logo-web9
Okolice

Konflikt na linii właściciel stawów-gmina Myślenice trwa 11 lat

Konflikt na linii właściciel stawów z Krzyszkowic - gmina Myślenice trwa od 11 lat
W 2001 roku, dokładnie 3 maja zauważyłem, że potok, z którego zasilałem w wodę dwa swoje stawy rybne niesie ze sobą fioletową maź. Poszedłem zatem wzdłuż potoku, aby stwierdzić gdzie znajduje sie źródło zanieczyszczenia. Tak dotarłem do odległego od mojego gospodarstwa rybnego o trzy kilometry wysypiska śmieci na granicy Myślenic i Borzęty - mówi Zbigniew Ćwierzyk, właściciel gospodarstwa rybnego w Krzyszkowicach
SEDNO: Jest Pan przykładem obywatela, który od kilku lat walczy z urzędem, w tym przypadku z Gminą Myślenice, o swoje prawa i od lat bezskutecznie. Czy może Pan przybliżyć swój problem?
ZBIGNIEW ĆWIERZYK: W 2001 roku, dokładnie 3 maja zauważyłem, że potok, z którego zasilałem w wodę dwa swoje stawy rybne niesie ze sobą fioletową maź. Poszedłem zatem wzdłuż potoku, aby stwierdzić gdzie znajduje sie źródło zanieczyszczenia. Tak dotarłem do odległego od mojego gospodarstwa rybnego o trzy kilometry wysypiska śmieci na granicy Myślenic i Borzęty.
Czy stwierdził Pan, że to właśnie wysypisko emituje ową fioletową maź?
Tak. Na długości mniej więcej pięciuset metrów rozlana była błotnista breja o takiej samej barwie, jak ta którą wcześniej zauważyłem w potoku. Widok był mało ciekawy. Drzewa stojące w tym miejscu pousychały, zauważyłem także ślady ludzkiej działalności polegające na tym, że ktoś próbował kawałkami blachy ustrzec to miejsce przed dalszym wyciekiem brei do potoku.
Jaka była wówczas Pana reakcja?
Nogi sie pode mną ugięły. Pierwszym ruchem, jaki wykonałem było odcięcie dopływu wody z potoka do stawów. Zamknąłem po prostu zastawki. Ale stawy były juz fioletowe, ścieki wpływały do nich przez całą noc.
Zgłosił Pan gdzieś to co spotkało Pańskie stawy?
Tak. Zaraz na drugi dzień zgłosiłem problem w Urzędzie Miasta i Gminy.
I co gmina na to?
Że to niemożliwe, że urzędnicy przyjrzą sie problemowi, że coś zaradzą.
Zaradzili?
Nie.
Czy od tamtego pamiętnego 3 maja potok, z którego zasila Pan w wodę swoje stawy był jeszcze zanieczyszczany, a co za tym idzie także woda w Pańskich stawach?
Tak. Kilkanaście razy. Najgorzej bywało w zimie i wczesną wiosną, kiedy lód uniemożliwiał kontrolę stanu czystości wody. Wówczas występowało zjawisko tzw. przyduchy czyli wytrącenia z wody tlenu. Co to oznaczało dla ryb, nie muszę chyba tłumaczyć.
Kiedy nastąpiła pierwsza reakcja gminy na Pańską skargę?
Przez trzy lata trwały przepychanki. Woda raz była lepsza, innym zaś razem zanieczyszczona. Gmina obiecywała reagować, ale kończyło się na obietnicach. W 2004 roku miarka się przebrała. Postanowiliśmy wraz z żoną ostrzej zareagować. Wysłaliśmy pismo do WIOŚ zawiadamiając tę instytucję o naszym problemie, powiadomiliśmy o sprawie krakowską prokuraturę. W 2005 roku sprowadziliśmy z Puław z tamtejszego Instytutu .... biegłego prosząc go o ekspertyzę czystości wody.
Co stwierdził biegły?
Do ekspertyzy dołączona była karteczka z ostrzeżeniem, że wyniki są niekorzystne dla moich stawów.
I rzeczywiście były.
Tak. Obowiązujące normy czystości przekroczone były kilkanaście razy.
Przez kilka lat, od 2005 roku co jakiś czas powtarzała się sytuacja z zalaniem potoku, a co za tym idzie Pańskich stawów zanieczyszczeniami ze składowiska śmieci. I jeszcze raz miarka przebrała się, kiedy rok temu Pańskie stawy ponownie zostały zalane odciekami z wysypiska. W chwili obecnej trwa w sądzie proces, w którym chce Pan dojść swoich praw?
Tak. Jeszcze w tamtym roku sąd zarządził sporządzenie opinii niezależnego biegłego dotyczącą aktualnego stanu wysypiska, wycieków z niego oraz ich wpływu na stan moich stawów. Biegły, który pojawił się na wizji lokalnej to specjalista od wysypisk i oczyszczalni ścieków.
