Marek Łatas: Poseł nie tylko przebywa w Warszawie i tam uczestniczy w tworzeniu ustaw i prawa
Busy powinni znaleźć się na dworcu, szpitalem powinien zarządzać ekonomista, lekarz albo menadżer, a obejście zachodnie będzie błogosławieństwem dla mieszkańców ulicy 3 Maja, Średniawskiego, Niepodległości - o problemach lokalnych i sprawach ogólnopolskich z posłem PiS rozmawiają dziennikarze miesięcznika "Sedno"
- SEDNO: To już trzecie podejście „Sedna” do wywiadu z posłem na Sejm RP Markiem Łatasem. Dlaczego wcześniej dwa razy nie udało się Pana namówić na rozmowę?
MAREK ŁATAS: Do trzech razy sztuka (śmiech).
- Dobrze. Przyjmijmy tę odpowiedź za obowiązującą, chociaż jest ona odrobinę wymijająca. Pełni Pan funkcję posła już trzecią kadencję. Ta ostatnia rozpoczęła się niedawno. Jak Pan myśli, czym będzie się ona różniła w Pana przypadku od dwóch pozostałych?
Myślę, że realną walką z kryzysem. Pod koniec poprzedniej kadencji budżet był krojony i łatany z myślą o tym, aby dotrwać do wyborów. Budżet, który w czerwcu teoretycznie był gotowy nie został złożony do sejmu bowiem okazało się nagle, że są trzy jego warianty i że czerwcowe założenia o czteroprocentowym wzroście PKB rozmijają się z rzeczywistością. Ciekaw jestem jak będzie wyglądał budżet 2012, na razie jeszcze go nie widziałem na oczy. Powołano do życia komisje i mam nadzieję, że na grudniowym posiedzeniu rozpoczniemy nad nim pracę.
- Budżet państwa to dla myśleniczan temat nieco odległy. Zapytam zatem tak: czym ta kadencja będzie się różnić od poprzednich w wymiarze lokalnym, regionalnym, tu w naszym mieście, powiecie?
Nie sądzę, aby lokalnie ta kadencja różniła się czymś szczególnym od poprzednich. Może tylko tym, że nie ma senatora, zaś miejsce po nim wypełniła posłanka Joanna Bobowska z PO. Została zatem zachowana równowaga sił politycznych.
- Czy będzie Panu brakowało senatora Stanisława Bisztygi?
Myślę, że tak. Stanisław miał doświadczenie i przynależność do partii rządzącej, które pozwalały mu poruszać się po ministerstwach czy instytucjach. Wspólnie, mimo faktu, że reprezentowaliśmy inne partie, podejmowaliśmy pewne działania, jak choćby w sprawie kanalizacji czy Ośrodka Zdrowia w Skomielnej Białej. Dla dobra społeczności lokalnych działaliśmy razem.
- Jak daleko Pana zdaniem powinien ingerować w sprawy lokalne poseł?
Czytając ostatni numer „Sedna” znalazłem wypowiedzi mieszkańców dotyczące tego, czego oczekują oni po działalności posła. Nie ze wszystkimi wypowiedziami się zgadzam. Poseł nie tylko przebywa w Warszawie i tam uczestniczy w tworzeniu ustaw i prawa. Ważne jest, aby również pracował i działał w swoim regionie. Jeśli tylko nie trwa tydzień sejmowy staram się być tutaj na miejscu i służyć swoją pomocą mieszkańcom Myślenic, powiatu i swojego okręgu wyborczego.
- Nie wszyscy orientują się w niuansach pracy posła. Ile jest tygodni sejmowych w roku, jak długo przebywa Pan w Warszawie?
Średnio co drugi tydzień jest tygodniem sejmowym. Kiedy nie jestem w Warszawie można spotkać mnie w moim myślenickim biurze poselskim. Poza tym mam swoje biura także w Pcimiu, Sułkowicach i Suchej Beskidzkiej. Prawdopodobnie otworzę jeszcze jedno w Wadowicach.
- Czy może Pan powiedzieć w jaki sposób poseł zdobywa informacje na temat tego wszystkiego co dzieje się w regionie, co pozwala mu posiąść wiedzę w jakich kierunkach i sprawach powinien działać, interweniować?
Głównie za sprawą zaproszeń na spotkania i za sprawą samych spotkań. Czy to z ludźmi czy też przedstawicielami samorządów.
- Jak wygląda procedura załatwiania problemów, z jakimi przychodzą do Pana, jako do posła ludzie lub samorządowcy?
Kiedy mam do czynienia z wnioskiem formalnym to wówczas podejmuję interwencję zwracając się do odpowiednich organów bądź też występuję z pisemną interpelacją lub zapytaniem poselskim do odpowiedniego ministra. Ten ma obowiązek odpowiedzieć na moje pismo w przeciągu 21 dni.
- Czy poseł ma możliwość lobbowania swojej interpelacji?
Lobbing to nie jest odpowiednie słowo, ale muszę przyznać, że były takie sytuacje, kiedy spotykałem się na przykład z wiceministrem ochrony środowiska w sprawie dotacji na kanalizację Gminy Myślenice w ramach programu „Czysta woda dla Krakowa” czy na ratowanie myślenickich ogródków działkowych po powodzi, aby szczegółowo przedstawić problem.
- Czy poseł opozycyjny ma otwarte drzwi do przedstawicieli rządu, czy są może z tym jakieś problemy?
Na pewno w latach 2005 – 2007, kiedy władzę sprawował PiS posłom tej partii było łatwiej spotkać się i porozmawiać z ministrami, ale nie stwierdzam, aby dzisiaj istniała w tym względzie jakaś blokada.
- Czy mamy rozumieć, że poza walką pomiędzy PO i PiS, jaką możemy codziennie oglądać w telewizji jest miejsce na normalną pracę?
Tak. Na co dzień jest to normalna praca posłów z PO, PiS, jak również pozostałych partii.
