Sport

Monika Żur: Wszystko jeszcze przede mną

Monika Żur: Wszystko jeszcze przede mną

Z mieszkanką Skomielnej Białej, kolarką trenującą na co dzień w klubie KS Luboń i uprawiającą crosscountry rozmawiają dziennikarze Sedna

Najnowszy numer Sedna w kioskach od 9 marca


Kariera kolarki górskiej rozpoczęła się w Pani przypadku zupełnie niewinnie, nikt Pani nie namawiał do tego, nikt wcześniej nie uprawiał kolarstwa górskiego w rodzinie.

Tak. Po prostu któregoś dnia postanowiłam wziąć udział w jednym z wyścigów organizowanych przez moje gimnazjum. Ku zaskoczeniu kolegów i mnie samej udało mi się te zawody wygrać.

Potem wydarzenia potoczyły się już bardzo szybko?

Tak wujek, prezes klubu Luboń oraz jedna z nauczycielka namówili mnie do tego, aby zapisać się do klubu. Skorzystałam z ich namów.

A zatem gdyby nie pamiętna wygrana w zawodach szkolnych pewnie nigdy nie zapisałaby się Pani do klubu i nigdy nie usłyszelibyśmy o Monice Żur wygrywającej kolejne zawody?

Mówiąc szczerze nie myślałam o profesjonalnym uprawianiu kolarstwa górskiego, owszem lubiłam jeździć na rowerze, ale nigdy nie robiłam tego wyczynowo.

Kolejne zwycięstwa przychodziły Pani niezwykle łatwo?

Do dzisiaj jestem tym faktem zaskoczona. W 2007 roku uczestniczyłam w prestiżowych zawodach Skoda Auto Grand Prix organizowanych przez Czesława Langa w Chodzieży i tam też udało mi się wygrać. Niedługo potem powtórzyłam ten sukces w Szczawnie.

Czy zatem sezon 2007 można uznać w Pani karierze za sezon, w którym weszła Pani przebojem w cykl zawodów ogólnopolskich?

Tak. Był to pierwszy sezon, kiedy podjęłam regularne treningi i solidnie przepracowałam zimę przygotowując się do czekających mnie trudów.

Rozumiem, że był to także ten moment, w którym zdała Pani sobie sprawę z tego, że kolarstwo górskie jest Pani przyszłością i wielka życiową pasją?

Tak. Myślę, że tak należy to z perspektywy czasu oceniać.

Być może zakłócę nieco kolejnym pytaniem chronologię, ale nie mogę po tym co usłyszałem nie zadać pytania: czy nie ciągnie Panią w związku z osiągniętymi tak szybko sukcesami w Polskę, gdzieś do klubu o większej renomie, może lepszych warunkach finansowych i treningowych?

Wprawdzie były propozycje zmiany barw klubowych, ale wspólnie z terenem, prezesem klubu i rodzicami podjęłam decyzję, że, przynajmniej na razie, pozostanę w swoim rodzimym klubie i w swojej rodzinnej wiosce.

Mówiąc na razie, ma Pani na myśli fakt, że kiedyś, kiedy trzeba będzie pójść w ślady bardziej utytułowanych zawodniczek, jak choćby Ania Szafraniec, zmiana barw klubowych może okazać się konieczna?

Tak może być. Rozwój mojej dorosłej kariery może wymagać takiej decyzji.

Jest Pani młodą zawodniczką, juniorką, uprawia Pani kolarstwo górskie zaledwie czwarty rok, a już tyle wydarzyło się w Pani karierze. Co z tych wydarzeń uważa Pani za swój największy sukces?

Absolutnie dwa tytuły mistrzyni Polski, jeden zdobyty w kategorii juniorki młodszej w 2008 roku, drugi w kategorii juniorskiej zdobyty przed rokiem.

Zawodniczka, która zdecydowała się uprawiać kolarstwo górskie na tym poziomie co Pani, musi zapewne liczyć się z wieloma wyrzeczeniami, które generuje taki, a nie inny, podporządkowany treningom tryb życia? Czy może Pani powiedzieć jak wygląda Pani zwykły dzień?