Co wynika z treści sporządzonej przez niego opinii?
Według mnie opinia ta jest bardzo niekorzystna dla ZUO. Wynika z niej, że nie było pozwolenia na budowę, a potem na użytkowanie wypiska śmieci na granicy Myślenic i Borzęty, że nie istnieje zbiornik na odcieki, który zdaniem kierownictwa wysypiska znajduje sie na jego terenie, wreszcie, że istnieją ukryte wyloty, którymi breja ze śmietniska wydostaje sie do potoku, a z niego wprost do moich stawów.
Ukryte wyloty? O czym Pan mówi?
Są to koryta, którymi odcieki ze śmietniska dostają się do potoku. Nie widać ich, bowiem nad nimi powstały drugie, „oficjalne”, którymi mają być odprowadzane wody gruntowe i opadowe.
To poważne oskarżenie, jest Pan pewien istnienia tych koryt?
Tak. Zwrócił na nie uwagę także biegły podczas wizji lokalnej, kiedy przeprowadzał ją w celu sporządzenia opinii dla potrzeb sądu. Dostrzegł fakt, że spod kamieni wybijane są odcieki o podejrzanej barwie. Zresztą posiadam także dokumentacje zdjęciową udowadniającą fakt istnienia tych koryt.
Wśród ogromu pism i dokumentów, jakie zgromadził Pan przez te kilka lat, jako ostatnio datowane dostrzegam pisma sygnowane przez Prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej oraz Prokuraturę Generalną w Warszawie?
Tak. Prezes KZGW zwrócił sie do Marszałka województwa małopolskiego o ponowne rozpatrzenie wniosku o pozwolenie wodno prawne dla ZUO widząc w tym wydanym przed laty pewne nieprawidłowości, natomiast Prokuratura Generalna w Warszawie zwróciła się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie, aby ta rozpatrzyła sprawę opieszałości i prawidłowości działań w naszej sprawie Prokuratury Rejonowej w Myślenicach.
Kiedy ma odbyć się kolejna rozprawa sądowa, podczas której sąd ustosunkuje sie do opinii tarnowskiego biegłego?
Czekamy z żoną na sygnał z sądu z wielką nadzieją na to, że opinia przesądzi sprawę na naszą korzyść. Spodziewamy sie, że rozprawa dojdzie do skutku niedługo.
Walczy Pan z Gminą w sprawie odcieków z wysypiska od ...
Jedenastu lat.
I co?
Wygląda na to, że Gmina chce, abyśmy zaniechali prowadzenia swojego gospodarstwa rybnego.
Jaki jest stan Pańskich stawów na dzień dzisiejszy?
Są całkowicie martwe. Od 1 września 2011 roku.
Co będzie dalej, jaki los czeka Pańskie gospodarstwo rybne?
Aby mogło nadal funkcjonować w takiej formie, jak przed zanieczyszczeniem oba stawy wymagają gruntownej rekultywacji. Trzeba z nich wypuścić wodę, osuszyć je, wybrać z ich den szlam, którego jak obliczyłem jest około 260 dziesięciotonowych wywrotek, wywieźć go, następnie odkazić wapnem, zalać wodą, posiać nową trawę, opalisadować, uzupełnić groble.
To kawał roboty. Na ile wycenia Pan swoje szkody?
Na około czterysta tysięcy złotych. Przez to, że stawy nie funkcjonują jestem stratny miesięcznie około piętnastu tysięcy, dwóch pracowników musiałem zwolnić z pracy.
Jakie warunki musiałyby zostać Pańskim zdaniem spełnione, aby ponownie rozpoczął Pan swoją działalność?
Sąd musiałby zabronić wpuszczania ścieków przez ZUO do potoka lub zarządzić budowę oczyszczalni na terenie śmietniska. W innym przypadku prowadzenie gospodarstwa rybnego w tym miejscu nie ma sensu.
Co będzie jeśli ZUO mimo mocnych argumentów przeciwko otrzyma jednak pozwolenie wodno prawne na odprowadzanie ścieków do potoka?
Będzie to definitywny koniec naszej działalności. Wystąpimy wówczas, zgodnie z prawem o odszkodowanie.
W wysokości?
10 milionów złotych.
To sporo grosza?
Tak. W skład tej kwoty wchodzi także zwrot kosztów za wszystkie urządzenia, budynki, ciągniki i maszyny, słowem za całą infrastrukturę gospodarstwa, która w tej sytuacji będzie nam zupełnie niepotrzebna i nieprzydatna.
Co chciałby Pan przekazać Gminie?
To, że czuję wielki żal do urzędu o to, że potrafi on w taki sposób upokarzać swoich obywateli zamiast o nich dbać i pomagać im w rozwiązywaniu ich problemów.

