Początkowo byłem zwolennikiem pełnego otwarcia zbiornika. Dzisiaj jestem ostrożny w tej kwestii
Jako tzw. wodniak po przeprowadzeniu się z Krakowa do Dobczyc byłem zwolennikiem otwarcia zbiornika, ale zrewidowałem swoje poglądy po tym jak zająłem się tą tematyką naukowo. W swojej pracy doktorskiej zbadałem ocenę ryzyka skażenia wody zbiornika dobczyckiego toksynami produkowanymi przez sinice. Teraz jestem bardzo ostrożny w kwestii pełnego „otwarcia” zbiornika
- w rozmowie z nami mówi Tadeusz Bochnia, zastępca dyrektora produkcji w Wodociągach Miasta Krakowa oraz wiceprzewodniczący rady powiatu myślenickiego.
W lipcu Wodociągi Miasta Krakowa przeprowadziły pilotażowe rejsy po zbiorniku dobczyckim. Od soboty 10 sierpnia będą odbywać się regularnie. Czy można odczytywać takie działanie jako pierwszy krok do wpuszczenia na jezioro białej floty?
Biała flota już została wpuszczona. Jak podaje Wikipedia „Biała flota” to pojęcie określające małe statki pasażerskie żeglugi przybrzeżnej lub śródlądowej realizujące różne zadania, m.in. rejsy edukacyjne. A tak na poważnie… obecnie obowiązujące Rozporządzenie Dyrektora RZGW w Krakowie (nr 19/2012 z dnia 19 grudnia 2012 r.) w sprawie ustanowienia strefy ochronnej dla ujęcia wody powierzchniowej ze Zbiornika Dobczyckiego na potrzeby Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji S.A. w Krakowie, które określa, jakie jednostki mogą pływać po Zbiorniku Dobczyckim.
W rozporządzeniu zapisano (§ 4.1,15), że na całym terenie ochrony pośredniej zabrania się użytkowania jednostek pływających, za wyjątkiem: administratora zbiornika, w tym gospodarstwa rybackiego w Brzączowicach, właściciela ujęcia wody, służb ratowniczych, policji, straży rybackiej oraz jednostek przeznaczonych do realizacji zadań edukacyjnych, szkoleniowych i badawczych przeprowadzanych przez administratora zbiornika lub właściciela ujęcia wody. Bez zmiany obecnie obowiązujących stref ochronnych inne jednostki nie mogą znajdować się na tym akwenie, a z kolei obecnie nie ma przesłanek do wnioskowania o zmianę istniejących stref, co jest ściśle związane z aktualną ocenę ryzyka.
Wśród komentarzy zamieszczonych pod artykułem dotyczącym rejsów edukacyjnych, jeden z naszych czytelników pyta "Jak to jest, że statek Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie może pływać po jeziorze, a łódki i żaglówki nie mogą?". Panie doktorze, na czym polega różnica?
Po pierwsze wynika to z przepisów przytoczonych powyżej. Po drugie, ze względu na znaczenie prawidłowej ochrony tego strategicznego dla aglomeracji krakowskiej zbiornika, w celu utrzymania a nawet poprawy jakości wody. W Zbiorniku Dobczyckim jednostki pływające są wyłącznie we władaniu instytucji, które odpowiadają za jakość wody w zbiorniku (administrator zbiornika – PGW Wody Polskie) lub tą jakością są żywotnie zainteresowane (Wodociągi Miasta Krakowa), i w związku z tym dokładają wszelkiej staranności, aby ww. jednostki nie stanowiły żadnego zagrożenia dla jakości wody.
Jak wynika z doświadczeń na innych akwenach, nawet jednostki bez napędu, typu łodzie wiosłowe, żaglówki itp. mogą być źródłem bardzo poważnych zanieczyszczeń wody (śmieci, odpady, wody zęzowe, woda szara i zawartość toalet itp.). W literaturze branżowej podawane są również inne zagrożenia…. Takiego ryzyka musimy unikać.
Przykład negatywny może stanowić Zalew Sulejowski, od początku dopuszczony do rekreacji (wędkowanie, łodzie, kajaki, żaglówki kąpiel itp.), który jeszcze kilkanaście lat temu stanowił główne źródło wody dla aglomeracji łódzkiej, a obecnie przez silną eutrofizację i częste zakwity toksycznych sinic w tym zbiorniku. Miasto Łódź musiało zrezygnować tego źródła wody i poszukać innych alternatywnych i bardziej kosztownych. Wpływ rekreacji na pogorszenie jakości wody w Zalewie Sulejowskim jest ewidentny i był przedmiotem wielu publikacji naukowych.
