Maciej Ostrowski: Nie muszę grać pierwszych skrzypiec
Jako radny mogę mieć głos doradczy, ale nie chcę być na pierwszej linii frontu. Trzeba dać możliwość tym, którzy przejmują władzę, aby pokazali co potrafią i w jakim stylu oraz kierunku będą szli. „Po owocach ich poznacie”, a te dojrzewają pomału
- mówi Maciej Ostrowski, burmistrz miasta i gminy Myślenice w latach 2003-2018, obecnie radny powiatowy pełniący funkcję wiceprzewodniczącego rady powiatu
Gdzie pan się podziewał przez ostatni rok?
Cały czas byłem w Myślenicach, choć nie ukrywam, że wiele wyjeżdżam, bo tego wymaga ode mnie moja praca. Uprzedzę pana pytanie – prowadzę własną działalność gospodarczą, która polega na consultingu, zarządzaniu i doradztwie w różnych sprawach, m.in. na styku urząd-klient, w procedurach administracyjnych; nie tylko miejskich, ale również instytucji wydających decyzje.
W czerwcu 2018 roku, kiedy informował pan o tym, że nie weźmie udziału w wyścigu o fotel burmistrza – zapewniał również, że nie odchodzi z polityki. Udało się zostać radnym powiatowym, wiceprzewodniczącym rady powiatu, ale… ustąpił pan z pierwszej linii. Celowo?
Obiecałem sobie, że nie będę absorbował moją osobą tego, co się dzieje w lokalnej polityce przez cały rok. Słowa dotrzymałem. Zastanawiałem się, czy dłużej tego nie przeciągnąć, ale namówił mnie pan na rozmowę. Uważam, że trzeba dać prawo tym, którzy przejmują władzę, aby pokazali co potrafią i w jakim stylu oraz w jakim kierunku będą szli. Nie ma co krytykować z góry pierwszych potknięć, czy niepowodzeń, lecz poczekać. „Po owocach ich poznacie”, a te dojrzewają pomału.
Podglądał pan przez ten czas działania swojego następcy?
Nie. Byłem zdziwiony, kiedy po trzech miesiącach zadzwoniła do mnie Telewizja Polska, po tym jak burmistrz Szlachetka przedstawił „audyt otwarcia”. Nie wiedziałem nawet, że coś takiego ma miejsce. Byłem w innej części Polski. Nie zajmowałem się tym, że ktoś się promuje w mediach jako nowy gospodarz, że przedstawia swoją politykę, pomysł na sprawowanie rządów i obecnego układu. Niewiele osób przeczytało ten audyt.
Podczas jego prezentacji burmistrz nie stronił od ocen pana rządów, zarzucając poprzedniemu gospodarzowi tworzenie „układu towarzyskiego”, a sytuację w urzędzie w poprzednich kadencjach nazywając „prywatnym folwarkiem”.
Nie będę tego nawet komentował, nie wiem co ma na myśli. Natomiast wiem, że pan burmistrz dzisiaj ewidentnie tworzy układ partyjny o czym świadczy dobór pracowników, który jest przeprowadzany nie inaczej jak z klucza partyjnego.
Nasi czytelnicy ocenili pierwszy rok Jarosława Szlachetki w roli gospodarza miasta i gminy Myślenice na dostateczny. Uważa pan, że to odpowiedni stopień?
Jeżeli mieszkańcy oceniają burmistrza na dostateczny to znaczy, że tak go odbierają. Czy to dobrze? Nie mnie to oceniać. Jeszcze nie teraz. Natomiast partia, z której wywodzi się obecny burmistrz, bardzo mocno czuwa nad tym, co dzieje się w opinii publicznej i kiedy słupki poparcia lecą w dół, starają się poprawiać swoje notowania.
Może burmistrz też coś poprawi, tak aby za rok ocena była wyższa. Cieszę się, że kadencje burmistrzów są dzisiaj pięcio-, a nie czteroletnie. Rzeczywiście burmistrzowie i wójtowie mają czas, aby pokazać, co zrobią. To okres, w którym można zaplanować, zrealizować, wcielić w życie i jeszcze skonsumować te efekty. Dzisiaj mam swoje małe, subiektywne spostrzeżenia dotyczące działań obecnego burmistrza, ale przez zupełnie inny pryzmat – przez to, co dzieje się wewnątrz struktury, dotyczą raczej kwestii zarządzania i decyzyjności.
