Jan Burkat: Nie zawracać z raz obranej drogi
- 12 maja 2011
Receptą na sukces w biznesie jest konsekwencja. Nie wolno się zniechęcać, wszyscy ponosimy porażki, które dla wielu ludzi są powodem rezygnacji z aktywności i ryzyka, tymczasem trzeba umieć utrzymać kurs i nie zawracać z raz obranej drogi – w wywiadzie dla Sedna mówi Jan Burkat, który otrzymał nagrodę diamenty od miesięcznika Forbes
Najnowszy numer Sedna w kioskach od 10 maja
SEDNO: Naszą rozmowę wypada rozpocząć od gratulacji. Nie dalej jak kilka dni temu otrzymał Pan nagrodę w kategorii przedsiębiorstw uzyskujących rocznie dochód pomiędzy 50, a 250 mln złotych, przyznaną przez prestiżowy miesięcznik Forbes”. Zatem proszę przyjąć od nas gratulacje! Jest Pan jedynym przedsiębiorcą z terenu powiatu myślenickiego i jednym z 35 z terenu Małopolski wyróżnionym przez ten miesięcznik.
JAN BURKAT: Wyróżnienie od „Forbesa” była dla mnie niespodzianką. Dowiedziałem się o jej przyznaniu od … klienta, który spotkał mnie w moim sklepie i poinformował o nagrodzie. Potem kupiłem gazetę i znalazłem w niej swoje nazwisko, a jeszcze później zadzwoniła do mnie pani z „Forbesa” i zaprosiła oficjalnie na galę wręczenia nagród.
Nie jest to pierwsza nagroda przyznana Panu przez polski miesięcznik zajmujący się tematyką ekonomiczną?
Nie. Dwa lata temu otrzymałem Gazelę Biznesu przyznawaną przez miesięcznik „Puls Biznesu”.
Czy gala zorganizowana przez miesięcznik „Forbes” przyniosła jakieś owoce poza satysfakcją i prestiżem? Czy tego typu wydarzenia wprowadzają w jakieś kręgi biznesowe i owocują w praktyce?
Tak. Już podczas samej gali nawiązałem kontakty z firmami, z którymi zamierzam współpracować. Jedna z nich, informatyczna, ma swoją siedzibę w Nowym Sączu i chce dzierżawić ode mnie powierzchnię sklepową w nowo powstałym na terenie Dobczyc markecie.
Nagrody, jakie Pan otrzymał są dowodem na to, że nawet w trudnych warunkach ekonomicznych, jakie panują w kraju można uprawiać biznes osiągając w nim sukcesy?
Powiem tak: w chwili obecnej warunki do robienia biznesu w Polsce nie są jeszcze takie najgorsze. Gdyby jeszcze ktoś zadbał o zmniejszenie kosztów, na przykład obniżając ceny paliwa …? Jestem również właścicielem firmy transportowej, chociaż powoli ograniczam tę działalność. Dzisiaj udział kosztów paliwa w kosztach firm przewozowych wynoszą około siedemdziesięciu procent, kiedyś wynosiły około czterdziestu, czterdziestu pięciu. Różnica zatem jest kolosalna.
Czy może Pan powiedzieć kilka słów na temat swoich początków w biznesie? Czy to właśnie firma przewozowa dała początek pańskiej działalności?
Nie. Zaczynałem w detalu w roku 1991 zaś firmę przewozową powołałem do życia w cztery lata później. Zaczynałem swoją działalność handlową od małej hurtowni spożywczej przy ulicy Podgórskiej w Dobczycach, która notabene działa do dziś.
Jest Pan obecnie właścicielem dużej, dobrze prosperującej firmy rodzinnej, czy wciąż radzi
Pan sobie z „ogarnięciem” jej działalności?
Powoli tracę tę możliwość i zaczynam poszukiwać odpowiednich ludzi, którzy pomogą mi w zarządzaniu. Wprowadzam także równolegle nowoczesne systemy kasowe.
Ile osób zatrudnia Pan obecnie?
Dokładnie 230. Wliczam w to także obsługę nowego obiektu, którego otwarcie planujemy na 14 maja, a więc już za kilka dni.
Co jest siłą napędową dla Pańskiej działalności? Osiągnął Pan już zapewne taki status majątkowy, że dalsze pomnażanie dóbr nie jest dla Pana koniecznością. Jak tłumaczy Pan to, że wciąż powstają nowe obiekty firmowane przez Pana, że wciąż rozrasta się sieć Pańskich sklepów?
Po pierwsze lubię to co robię, po drugie jeśli już coś robię, to chcę to robić na wysokim poziomie. Preferencje klienta zmieniają się z roku na rok, moim mottem jest dbałość o to, aby klient zawsze był zadowolony, a zatem staram się nadążać za tymi preferencjami, wreszcie po trzecie, jeśli się pomnaża zyski, trzeba je inwestować. Tylko takie podejście do sprawy powoduje permanentny rozwój, a ja chcę się rozwijać. Na chwilę obecną już wiem, że moja firma będzie inwestować w kolejne obiekty z częstotliwością co dwa lata.