Pomiędzy grudniem, a lutym trwa okres tak zwanej bazy wytrzymałościowej. Dużo wówczas biegam i jeżdżę na nartach, odwiedzam także siłownie i basen. Potem, bliżej wiosny, wsiadam na rower i odbywam treningi specjalistyczne. Mój dzień składa się z pobytu w szkole oraz z treningu. Wracam ze szkoły koło godziny 15 – tej, jem obiad, trochę się uczę i … na trening. Potem wracam z treningu i znowu się uczę. Potem idę spać.

A czas dla siebie? Kiedy czas na relaks i rozrywkę?

Głównie w weekendy. Pod warunkiem, że nie jest rozgrywany w tym czasie żaden wyścig, w którym startuję.

Kiedy Pani nie trenuje i nie uczy się, nie jest Pani na zawodach, co zajmuje Panią najbardziej?

Czytanie książek.

Jakich?

Głownie o tematyce żywieniowej.

?????

Interesuje się zdrową żywnością.

Czy jest to związane z tym, że jako zawodniczka uprawiająca sport wyczynowo musi Pani stosować odpowiednią dietę?

Tak, jest i to bardzo. Dieta to ważny element w życiu sportowca.

Skoro zatem o diecie, co może, a czego nie może lub nie powinna jeść Monika Żur?

Jem głównie produkty pełnowartościowe, ciemny chleb, płatki zbożowe, dużo warzyw, makarony, ryż. Słowem to co nam sportowcom ciężko trenującym daje siłę i energię.

Czy układa Pani dla siebie menu sama czy korzysta z pomocy dietetyka?

Dużo czytam na ten temat i jak na razie radzę sobie sama.

A teraz z innej beczki. Wróćmy na chwilę do przebiegu pani kariery. Przed momentem Pani tato zaprezentował nam powołanie na Igrzyska Młodzieży w Singapurze. Czy było ono dla Pani dużym zaskoczeniem?

Nie. Już wcześniej mówiło się, że mam szansę na nie pojechać. O powołaniu dowiedziałam się podczas pobytu z kadrą narodową na obozie w Livonio poprzedzającym udział w ME rozgrywanych w Izraelu. Powołanie otrzymałam w Polskim Komitecie Olimpijskim tuż przed wyjazdem na Igrzyska. I chociaż nie było to dla mniezaskoczeniem sam moment wręczenia powołania był bardzo, bardzo miły.

Jak z perspektywy czasu ocenia pani swój debiutancki występ na ME?

Czuję niedosyt.

Mogło być lepiej?

Tak. Zajęłam w ME dwunaste miejsce, ale myślę, że gdyby nie wywrotka, istniała szansa, aby osiągnąć metę wyścigu w pierwszej szóstce.

Wywrotka? Czy miała Pani podczas ME wywrotkę?

Tak. Jechałam w pewnym momencie w czołówce wyścigu, na drugim miejscu. Na jednym ze zjazdów jadąca przede mną Szwajcarka wywróciła się. Nie miałam szans jej wyminąć i wpadłam na nią. W tym momencie dla mnie było już po wyścigu.

Porozmawiajmy przez chwilę o Pani występie na Olimpiadzie Młodzieży w Singapurze. Zacznę może nietypowo: jak się Pani podobał Singapur?

Bardzo.

A jak było pod względem sportowym?

Szóste miejsce, chyba nie najgorzej.

W chwili, kiedy rozmawiamy w Pani rodzinnym domu w Skomielnej Białej stoi Pani u progu nowego sezonu. Co chciałaby Pani w nim osiągnąć?

Ważne będą dla mnie czerwcowe Mistrzostwa Polski, nie ukrywam, że będę chciała obronić swój tytuł podczas ich trwania, jeśli chodzi o Europę i świat, to marzę o zdobyciu medalu w jednej i drugiej imprezie.

Czy ma Pani pewność, że pojedzie na obie te imprezy?

Oczywiście, że nie, o tym zadecyduje trener oraz osiągnięte przeze mnie w pierwszej części sezonu wyniki. Ale myślę, że wszystko jeszcze przede mną.

Czy czuje się Pani mocna przed sezonem?

Dobrze przepracowałam zimę ze swoim trenerem klubowym Łukaszem Sukiennikiem i myślę, że powinno być dobrze.