Przede wszystkim ubolewam nad słabą jakością urzędu, co wynika ze zwolnienia wielu dobrych pracowników, zwłaszcza szefów wydziałów i przyjmowania w ich miejsce ludzi kompletnie nie związanych z gminą Myślenice. To jest psucie jakości.
Jednak trochę się pan orientuje w sytuacji…
Mimowolnie pewne rzeczy do mnie docierają. Tak jak wspomniałem na początku, postanowiłem odsunąć się na drugi plan. Można to zauważyć w funkcjonowaniu starostwa, gdzie nie jestem i nawet nie próbuję być liderem – tam jest nim Józef Tomal, który sprawdza się w roli starosty i którego popieram w tym, co robi. Mogę mieć tylko głos doradczy jako radny, ale nie gram pierwszych skrzypiec, nie chcę być na pierwszej linii frontu. Byłem na niej przez wiele lat i dzisiaj nie chciałbym nikomu przeszkadzać. Natomiast staram się pomóc na ile mogę. Dużo przebywam z ludźmi w środowiskach, w których do tej pory nie bywałem.
Spotykam się z sympatią, są ciekawi tego, co robię. Życie jest zupełnie inne, kiedy nie siedzi się w fotelu burmistrza. Będąc w nim byłem przekonany, że mieszkańcy żyją tym co robimy, co się dzieje w magistracie, dlatego starałem się wszystko wyjaśniać i tłumaczyć. Natomiast dzisiaj widzę, że bardziej przejmują się swoimi problemami, sprawami rodzinnymi i to przeżywają o wiele mocniej. Natomiast sensownym jest, żeby rządzący czuli, że służą ludziom i powinni właściwie przekazywać im informacje o swoich działaniach, wiedzę i argumenty.
Co pan czuje słuchając przekazów w mediach mówiących o tym, że wszystko co powstało za pana kadencji było złe, albo pełne uchybień lub przeszacowane? Do tej pory nie reagował pan na żadne z tego typu określeń…
To jest taka swoista polityka informacyjna obecnej władzy w Myślenicach, która skupia się z ludzi w większości spoza gminy Myślenice i kreuje pod wodzą obecnego burmistrza negatywny przekaz na temat Macieja Ostrowskiego. Obecny burmistrz za wszelką cenę stara się wymazać mnie z historii Myślenic, a tego nie da się zrobić. Dowodem na to jest zachowanie w dniu Święta Niepodległości.
Podczas posiedzenia rady miasta Tomasz Wójtowicz (KW Macieja Ostrowskiego) zwracał uwagę burmistrzowi na zachowanie prowadzącego uroczystość, który nie przedstawił delegacji w sposób, jaki oczekiwali jej członkowie. To pomyłka czy celowe działanie?
Pan burmistrz odpowiadając radnemu Tomaszowi Wójtowiczowi potwierdził, że było to celowe. Delegację tworzyłem ja – czyli były burmistrz Myślenic, Jerzy Grabowski jako były przewodniczący rady miejskiej i radny miejski oraz były przewodniczący RM Tomasz Wójtowicz.
Prowadzący przedstawił nas jako „przedstawicieli rady powiatu myślenickiego” i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby przed uroczystością nie pytał nas o to, kto będzie składał wieniec. Mimo, że został poinformowany, to postanowił zaprezentować nas na swój sposób. Dlatego staliśmy kilkadziesiąt sekund, bo nie wiedzieliśmy, czy to nasza delegacja będzie składać wieniec, czy może jest przed nami ktoś inny. Okazało się, że prowadzący nie ma zamiaru się poprawić, więc złożyliśmy wieniec, żeby nie eskalować konfliktu w tak uroczystym dniu.
Wśród komentarzy pod jednym z artykułów w naszym internetowym wydaniu ktoś napisał, że to, co dzieje się w Myślenicach, przypomina ogólnopolską scenę polityczna, gdzie wszystko co złe – PiS przypisuje Donaldowi Tuskowi, a to co dobre, to zasługa tej partii, u nas wszystko co złe…
... to zasługa Macieja Ostrowskiego. Fakt. Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób, ale to ciekawe spostrzeżenie. Tak jak partia w kraju, tak w Myślenicach pan Szlachetka musi znaleźć sobie kozła ofiarnego. To też nie może trwać całą kadencję, bo okazałoby się, że jest niepotrzebny, albo niczego nie dokonał. Nigdy nie byłem „partyjny” w takiej skali i mierze jak obecny burmistrz.