Zdaniem Europejskiej Organizacji Współpracy na rzecz Benchmarkingu, woda w krakowskich kranach dały miastu ex equo pierwsze miejsce z 7 innymi wodociągami na świecie pod względem parametrów jakościowych. Krakowianie mogą pić wodę prosto z kranu, a wodociągi promują „kranowiankę” m.in. wśród restauratorów. Jaki udział w tym wyniku ma woda pochodząca z Zalewu Dobczyckiego?
Tak, to prawda, mamy pozycję światowego lidera w zakresie jakości wody do spożycia, a krakowianie mogą pić „dobrą wodę prosto z kranu”. Wodociągi Miasta Krakowa eksploatują 4 zakłady uzdatniania wody i woda ze wszystkich ZUW-ów spełnia najwyższe europejskie oraz światowe normy jakościowe, ale Zakład Uzdatniania Wody Raba, pobierający wodę ze Zbiornika Dobczyckiego jest największy z nich i dostarcza na co dzień wodę do ok. 700 tys. konsumentów tj. ok. 60% odbiorców wody z MPWiK SA Kraków w aglomeracji krakowskiej. W szczególnych okolicznościach może to być nawet 80% odbiorców wody.
To, że woda pochodząca z jeziora dobczyckiego trafia do 60% kranów mieszkańców aglomeracji krakowskiej, od lat było żelaznym argumentem w dyskusji o ewentualnym udostępnieniu zalewu dla turystyki i rekreacji. Zgodzi się Pan z tym, że wspomniana – wysoko oceniona jakość wody, umocni pozycję przeciwników jego otwarcia?
Nie chciałbym tego tematu rozważać w kategoriach zwolenników lub przeciwników udostępnienia zbiornika do rekreacji. Można by żartobliwie powiedzieć, że w tym przypadku „przeciwnicy” to dobrze poinformowani „zwolennicy” – osoby świadome zagrożeń i ryzyka, osoby, które zdają sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji, w przypadku skażenia tego źródła wody, dla mieszkańców aglomeracji krakowskiej.
Sam, jako tzw. wodniak, na początku po przeprowadzeniu się z Krakowa do Dobczyc byłem zwolennikiem otwarcia zbiornika, ale zrewidowałem swoje poglądy jak tą tematyką zająłem się naukowo – temat mojej pracy doktorskiej to ocena ryzyka skażenia wody zbiornika dobczyckiego toksynami produkowanymi przez sinice. Teraz jestem bardzo ostrożny w kwestii pełnego „otwarcia” zbiornika.
Temat udostępnienia zbiornika dla turystyki i rekreacji to temat, jakim politycy i lokalna społeczność żyją od lat. Ożywa każdorazowo przed lub w trakcie wyborów parlamentarnych, albo samorządowych. Czy według Pana jest on możliwy do realizacji?
Myślę, że nie tylko przy okazji wyborów, to świadczyłoby o tym, że zbiornik jest traktowany instrumentalnie, a znam ludzi i stowarzyszenia, które poruszają ten problem dość często, bo wierzą, że to dobry pomysł. I właśnie z takimi osobami i stowarzyszeniami jak np. „PoRabie” czy „Ispina” w Dobczycach, „Droginia dla pokoleń” w Drogini, i wiele innych, warto rozmawiać, warto mówić o tych uwarunkowaniach, które powodują, że Zbiorni Dobczycki musi być odpowiednio chroniony. Podobnie „dobrze” rozmawia nam się już od jakiegoś czasu z lokalnymi samorządami, które wykazują coraz większe zrozumienie dla tych uwarunkowań.
Co według Pana musiałoby się stać, aby jezioro mogło zostać otwarte?
Z formalnego punktu widzenia, musiała by nastąpić zmiana stref ochronnych ujęcia wody, czyli nowa decyzja (rozporządzenie) Dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie na wniosek Wodociągów Miasta Krakowa. Do takiego wniosku musielibyśmy dołączyć operat, opracowany przez upoważnioną instytucję (np. uczelnię wyższą), zawierający analizę ryzyka dla jakości wody ujmowanej i wykazać, że takie ryzyka są znacznie mniejsze niż obecnie, lub że już nie występują (nawet potencjalne) zagrożenia dla jakości wody. Niestety z bieżących badań naukowych prowadzonych przez wiele uczelni wyższych oraz Polską Akademię Nauk wynika, że takie zagrożenia ciągle występują,
Co stanowi największą barierę?