- Co jest Panu bliższe, czy ta polityka z najwyższej półki przejawiająca się licznymi tarciami i konfliktami czy może praca na rzecz regionu?
Myślę, że ważne jest jedno i drugie ze wskazaniem na to drugie.
- Pytam o to dlatego, że od paru lat obserwujemy swoisty teatr polityczny podgrzewający nastroje społeczne, tymczasem spotkałem się z opinią, że posłowie kłócą się i wymieniają poglądy na sali sejmowej, zaś poza nią żyją w doskonałej komitywie.
Tak często bywa. Obraz posiedzeń sejmowych jest przez media nieco wykoślawiany. Jeśli na dany temat wypowiada się podczas debaty sejmowej trzydziestu posłów, telewizja najczęściej wybiera wypowiedź złośliwą lub taką, która wzbudza salwę śmiechu, bo poseł akurat przejęzyczył się lub nieopatrznie pomylił. Dwadzieścia osiem wystąpień merytorycznych, ale nie medialnych, nie jest już pokazywanych.
- Czy wierzy Pan w przyszłość PiS-u po tym wszystkim co się ostatnio stało, po przegranych wyborach i wyjściu z partii „ziobrystów”?
Wierzę i dlatego pozostaję w tej partii. Co do grupy osiemnastu posłów, którzy wyszli z PiS-u za Zbigniewem Ziobrą, to uważam, że popełnili błąd. Jeżeli chcieli zmian w strukturach partii powinni to zrobić na zasadzie ewolucji, a nie rewolucji. Rewolucja rzadko niesie ze sobą pozytywne skutki.
- Czy taka forma przeprowadzenia zmian w PiS-ie byłaby możliwa przy prezesostwie Jarosława Kaczyńskiego?
Myślę, że tak. W najbliższym czasie odbędzie się rada polityczna poświęcona między innymi analizie kampanii wyborczej. Chcemy znaleźć ewentualne błędy, aby za cztery lata znowu ich nie popełnić i wygrać wybory.
- Czy Pana zdaniem wizerunek Jarosława Kaczyńskiego jako autokraty jest nieco zafałszowany?
Oczywiście. Jarosław Kaczyński jest mocną osobowością, jest prezesem partii i absolutnym liderem. Podczas kongresu wyborczego prezes Kaczyński w tajnym głosowaniu otrzymał tylko osiem głosów przeciwnych na tysiąc głosów za. To wyjaśnia wszystko. Poza tym uważam, że partia bez silnego lidera nie ma szans na przetrwanie. Przykład: SLD i słaby lider.
- Nikt nie mówi o obalaniu prezesa PiS-u, a raczej o próbie zreformowania partii?
Jeśli już, to są od tego inne ciała – rada polityczna, komitet wykonawczy i kongres partii.
- Czyli Pana zdaniem „banici”, którzy w różnym okresie czasu wyszli z PiS-u zachowali jeszcze drogę powrotu?
Ci posłowie, którzy nie kontaktowali się z Januszem Palikotem będą mogli do PiS-u powrócić. Nie wiem jaka będzie przyszłość nowej partii Solidarna Polska. Jeśli utworzy swój klub parlamentarny i nie będzie agresywna w stosunku do PiS-u, to podejrzewam, że po jakimś czasie PiS będzie z nią rozmawiał. Poza tym jak w każdej partii, tak również w PiS mogą istnieć różne frakcje. Nie jest tak, że nie można mieć innego zdania, niż prezes.
- Czy zdarzyło się Panu kiedykolwiek, mówiąc trywialnie, „podpaść” prezesowi Kaczyńskiemu?
Przed wyborami 2011 było kilka uwag krytycznych pod adresem władz klubu, że za mało pracujemy w okręgach, a za dużo w kampanii jeździmy po Polsce. Żadnych ujemnych konsekwencji jednak z tego powodu nie odczułem. Nie zostałem usunięty z listy wyborczej, ani w żaden inny sposób skarcony.
- Coraz częściej łapiemy się na tym, że w PiS, przy samym jądrze partii pojawia się coraz mniej rozpoznawalnych nazwisk. W PO Donald Tusk pełni rolę autokraty, ale mamy obok niego takie osobowości jak: Gowin, Schetyna czy Sikorski. Nie odnosi Pan wrażenia, że PiS ulega procesowi przerzedzenia?
PiS poniósł podczas katastrofy smoleńskiej największe starty personalne, zginęła czołówka znanych polityków: Putra, Gosiewski, Gęsicka. To jedno. Potem z partii odeszły m.in. Jakubiak, Kluzik – Rostowska. To drugie. Myślę jednak, że teraz po ostatnich wyborach skład personalny partii został ustabilizowany i przyszedł czas na kreowanie nowych liderów.
- Nie ma już ryzyka kolejnych podziałów?
Myślę, że nie. No może jakieś pojedyncze odejścia do Solidarnej Polski?
- Powiedział Pan o kreowaniu nowych liderów, czy chciałby Pan być jednym z nich, czy ma Pan takie ambicje?
Moje ambicje sięgają pracy w regionie. Tutaj czuję się najlepiej.
- Jakie są Pana zdaniem przyczyny porażki wyborczej PiS?
Nie potrafię dokładnie sprecyzować. Jakieś błędy w kampanii zostały popełnione. Może wypowiedzi o kanclerz Merkel, może atak na prasę …?
- Przejdźmy może teraz do spraw związanych z problemami lokalnymi. W rozmowie z posłem nie da się tego uniknąć. Nasz powiat i miasto trapi wiele, często kontrowersyjnych, a na pewno trudnych spraw. Myślę, że poseł powinien włączać się czynnie w proces ich rozwiązywania. Zatem może na początek kwestia komunikacji miejskiej na terenie Myślenic, a co za tym idzie także na terenie powiatu. Czy to nie wstyd, że z takiego miasta jak Myślenice, stolicy dużego powiatu nie można dostać się do innych, rozsianych po terenie kraju miejscowości? Jak Pan się czuje, kiedy przyjdzie Panu skorzystać z usług komunikacji miejskiej?