Zawsze byłem samorządowcem. Natomiast Jarosław Szlachetka stara się nim być, ale kompletnie mu to nie wychodzi. Za to jest działaczem partyjnym. Prawie na każdym kroku w przekazach medialnych pokazuje, że realizuje politykę partyjną, a nie samorządową.
Zawsze byłem samorządowcem. To mnie od niego odróżnia. Jarosław Szlachetka nie jest samorządowcem, stara się nim być, ale kompletnie mu to nie wychodzi. Za to jest działaczem partyjnym. Prawie na każdym kroku w przekazach medialnych pokazuje, że realizuje politykę partyjną, a nie samorządową. Ustąpiłem ze stanowiska burmistrza, zrezygnowałem ze startu w wyborach i tylko dzięki mojej decyzji jest tam, gdzie się obecnie znajduje.
Czuł się pan rozczarowany wynikiem Krzysztofa Halka? Można powiedzieć, że w tych wyborach poseł znokautował swoich rywali.
Krzysztof Halek dzielnie walczył, robił wszystko, co mógł. Dużo się nauczył, przebył długą drogę. Niestety, siła osoby pana Szlachetki była o wiele większa i ludzie chcieli oddać na niego głos. Obydwaj byli odbierani jako polityczni kandydaci utożsamiani z jedną opcją, natomiast fala PiS-u i rozpędu, jaką miał Jarosław Szlachetka, była na tamten moment nie do zatrzymania.
Poza tym ludzie chcieli widzieć na stanowisku burmistrza kogoś mocnego i na takiego kreował się obecny gospodarz. Jeżeli ktoś schodzi z posła, to sama pozycja ma siłę przekonywania, ludzie wierzą w to, że wiele może zdziałać i ma doświadczenie w podejmowaniu poważnych decyzji. Wydawał się osobą silną, mocną i z dużymi możliwościami.
Nowy burmistrz punktuje pana na każdym kroku, wymieniając wiele nieprawidłowości m.in. w MZWiK, ZUO, Muzeum Niepodległości, zaciąganiu kredytu na koniec kadencji, ale najgłośniej jak dotąd mówi o Myślenickiej Agencji Rozwoju Gospodarczego. Jej byłemu prezesowi zarzuca się wyprowadzenie z kasy spółki pieniędzy, a burmistrz twierdzi, że „to wierzchołek góry lodowej”. [„Jeśli chodzi o MARG, trzeba zdawać sobie sprawę, że o tych nadużyciach wiedział pan Maciej Ostrowski i z posiadanej przeze mnie wiedzy nic z tym nie zrobił. To jest niedopuszczalne”. – Magazyn MiastoInfo, Nr 2, listopad 2019].
Najgłośniej mówi o MARG-u dlatego, że to jedyna sprawa, jaka z tych wszystkich nagłaśnianych w mediach afer, realnie trafiła na wokandę. Jeżeli chodzi o sytuację w spółce – dowiedziałem się o niej w czerwcu 2018 roku. Poinformował mnie o niej członek rady nadzorczej, następnie odbyła się rozmowa w trzy osoby. Podczas niej obecny był prezes Daniel P., członek rady nadzorczej i ja.
Wydałem dyspozycje co zrobić w tej sytuacji i żadna z tych osób – mam nadzieję, nie jest w stanie zaprzeczyć temu, co mówię – kazałem prezesowi oddać wszystkie zobowiązania, które zaciągnął. Uważam, że jest to karygodne; członka rady nadzorczej natomiast poinformowałem, że rada powinna zrobić to, co uważa za słuszne.
W tej spółce to nie burmistrz jako zgromadzenie wspólników, tylko członkowie rady nadzorczej brali pełną odpowiedzialność za to, co się w niej działo. Dałem zielone światło, aby informować stosowne organy. Uważam, że to do czego doszło, jest niedopuszczalne. Przez wiele lat byłem dysponentem środków publicznych większych niż prezes MARG-u i w mojej historii nigdy nic takiego nie miało miejsca.
Natomiast za panem długo ciągnęła się sprawa oskarżenia o przyjęcie korzyści majątkowej lub osobistej w ramach wyjazdu do Francji w 2009 roku na szkolenie dotyczące utrzymania sztucznej trawy na Orliku. Finalnie sąd umorzył postępowanie stwierdzając, że nie było przestępstwa. W kwietniu 2018 roku, podsumowując 15-lecie swojej kadencji, mówił pan o polityce donosów. Dużo jeszcze takich spraw?