Jak powiedziałem wcześniej – zagrożenia ciągle jeszcze występują, głównie to proces tzw. eutrofizacji, czyli przeżyźnienia wód zbiornika, wynikający z ciągłego dopływu biogenów (związków azotu i fosforu ze ścieków komunalnych), co skutkuje wysoką populacją fitoplanktonu (glonów) i corocznymi sinicowymi zakwitami wody.
Burmistrz Dobczyc Tomasz Suś apeluje, aby w drogę do otwartego zbiornika ruszyć małymi krokami. Mówi o strategii "tworzenia dobrego klimatu" wokół zbiornika. Dokąd według Pana taka droga zaprowadzi samorządowców? Podziela Pan pogląd burmistrza Susia?
Już zaprowadziła. Wspominałem, że dobrze rozmawia nam się z samorządowcami i włodarzami Gmin położonych wokół zbiornika. Sam od ponad 20 lat jestem samorządowcem i doskonale rozumiem obie strony dialogu – nie sporu. Takie wzajemne zrozumienie i współpraca zaowocowała już dobrymi efektami. Wodociągi Miasta Krakowa już wiele lat temu zleciły jednej z najlepszych firm na rynku europejskim, opracowanie „wielowariantowej koncepcji efektywnego wykorzystania otoczenia zbiornika dobczyckiego”, następnie Gminy opracowały na tej bazie własne koncepcje, a w międzyczasie, w roku 2012 zmienione zostały strefy ochronne, wprowadzając znaczące złagodzenie dotychczasowych ograniczeń (zmniejszono zasięg i złagodzono nakazy i zakazy). To umożliwiło Gminom przygotowanie projektów zagospodarowania otoczenia Zbiornika Dobczyckiego i pozyskanie środków na realizację ciekawych projektów, m.in.: budowa ścieżek pieszo-rowerowych, infrastruktury turystyczno-rekreacyjnej, budowę kładki łączącej koronę zapory ze „Starym Miastem” w Dobczycach itp. Zgadzam się z Burmistrzem Tomaszem Susiem – małe i możliwe do wykonania kroki, dobry klimat i współpraca.
Czy strategia małych kroków może dopuścić do wyznaczenia kąpieliska?
Tak jak uzasadniałem wcześniej – przy obecnych uwarunkowaniach nie jest to możliwe. Ale tu warto też przeanalizować sytuację, jaka występuje obecnie na tzw. dzikich, nielegalnych „plażach” nad zbiornikiem. Mam już sporą korespondencję np. od mieszkańców Brzączowic, którzy skarżą się na zachowanie osób przyjeżdżających nad zbiornik i nielegalnie z niego korzystających (kąpiele, imprezy, grille i ogniska), którzy nieprawidłowo parkują blokując dostęp do posesji mieszkańców Brzączowic, hałasują, a po ich pobycie zastaje kupka śmieci. Myślę, że z takiego pełnego otwarcia zbiornika najbardziej niezadowoleni byli by mieszkańcy sołectw położonych przy jego brzegach i pierwsi zaczęliby protestować. Oczywiście te nielegalne kąpieliska to obecnie zjawisko marginalne, które systematycznie jest eliminowane przez Policję Wodną.
Czterdzieści procent naszych czytelników wierzy w to, że uda się otworzyć jezioro dla turystów. Jak ocenia Pan ten pomysł? Zbiornik od początku pomyślany był jako rezerwuar wody pitnej dla aglomeracji krakowskiej i ochrona przeciwpowodziowa dla Dobczyc. Co oprócz rozwoju turystyki, popularyzacji Dobczyc i okolic oraz fali turystów mogłoby przynieść takie działanie?
Dzięki takiej formie ochrony mamy obecnie piękny czysty zbiornik z prawie dziką (nieusianą domkami i kampingami) linią brzegową o niespotykanych na innych akwenach walorach krajobrazowych. Jestem zapalonym wodniakiem, dużo pływam i generalnie uwielbiam przebywać nad wodą, i w związku z powyższym urlop spędzam nad polskimi jeziorami, a poza urlopem często, prawie co tydzień jeżdżę kamperem nad inne jeziora zaporowe, najczęściej Klimkówka lub Czorsztyn.