Kiedyś, kiedy dworca PKS w Myślenicach już nie było, a zamiast niego hulał wiatr napisałem kilka słów krytycznych na ten temat.
- A dzisiaj?
Dzisiaj sytuacja uległa diametralnej zmianie. Mamy dworzec. Jest gdzie poczekać na autobus, można zrobić zakupy ...
- A jak ocenia Pan sytuację przewoźników prywatnych?
Przystanek busów pod Albertem, później pod Carefourrem miał być formą przejściową do momentu aż w Myślenicach stanie nowy dworzec. Nie powstała tam zatem żadna infrastruktura towarzysząca. Ludzie przyzwyczaili się do tego miejsca z racji jego bliskości do centrum. Ale teraz kiedy powstał dworzec busy powinny znaleźć się właśnie na nim.
- Czy jest Pan człowiekiem, który wyznaje wolność gospodarczą?
Tak. Oczywiście.
- Zatem jak wyjaśni Pan to, że samorząd doprowadza do sytuacji, w której część przedsiębiorców ma zostać uzależniona od innych, będących dla nich konkurencją?
Uczestniczyłem w spotkaniu, podczas którego prezes PKS Michał Kik zszedł z ceną za wjazd busa na dworzec do 4 złotych, kiedy wcześniej, początkowa, wyjściowa cena wynosiła 12 złotych. Nie sądzę, aby cztery złote za wjazd na stanowisko na dworcu PKS można było traktować jako cenę wygórowaną. Ale, że istnieje wolny rynek zaś przewoźnicy osiągnęli porozumienie z Kongregacja Kupiecką, sytuacja jest jaka jest.
- Czy uważa Pan, że dworzec busów powinien zostać tam gdzie jest dzisiaj?
Myślę, że powinien znaleźć się na dworcu PKS. Ale może po to, aby tak się stało konieczne jest wprowadzenie mediatora?
- Czy nie jest to moment, w którym do akcji powinien wkroczyć parlamentarzysta?
Wybieram się w tej sprawie z wizytą do starosty myślenickiego.
- Czy po to, aby zaproponować mu jakieś rozwiązanie problemu?
Najpierw po to, aby dowiedzieć się, jakie jest jego stanowisko w tej sprawie, jako koordynatora zagadnień komunikacji na terenie powiatu. Mam także nadzieję, że zmiana na stanowisku prezesa myślenickiego PKS może wnieść do sprawy coś nowego. Może Pani prezes ma jakiś pomysł na to, aby osiągnąć porozumienie z przewoźnikami prywatnymi? Uważam że idea uruchomienia komunikacji miejskiej jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Może nowy prezes PKS spróbuje podjąć ten temat? Byłaby to szansa rozwiązania problemu braku przystanków, które zostały na terenie Myślenic częściowo zlikwidowane.
- A teraz szpital. Zorganizował Pan ostatnio debatę dotycząca problemów tej placówki? Czy nadal pomiędzy Panem, a starostą myślenickim Józefem Tomalem występuje różnica zdań na temat szpitala?
Niestety w niektórych obszarach nadal.
- W jakich?
Choćby w kwestii sposobu zarządzania nim.
- Czy nadal domaga się Pan zwolnienia Adama Stycznia ze stanowiska dyrektora szpitala?
Nigdy tego się nie domagałem. Uważam, że szpitalem powinien zarządzać albo ekonomista, lekarz albo menadżer. Uważam też, że Adam Styczeń powinien zmienić swój sposób zarządzania, zwłaszcza zasobami ludzkimi. Powinien szanować związki zawodowe, nie łamać prawa pracy, nie uważać, że tylko jego zdanie jest słuszne. Powinien także uważniej czytać audyt, bowiem okazuje się, że nie realizuje w pełni tego co ten dokument zaleca.
- Na przykład?
Dyrektor ogłasza przetarg na 15 000 godzin pracy pielęgniarek, a audyt mówi że jest przerost zatrunienia. Może trzeba jeszcze raz przeanalizować audyt czy, aby ten dokument się nie myli? Na wiele pytań, na których odpowiedzi mogłyby w jakimś stopniu pomóc rozwiązać problemy szpitala, dyrektor Adam Styczeń nie umie, albo nie chce odpowiedzieć.
- Czy zainicjowana przez Pana debata na temat szpitala przyniosła ze sobą jakieś konkretne wnioski mogące poprawić sytuację lub wyznaczające dalsze kierunki działania tej placówki?
Zobaczymy jaka będzie sytuacja finansowa szpitala na koniec 2011 roku. Od tego zależeć będzie podjęcie dalszych decyzji. Nowa ustawa mówi, że jeśli szpital przyniesie straty na koniec 2012 roku to w 2013 czeka go przekształcenie, albo likwidacja. Przy tym wszystkim organ zarządzający czyli w tym przypadku starostwo powiatowe musi spłacić dług lub spłaca go szpital. Decyzje muszą zatem zapaść jeszcze na początku przyszłego roku. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby szpital został zlikwidowany czy oddany w dzierżawę w ręce obcej spółki, a takie zakusy i pomysły już były. Według mnie w grę wchodzi SP ZOZ lub spółka prawa handlowego z większościowym udziałem powiatu. Jest tylko jedno pytanie: jak duży ma być ten udział?
- Czy mimo wszystko widzi Pan w kwestii szpitala jakieś pozytywy?
Tak. Podoba mi się to, że niektóre z oddziałów zostały wyremontowane. Ciągle jednak żałuję sześciu milionów unijnych, które miały zostać przeznaczone na remonty bloku operacyjnego, a które z powodu prostego błędu we wniosku przeszły szpitalowi koło nosa.