Teraz polityka donosów zamieniła się w politykę audytów. To one są donosami. Trwa analiza audytów a ludzie, którzy wcześniej zeznawali w różnych sprawach wynikających z donosów właśnie, dzisiaj zeznają ze względu na audyty.
Niedawno radni miejscy Czesław Bisztyga i Izabela Kutrzeba zadeklarowali odejście z Klubu Macieja Ostrowskiego. Wygląda to jak rozłam. Traci pan nad nim kontrolę?
Odkąd powstał Klub Wyborczy Macieja Ostrowskiego, byłem zapraszany na jego posiedzenia. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, natomiast nigdy nie narzucałem radnym żadnych decyzji, nigdy nie mówiłem o dyscyplinie głosowania. Każdy mógł głosować jak chciał i jak uważał. U nas dominuje wolność myśli, swobodnego wypowiadania się i nigdy nie byłem kimś takim jak szef klubu – tę funkcję pełni ktoś inny. Najlepiej o tym co mówię, świadczą ostatnie głosowania dotyczące podwyżki cen za wywóz śmieci, czy wprowadzenia parkomatów.
Wspomniana dwójka radnych miała różne powody, aby wyjść z klubu. Każdy z radnych chce funkcjonować przez następne cztery lata i robić coś dla mieszkańców swojego regionu. Jeżeli obecna władza mówi im, że bez współpracy z nią niczego nie zdziałają dla swoich wyborców, ci podejmują różne działania.
Czy pozycja Macieja Ostrowskiego w lokalnej polityce słabnie?
Nie wiem jaka jest pozycja Macieja Ostrowskiego, bo nie robiłem sondażu. Przez cały ten rok starałem się jej nie uwypuklać, żeby nie absorbować innych. Jeżeli będę miał zamiar startować gdzieś, czy uczestniczyć w wyborach, to na pewno będę na ten temat głośno mówił.
W naszym rankingu popularności wśród radnych powiatowych, zajął pan pierwsze miejsce. Jak widać kapitał polityczny ciągle jest spory. Nie myśli pan o tym, aby go przekuć na jakieś stanowisko, potraktować jako trampolinę?
Dziękuję za to mieszkańcom. Być może tak go potraktuję, dzisiaj niczego nie wykluczam.
Pytam, ponieważ ostatnie wybory parlamentarne na przykładzie Władysława Kurowskiego pokazały, że były burmistrz, wicestarosta nawet po latach może z powodzeniem zostać… posłem.
Propozycje otrzymuję, ale jak na razie na horyzoncie nie widać żadnych wyborów.
Jedynie prezydenckie na jesień 2020…
Zejdźmy jednak na ziemię.
Żegnając się z urzędem miasta mówił pan: „Wspomniany plan Ostrowskiego obejmuje pracę w powiecie lub województwie, reprezentowanie w nim gminy Myślenice, pomoc staroście oraz kontynuowanie dobrej współpracy pomiędzy gminą a powiatem”. Jaka jest ta współpraca rok od wyborów?
Z tego co jest mi dane widzieć w pismach i odpowiedziach wymienianych między gminą i powiatem, ta współpraca nie układa się dobrze.
Dlaczego?
Do rangi symbolu złej współpracy ostatnio urasta sprawa rozszerzenia stref płatnego parkowania o drogi powiatowe. Trudno o porozumienie w tej kwestii z gminą. Starosta mówi też o sprawie zamiany dróg, w której nie może dojść do konsensusu z magistratem.
W ubiegłym miesiącu rozmawiałem z burmistrzem, który uważa, że mimo jego starań i otwarcia – współpraca nie istnieje i zwraca uwagę na ataki, które jak mówi „non stop pod moim adresem kieruje środowisko pana starosty Tomala lub on sam”. Skąd u panów tyle niechęci do nowego gospodarza?
Pan burmistrz mówi jedno, a robi co innego. Taki przykład idzie z góry i to stałe jego zachowanie. Tak właśnie zachowują się ludzie wierni partii, a nie samorządowcy. Czas pokazał, że obiecać można wiele, ale realizacja tych obietnic to już inna sprawa. Przykładem mogą być uchwalone niedawno stawki za odbiór śmieci. Proszę pamiętać, że Józef Tomal jest starostą drugą kadencję, a współpraca na linii starostwo-gmina wcześniej układała się wzorcowo, a dzisiaj zmienił to właśnie burmistrz. Odkąd piastuje ten urząd, współpraca nie istnieje, a starosta pozostał ten sam.
