Kultura

Krystyna Łętocha: Pozycja biblioteki nigdy nie będzie zagrożona

Krystyna Łętocha: Pozycja biblioteki nigdy nie będzie zagrożona

 "Uważam, że aby doprowadzić do wyprawy w egzotyczne kraje trzeba po prostu tego … bardzo chcieć". (...) ...biblioteka nie jest dzisiaj, jak niektórzy sądzą, instytucją skostniałą, przyprószoną kurzem" -   wywiadzie dla Sedna mówi Krystyna Łętocha, kierownik Biblioteki Pedagogicznej w Myślenicach, a zarazem pasjonatka egzotycznych podróży

Najnowszy numer miesięcznika Sedno w kioskach już od 10 sierpnia

SEDNO: Rozmawiamy w Pani domu w Osieczanach. Pokój wypełniony jest książkami i pamiątkami z egzotycznych podróży. Książki rozumiem, pełni Pani przecież funkcję kierowniczki Biblioteki Pedagogicznej w Myślenicach, ale pamiątki z podróży?
KRYSTYNA ŁĘTOCHA: Marzenia o podróżach tkwiły we mnie od dzieciństwa. Moja mama uwielbiała oglądać w TV filmy o tej tematyce. Nie było tego wówczas zbyt wiele, program Tonyego Halika, czy okazjonalnie jakiś film o przyrodzie. Wystarczyło jednak do tego, aby dom przesiąknięty był klimatem i atmosferą egzotycznych krajów.

Czy już wówczas marzyła Pani o dalekich, egzotycznych podróżach?
Otóż nie. Myśl o takich podróżach była wówczas dla mnie całkowitą abstrakcją. Owszem rozczytywałam się w książkach Arkadego Fiedlera, ale nigdy nie przypuszczałam, że będę kiedyś podróżować po świecie.

Tak na marginesie, która z książek Arkadego Fiedlera była Pani ulubioną?
Ryby śpiewają w Ukajali.

A zatem chęć podróżowania dojrzewała w Pani wraz z upływem czasu?
Nawet nie można powiedzieć, że dojrzewała, cały czas myśl o podróżach stanowiła dla mnie abstrakcję. Nawet jeszcze podczas studiów.

Co Pani studiowała?
Bibliotekoznawstwo i informację naukową na UJ oraz filologię polską: specjalność nauczycielską i filmoznawstwo

… Filmoznawstwo?
Tak. Jestem magistrem filmoznawstwa.

Czy korzysta Pani z tego tytułu także zawodowo?
Nie, jest to coś tylko dla mnie, dla własnej potrzeby i dla własnej przyjemności.

Wróćmy do podróży. W którym momencie swojego życia uznała Pani, że jest to dla Pani wielka pasja?
Świat zapachniał mi w momencie, kiedy wraz z mężem wyjechaliśmy do Finlandii do pracy.

Czy wówczas wyprawa do Finlandii, a więc kraju, do którego dzisiaj wyjazd to jak kromka chleba z masłem, była wyprawą egzotyczną?
Tak. Tym bardziej, że podróżowaliśmy przez cały Związek Radziecki przekraczając granicę z Finlandią za Leningradem. Pobyt w Finlandii uzmysłowił mi jednak, że jeśli mam podróżować kiedyś po świecie, to absolutnie po krajach egzotycznych.

Na przykład takich jak Egipt?
Tak. Mój pierwszy wyjazd z rodziną na wczasy do Egiptu w 2004 roku rozpoczął nowy rozdział w moim życiu.

Rozdział podróżniczki?
Tak. Wyjazd do Egiptu jeszcze wówczas z małymi dziećmi był wyjazdem typowo wypoczynkowym, ale nie interesowało mnie tylko opalanie na plaży. Chciałam zobaczyć Egipt i jego wspaniałe zabytki. Dlatego po zaspokojeniu pierwszej fascynacji, powracałam do tego kraju jeszcze dwukrotnie. Luksor, Karnak, piramidy, Abu Simbel, Assuan, rejs po Nilu, Kair wszystko to chłonęłam niczym gąbka wodę.

Czy była Pani do tych podróży przygotowana, wiedziała co, gdzie warto i trzeba zobaczyć?
Oczywiście. Dużo czytałam. Książka stała się moim przewodnikiem. Nieodzownym i nieomal obowiązkowym przed każdą kolejną wyprawą.

