Sułkowice, Rudnik: Wyłudzają pieniądze na wnuczka
- 24 listopada 2011
W Sułkowicach i Rudniku nadal grasują naciągacze, wyłudzając pieniądze metodą „krewny potrzebuje pieniędzy, bo brał udział w wypadku drogowym”. Tym razem w 2 dni wyłudzili ok. 9 tys. zł
Jako pierwsza ofiarą oszustwa została 72 letnia mieszkanka Sułkowic. W poniedziałek 14 listopada ok. godz. 11 zadzwonił do niej mężczyzna przedstawiając się jako jej syn. Zdenerwowany opowiadał, że spowodował samochodem pod wpływem alkoholu i prosił o przekazanie 10 tys. złotych. Po kilku następnych telefonach kobieta obiecała przekazać mu połowę tej kwoty, ponieważ tyloma pieniędzmi w tym momencie dysponowała.
Mężczyzna oświadczył, że po gotówkę zgłosi się jego znajoma (podał jej dane). Faktycznie, po krótkim czasie w domu poszkodowanej pojawiła się kobieta w wieku około 30 lat, mająca około 160 cm wzrostu, o śniadej cerze, krótkich ciemnych włosach zaczesanych do tyłu, ubrana w brązową kurtkę i czarne materiałowe spodnie. Na przekazaną gotówkę kobieta wydała pokwitowanie i odeszła w kierunku Rynku. Cała transakcja nie wzbudziła w poszkodowanej żadnych podejrzeń, a z rodziną w z synem i policją skontaktowała się dopiero po oddaniu nieznajomej wszystkich oszczędności.
- Syn zaprzeczył, aby był uczestnikiem zdarzenia drogowego. Pisemne pokwitowanie na przekazane pieniądze było bezwartościowe, ponieważ – jak szybko ustalili policjanci – wpisane doń dane personalne odbierającej były fałszywe - mówi Szymon Sala, rzecznik prasowy myślenickiej policji.
W Rudniku wyłudzili 4 tys. zł
Ten sam schemat oszustwa przestępcy zastosowali dwa dni później w Rudniku. Również około godz. 11 mieszkająca tam 76-letnia emerytka usłyszała w słuchawce telefonu głos mężczyzny podszywającego się pod jej siostrzeńca, który także opowiedział historię o uczestnictwie w wypadku i konieczności przekazania gotówki przysłanej kobiecie. Odpowiadała podanemu wyżej rysopisowi.
- Oszukana przez złodziei emerytka w żaden sposób nie weryfikowała tożsamości kobiety, której oddała pieniądze, ani nie próbowała się z nikim kontaktować. Straciła niemal 4 tysiące złotych w gotówce. Wszystko oddała nieznajomej. Po chwili jeden ze złodziei zadzwonił do mieszkanki Rudnika, dziękując jej za przekazanie pieniędzy. Prawdziwy krewny rzecz jasna nie brał udziału w żadnym wypadku, a o wizycie oszustów dowiedział się od poszkodowanej - relacjonuje Szymon Sala.
Policja radzi: Jak nie dać nabrać się oszustom
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Naiwnych nie sieją. szkoda i tych ludzie, lecz mogliby być bardziej roztropni.
Dzieje się tako mimo apeli księży, mimo kampanii w mediach!
Jak inaczej dotrzeć do świadomości tych ludzi?
i pomyslec z jaka latwoscia mozna by ich schwytac, wchodza do mieszkania. gdyby ktoras babcia wiedziala, dalaby znac policji, a ci juz by czekali za drzwiami z kajdankami.
ale ludzie sa naiwni... jej i nie mowie tego zeby ich wysmiac po prostu zal mi ze tak latwo dajemy sie okrasc
Mi się wydaje ze ci naciagacze mają informacje z jakiegoś zródła ze dana osoba jest schorowana i ma problemy z pamięcią . Nie wierzę w to że osoba zdrowa dałaby sie nabrać w ten sposób. Jak mozna nie poznać głosu własnego syna czy siostrzeńca?
Ostrzegam również przed grupką ludzi, którzy odwiedzają ludzi w domach twierdzą że są z cyfry+, wmawiają ludziom że został do nich wysłany list polecony na który nikt nie odpowiedział. W związku z czym oni przychodzą osobiście i chcą podpisać aneks do umowy.
Same wujki dobra rada... ciekawy jestem was w wieku 70 kilku lat.
do mojej sąsiadki również dzwonili tylko tyle że ona powiedziała że nie ma pieniędzy i opowiedziała od razu o wszystkim rodzinie. mężczyzna poszywał się pod jej wnuka i też mówił że miał wypadek.