logo-web9
Archiwalne Myślenice

Ostatnia droga Andrzeja Średniawskiego i archiwalny zapis o "początku niezwykłej drogi niezwykłego myślenickiego chłopa"

Poniedziałek 16 listopada 1931 roku. Ulice Myślenic przemierza kondukt pogrzebowy Andrzeja Średniawskiego, myśleniczanina, polskiego posła i senatora, działacza ruchu ludowego

Fragment konduktu żałobnego prowadzonego przez trzech księży, z przodu widoczny jeden z ponad stu pocztów sztandarowych. Trumnę niosą osoby ubrane w sukmany krakowskie. W ostatniej drodze myśleniczanina i jednego z założycieli Polskiego Stronnictwa Ludowego uczestniczył m.in. Wincenty Witos wraz z Andrzejem Witosem, którzy widoczni są po prawej stronie trumny.

Andrzej Średniawski zmarł w swoim domu 13 listopada 1931 roku, 74 lata po tym jak przyszedł na świat w ubogiej rodzinie na Górnej Wsi, obecnej dzielnicy Myślenic, nazywanej Górnym Przedmieściem. Przed śmiercią sporządził testament, w którym napisał: „co otrzymałem od rodziny przekazuję rodzinie, a co od narodu przekazuję narodowi, aby się uczyły dzieci chłopów rolnictwa”.

Na potrzeby mającej powstać szkoły rolniczej w Myślenicach przeznaczył około 20 hektarów ziemi i lasu. Pięćdziesiąt pięć lat później, w 1996 roku, myślenicka Szkoła Średnia przy ulicy 3-go Maja, nazwana została jego imieniem, a Andrzej Średniawski do dzisiaj jest jej patronem.

Zdjęcie wykonane przez ówczesny myślenicki zakład fotograficzny. Fakt ten potwierdza widoczna pieczęć z rewersu fotografii. Prezentowane w całości pochodzi z prywatnych zbiorów kolekcjonerskich myśleniczanina Józefa Stanisława Błachuta.

"Taki był początek niezwykłej drogi niezwykłego myślenickiego chłopa"

W Tygodniku Powszechnym z 17 kwietnia 1977 r. ukazał się artykuł pt. "Myślenickie wybory" w którym Czesław Daliniak opisuje sylwetkę Andrzeja Średniawskiego.

Pisze o nim m.in. tak:

"Andrzej Średniawski, urodzony w roku 1857, pochodził z największej biedoty Górnej Wsi, obecnego przedmieścia Myślenic. Właśnie z powodu biedniactwa obojga rodziców ojcowie ich nie chcieli się zgodzić na małżeństwo żywijących do siebie głębsze uczucia.

Dopiero 'dorobienie się', jak nazywano, drugiego nieślubnego dziecka pozwoliło księdzu proboszczowi przełamać rodzicielski opór, by nie było dłużej 'obrazy boskiej'. Niestety, nędza i poprzednio przeżyta w domu poniewierka matki 'bąka', a potem dwóch, powaliła ją rychło, a za nią poszedł wnet ojciec, gdy starszy syn miał zaledwie koło sześciu lat".

Po śmierci rodziców, braci Średniawskich przygarnęła daleka krewna - "stara Słowikowska - mieszczka myślenicka. - Dam im szkołę i fach" - mówiła. Jak pisze Czesław Daliniak; chłopcy byli chowani "w twardym rygorze".

"(...) Andrzej ukończył całą 'wydziałową' szkołę w mieście i kierując się już wówczas zaznaczającym się rozsądkiem, wybrał terminowanie na szewca, bo 'maszyną butów na pewno nie potrafią robić'. (...) ale pasja do książek i wielka w nie wiara wyobcowywała go spośród kolegów.

(...) Już jako wyzwolony czeladnik wrócił na kilkanaście ojcowskich skib (1,5 ha), do chałupy, która jeszcze stała i postanowił według książek prowadzić gospodarstwo. W jednym i drugim wieś nie wróżyła sukcesów. (...) z jakąż wielką radością przyjęto we wsi fakt, iż pierwsze cielę, jakie urodziło się Andrzejowi na jego gospodarce i które chował według książki - zdechło. Później (...) kupił nowe książki i według nich założył nowoczesną pasiekę, jakiej nikt nie miał nie tylko we wsi, ale w najszerszej okolicy. Dawała miód jak żadna i rozrastała się".

Kiedy odwiedził go niejaki Rogoziński, student politechniki petersburskiej "trzy dni i trzy noce nic prawie nie jedli ani spali, tylko gadali, a gadali. Pierwszy, bo spotkał tak światłego chłopa, drugi, bo spotkał takiego pana, co z chłopami chciał gadać, miał co gadać i mądrze!. (...) Andrzej dał się namówić na wyjazd na Ukrainę w okolice Żytomierza".

Zanim tam jednak dotarł - pisze autor artykułu; trafił do Zofii Rogozińskiej, gdzie doglądał jej pasieki i... ciągle czytał. "(...) Tymczasem Średniawski uzyskał miejscowy rozgłos. Na wszczętą dyskusję w jednym z tygodników polskich ukazujących się w Petersburgu na temat, czy chłopi zdolni są do działalności politycznej, wysłał artykuł z listem podającym, kim jest i w jaki sposób doszedł do sformułowania swych myśli".

Po pięciu latach wziął ślub z Zofią, która "przybyła pod górnowiejską słomianą strzechę, do starej, jeszcze po ojcach pozostałej chałupy, którą Andrzej potem trochę rozbudował".

Za sprawą karczmarza o nazwisku Gorączko, chłopi coraz więcej mówili o Andrzeju Średniawskim, co "(...) w Myślenicach już mleczarnię spółdzielcza założył". Po trzykrotnie organizowanych prawyborach "zwyciężył Średniawski, i to dzięki chłopom najdalszym, z Wadowickiego, którzy nie mieli tak księcia na karku. Lecz starosta - Niemiec i tym razem nie uznał wyniku, a tylko zapowiedział, że się odniesie telegramem do 'Najjaśniejszego' (cesarza) z zapytaniem, czy się zgodzi, by chłop mógł być posłem".

"(...) Wtedy to chłopi wybrali w Dąbrowie Tarnowskiej Jakuba Bojkę, a w Krakowie Franciszka Wójcika i z innymi Wysłouch zrobili Stronnictwo Ludowe". Po pierwszej kadencji w 1900 r. Średniawski wskazał do wyborów swojego sąsiada - Rusina. "Wtedy sam nie próżnował. Zakładał kółka rolnicze, kasy Stefczyka u nas i naokoło mleczarnie. Z ilu długów chłopów wydostał, ile majątków pańskich im wykupić pomógł. Z kapeluszników myślenickich spółkę pierwszą zrobił, z której potem pomógł zrobić i fabrykę. Nie spamiętać wszystkiego".

"(...) Taki był początek niezwykłej drogi niezwykłego myślenickiego chłopa o krystalicznie pięknym charakterze, niezmordowanego w krzątaninie dla innych, konkretnego w działaniu, o dużym poczuciu odpowiedzialności, 'sumienia stronnictwa', jak go nazwał Wincenty Witos".

Pełny artykuł "Tygodnika Powszechnego" oraz pozostałe zbiory, Józef Stanisław Błachut zapowiada zaprezentować w przyszłości. 

Artykuł swoją premierę miał w papierowym wydaniu magazynu MiastoInfo:

Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie. 

Zobacz więcej
Czytaj komentarze!