Czy może Pani dzisiaj z perspektywy czasu określić moment, w którym kolejne, podejmowane przez Panią wyprawy miały już charakter zaspakajania życiowej pasji?
Każda kolejna wyprawa rodzi się w mojej głowie nieomal irracjonalnie, tak więc do dzisiaj nie wiem, dlaczego po zaspokojeniu swojej ciekawości i fascynacji Egiptem pomyślałam, że warto było by pojechać do Ameryki Południowej …

… konkretnie …?
Do Peru. Podjęłam tę decyzję wspólnie z dzielącą moją pasję koleżanką, z którą znamy się od lat, Renatą Matusik, nauczycielką w jednej z krakowskich szkół.

Podobno wszędzie jeździcie Panie razem?
Tak, Renia śmieję się nawet, że występujemy w … pakiecie jak szampon i odżywka. Wyjazdy rodzinne też zresztą odbywamy wraz z rodziną Matusików.

A zatem razem z koleżanką Renatą do Peru?
Peru, Boliwii, Ekwadoru i Wenezueli Niestety wyprawa nie doszła do skutku. Trampingowe biuro podróży organizujące ją nie zdołało zebrać odpowiedniej liczby chętnych do wyjazdu i w ramach rekompensaty, w cenie tegoż zaproponowało nam wyjazd do Kenii i Tanzanii z główną atrakcją wyprawy – wyjściem na Kilimandżaro.

A zatem zamiast Ameryka Południowa – Afryka?
Tak. To właśnie ta wyprawa ugruntowała mnie w przekonaniu, że kontynentem, który działa na mnie najmocniej jest Afryka.

Z tego jednak co wiem, nie tylko ulubiona Afryka stawała na drodze Pani wypraw?
Zrealizowałam wspólnie z Renatą wyprawy do Peru, Boliwii, Ekwadoru i Wenezueli, do Etiopii i w tym roku do Tajlandii, Kambodży, Laosu i Wietnamu. Ponadto zwiedziłyśmy też, choć nie w formie wyprawy, ale wycieczki objazdowej, Maroko.

Co zatem w 2012?
Mam nadzieję, że Indonezja. Już w tej chwili podjęłyśmy działania w tym kierunku i jeśli wszystko ułoży się po naszej myśli, tym razem będzie to nasza indywidualna wyprawa.

Zastanawiam się czy poza Panią są jeszcze w Myślenicach inni podróżnicy, którzy podobnie jak Pani traktują swoje wycieczki nie jako sposób na wypoczynek, ale jako sposób na poznawanie świata?
Myślę, że jest ich spora grupa. Znam kilka nazwisk. Między innymi Szymon Kowalczyk czy Krzysztof Babiński.

A kobiety?
… nazwisk kobiet nie znam. Być może wynika to z faktu, że ludzie wyrażają opinię, iż kobieta, na dodatek posiadająca dzieci, powinna opiekować się nimi, a nie podróżować po świecie.

To zdaniem Pani opinia z gruntu chybiona?
Oczywiście. Mój mąż ma także swoją życiową pasję i rozumie mnie doskonale. Nie ma nic przeciwko temu, aby jego żona realizowała swoje marzenia i podróżowała po świecie. Poza tym moi panowie (mąż i dwóch synów: Tomek i Mateusz) doskonale radzą sobie sami w domu, kiedy mnie w nim chwilowo zabraknie.

Kiedy opowiada Pani o swojej pasji i podróżach nasuwa się pewna analogia do najbardziej znanej polskiej podróżniczki obecnych czasów Martyny Wojciechowskiej. Czy miała Pani kiedykolwiek okazję spotkać ją na swojej drodze?
Tak. Podczas Targów Książki w Krakowie zdobyłam autograf Martyny w jej książce i zamieniłam z nią kilka zdań. Skoro o Martynie mowa, to nawiąże do tego co wcześniej mówiłam na temat podróżujących kobiet – matek. Otóż Martynie zarzucano w mediach, że podróżuje zaniedbując swoje małe dziecko. Tymczasem dziecko jest wtedy szczęśliwe, kiedy ma … spełnioną matkę.

Czy nie uważa Pani, że kobiety lepiej sobie radzą niż mężczyźni podczas egzotycznych wypraw?
Nie wiem czy radzą sobie lepiej, ale wiem, że są bardziej narażone na niebezpieczeństwo. Sama znalazłam się kilka razy w sytuacjach nazwijmy je podbramkowych.