- Konflikt wokół szpitala jest bodaj jedynym, w który Pan jako poseł zaangażował się tak mocno. Tymczasem na terenie gminy takich lub podobnych problemów jest znacznie więcej, ale tam Pana już tak wyraziście nie widać?
Nie zgadzam się z tą opinią. Uczestniczyłem przecież w dwóch czy nawet trzech spotkaniach dotyczących obejścia zachodniego, ta sprawa żywo mnie interesuje, ostatnio zwróciłem się do Gminy Myślenice z prośbą o odpowiedź na pytanie jakie będą losy gruntów, które znajdują się powyżej projektowanej drogi zachodniej, uczestniczyłem w kilku spotkaniach dotyczących wysypiska śmieci. Jednym słowem: nie unikam problemów.
- A czy nie zabrakło Panu dystansu do polityki Gminy Myślenice w niektórych, kontrowersyjnych tematach, na przykład braku rozbudowy infrastruktury gminnej, organizacji komunikacji, o której już mówiliśmy, powstającego Zakładu Utylizacji Odpadów czy komunikacji społecznej, której często brakuje? Czy parlamentarzysta nie powinien wykazywać w takich przypadkach bardziej autonomicznej postawy?
Nie można z definicji zakładać, że polityk czy poseł nie może zgadzać się z wójtem czy burmistrzem. W kwestii obejścia zachodniego interesuje mnie to, jak gmina rozwiąże sprawę gruntów zlokalizowanych powyżej drogi. Uważam, że obejście będzie błogosławieństwem dla mieszkańców ulicy 3 Maja, Średniawskiego, Niepodległości bowiem to co się dzisiaj na tej ulicy dzieje to prawdziwy dramat. Uważam też, że planowane w centrum miasta rondo jest potrzebne, ale nie rozwiąże problemu komunikacyjnego drogi wiodącej przez Jasienicę i Bysinę do istniejących tam zakładów typu betoniarnia czy tartak. Niektóre koncepcje realizowane na terenie gminy Myślenice wydają się trafne. Na przykład ZUO. Coś należało w kwestii śmieci zrobić bowiem nowa ustawa obliguje do tego samorządy gminne Skoro ówczesny minister Ochrony Środowiska zwizytował budowę zakładu i stwierdził, że jest to jeden z najnowocześniejszych tego typu obiektów we kraju, to coś w tym musi być i z pewnością nie możemy się tego wstydzić.
Proszę mi nie wmawiać, że nie słyszał Pan o wszystkich nieprawidłowościach towarzyszących budowie ZUO?
Ja mówię o faktach, nie o mitach.
A co Pan powie o takim fakcie: jest uchylone sądownie pozwolenie na budowę, a tymczasem budowa trwa przez cztery kolejne miesiące. W międzyczasie pozwolenie jest przez starostę dublowane. Czy to według pana jest działanie zgodne z państwem prawa?
Jeśli pozwolenie nie jest zgodne z prawem, to sąd go zapewne uchyli. Być może nie wszystkim spodoba się to co teraz powiem, ale nie widzę tutaj ze strony gminy złych działań, a przecież ze śmieciami coś musimy zrobić. Nie znam miejsca w Polsce, gdzie miałoby powstać wysypisko śmieci, aby sprawa obeszła się bezkonfliktowo. Natomiast rozumiem te osoby, które mają swoje domy blisko tego typu obiektów i uważam, że dobrym rozwiązaniem problemu byłoby wystąpienie przez takie osoby z żądaniami uzyskania odszkodowań od miasta. Nie słyszałem, aby ktoś z tej grupy mieszkańców, którzy żyją w pobliżu wysypiska wystąpił z roszczeniem uzyskania odszkodowania do Gminy. Gdybym mieszkał w Borzęcie, pewnie znalazłbym się w tej grupie ludzi i zachowywał podobnie, ale zgodnie z prawem Rozumiem ich, ale rozumiem także gminę, która musi rozwiązać swoje problemy śmieciowe.
Wróćmy na moment jeszcze do zagadnienia ronda w centrum miasta. Czy nie uważa Pan, że należałoby przed decyzją wydania ośmiu czy dziesięciu milionów złotych podjąć próbę przetestowania znacznie tańszego rozwiązania z wykorzystaniem już istniejącej infrastruktury i zreorganizować w tym miejscu ruch? To przecież kwestia postawienia kilku znaków drogowych. Poza tym budowa ronda to paraliż miasta na kilka miesięcy.
Tak. Sam zastanawiam się jak rozwiązany zostanie problem budowy ronda, ale starosta zapewnił mnie, że tę kwestię wziął na siebie dyrektor ZDP Jerzy Grabowski. Powtórzę raz jeszcze, dla mnie rondo w tym miejscu z całą pewnością ułatwi komunikację.
Chciałbym na koniec naszej rozmowy diametralnie zmienić temat. Jest Pan byłym prezesem Dalinu, obecnie pomaga Pan drużynie siatkarskiej. Zapewne wie Pan, że Dalin tonie. Drużyna piłkarska, wicemistrz III ligi ubiegłego sezonu obecnie w strefie spadkowej, siatkarki, kiedyś w najwyższej lidze LSK, dzisiaj trzecie od końca w tabeli II ligi przegrywające mecz za meczem. O co tutaj chodzi?
Myślę, że o pieniądze. Brak hojnego sponsora daje znać o sobie. Ustawa nie pozwala Gminie finansować sportu drużyn sieniorskich.
Czy Gmina nie powinna wykazać w tym względzie swoich koneksji i możliwości, lobować, szukać sponsora wykorzystując swoją pozycję?
Z mojej wiedzy wynika, że takie próby są podejmowane, ale nie jest to łatwe.
May piękną halę, ale nie mamy drużyny. Co satysfakcjonowałoby Pana bardziej: drużyna LSK grająca w małej hali SP 3 czy drużyna II ligi grająca w pięknej, nowej hali?
Zdecydowanie to pierwsze, ale hala jest piękna i dobrze że ją mamy.