W 2001 roku, dokładnie 3 maja zauważyłem, że potok, z którego zasilałem w wodę dwa swoje stawy rybne niesie ze sobą fioletową maź. Poszedłem zatem wzdłuż potoku, aby stwierdzić gdzie znajduje sie źródło zanieczyszczenia. Tak dotarłem do odległego od mojego gospodarstwa rybnego o trzy kilometry wysypiska śmieci na granicy Myślenic i Borzęty - mówi Zbigniew Ćwierzyk, właściciel gospodarstwa rybnego w Krzyszkowicach


Najnowszy numer miesięcznika Sedno w kioskach od 10 lutego

SEDNO: Jest Pan przykładem obywatela, który od kilku lat walczy z urzędem, w tym przypadku z Gminą Myślenice, o swoje prawa i od lat bezskutecznie. Czy może Pan przybliżyć swój problem?
ZBIGNIEW ĆWIERZYK: W 2001 roku, dokładnie 3 maja zauważyłem, że potok, z którego zasilałem w wodę dwa swoje stawy rybne niesie ze sobą fioletową maź. Poszedłem zatem wzdłuż potoku, aby stwierdzić gdzie znajduje sie źródło zanieczyszczenia. Tak dotarłem do odległego od mojego gospodarstwa rybnego o trzy kilometry wysypiska śmieci na granicy Myślenic i Borzęty.

Czy stwierdził Pan, że to właśnie wysypisko emituje ową fioletową maź?
Tak. Na długości mniej więcej pięciuset metrów rozlana była błotnista breja o takiej samej barwie, jak ta którą wcześniej zauważyłem w potoku. Widok był mało ciekawy. Drzewa stojące w tym miejscu pousychały, zauważyłem także ślady ludzkiej działalności polegające na tym, że ktoś próbował kawałkami blachy ustrzec to miejsce przed dalszym wyciekiem brei do potoku.

Jaka była wówczas Pana reakcja?
Nogi sie pode mną ugięły. Pierwszym ruchem, jaki wykonałem było odcięcie dopływu wody z potoka do stawów. Zamknąłem po prostu zastawki. Ale stawy były juz fioletowe, ścieki wpływały do nich przez całą noc.

Zgłosił Pan gdzieś to co spotkało Pańskie stawy?
Tak. Zaraz na drugi dzień zgłosiłem problem w Urzędzie Miasta i Gminy.

I co gmina na to?
Że to niemożliwe, że urzędnicy przyjrzą sie problemowi, że coś zaradzą.

Zaradzili?
Nie.

Czy od tamtego pamiętnego 3 maja potok, z którego zasila Pan w wodę swoje stawy był jeszcze zanieczyszczany, a co za tym idzie także woda w Pańskich stawach?
Tak. Kilkanaście razy. Najgorzej bywało w zimie i wczesną wiosną, kiedy lód uniemożliwiał kontrolę stanu czystości wody. Wówczas występowało zjawisko tzw. przyduchy czyli wytrącenia z wody tlenu. Co to oznaczało dla ryb, nie muszę chyba tłumaczyć.

Kiedy nastąpiła pierwsza reakcja gminy na Pańską skargę?
Przez trzy lata trwały przepychanki. Woda raz była lepsza, innym zaś razem zanieczyszczona. Gmina obiecywała reagować, ale kończyło się na obietnicach. W 2004 roku miarka się przebrała. Postanowiliśmy wraz z żoną ostrzej zareagować. Wysłaliśmy pismo do WIOŚ zawiadamiając tę instytucję o naszym problemie, powiadomiliśmy o sprawie krakowską prokuraturę. W 2005 roku sprowadziliśmy z Puław z tamtejszego Instytutu .... biegłego prosząc go o ekspertyzę czystości wody.

Co stwierdził biegły?
Do ekspertyzy dołączona była karteczka z ostrzeżeniem, że wyniki są niekorzystne dla moich stawów.

I rzeczywiście były.
Tak. Obowiązujące normy czystości przekroczone były kilkanaście razy.

Przez kilka lat, od 2005 roku co jakiś czas powtarzała się sytuacja z zalaniem potoku, a co za tym idzie Pańskich stawów zanieczyszczeniami ze składowiska śmieci. I jeszcze raz miarka przebrała się, kiedy rok temu Pańskie stawy ponownie zostały zalane odciekami z wysypiska. W chwili obecnej trwa w sądzie proces, w którym chce Pan dojść swoich praw?
Tak. Jeszcze w tamtym roku sąd zarządził sporządzenie opinii niezależnego biegłego dotyczącą aktualnego stanu wysypiska, wycieków z niego oraz ich wpływu na stan moich stawów. Biegły, który pojawił się na wizji lokalnej to specjalista od wysypisk i oczyszczalni ścieków.