… ?
W Wenezueli zostaliśmy okradzeni z pieniędzy. Gdybyśmy ich nie oddali dobrowolnie zajście mogło mieć dla nas przykry finał. W krajach Ameryki Południowej idące ulicą kobiety, czy to samotne czy nawet w niewielkich grupkach nie są bezpieczne. Czuje się to każdym nerwem. Mężczyznom jest w takich sytuacjach łatwiej.

Kiedy tak słucham Pani opowieści zadaję sobie prozaiczne pytanie. Skąd pieniądze na te wyprawy?
Z oszczędności. Już dzisiaj zdołałam odłożyć na bilet lotniczy do Indonezji. Pracujemy wraz z mężem w „budżetówce” i wszystkie „trzynastki” mają z góry określony cel.

Czy w naszych warunkach tego typu wyprawy są wielkim wysiłkiem finansowym i logistycznym?
Jeśli chodzi o finanse nie chcę się wypowiadać na ten temat, bowiem każdy ma swoje priorytety w wydawaniu pieniędzy. Logistycznie to dzisiaj żaden problem. Uważam, że aby doprowadzić do wyprawy w egzotyczne kraje trzeba po prostu tego … bardzo chcieć. Sam wyjazd wiąże się czasem z wieloma niedogodnościami. Nie zawsze jemy to co chcemy i śpimy w miejscach, które kojarzą nam się z sypialnią. Ale to już zupełnie inny problem.

Kiedy wraca Pani do domu po kolejnej wyprawie marzy Pani o odpoczynku?
Też. Przede wszystkim jednak mam wielką ochotę czytać o miejscach, które zobaczyłam. Chęć czytania jest wówczas olbrzymia.

 A chęć pisania? Czy nie ciągnie Panią do tego, aby opisać swoje podróże, słowem czy nie ma Pani zamiaru napisać książki?
Nie jest Pan pierwszym, który o to pyta. Otóż mam olbrzymią pokorę do wiedzy i umiejętności. Czytam ponadto tych, którzy są mistrzami reportażu jak choćby Kapuścińskiego, Hugo - Badera czy Terzaniego. Nie czuję się, przynajmniej dzisiaj, na siłach, aby zrobić to dobrze, dlatego nawet się za to nie zabieram. Poza tym, aby napisać książkę trzeba czuć, że ma się coś do powiedzenia. Ze mną jest natomiast tak, że im więcej podróżuję, tym bardziej uświadamiam sobie, jak mało jeszcze wiem o świecie. Ale może kiedyś … ?

A skoro o książkach mowa, to myślę, że czas najwyższy, aby również porozmawiać o nich z racji wykonywanego przez Panią zawodu. Kieruje Pani jedną z dwóch dużych bibliotek w Myślenicach.
Tak. Biblioteka Pedagogiczna w Myślenicach jest filią Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej w Krakowie.

W progach biblioteki można nie tylko wypożyczyć książkę, ale także obejrzeć ciekawą wystawę w galerii „Bakałarz”?
Galeria „Bakałarz” powstała jeszcze za kadencji i z inicjatywy pani Marty Jantas i działa w bibliotece od ponad dziesięciu lat. Duża w tym zasługa Kingi Hechsman, która opiekuje się galerią. Zorganizowaliśmy do tej pory w progach galerii około 60 wystaw. Może zabrzmi to nieskromnie, ale teraz to nie my zabiegamy o autorów kolejnych ekspozycji, ale autorzy zgłaszają się do nas sami.

„Bakałarz” pełni także rolę promocyjną biblioteki?
Owszem, każdy kto przyjdzie obejrzeć wystawę w galerii zobaczy na własne oczy, że biblioteka nie jest dzisiaj, jak niektórzy sądzą, instytucją skostniałą, przyprószoną kurzem. Galeria między innymi pomaga nam zmienić postrzeganie biblioteki, jako nudnej instytucji, w której nie dzieje się nic ciekawego. A przecież oprócz tego, że w bibliotece pożycza się książkę, jest w niej miejsce na wiele ciekawych imprez, które również mogą być bardzo kształcące.