Te zbiorniki od początku, od wielu wielu lat dopuszczone są do rekreacji, ale nie widzę tam jakiegoś wielkiego rozwoju infrastruktury czy wielkich biznesów. Za to widzę mnóstwo śmieci, gnijące na brzegu poodcinane głowy i wnętrzności ryb, które zostawiają po sobie wędkarze. Nie ma tam też zbyt wiele legalnych, strzeżonych kąpielisk, prawdę powiedziawszy na trzech najbliższych nam jeziorach (Rożnów, Czorsztyn i Klimkówka) nie ma żadnego czynnego legalnego kąpieliska (jedyne na Klimkówce jest aktualnie zamknięte ze względu na jakość wody). Można to sprawdzić na tzw. serwisie kąpieliskowym Głównego Inspektora Sanitarnego.
Myślę, że pełne wykorzystanie istniejącego, i już dostępnego potencjału otoczenia Zbiornika Dobczyckiego, to jest wykonanie wszystkich już zaplanowanych inwestycji, co przyniesie oczekiwany efekt poprzez rozwój tzw. ekoturystyki i ściągnięcie na nasz teren wyrafinowanego, ale zasobnego ekoturysty, szukającego ciszy, spokoju, pięknych widoków, kontaktu z naturą, a nie koniecznie zatłoczonych plaż, hałasu i sterty śmieci. Taki kierunek rozwoju turystyki obserwujemy od lat na zachodzie Europy a ekoturystyka wpływa znacząco na lokalny rozwój gospodarczy.
Czy to prawda, że jest Pan płetwonurkiem i miał Pan okazję schodzić pod wodę w zbiorniku Dobczyckim? Wielu mieszkańców regionu twierdzi, że można tam natknąć się na pozostałości po dawnej Drogini, a niektórzy, że podczas suszy ze zbiornika wystaje wieża kościoła. To prawda, czy raczej takie opowieści należy rozpatrywać jako miejskie legendy?
Jestem płetwonurkiem i ratownikiem wodnym, byłem również założycielem i pierwszym dowódcą Sekcji Ratownictwa Wodnego OSP Dobczyce - specjalistycznej grupy nurkowej, przygotowanej do działań ratowniczych na Zbiorniku Dobczyckim. Z przykrych spraw z tym związanych muszę wspomnieć o kilku czy kilkunastu skutecznych akcjach poszukiwania zwłok „topielców”, w których uczestniczyłem. To też niestety tragiczne efekty nielegalnych kąpieli w zbiorniku. Sekcja nadal istnieje, jednak po zmianie przepisów PSP nie możemy już uczestniczyć w akcjach podwodnych, ale cały czas się szkolimy i jesteśmy gotowi do działań ratowniczych. Ciekawe fotografie związane z działalnością tej jednostki na zbiorniku publikuje dowódca SRW – Robert Kozubek. Na YouTube można zobaczyć również filmy z naszych nurkowań w zbiorniku. Jeśli chodzi o dawną Droginię, to oczywiście wieży kościoła nie ma, ale widoczne są pod wodą - czasami również nad wodą przy niskim poziomie zbiornika - fundamenty niektórych zabudowań.
Tadeusz Bochnia, Absolwent Wydziału Chemii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Były pracownik naukowy na UJ, a po przejściu do Wodociągów Miasta Krakowa (MPWiK SA Kraków) jako Kierownik Centralnego Laboratorium nadzorował jakość i bezpieczeństwo zdrowotne wody dla ok. milionowej aglomeracji krakowskiej.
Obecnie jest Zastępcą Dyrektora Produkcji, jednocześnie kontynuuje działalność naukową, uczestnicząc w realizacji projektów badawczych – autor lub współautor ok. 70 publikacji z zakresu gospodarki wodno-ściekowej, ekotoksykologii, bezpieczeństwa i niezawodności systemów wodociągowych. Od 2008 r. sekretarz Rady Nadzorczej MPWiK S.A. w Krakowie. Członek Rady Gospodarki Wodnej Rejonu Górnej Wisły (Śląsk, Małopolska, Podkarpacie) w dwóch ostatnich kadencjach.
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.