Do rangi symbolu niebawem urośnie droga prowadząca na Chełm. Czy to prawda, że powiat chce zamienić się swoim odcinkiem z gminą? Jarosław Szlachetka w rozmowie z nami z ubiegłego miesiąca twierdzi, że starosta Tomal z wicestarostą Kudasem starają się zrzucić „znajdujący się w fatalnym stanie odcinek drogi na Chełm, którą do tej pory zajmował się powiat na burmistrza”.
Takie spotkanie odbyło się w tym tygodniu. Warto przypomnieć, że droga powiatowa prowadzi od ulicy Parkowej przy hotelu do kapliczki przy wyjeździe z lasu, gdzie znajduje się tablica informująca o terenie zabudowanym.
Za drogę powyżej tego miejsca odpowiada gmina. Ze względu na wcześniej wymienione powody, nie wiem czy dojdzie do tej wymiany. Dialog z magistratem jest trudny.
Jak rozwiązać brak przejść dla pieszych w Osieczanach, gdzie kierowcy na drodze powiatowej nagminnie przekraczają prędkość, a mieszkańcy nie czują się bezpiecznie?
Razem z Kazimierzem Panusiem i profesorem Ceranowiczem złożyliśmy w lutym interpelacje w tej sprawie. Ta została przyjęta i starosta wraz z dyrektorem Zarządu Dróg Powiatowych na nasz wniosek opracowują rondo na skrzyżowaniu drogi na Bulinę z drogą osieczańską. Jest tam zgoda właściciela na oddanie gruntu na trzeci pas od strony Myślenic, a starostwo posiada szeroki pas od strony Drogini. Takie rondo na pewno spowolni tempo kierowców. Dodatkowo powstaną lewoskręty, które umożliwią stworzenie przejść dla pieszych prowadzących do przystanków.
Jak dotąd starostwo koncentrowało swoje działania wokół uporządkowania dróg, przebudowy skrzyżowań na takie o ruchu okrężnym, a obecnie wychodzi z miasta i pierwszą miejscowością, w której zostanie uregulowany ruch, są właśnie Osieczany.
Tymczasem w Myślenicach przybywa płatnych miejsc parkingowych, ale nie rośnie liczba darmowych. Czy za pozostawienia samochodu na drogach powiatowych też będziemy płacić?
Ostatnie miejsca parkingowe powstały w Myślenicach jeszcze za mojej kadencji przy Muzeum Niepodległości i współfinansowane ze starostą pod estakadą. O ile tamte były darmowe i funkcjonowały w ramach polityki „parkuj i jedź”, to dzisiaj wprowadza się zasadę „parkuj i płać”. W mieście brakuje miejsc na odstawienie samochodów i przesiadkę w dalszą podróż do Krakowa.
Obecnie największe niedogodności z jakimi na co dzień zmagają się mieszkańcy Myślenic i okolic, to brak miejsc parkingowych i niespełniające ich oczekiwań połączenia komunikacji zbiorowej na linii ich miejscowość – Myślenice i Myślenice – Kraków. Zarówno gmina jak i powiat nie pali się do rozwiązania tych problemów – dlaczego?
Ten problem miała uregulować reforma ustawy o transporcie publicznym, która przez rząd odciągana jest w czasie i nadal nie weszła w życie. Jej projekt mówi o tym, że przetargi na linie komunikacyjne będą ogłaszały samorządy – gminne, powiatowe i wojewódzkie, które będą musiały wyłożyć na ten cel własne pieniądze. Ustawa jasno mówi kto i za co będzie odpowiedzialny. Ale wciąż nie obowiązuje.
Do rozwiązania problemu komunikacyjnego musimy przygotować się sami. Trzeba sobie to jasno powiedzieć; w najbliższym czasie kolei nie będzie, ponieważ są w kraju inne – ważniejsze linie, na które czeka Polska.
To może warto przesiąść się w kolej?
Kolej to piękne wyzwanie, wspaniałe marzenie, ale nie możemy mówić, że rozwiąże wszystkie problemy komunikacyjne. Nie wiemy nawet kiedy i czy w ogóle powstanie. Jej wizja wciąż opiera się na wstępnych analizach. Może okazać się złudna jak legendarny „złoty pociąg” zakopany pod Wałbrzychem i prowadzić donikąd. Do rozwiązania tego problemu musimy przygotować się sami. Trzeba sobie to jasno powiedzieć; w najbliższym czasie kolei nie będzie, ponieważ są w kraju inne – ważniejsze linie, które nie są realizowane, a Polska na nie czeka.