A jak biblioteka ma się dzisiaj w stosunku do współczesnych przekazów informacji i mediów, zwłaszcza do wszędobylskiego Internetu? Czy jej rola nie została dzisiaj pomniejszona?
Myślę, że nie i co więcej, uważam, że pozycja biblioteki nigdy nie będzie zagrożona. Będzie tak dopóty, dopóki ludzie potrzebują wiedzy, a nie tylko informacji. Biblioteki naukowe, a taką jest nasza placówka, służą ludziom, którzy chcą się dokształcać. Takich ludzi nigdy nie zabraknie. Ważna jest jednak także świadomość tego u … decydentów.

Decydentów? Konkretnie?
Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie, pod który podlegamy.

Rozumiem, że biblioteki cierpią dzisiaj na to samo, na co cierpi większość placówek o charakterze kulturalnym: na brak pieniędzy. Czy stara się Pani w jakiś sposób szukać źródeł dodatkowego finansowania?
Jestem kierownikiem filii Biblioteki Pedagogicznej w Krakowie i muszę zachowywać drogę służbową, czyli z wszystkimi problemami natury finansowej zwracać się do Dyrektorki tej biblioteki. Niemniej jednak, tu na miejscu, jak najbardziej mogę się o to starać. Oprócz ogromnej rzeszy indywidualnych darczyńców, którzy przekazują nam książki nieodpłatnie, ostatnimi laty znajdujemy wsparcie we władzach starostwa powiatowego.

Czy dyrektorka jest dla myślenickiej biblioteki przyjacielem?
Jak najbardziej! Generalnie jednak w chwili obecnej nie ma sprzyjającej atmosfery dla bibliotek pedagogicznych w ogóle.

Czy nie spogląda Pani tęsknym okiem na powstający przy MOKiS budynek Biblioteki Publicznej?
Bardzo się cieszę się, że powstaje w Myślenicach nowy, piękny obiekt i że jest to właśnie biblioteka. My z panią dyrektor Biblioteki Miejskiej jesteśmy w bardzo dobrym kontakcie i obie mamy świadomość, że nie jesteśmy dla siebie konkurencją, lecz uzupełniamy się w ofercie czytelniczej. Natomiast jestem przekonana, że w budynku, w którym znajduje się nasza biblioteka tkwi olbrzymi potencjał, który należałoby poprzeć stosownymi remontami, między innymi ogrodzenia i elewacji. Wówczas Myślenice miałyby nowoczesny gmach Biblioteki Miejskiej i klimatyczny, zabytkowy obiekt Biblioteki Pedagogicznej.

Ile osób pracuje dzisiaj etatowo w kierowanej przez Panią bibliotece?
Cztery. Oprócz mnie są to: Janina Ambroży, Kinga Hechsman i Dorota Kamińska.

Jakie problemy nurtują dzisiaj Bibliotekę Pedagogiczną w Myślenicach?
Tylko … finansowe.

Czy dotyczą one także zakupu książek?
Między innymi tak. Powiem tylko, że na ten cel w 2011 roku biblioteka otrzymała kwotę … dwóch tysięcy złotych,

Na miesiąc?
Na … rok!

Jaka kwota byłaby dla biblioteki satysfakcjonująca?
Przynajmniej tysiąc złotych na miesiąc.

Czy Biblioteka Pedagogiczna gromadzi także czasopisma?
Tak. Ale z czterdziestu gromadzonych do tej pory musieliśmy zejść do dwudziestu.

Czy w czytelni biblioteki można także przeczytać „Sedno”?
(uśmiech) Oczywiście, mamy wszystkie dotychczasowe egzemplarze.

 Krystyna Łętocha – urodzona w 1964 roku w Myślenicach, mieszkająca w Osieczanach. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego: kierunki - bibliotekoznawstwo i informacja naukowa oraz filologia polska - specjalność nauczycielska i filmoznawstwo. Studia podyplomowe na AGH – zarządzanie placówką oświatową. Od 1990 roku pracuje w Bibliotece Pedagogicznej w Myślenicach (Filia Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Krakowie), od blisko 10 lat pełni funkcję jej kierownika. Pasjonatka egzotycznych podróży. Odbyte podróże: 2007 – Kenia, Tanzania (wraz z Zanzibarem), 2008 – Peru, Boliwia, Ekwador, Wenezuela, 2009 – Maroko, 2010 – Etiopia, 2011 – Tajlandia, Kambodża, Laos, Wietnam. Ponadto: Egipt, Grecja, Turcja.

Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie. 