Busy powinni znaleźć się na dworcu, szpitalem powinien zarządzać ekonomista, lekarz albo menadżer, a obejście zachodnie będzie błogosławieństwem dla mieszkańców ulicy 3 Maja, Średniawskiego, Niepodległości - o problemach lokalnych i sprawach ogólnopolskich z posłem PiS rozmawiają dziennikarze miesięcznika "Sedno"
Najnowszy numer miesięcznika Sedno w kioskach od 10 grudnia
- SEDNO: To już trzecie podejście „Sedna” do wywiadu z posłem na Sejm RP Markiem Łatasem. Dlaczego wcześniej dwa razy nie udało się Pana namówić na rozmowę?
MAREK ŁATAS: Do trzech razy sztuka (śmiech).
- Dobrze. Przyjmijmy tę odpowiedź za obowiązującą, chociaż jest ona odrobinę wymijająca. Pełni Pan funkcję posła już trzecią kadencję. Ta ostatnia rozpoczęła się niedawno. Jak Pan myśli, czym będzie się ona różniła w Pana przypadku od dwóch pozostałych?
Myślę, że realną walką z kryzysem. Pod koniec poprzedniej kadencji budżet był krojony i łatany z myślą o tym, aby dotrwać do wyborów. Budżet, który w czerwcu teoretycznie był gotowy nie został złożony do sejmu bowiem okazało się nagle, że są trzy jego warianty i że czerwcowe założenia o czteroprocentowym wzroście PKB rozmijają się z rzeczywistością. Ciekaw jestem jak będzie wyglądał budżet 2012, na razie jeszcze go nie widziałem na oczy. Powołano do życia komisje i mam nadzieję, że na grudniowym posiedzeniu rozpoczniemy nad nim pracę.
- Budżet państwa to dla myśleniczan temat nieco odległy. Zapytam zatem tak: czym ta kadencja będzie się różnić od poprzednich w wymiarze lokalnym, regionalnym, tu w naszym mieście, powiecie?
Nie sądzę, aby lokalnie ta kadencja różniła się czymś szczególnym od poprzednich. Może tylko tym, że nie ma senatora, zaś miejsce po nim wypełniła posłanka Joanna Bobowska z PO. Została zatem zachowana równowaga sił politycznych.
- Czy będzie Panu brakowało senatora Stanisława Bisztygi?
Myślę, że tak. Stanisław miał doświadczenie i przynależność do partii rządzącej, które pozwalały mu poruszać się po ministerstwach czy instytucjach. Wspólnie, mimo faktu, że reprezentowaliśmy inne partie, podejmowaliśmy pewne działania, jak choćby w sprawie kanalizacji czy Ośrodka Zdrowia w Skomielnej Białej. Dla dobra społeczności lokalnych działaliśmy razem.
- Jak daleko Pana zdaniem powinien ingerować w sprawy lokalne poseł?
Czytając ostatni numer „Sedna” znalazłem wypowiedzi mieszkańców dotyczące tego, czego oczekują oni po działalności posła. Nie ze wszystkimi wypowiedziami się zgadzam. Poseł nie tylko przebywa w Warszawie i tam uczestniczy w tworzeniu ustaw i prawa. Ważne jest, aby również pracował i działał w swoim regionie. Jeśli tylko nie trwa tydzień sejmowy staram się być tutaj na miejscu i służyć swoją pomocą mieszkańcom Myślenic, powiatu i swojego okręgu wyborczego.
- Nie wszyscy orientują się w niuansach pracy posła. Ile jest tygodni sejmowych w roku, jak długo przebywa Pan w Warszawie?
Średnio co drugi tydzień jest tygodniem sejmowym. Kiedy nie jestem w Warszawie można spotkać mnie w moim myślenickim biurze poselskim. Poza tym mam swoje biura także w Pcimiu, Sułkowicach i Suchej Beskidzkiej. Prawdopodobnie otworzę jeszcze jedno w Wadowicach.
- Czy może Pan powiedzieć w jaki sposób poseł zdobywa informacje na temat tego wszystkiego co dzieje się w regionie, co pozwala mu posiąść wiedzę w jakich kierunkach i sprawach powinien działać, interweniować?
Głównie za sprawą zaproszeń na spotkania i za sprawą samych spotkań. Czy to z ludźmi czy też przedstawicielami samorządów.
- Jak wygląda procedura załatwiania problemów, z jakimi przychodzą do Pana, jako do posła ludzie lub samorządowcy?
Kiedy mam do czynienia z wnioskiem formalnym to wówczas podejmuję interwencję zwracając się do odpowiednich organów bądź też występuję z pisemną interpelacją lub zapytaniem poselskim do odpowiedniego ministra. Ten ma obowiązek odpowiedzieć na moje pismo w przeciągu 21 dni.
- Czy poseł ma możliwość lobbowania swojej interpelacji?
Lobbing to nie jest odpowiednie słowo, ale muszę przyznać, że były takie sytuacje, kiedy spotykałem się na przykład z wiceministrem ochrony środowiska w sprawie dotacji na kanalizację Gminy Myślenice w ramach programu „Czysta woda dla Krakowa” czy na ratowanie myślenickich ogródków działkowych po powodzi, aby szczegółowo przedstawić problem.
- Czy poseł opozycyjny ma otwarte drzwi do przedstawicieli rządu, czy są może z tym jakieś problemy?
Na pewno w latach 2005 – 2007, kiedy władzę sprawował PiS posłom tej partii było łatwiej spotkać się i porozmawiać z ministrami, ale nie stwierdzam, aby dzisiaj istniała w tym względzie jakaś blokada.
- Czy mamy rozumieć, że poza walką pomiędzy PO i PiS, jaką możemy codziennie oglądać w telewizji jest miejsce na normalną pracę?
Tak. Na co dzień jest to normalna praca posłów z PO, PiS, jak również pozostałych partii.