Widzi pan potrzebę utworzenia komunikacji miejskiej w Myślenicach? Jako pierwsi wprowadziliście autobus dowożący mieszkańców na cmentarze w czasie Wszystkich Świętych.
To był pewnego rodzaju pilotaż. Takie połączenie się sprawdza. Miasto się rozrasta, samochodów przybywa, miejsc parkingowych nie, a dzielnice takie jak Górne i Dolne Przedmieście, czy Zarabie dzieli duża odległość. Trzeba mieć na uwadze to, że takie połączenie to wygoda dla mieszkańców, za którą będzie musiała zapłacić gmina, bo przy symbolicznej opłacie za przejazd, taka linia może nie być rentowna.
O potrzebie budowy bezpiecznego przejazdu na skrzyżowaniu Zakopianki z drogą powiatową w Krzyszkowicach mówi się od kilku lat. Większość z naszych czytelników nie wierzy w sukces samorządowców i powodzenie tej inwestycji (67%). Od początku opowiadał się pan za tunelami, czy powiat będzie partycypował w inwestycji?
Ja nadal jestem zwolennikiem tego, aby powiat partycypował w tej inwestycji. Starosta prowadzi w tej sprawie korespondencję z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Chcę zwrócić uwagę na dwa rozwiązania – Jawornik i Krzyszkowice. Wielkim niebezpieczeństwem jest to, co dzieje się na ul. Sobieskiego do Zakopianki. Jeżeli tu znikną światła, to tylko umożliwi szybszy dojazd tzw. „warszawce” do Zakopanego. Nam to nie usprawni ruchu, wręcz przeciwnie. Kwestie Zakopianki trzeba rozważać przez węzeł jawornicki i w Krzyszkowicach. Jak go nazwiemy – czy przejazd podziemny, czy nadziemny – nie można zapominać o Głogoczowie i Bęczarce. Skoro pan burmistrz ma za sobą urząd marszałkowski i cały parlament, to na pewno pokaże w tej kadencji co potrafi, właśnie na przykładzie Zakopianki. To duże wyzwanie, ale co obiecane – trzeba zrealizować.
Wiele tego typu zadań jako samorządowcy przerzucacie na posła Władysława Kurowskiego…
Do tej pory nie było tak dobrego układu dla burmistrza Myślenic jak dzisiaj. Mając swój samorząd wojewódzki, swój parlament, wywodząc się z partii rządzącej, będąc burmistrzem i byłym posłem z kontaktami – pan Szlachetka ma duże pole do manewru i popisu, żeby pokazać co potrafi. Trzymam za to kciuki. To ważne dla mieszkańców, bo jako samorządowcy przede wszystkim robimy to dla nich.
A jak w samorządzie ocenia pan pierwszy rok Grażyny Ambroży? Z osoby, której początkowo nikt nie dawał szans, a niektórzy uszczypliwe nazywali „planktonem wyborczym”, została radną i wiceprzewodniczącą rady. Nie stroni od wyrażania własnych opinii, jednak burmistrz Szlachetka w rozmowie z nami zarzuca jej „pójście w niepisaną, ale jasną koalicję z klubem Macieja Ostrowskiego” – czy taka istnieje? Potwierdza pan taki układ?
Nie ma spisanej żadnej koalicji. To, że radni się spotykają ze sobą, nie jest zabronione. Uważam, że pani Grażyna jest bardzo pracowitą radną. Zapoznaje się z materiałami, analizuje je i zadaje pytania często kłopotliwe dla obecnej władzy. Przed nią jeszcze dużo pracy, ale nie można jej odmówić, że z każdym miesiącem nabiera obycia samo rządowego. To sukces, za który należą się jej gratulacje.
W tym roku radni nie udzielili burmistrzowi Jarosławowi Szlachetce wotum zaufania. Ten twierdzi, że to… Maciej Ostrowski nie otrzymał wotum, ponieważ „była to ocena wystawiona za poprzedni rok pracy burmistrza, więc odbieram to w sposób jednoznaczny. Przysłowiową żółtą kartkę od swoich radnych otrzymał mój poprzednik”.
Ciężko cokolwiek rozsądnego powiedzieć na taki sposób rozumowania.