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Powiązane tematy

Lucyna i Leszek Gowin: Nie zniechęcamy się
Miasto 11

Lucyna i Leszek Gowin: Nie zniechęcamy się

Lucyna Gowin: Bycie radnym, to zadanie na wiele lat. Uznałam, że lepiej będzie, aby pełnił tę funkcję mój mąż Leszek Gowin: Problemy mnie motywują. Nauczyłem się życiowej cierpliwości i wiem, że zawsze istnieje możliwość rozwiązania problemu

Józef Chmiel o Chełmie: Nic tu nie ma
Miasto 11

Józef Chmiel o Chełmie: Nic tu nie ma

- Nic tu nie ma. Restauracja zamknięta bo nie ma prądu, wyciąg zamknięty bo… nie ma prądu, wieża widokowa… zamknięta. Po co kto ma tutaj przychodzić? Chełm straszy w tej chwili, zamiast pełnić rolę perły Zarabia – mówi Józef Chmiel, sołtys Chełmu

Komentarze (16)

  • Brak zdjęcia
    13 sie 2011

    Wystarczy nie palić papierosów przez 12 m-cy i masz odłożone na bilety
    Pani Krysiu niech pani nowe miejsca odkrywa i pisze dla tych którzy sami nie mogą podróżować.
    Pozdrawiam

    8 5 Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    12 sie 2011

    [quote=gość: nasturcja_easy] Kiedy tak słucham Pani opowieści zadaję sobie prozaiczne pytanie. Skąd pieniądze na te wyprawy?
    Z oszczędności. Już dzisiaj zdołałam odłożyć na bilet lotniczy do Indonezji. Pracujemy wraz z mężem w „budżetówce” i wszystkie „trzynastki” mają z góry określony cel.

    biedna budżetówka... ;( [/quote]
    święte słowa tzn pieprzenie o szopenie, gdyby nie inny dochód to by najwyżej odłożyła na wycieczkę do Zegrza i z powrotem . I bynajmniej nie piszę z zawiści bo cieszę się że realizuje swoje plany wyjeżdża w super miejsca tylko niech nie piszę o tzn budżetówce i trzynastkach znam te panią i wiem ile te podróże kosztują grubo powyżej trzynastek :)

    6 Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    13 sie 2011

    Tu rozchodzi się nie tylko o kwestię "trzynastek" ale o czas wolny... planować podróż można z dużym wyprzedzeniem mając świadomość, że 2 miesiące wakacyjne tak czy inaczej ma się wolne. Kiedy ten warunek spełnia się co roku to kwestia "wystarczy chcieć" to faktycznie tylko chciejstwo. Nie okłamujmy się, zwykły zjadacz chleb, którego stać na wyjazd do Ameryki Płd czy też Azji, nie pozwoli sobie na wykorzystanie całego urlopu + bezpłatny,( bo wyjazd taki pochłania zdecydowanie więcej czasu niż 28 dni urlopu przysługujące każdemu na pełnym etacie.). Czy w ostateczności rzucenie pracy, żeby odkrywać świat. Po prostu nauczyciele są na uprzywilejowanej pozycji, mając 2 miesiące wolnego PŁATNEGO urlopu.

    6 2 Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    12 sie 2011

    podziwiam ludzi z pasją, z ciekawością świata, a tanie zwiedzanie można zorganizować, nawet pracując w budżetówce, to jest zdrowe. Do kogo równać; do prostaków jeżdżących brykami za kilkaset tysięcy i z jezorem na wierzchu w pogoni za pieniądzem, bo zawsze mało, umrzesz i jeszcze ci bedzie mało, zresztą ty nie będziesz miał czasu umrzeć. Goń z pianą na ustach i łokciami...i śmiej się z budżetówki, to dzięki twojej łapczywości ona jest taka, bo niejednokrotnie okradasz nas wszystkich.

    5 3 Odpowiedz
  • Brak zdjęcia
    12 sie 2011

    Kiedy tak słucham Pani opowieści zadaję sobie prozaiczne pytanie. Skąd pieniądze na te wyprawy?
    Z oszczędności. Już dzisiaj zdołałam odłożyć na bilet lotniczy do Indonezji. Pracujemy wraz z mężem w „budżetówce” i wszystkie „trzynastki” mają z góry określony cel.

    biedna budżetówka... ;(

    8 7 Odpowiedz

Zobacz więcej