Co wynika z treści sporządzonej przez niego opinii?
Według mnie opinia ta jest bardzo niekorzystna dla ZUO. Wynika z niej, że nie było pozwolenia na budowę, a potem na użytkowanie wypiska śmieci na granicy Myślenic i Borzęty, że nie istnieje zbiornik na odcieki, który zdaniem kierownictwa wysypiska znajduje sie na jego terenie, wreszcie, że istnieją ukryte wyloty, którymi breja ze śmietniska wydostaje sie do potoku, a z niego wprost do moich stawów.

Ukryte wyloty? O czym Pan mówi?
Są to koryta, którymi odcieki ze śmietniska dostają się do potoku. Nie widać ich, bowiem nad nimi powstały drugie, „oficjalne”, którymi mają być odprowadzane wody gruntowe i opadowe.

To poważne oskarżenie, jest Pan pewien istnienia tych koryt?
Tak. Zwrócił na nie uwagę także biegły podczas wizji lokalnej, kiedy przeprowadzał ją w celu sporządzenia opinii dla potrzeb sądu. Dostrzegł fakt, że spod kamieni wybijane są odcieki o podejrzanej barwie. Zresztą posiadam także dokumentacje zdjęciową udowadniającą fakt istnienia tych koryt.

Wśród ogromu pism i dokumentów, jakie zgromadził Pan przez te kilka lat, jako ostatnio datowane dostrzegam pisma sygnowane przez Prezesa Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej oraz Prokuraturę Generalną w Warszawie?
Tak. Prezes KZGW zwrócił sie do Marszałka województwa małopolskiego o ponowne rozpatrzenie wniosku o pozwolenie wodno prawne dla ZUO widząc w tym wydanym przed laty pewne nieprawidłowości, natomiast Prokuratura Generalna w Warszawie zwróciła się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie, aby ta rozpatrzyła sprawę opieszałości i prawidłowości działań w naszej sprawie Prokuratury Rejonowej w Myślenicach.

Kiedy ma odbyć się kolejna rozprawa sądowa, podczas której sąd ustosunkuje sie do opinii tarnowskiego biegłego?
Czekamy z żoną na sygnał z sądu z wielką nadzieją na to, że opinia przesądzi sprawę na naszą korzyść. Spodziewamy sie, że rozprawa dojdzie do skutku niedługo.

Walczy Pan z Gminą w sprawie odcieków z wysypiska od ...
Jedenastu lat.

I co?
Wygląda na to, że Gmina chce, abyśmy zaniechali prowadzenia swojego gospodarstwa rybnego.

Jaki jest stan Pańskich stawów na dzień dzisiejszy?
Są całkowicie martwe. Od 1 września 2011 roku.

Co będzie dalej, jaki los czeka Pańskie gospodarstwo rybne?
Aby mogło nadal funkcjonować w takiej formie, jak przed zanieczyszczeniem oba stawy wymagają gruntownej rekultywacji. Trzeba z nich wypuścić wodę, osuszyć je, wybrać z ich den szlam, którego jak obliczyłem jest około 260 dziesięciotonowych wywrotek, wywieźć go, następnie odkazić wapnem, zalać wodą, posiać nową trawę, opalisadować, uzupełnić groble.

To kawał roboty. Na ile wycenia Pan swoje szkody?
Na około czterysta tysięcy złotych. Przez to, że stawy nie funkcjonują jestem stratny miesięcznie około piętnastu tysięcy, dwóch pracowników musiałem zwolnić z pracy.

Jakie warunki musiałyby zostać Pańskim zdaniem spełnione, aby ponownie rozpoczął Pan swoją działalność?
Sąd musiałby zabronić wpuszczania ścieków przez ZUO do potoka lub zarządzić budowę oczyszczalni na terenie śmietniska. W innym przypadku prowadzenie gospodarstwa rybnego w tym miejscu nie ma sensu.

Co będzie jeśli ZUO mimo mocnych argumentów przeciwko otrzyma jednak pozwolenie wodno prawne na odprowadzanie ścieków do potoka?
Będzie to definitywny koniec naszej działalności. Wystąpimy wówczas, zgodnie z prawem o odszkodowanie.

W wysokości?
10 milionów złotych.

To sporo grosza?
Tak. W skład tej kwoty wchodzi także zwrot kosztów za wszystkie urządzenia, budynki, ciągniki i maszyny, słowem za całą infrastrukturę gospodarstwa, która w tej sytuacji będzie nam zupełnie niepotrzebna i nieprzydatna.

Co chciałby Pan przekazać Gminie?
To, że czuję wielki żal do urzędu o to, że potrafi on w taki sposób upokarzać swoich obywateli zamiast o nich dbać i pomagać im w rozwiązywaniu ich problemów.

Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie. 

Zobacz więcej
Czytaj komentarze!