„To wyrachowane działanie radnych Bez Układów oraz Macieja Ostrowskiego obliczone na odwołanie nowo wybranego burmistrza” – sytuację komentuje gospodarz gminy. Wierzą w to nasi czytelnicy, a 78% z nich uważa, że radni opozycyjni dążą do referendum. Przejrzał was?
Ci radni, którzy nie udzielili wotum zaufania dla obecnego burmistrza, dzisiaj odchodzą z klubu. Sam byłem tym zaskoczony, że radni tak zagłosowali, ale być może to właśnie zachowanie burmistrza podczas sesji rady miejskiej, które nie jest właściwe – wpłynęło na decyzję radnych. Może tu należy szukać przyczyn braku zaufania?
W narracji obecnego burmistrza, jaką można śledzić w mediach i podczas publicznych wystąpień, często przewija się jeden motyw: że wszystko, co złe, zapoczątkowali poprzednicy. Co więcej, na odchodne zadłużył pan gminę, a w listopadzie 2018 roku dług wynosił prawie 150 mln zł. Czuje się pan winny obecnej kondycji miasta i gminy Myślenice?
Niedawno mówił też, że budżet jest bardzo dobry. Co do kredytu… nie demonizujmy, wszystko jest bezpieczne i zgodne ze sztuką układania budżetu. Zresztą nadal osobą odpowiedzialną za finanse gminy Myślenice jest pani skarbnik, która współpracowała ze mną, także pan burmistrz ma się kogo radzić i jestem przekonany, że pani skarbnik wszystko dokładnie mu wytłumaczy. Gdyby było tak źle jak mówi, na pewno nie kontynuowałby tej współpracy.
Ale nie można odmówić burmistrzowi tego, że próbuje uporządkować sprawy, których nie udało się zorganizować w pana kadencji. Na pierwszy ogień poszły parkomaty, rozpoczął budowę ulicy Solidarności na Osiedlu Tysiąclecia, zapowiada powstanie bezpiecznego skrzyżowania na Zakopiance w Jaworniku, przedszkole w tym miejscu i budowę drogi zachodniej…
Parkomaty były przez nas zapowiadane po rewitalizacji Rynku, ulica Solidarności, droga w Krzyszkowicach, ul. Traugutta, to nasze autorskie projekty. Burmistrz wyciągnął je gotowe z szuflady i realizuje. Mimo to cieszę się, że ul. Solidarności czy Głogoczów, otrzymały pieniądze na inwestycje, bo te nie wpłynęłyby do gminy, gdyby nie nasza ciężka praca. Wszystkie wspomniane działania to kontynuacja, nie widzę żadnego nowego projektu pana burmistrza. Jeżeli chodzi o Jawornik, to porozumienie z marszałkiem Jackiem Krupą miałem podpisane już lata temu. Te wszystkie nieprawdziwe informacje, że projekt węzła w Jaworniku był zły, można wsadzić do kosza. To tylko wizerunkowe zagrywki burmistrza. Są niewiele warte.
Parkomaty były przez nas zapowiadane po rewitalizacji Rynku, ulica Solidarności, droga w Krzyszkowicach, ul. Traugutta, to nasze autorskie projekty. Burmistrz wyciągnął je gotowe z szuflady i realizuje.
Tymczasem starostwo stawia nową siedzibę przy ulicy Drogowców. Komu potrzebna jest ta inwestycja?
Mieszkańcom powiatu myślenickiego, a najbardziej myśleniczanom. Proszę pamiętać, że w 2009 roku gmina przeznaczyła pieniądze na koncepcję nowego budynku powiatowego. Pierwotnie miał być dużo większy, ale nastał rok 2010 i słynne powodzie, których skutki usuwaliśmy jeszcze długo, inwestując w to spore środki. Zamiast na siedzibę starostwa, pieniądze wydaliśmy na zabezpieczenia przeciwpowodziowe i infrastrukturę drogową.
Nowa siedziba jest potrzebna, żeby klienci starostwa nie musieli krążyć pomiędzy różnymi budynkami i byli obsługiwani w godnych warunkach. Dzisiaj mieszkańcy powiatu dojeżdżają do Myślenic, aby załatwić sprawy urzędowe prowadzone przez powiat w pięciu miejscach. Stawiając siedzibę przy ul. Drogowców, to właśnie w tę część miasta przekierujemy ruch. Wystarczy, że przeniesiemy tam geodezję, a łatwo sobie wyobrazić ile miejsc parkingowych zwolni się w centrum.
