logo-web9
Miasto

Mysleniczanin007: Kultura przez duże Q

- Moim zdaniem, kulturalny człowiek nie powinien dać się sprowokować, nie pouczać, ale przekazywać swój punkt widzenia. Nawet osoba, którą na co dzień cechuje wysoka kultura osobista może zachować się w sposób dla niej całkowicie nietypowy i agresywny, jeżeli "uderzymy" w temat o ogromnym dla niej znaczeniu - pisze Użytkownik Mysleniczanin007, którego notkę z bloga publikujemy

"Używamy raniących słów, a nawet dopuszczamy się słownej agresji. Na palcach u jednej ręki mogę policzyć osoby które nad tym panują. Kierowani lękiem i bezsilnością staramy się uzyskać władzę i kontrolę nad ludźmi, aby poczuć się lepiej. Często nie jesteśmy ani trochę świadomi, co kryje się za słowami, które wypowiadamy, ponieważ zjawisko słownej agresji jest w pewnym sensie częścią naszej kultury”, jak pisze w książce "Toksyczne słowa" Patricii Evans: "Dominacja, wymuszanie uległości, umniejszanie cudzych osiągnięć i zawyżanie własnych, dławienie oporu, manipulacja, krytyka, stosowanie nacisku i zastraszanie to akceptowane przez wielu reguły gry". Uciekam się do wypisu z tej szalenie ciekawej książki ponieważ bardzo pasuje do codziennych Forum'owych rozmów.

Złośliwie do tego podchodząc, można powiedzieć, że nie ma takiego artykułu czy wątku na forum w którym polemika nie była by prowadzona w wyżej wymieniony sposób. Codzienność pokazuje nam, jak bardzo prawdziwe są te słowa.

Na czym więc polega ten społeczny problem? Jeśli tylko podczas dysputy ogarnia nas świadomość iż brakuje nam argumentów na poparcie naszej tezy to często emocje powodują używanie coraz to mocniejszego nacisku.. Najczęściej jeśli argumenty nie przekonują adwersarza, pomimo że już bardziej rzeczowo wypowiedzieć się nie da, nerwy rozmówcy puszczają, ręce załamują i poziom dyskusji drastycznie się obniża. Mimochodem zaczynamy obniżać poziom gubiąc po drodze własną argumentację. Znam ludzi, którzy zawsze koniecznie muszą mieć rację, ich upór jest godny lepszej sprawy, nie przyjmują do wiadomości żadnych argumentów.Często w takich przypadkach obserwuje zatracenie meritum dysputy która zamiast roli informacyjnej przeradza się w konkurs epitetów i coraz to bardziej wysublimowanych sposobów upokorzenia i sprowokowania adwersarza. Zatacza coraz to większe kręgi odbiegając od tematu, skupiając się wyłącznie na podświadomej prowokacji.

Moim zdaniem, kulturalny człowiek nie powinien dać się sprowokować, nie pouczać, ale przekazywać swój punkt widzenia. Nie powinien również wywierać nacisku na elementy w dyskusji które wykraczają poza to meritum. Dyskusja powinna uczyć, jednak mądra dyskusja. Każdy jej uczestnik powinien czuć się szanowany pomimo, nie koniecznie zgodnych z oponentem, racji. Jeśli dzieje się inaczej, to zaczyna się zwykła pyskówka. Zgadzam się w zupełności z tak przedstawioną ideą dyskusji. Doświadczenie jednak uczy, że oprócz dyskusji prowadzonych dla samej przyjemności rozmowy i wymiany poglądów, zdarzają się także sytuacje, gdy wynik dysputy ma dla biorących w niej udział wymierne znaczenie. Może to doprowadzić do tego, że dysputanci, którzy jeszcze godzinę wcześniej dyskutowali "na poziomie", powodowani niemożnością przekonania drugiej strony, rozpoczną swoje manipulacje i zaczną obrzucać się epitetami. Czy od ludzi uważających się za mądrych też należy oczekiwać kultury słowa i dyskusji? Pokuszę się o stwierdzenie, iż kultura własna rozmówców, nie może zagwarantować, że dyskusja nie nabierze emocjonalnego charakteru, który to może (aczkolwiek nie musi) oznaczać koniec rzeczowej i logicznej analizy problemu. Bardzo wiele zależy też od stanu emocjonalnego rozmówcy.

Nawet osoba, którą na co dzień cechuje wysoka kultura osobista może zachować się w sposób dla niej całkowicie nietypowy i agresywny, jeżeli "uderzymy" w temat o ogromnym dla niej znaczeniu. Wiele jest przykładów na to, że lepiej jednak od dyskusji nie oczekiwać niczego, oszczędzi to rozczarowań. Z drugiej jednak strony, nie wszyscy z taką samą łatwością ulegają toksycznym ludziom i ich strategii postępowania. Nie dają się manipulować ci, którzy nabyli odporność na tego typu "toksyny". Trzymają wysoki poziom dyskusji i nie pozwalają na zbyt dużą ingerencję adwersarza nie wdając się w dyskusję wymijającą lub nie dotyczącą jej meritum. Jak już wspomniałem, spotkałem jedynie kilku kulturalnych dysputantów. Większość wypowiadających się na forum to ludzie w mniejszym lub większym stopniu chowający urazy i fascynacje, które powiedzmy sobie szczerze tylko magnifikuje anonimowe forum. Toksyczny jad płynie wtedy bezkarnie od dającym upust swojemu werbalnemu, często skrywanemu w życiu codziennym potworowi. Nie zapominajmy jednak faktu, że toksyczni ludzie mogą wywierać wpływ na nas jedynie w zakresie, na jaki sami im pozwolimy.

Pozostaje jednak jeszcze kwestia dyskusji z osobami „nieprzemakalnymi „ na argumenty. Zwłaszcza gdy polemizujemy z osobami które w życiu codziennym są przełożonymi lub zajmują „stanowiska”. Szczególnie gdy są u władzy a od ich „pomysłów” zależy organizacja życia wielu osób. Śmiem twierdzić że to najcięższy rodzaj dyskusji z którą się spotykam. Przez lata próbowałem wytworzyć w sobie pewne standardy które pozwalają omijać bezpośrednie „deptanie po odciskach” jednak w większości przypadków mechanizmy obronne adwersarzy już od momentu rozpoczęcia dyskusji nie przyjmują do wiadomości żadnej argumentacji i od razu ustawieni są na nie. O przygotowaniu całego wachlarza pokrętnych tematów i wymijających odpowiedzi już nie wspomnę.

Nikomu nie życzę takich dysputantów. Nie od wszystkich dyskusji oczekuję również mądrości, która często skrywa się za obłędem, chamstwem i brakiem kultury, a ta okazuje się zbyt często rytuałem mało lub nic nie mającym wspólnego z prawdą...

Zobacz więcej
Czytaj komentarze!