Zapewne nasi Czytelnicy będą ciekawi jakie są koszty uprawianej przez Panią dyscypliny? Na przykład ile kosztuje rower, na którym Pani startuje?

Rower, na którym jeżdżę to sprzęt marki Merida. Kosztuje w granicach 15 tysięcy złotych. Spore koszty moich występów i sprzętu ponosi klub.

Przed Pani domem, poza kilkoma rowerami typowo górskimi dostrzegłem także rower szosowy?

Jeżdżę na rowerze szosowym praktycznie przez cały sezon, gdy przeprowadzam treningi wytrzymałościowe, szybkościowe i siłowe. Te treningi zaowocowały m.in. tytułem mistrzowskim podczas ubiegłorocznych Górskich Mistrzostw Polski.

Czy preferuje Pani trasy urozmaicone, trudne, czy woli Pani jeździć w deszczu czy po suchym, słowem jakie trasy preferuje Monika Żur?

Lubię trasy górskie, długie podjazdy najlepiej po korzeniach. To mój żywioł. Nie lubię monotonii tras płaskich, na których nie mogę się czasem odnaleźć.

Na koniec naszej rozmowy zapytam Panią o to czy czuje się pani gwiazdą, zawodniczką, o której już się mówi, której nazwisko pada przy wymienianiu nazwisk zwycięzców?

Absolutnie nie.

I jeszcze jedno pytanie: ile wyścigów czeka na Panią w tym roku?

Chciałabym wystąpić w trzydziestu różnych imprezach.

Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie. 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Powiązane tematy

Lucyna i Leszek Gowin: Nie zniechęcamy się
Miasto 11

Lucyna i Leszek Gowin: Nie zniechęcamy się

Lucyna Gowin: Bycie radnym, to zadanie na wiele lat. Uznałam, że lepiej będzie, aby pełnił tę funkcję mój mąż Leszek Gowin: Problemy mnie motywują. Nauczyłem się życiowej cierpliwości i wiem, że zawsze istnieje możliwość rozwiązania problemu

Krystyna Łętocha: Pozycja biblioteki nigdy nie będzie zagrożona
Kultura 16

Krystyna Łętocha: Pozycja biblioteki nigdy nie będzie zagrożona

"Uważam, że aby doprowadzić do wyprawy w egzotyczne kraje trzeba po prostu tego … bardzo chcieć". (...) ...biblioteka nie jest dzisiaj, jak niektórzy sądzą, instytucją skostniałą, przyprószoną kurzem" - wywiadzie dla Sedna mówi Krystyna Łętocha, kierownik Biblioteki Pedagogicznej w Myślenicach, a zarazem pasjonatka egzotycznych podróży

Komentarze (7)

  • Brak zdjęcia
    16 mar 2011

    niewiele ma do powiedzenia, ale zycze powodzenia w karierze

    Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    16 mar 2011

    Dobrze że ktoś dotrzega takie talenty i stara się je promować

    Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    16 mar 2011

    przestaniecie promować te mierną gazetke?! ciągle tylko przedruki ze sedna, jakby innych gazet w Myślenicach nie było!

    Odpowiedz
  • 17 mar 2011

    [quote=gość: pikuś] przestaniecie promować te mierną gazetke?! ciągle tylko przedruki ze sedna, jakby innych gazet w Myślenicach nie było! [/quote]
    Widocznie inne gazetki nie podsyłają artykułów. To portal tworzony przez społeczność myślenicką. Każdy może napisać artykuł. Widać inni nie chcą :P pewnie chodzi o to, że tu będzie za darmo ;)

    Odpowiedz
  • 17 mar 2011

    Sympatyczna, skromna i bardzo utalentowana dziewczyna:)
    Życzę kolejnych sukcesów i spełnienia marzeń!!!

    Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    17 mar 2011

    Podziwiam. Życzę sukcesów!

    Odpowiedz
  • Zdzichó Kowal PJN 17 mar 2011

    A czemusz to gazet SEDNO udzielono wywiadu popoprzez młodociano sporstmenke? A nie lepi byłorzby na stron Gazet Myślenicki, gdzie redakcjonuje Stachu Cichoń, Wielce Mi Szanowny Spułpracownik Pana Burmiszcza?
    zezpowarzamniem
    'Zdzichó

    Odpowiedz

Zobacz więcej