś takiego nie istnieje. Dzisiaj jest bardzo ciężko ułożyć sobie tam życie zaraz po przyjeździe. O wiele łatwiej jest zarabiać w Europie. Jeżeli na starym kontynencie stracisz pracę, możesz iść do kolejnej, a w Stanach jeśli nie masz większych oszczędności - o co jest trudno, często ląduje się na ulicy. Tam wszystko jest na kredyt, a żeby tego nie stracić, trzeba bardzo ciężko i dużo pracować.

Znaleźliście już idealne miejsce do życia?

Alicja: Wciąż go poszukujemy. Przez ostatnie lata byliśmy negatywnie nastawieni do Polski, ale ostatnio widzimy też wady za granicą. Największa polega na tym, że jednak nie jesteś u siebie. Zastanawiamy się nad stworzeniem bazy wypadowej w naszym kraju. Możliwe, że w przyszłości powstanie gdzieś koło Krakowa, lubimy tę okolicę.

Konrad: Polska jest świetnym miejscem do życia, chociaż nasza mentalność odstaje od tej zachodniej. Moim zdaniem w tej chwili to najbezpieczniejszy kraj na ziemi. Nie ma drugiego takiego.

Skąd to negatywne nastawienie do naszego kraju?

Alicja: Nie chciałabym zostać źle zrozumiana. Lubię ten kraj, ma dużo plusów do życia, niekoniecznie do podróżowania. Jest wszędzie blisko, jesteś u siebie, służba zdrowia jest o wiele lepsza – serio, niż w innych krajach, ale często męczące jest nasze nastawienie.

Konrad: Polak, albo mieszkaniec naszego regionu lubi ponarzekać. Mentalność ludzi w zachodniej części świata jest pozytywna. Nawet jeśli mają problemy, to starają się tego nie przekazywać na inne osoby. Jeśli ktoś cię zapyta o to jak się masz, to nikt nie mówi o tym, że zepsuł mu się samochód, albo że lodówka słabiej chłodzi i boli go w krzyżu. W Polsce często opowiadamy całe życie, rywalizujemy na nieszczęścia. Tam jest uśmiech na twarzy.

Porównując te światy odnoszę wrażenie, że u nas dominuje przekonanie o tym, że cierpienie nas uszlachetnia. Od dziecka mówi się, że cierpieliśmy, cierpimy i ludzie są do tego przyzwyczajeni. Dla nich narzekanie to często sposób na życie. Jeżeli coś się komuś nie udaje, to obwinia za to innych lub system, mówiąc, że w tym kraju inaczej się nie da.

Na zachodzie jeśli ktoś cię zapyta o to jak się masz, nikt nie mówi o tym, że zepsuł mu się samochód, albo że lodówka słabiej chłodzi i boli go w krzyżu. W Polsce często opowiadamy całe życie, rywalizujemy na nieszczęścia.

Alicja: To chyba jest uwarunkowane historycznie. Polska mentalnie nie idzie do przodu, tylko wraca się często do przeszłości, jakby ludzie nie chcieli tego zostawić i być szczęśliwi. Uważam, że trzeba szanować naszą historię, pamiętać o niej i kultywować naszą kulturę, ale nie powinniśmy w nieskończoność skupiać się na tym, co złego nas spotkało, tylko szukać pozytywnych rozwiązań.

Ruszyć do przodu, poddać się temu i uwierzyć, że będzie dobrze. Chciałabym, żeby Polacy byli bardziej pozytywni, żeby często się uśmiechali. Czasem mam wrażenie, że kiedy idziesz ulicą i szeroko się uśmiechasz, to ludzie myślą sobie „no wariat”. Ale może mi się tylko wydaje.

Będąc w drodze, czego związanego z Polską brakuje wam najbardziej?

Alicja: Wszystkiego do jedzenia! Na całym świecie nie ma drugiej takiej kuchni. Tego nam zawsze brakuje, a najbardziej chyba twarogu. Uuu to jest nie do podrobienia!

Konrad: Takiego jedzenia jak w Polsce nie znajdziecie nigdzie. Czuć, że nasza żywność jest o wiele zdrowsza, zwłaszcza na wsi.

Jest takie miejsce na świecie, które was szczególnie urzekło?

Alicja: Pod kątem podróżniczym to Stany Zjednoczone, Islandia, Włochy i Jordania.

Konrad: Kraje muzułmańskie, wbrew temu co ludzie mówią, są bardzo bezpieczne. To nie jest tak, że na każdym kroku czyhają na ciebie terroryści. To mili, otwarci ludzie, którzy potrafią przyjąć do domu wędrowca i jeszcze go nakarmić. Są uśmiechnięci.

Gdzie widzicie się patrząc w przyszłość?

Alicja: Na pewno w najbliższym czasie będziemy starać się rozwijać naszą pasję i pojechać jeszcze w kilka wymarzonych kierunków.

Konrad: Może zmieni się styl naszego podróżowania. Mogą nie być to już półroczne i dłuższe wyprawy. Myślę, że po takim czasie w drodze, w naszych głowach pojawią się nowe cele.

Alicja: Chociaż na pewno zdarzy się coś większego… może Afryka. Trochę też się starzejemy i zaczynamy tęsknić za stabilizacją. Zastanawiamy się nad tym, czy nie zrobić kampera w Polsce i wyruszyć w podróż po Europie. Kto wie jak teraz spodoba nam się samochodowe życie.

Konrad: Przed nami jednak wyprawa po Australii, na którą wszystkich zapraszamy.

Na imię mamy Alicja i Konrad – w internecie tworzymy wspólnie The Mimki. Prowadzimy bloga ZakatkiMarzen.pl i kanały takie jak: facebook, instagram, tiktok i youtube, gdzie przez kilka lat zgromadziliśmy ok. 80 000 obserwujących. Najczęściej relacjonujemy swoje podróże na instagramie (TheMimki), gdzie mamy już ponad 40 000 odbiorców. Poza podróżami naszą największą pasją jest fotografia i tworzenie wideo, uwielbiamy pokazywać świat i inspirować innych do spełniania swoich najskrytszych pragnień.

Alicja Kordula, 1996: Odkąd pamiętam, ważne było dla mnie spełnianie marzeń oraz rozwijanie swoich pasji, z których największą stały się podróże. Jestem absolwentką filologii hiszpańskiej i miłośniczką fotografii oraz grafiki komputerowej. W życiu kieruję się mottem: “Jeśli potrafisz o czymś marzyć, potrafisz także tego dokonać!”

Konrad Kras 1995: Moją pasją jest historia, filmowanie, fotografia. Jestem też miłośnikiem Ameryki Północnej. Kieruję się dewizą: “Żyj tak, jakby jutra miało nie być.”

Artykuł swoją premierę miał w papierowym wydaniu magazynu MiastoInfo:

Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie. 

Zobacz więcej
Czytaj komentarze!