- Co jest Panu bliższe, czy ta polityka z najwyższej półki przejawiająca się licznymi tarciami i konfliktami czy może praca na rzecz regionu?
Myślę, że ważne jest jedno i drugie ze wskazaniem na to drugie.
- Pytam o to dlatego, że od paru lat obserwujemy swoisty teatr polityczny podgrzewający nastroje społeczne, tymczasem spotkałem się z opinią, że posłowie kłócą się i wymieniają poglądy na sali sejmowej, zaś poza nią żyją w doskonałej komitywie.
Tak często bywa. Obraz posiedzeń sejmowych jest przez media nieco wykoślawiany. Jeśli na dany temat wypowiada się podczas debaty sejmowej trzydziestu posłów, telewizja najczęściej wybiera wypowiedź złośliwą lub taką, która wzbudza salwę śmiechu, bo poseł akurat przejęzyczył się lub nieopatrznie pomylił. Dwadzieścia osiem wystąpień merytorycznych, ale nie medialnych, nie jest już pokazywanych.
- Czy wierzy Pan w przyszłość PiS-u po tym wszystkim co się ostatnio stało, po przegranych wyborach i wyjściu z partii „ziobrystów”?
Wierzę i dlatego pozostaję w tej partii. Co do grupy osiemnastu posłów, którzy wyszli z PiS-u za Zbigniewem Ziobrą, to uważam, że popełnili błąd. Jeżeli chcieli zmian w strukturach partii powinni to zrobić na zasadzie ewolucji, a nie rewolucji. Rewolucja rzadko niesie ze sobą pozytywne skutki.
- Czy taka forma przeprowadzenia zmian w PiS-ie byłaby możliwa przy prezesostwie Jarosława Kaczyńskiego?
Myślę, że tak. W najbliższym czasie odbędzie się rada polityczna poświęcona między innymi analizie kampanii wyborczej. Chcemy znaleźć ewentualne błędy, aby za cztery lata znowu ich nie popełnić i wygrać wybory.
- Czy Pana zdaniem wizerunek Jarosława Kaczyńskiego jako autokraty jest nieco zafałszowany?
Oczywiście. Jarosław Kaczyński jest mocną osobowością, jest prezesem partii i absolutnym liderem. Podczas kongresu wyborczego prezes Kaczyński w tajnym głosowaniu otrzymał tylko osiem głosów przeciwnych na tysiąc głosów za. To wyjaśnia wszystko. Poza tym uważam, że partia bez silnego lidera nie ma szans na przetrwanie. Przykład: SLD i słaby lider.
- Nikt nie mówi o obalaniu prezesa PiS-u, a raczej o próbie zreformowania partii?
Jeśli już, to są od tego inne ciała – rada polityczna, komitet wykonawczy i kongres partii.
- Czyli Pana zdaniem „banici”, którzy w różnym okresie czasu wyszli z PiS-u zachowali jeszcze drogę powrotu?
Ci posłowie, którzy nie kontaktowali się z Januszem Palikotem będą mogli do PiS-u powrócić. Nie wiem jaka będzie przyszłość nowej partii Solidarna Polska. Jeśli utworzy swój klub parlamentarny i nie będzie agresywna w stosunku do PiS-u, to podejrzewam, że po jakimś czasie PiS będzie z nią rozmawiał. Poza tym jak w każdej partii, tak również w PiS mogą istnieć różne frakcje. Nie jest tak, że nie można mieć innego zdania, niż prezes.
- Czy zdarzyło się Panu kiedykolwiek, mówiąc trywialnie, „podpaść” prezesowi Kaczyńskiemu?
Przed wyborami 2011 było kilka uwag krytycznych pod adresem władz klubu, że za mało pracujemy w okręgach, a za dużo w kampanii jeździmy po Polsce. Żadnych ujemnych konsekwencji jednak z tego powodu nie odczułem. Nie zostałem usunięty z listy wyborczej, ani w żaden inny sposób skarcony.
- Coraz częściej łapiemy się na tym, że w PiS, przy samym jądrze partii pojawia się coraz mniej rozpoznawalnych nazwisk. W PO Donald Tusk pełni rolę autokraty, ale mamy obok niego takie osobowości jak: Gowin, Schetyna czy Sikorski. Nie odnosi Pan wrażenia, że PiS ulega procesowi przerzedzenia?
PiS poniósł podczas katastrofy smoleńskiej największe starty personalne, zginęła czołówka znanych polityków: Putra, Gosiewski, Gęsicka. To jedno. Potem z partii odeszły m.in. Jakubiak, Kluzik – Rostowska. To drugie. Myślę jednak, że teraz po ostatnich wyborach skład personalny partii został ustabilizowany i przyszedł czas na kreowanie nowych liderów.
- Nie ma już ryzyka kolejnych podziałów?
Myślę, że nie. No może jakieś pojedyncze odejścia do Solidarnej Polski?
- Powiedział Pan o kreowaniu nowych liderów, czy chciałby Pan być jednym z nich, czy ma Pan takie ambicje?
Moje ambicje sięgają pracy w regionie. Tutaj czuję się najlepiej.
- Jakie są Pana zdaniem przyczyny porażki wyborczej PiS?
Nie potrafię dokładnie sprecyzować. Jakieś błędy w kampanii zostały popełnione. Może wypowiedzi o kanclerz Merkel, może atak na prasę …?
- Przejdźmy może teraz do spraw związanych z problemami lokalnymi. W rozmowie z posłem nie da się tego uniknąć. Nasz powiat i miasto trapi wiele, często kontrowersyjnych, a na pewno trudnych spraw. Myślę, że poseł powinien włączać się czynnie w proces ich rozwiązywania. Zatem może na początek kwestia komunikacji miejskiej na terenie Myślenic, a co za tym idzie także na terenie powiatu. Czy to nie wstyd, że z takiego miasta jak Myślenice, stolicy dużego powiatu nie można dostać się do innych, rozsianych po terenie kraju miejscowości? Jak Pan się czuje, kiedy przyjdzie Panu skorzystać z usług komunikacji miejskiej?