Jedną z pana obietnic wyborczych jako burmistrza było wprowadzenie budżetu obywatelskiego. To się udało, ale niektóre inwestycje, jak np. centrum integracji i odpoczynku na Górnym Przedmieściu, od dwóch lat nie zostało zrealizowane. Co w tym projekcie nie funkcjonuje prawidłowo?
Nie tylko wspomniane centrum nie doczekało się realizacji. W kolejce do wykonania czeka wiele zadań z ubiegłego roku. Docierają do mnie głosy z Osieczan i innych miejscowości, że gmina nadal nie realizuje projektów z budżetu obywatelskiego. Problemem może być wzrost cen, które weryfikują przetargi. Ciekawe jak rozwiąże go obecna ekipa, bo za parę miesięcy ruszy kolejna edycja budżetu, a brak realizacji będzie demotywował ludzi od głosowania. Po co się starać, skoro gmina nie realizuje tych projektów?
Prognozy dotyczące myślenickiego szpitala nie napawają optymizmem. W ostatnich 10 latach 7 razy zamykał rok na minusie. Radni PiS zwracają uwagę, że innym szpitalom udaje się być nad kreską, a nasz ciągle generuje stratę. Co należy zrobić, aby wyjść na prostą?
Przede wszystkim potrzebne są zmiany systemowe. Powiat na ile może, stara się inwestować w szpital przy pomocy środków zewnętrznych, jednak systemu starosta nie jest w stanie poprawić.
Uważam pracę zespołu dyrektora, lekarzy za wspaniałą, jakość obsługi jest dobra, ale martwią mnie braki kadrowe w tzw. średnim personelu i wśród lekarzy. Do tego niepokojąca jest średnia wieku pracowników szpitala, która wynosi 50 lat. Niezależnie, kto sprawuje władzę w parlamencie, rządzący muszą zwiększyć nakłady na zdrowie i to jest zmian systemowa.
A może tak posłuchać podszeptów radnych PiS i zmienić dyrektora?
To nic nie da. Zmiany należy dokonać na poziomie systemu. Najprościej mówiąc – chodzi o to, żeby rząd przekazywał więcej środków na szpitale takie jak nasz. Jest jeszcze jedno wyjście – dyrektor może przestać przyjmować pacjentów we wrześniu lub w październiku, kiedy skończą mu się pieniądze z NFZ na leczenie. Na szczęście do tego nie dopuszcza i leczy dalej, ale koszt tego to wspomniana strata. Dyrektor Adam Styczeń bardzo dobrze sprawdza się na tym stanowisku i szkoda, że gmina Myślenice obecnie nie potrafi współpracować ze szpitalem tak jak w poprzednich latach.
Jest rok 2023. Czy wśród kandydatów na burmistrza Myślenic znajduje się Maciej Ostrowski?
Nie jestem w stanie odpowiedzieć dzisiaj na to pytanie. Jak mówiłem wcześniej, prowadzę własną firmę i nie wiem, co będę robił za kilka lat. To się okaże, ale jeśli mieszkańcy będą nadal darzyć mnie zaufaniem i będą widzieć mnie w roli ich reprezentanta, to na pewno przemyślę taką możliwość, i na pewno zakomunikuje im swoją gotowość w odpowiednim czasie. Dzisiaj życzę burmistrzowi refleksji dotyczącej współpracy, o której wiele mówi, ta powinna być prowadzona ze wszystkimi mieszkańcami gminy, bez względu na poglądy polityczne. Na tym polega samorząd.
Maciej Ostrowski. Ukończył Zespół Szkół Ogólnokształcących w Myślenicach, a następnie historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 2003 roku po rezygnacji Stanisława Kota w wyborach przedterminowych został wybrany na burmistrza Miasta i Gminy Myślenice. W wyborach samorządowych w 2006, 2010 i 2014 roku startował z listy własnego komitetu (Komitet Wyborczy Wyborców Macieja Ostrowskiego). W czerwcu 2018 po 15 latach pełnienia funkcji gospodarza gminy zapowiedział, że nie wystartuje w kolejnych wyborach. Jego miejsce zajął Jarosław Szlachetka (PiS), natomiast Maciej Ostrowski z powodzeniem startował do rady powiatu.
Rozmowa swoją premierę miała w papierowym wydaniu magazynu Miasto Info:
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.