Kiedyś, kiedy dworca PKS w Myślenicach już nie było, a zamiast niego hulał wiatr napisałem kilka słów krytycznych na ten temat.
- A dzisiaj?
Dzisiaj sytuacja uległa diametralnej zmianie. Mamy dworzec. Jest gdzie poczekać na autobus, można zrobić zakupy ...
- A jak ocenia Pan sytuację przewoźników prywatnych?
Przystanek busów pod Albertem, później pod Carefourrem miał być formą przejściową do momentu aż w Myślenicach stanie nowy dworzec. Nie powstała tam zatem żadna infrastruktura towarzysząca. Ludzie przyzwyczaili się do tego miejsca z racji jego bliskości do centrum. Ale teraz kiedy powstał dworzec busy powinny znaleźć się właśnie na nim.
- Czy jest Pan człowiekiem, który wyznaje wolność gospodarczą?
Tak. Oczywiście.
- Zatem jak wyjaśni Pan to, że samorząd doprowadza do sytuacji, w której część przedsiębiorców ma zostać uzależniona od innych, będących dla nich konkurencją?
Uczestniczyłem w spotkaniu, podczas którego prezes PKS Michał Kik zszedł z ceną za wjazd busa na dworzec do 4 złotych, kiedy wcześniej, początkowa, wyjściowa cena wynosiła 12 złotych. Nie sądzę, aby cztery złote za wjazd na stanowisko na dworcu PKS można było traktować jako cenę wygórowaną. Ale, że istnieje wolny rynek zaś przewoźnicy osiągnęli porozumienie z Kongregacja Kupiecką, sytuacja jest jaka jest.
- Czy uważa Pan, że dworzec busów powinien zostać tam gdzie jest dzisiaj?
Myślę, że powinien znaleźć się na dworcu PKS. Ale może po to, aby tak się stało konieczne jest wprowadzenie mediatora?
- Czy nie jest to moment, w którym do akcji powinien wkroczyć parlamentarzysta?
Wybieram się w tej sprawie z wizytą do starosty myślenickiego.
- Czy po to, aby zaproponować mu jakieś rozwiązanie problemu?
Najpierw po to, aby dowiedzieć się, jakie jest jego stanowisko w tej sprawie, jako koordynatora zagadnień komunikacji na terenie powiatu. Mam także nadzieję, że zmiana na stanowisku prezesa myślenickiego PKS może wnieść do sprawy coś nowego. Może Pani prezes ma jakiś pomysł na to, aby osiągnąć porozumienie z przewoźnikami prywatnymi? Uważam że idea uruchomienia komunikacji miejskiej jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Może nowy prezes PKS spróbuje podjąć ten temat? Byłaby to szansa rozwiązania problemu braku przystanków, które zostały na terenie Myślenic częściowo zlikwidowane.
- A teraz szpital. Zorganizował Pan ostatnio debatę dotycząca problemów tej placówki? Czy nadal pomiędzy Panem, a starostą myślenickim Józefem Tomalem występuje różnica zdań na temat szpitala?
Niestety w niektórych obszarach nadal.
- W jakich?
Choćby w kwestii sposobu zarządzania nim.
- Czy nadal domaga się Pan zwolnienia Adama Stycznia ze stanowiska dyrektora szpitala?
Nigdy tego się nie domagałem. Uważam, że szpitalem powinien zarządzać albo ekonomista, lekarz albo menadżer. Uważam też, że Adam Styczeń powinien zmienić swój sposób zarządzania, zwłaszcza zasobami ludzkimi. Powinien szanować związki zawodowe, nie łamać prawa pracy, nie uważać, że tylko jego zdanie jest słuszne. Powinien także uważniej czytać audyt, bowiem okazuje się, że nie realizuje w pełni tego co ten dokument zaleca.
- Na przykład?
Dyrektor ogłasza przetarg na 15 000 godzin pracy pielęgniarek, a audyt mówi że jest przerost zatrunienia. Może trzeba jeszcze raz przeanalizować audyt czy, aby ten dokument się nie myli? Na wiele pytań, na których odpowiedzi mogłyby w jakimś stopniu pomóc rozwiązać problemy szpitala, dyrektor Adam Styczeń nie umie, albo nie chce odpowiedzieć.
- Czy zainicjowana przez Pana debata na temat szpitala przyniosła ze sobą jakieś konkretne wnioski mogące poprawić sytuację lub wyznaczające dalsze kierunki działania tej placówki?
Zobaczymy jaka będzie sytuacja finansowa szpitala na koniec 2011 roku. Od tego zależeć będzie podjęcie dalszych decyzji. Nowa ustawa mówi, że jeśli szpital przyniesie straty na koniec 2012 roku to w 2013 czeka go przekształcenie, albo likwidacja. Przy tym wszystkim organ zarządzający czyli w tym przypadku starostwo powiatowe musi spłacić dług lub spłaca go szpital. Decyzje muszą zatem zapaść jeszcze na początku przyszłego roku. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby szpital został zlikwidowany czy oddany w dzierżawę w ręce obcej spółki, a takie zakusy i pomysły już były. Według mnie w grę wchodzi SP ZOZ lub spółka prawa handlowego z większościowym udziałem powiatu. Jest tylko jedno pytanie: jak duży ma być ten udział?
- Czy mimo wszystko widzi Pan w kwestii szpitala jakieś pozytywy?
Tak. Podoba mi się to, że niektóre z oddziałów zostały wyremontowane. Ciągle jednak żałuję sześciu milionów unijnych, które miały zostać przeznaczone na remonty bloku operacyjnego, a które z powodu prostego błędu we wniosku przeszły szpitalowi koło nosa.
- Konflikt wokół szpitala jest bodaj jedynym, w który Pan jako poseł zaangażował się tak mocno. Tymczasem na terenie gminy takich lub podobnych problemów jest znacznie więcej, ale tam Pana już tak wyraziście nie widać?
Nie zgadzam się z tą opinią. Uczestniczyłem przecież w dwóch czy nawet trzech spotkaniach dotyczących obejścia zachodniego, ta sprawa żywo mnie interesuje, ostatnio zwróciłem się do Gminy Myślenice z prośbą o odpowiedź na pytanie jakie będą losy gruntów, które znajdują się powyżej projektowanej drogi zachodniej, uczestniczyłem w kilku spotkaniach dotyczących wysypiska śmieci. Jednym słowem: nie unikam problemów.
- A czy nie zabrakło Panu dystansu do polityki Gminy Myślenice w niektórych, kontrowersyjnych tematach, na przykład braku rozbudowy infrastruktury gminnej, organizacji komunikacji, o której już mówiliśmy, powstającego Zakładu Utylizacji Odpadów czy komunikacji społecznej, której często brakuje? Czy parlamentarzysta nie powinien wykazywać w takich przypadkach bardziej autonomicznej postawy?
Nie można z definicji zakładać, że polityk czy poseł nie może zgadzać się z wójtem czy burmistrzem. W kwestii obejścia zachodniego interesuje mnie to, jak gmina rozwiąże sprawę gruntów zlokalizowanych powyżej drogi. Uważam, że obejście będzie błogosławieństwem dla mieszkańców ulicy 3 Maja, Średniawskiego, Niepodległości bowiem to co się dzisiaj na tej ulicy dzieje to prawdziwy dramat. Uważam też, że planowane w centrum miasta rondo jest potrzebne, ale nie rozwiąże problemu komunikacyjnego drogi wiodącej przez Jasienicę i Bysinę do istniejących tam zakładów typu betoniarnia czy tartak. Niektóre koncepcje realizowane na terenie gminy Myślenice wydają się trafne. Na przykład ZUO. Coś należało w kwestii śmieci zrobić bowiem nowa ustawa obliguje do tego samorządy gminne Skoro ówczesny minister Ochrony Środowiska zwizytował budowę zakładu i stwierdził, że jest to jeden z najnowocześniejszych tego typu obiektów we kraju, to coś w tym musi być i z pewnością nie możemy się tego wstydzić.
Proszę mi nie wmawiać, że nie słyszał Pan o wszystkich nieprawidłowościach towarzyszących budowie ZUO?
Ja mówię o faktach, nie o mitach.
A co Pan powie o takim fakcie: jest uchylone sądownie pozwolenie na budowę, a tymczasem budowa trwa przez cztery kolejne miesiące. W międzyczasie pozwolenie jest przez starostę dublowane. Czy to według pana jest działanie zgodne z państwem prawa?
Jeśli pozwolenie nie jest zgodne z prawem, to sąd go zapewne uchyli. Być może nie wszystkim spodoba się to co teraz powiem, ale nie widzę tutaj ze strony gminy złych działań, a przecież ze śmieciami coś musimy zrobić. Nie znam miejsca w Polsce, gdzie miałoby powstać wysypisko śmieci, aby sprawa obeszła się bezkonfliktowo. Natomiast rozumiem te osoby, które mają swoje domy blisko tego typu obiektów i uważam, że dobrym rozwiązaniem problemu byłoby wystąpienie przez takie osoby z żądaniami uzyskania odszkodowań od miasta. Nie słyszałem, aby ktoś z tej grupy mieszkańców, którzy żyją w pobliżu wysypiska wystąpił z roszczeniem uzyskania odszkodowania do Gminy. Gdybym mieszkał w Borzęcie, pewnie znalazłbym się w tej grupie ludzi i zachowywał podobnie, ale zgodnie z prawem Rozumiem ich, ale rozumiem także gminę, która musi rozwiązać swoje problemy śmieciowe.
Wróćmy na moment jeszcze do zagadnienia ronda w centrum miasta. Czy nie uważa Pan, że należałoby przed decyzją wydania ośmiu czy dziesięciu milionów złotych podjąć próbę przetestowania znacznie tańszego rozwiązania z wykorzystaniem już istniejącej infrastruktury i zreorganizować w tym miejscu ruch? To przecież kwestia postawienia kilku znaków drogowych. Poza tym budowa ronda to paraliż miasta na kilka miesięcy.
Tak. Sam zastanawiam się jak rozwiązany zostanie problem budowy ronda, ale starosta zapewnił mnie, że tę kwestię wziął na siebie dyrektor ZDP Jerzy Grabowski. Powtórzę raz jeszcze, dla mnie rondo w tym miejscu z całą pewnością ułatwi komunikację.
Chciałbym na koniec naszej rozmowy diametralnie zmienić temat. Jest Pan byłym prezesem Dalinu, obecnie pomaga Pan drużynie siatkarskiej. Zapewne wie Pan, że Dalin tonie. Drużyna piłkarska, wicemistrz III ligi ubiegłego sezonu obecnie w strefie spadkowej, siatkarki, kiedyś w najwyższej lidze LSK, dzisiaj trzecie od końca w tabeli II ligi przegrywające mecz za meczem. O co tutaj chodzi?
Myślę, że o pieniądze. Brak hojnego sponsora daje znać o sobie. Ustawa nie pozwala Gminie finansować sportu drużyn sieniorskich.
Czy Gmina nie powinna wykazać w tym względzie swoich koneksji i możliwości, lobować, szukać sponsora wykorzystując swoją pozycję?
Z mojej wiedzy wynika, że takie próby są podejmowane, ale nie jest to łatwe.
Mamy piękną halę, ale nie mamy drużyny. Co satysfakcjonowałoby Pana bardziej: drużyna LSK grająca w małej hali SP 3 czy drużyna II ligi grająca w pięknej, nowej hali?
Zdecydowanie to pierwsze, ale hala jest piękna i dobrze że ją mamy.
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.