Powiedział Pan, że handel jest łatwą dziedziną biznesu? Jak chce Pan przekonać nas do słuszności tego stwierdzenia? Gdyby było tak łatwo zapewne miałby Pan wokoło wielu konkurentów, tymczasem rozwój pańskiej firmy, oparty na własnym kapitale jest ewenementem na rynku.
Dla mnie jest to łatwa dziedzina biznesu. Nie oglądam się na konkurentów, robię po prostu swoje. To wszystko.
Co oznacza w Pańskim przypadku stwierdzenie: robię swoje?
Od początku działalności zakładałem stworzenie sieci handlowej innej niż wszystkie. Po to powstała własna wytwórnia wędlin, aby udowodnić klientowi, że to co jest wyprodukowane na miejscu jest zawsze świeże, zawsze smakowite, a także przy okazji konkurencyjne cenowo. Owoce, warzywa, jajka, wędlina w moich sklepach pochodzi ze specjalnych, ekologicznych hodowli. Na przykład ziemniaki od lat dostarcza mi rolnik, który na trzydziestu hektarach sadzi je tylko i wyłącznie dla mnie. Trud, jaki sobie zadałem w tym względzie przynosi efekty. Klienci kupują moje ziemniaki, bo mają gwarancję ich wysokiej jakości.
Buduje Pan kolejne centra handlowe, tworzy Pan w ten sposób coraz większą sieć i utrwala markę swojej działalności? Czy te doświadczenia ukształtowały już w Pana świadomości kompletną wizję tego jak powinien wyglądać modelowy sklep Jana?
Tak, mam taką wizję a większą część wiedzy do jej zbudowania czerpię od swoich klientów. Często chodzę wśród nich i pytam co należałoby jeszcze zmienić, usprawnić, aby było lepiej, wygodniej, przyjemniej. Oczywiście mam świadomość, że przede mną dużo pracy. Jeśli chodzi o wizję sklepu idealnego, to noszę ją ciągle gdzieś w głowie. Wiem na pewno, że musi to być sklep absolutnie przyjazny klientowi, konkurujący ceną, ale przy tym promujący jakość oferty, nie za duży i posiadający swój własny, niepowtarzalny klimat.
Taki jak ma „Stara Cegielnia”?
Tak. Chociaż „Stara Cegielnia” narzuciła swój styl poprzez fakt historyczności tego miejsca i specyfikę jego wyglądu. Udało nam się obronić ten klimat. Zresztą wszystkie moje kolejne sklepy, jeśli będą powstawać, będą nosić znamiona polskości. Element narodowy, stawianie na rodzimego producenta żywności, promowanie regionalnych produktów jest dla mnie bardzo ważne i będę na niego zwracał szczególną uwagę.
Czy jest to między innymi chęć zamanifestowania swojego stosunku do zagranicznych sieci handlowych?
Myślę, że tak. Mam do nich swój stosunek.
Negatywny?
Można to tak nazwać. Dam prosty przykład opierając go na jednej ze znanych sieci. Do dziś dziwi mnie utrwalony chyba przez zabiegi reklamowo - marketingowe stereotyp sklepu o przyjaznych, niskich cenach. Tymczasem nie jest to moim zdaniem sieć tania. Wręcz przeciwnie. Zauważyłem pewną zaskakującą prawidłowość, otóż najmniej liczą ci klienci, którzy posiadają najuboższy portfel, ci zaś z zasobnymi portfelami liczyć potrafią jak nikt inny. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że w sieci wcale nie najtańszej, zakupy robi tylu ludzi, wśród nich liczna grupa mniej zamożnych?
Jest Pan w stanie udowodnić twierdzenie, że to sieć nie najtańsza?
Tak. Już to nawet zrobiłem. W okresie przedświątecznym przygotowaliśmy kosz z dwunastoma produktami spożywczymi pochodzącymi z moich sklepów dając szansę klientom, którzy znajdą sklep, gdzie koszyk ten będzie tańszy otrzymania go za darmo. Koszyk z sieci, o której mówię jest droższy niż nasz. Przy czym w skład koszyka wchodziły podstawowe produkty niezbędne na świąteczny stół – jajka, kiełbasa swojska, szynka, mąka, majonez kielecki, itd.
I znalazł się klient, któremu musiał Pan ufundować ten koszyk?
Nie.
Skąd wynika różnica w cenach na Pańską korzyść?
Stąd, że ja nie muszę płacić wysokiego czynszu za lokal, bo lokal należy do mnie. Kiedy przychodzi płacić wysoki czynsz lub dzierżawę, trzeba szukać rekompensaty, a zatem koszty wynajmu czy dzierżawy lokalu wchodzą w cenę produktu.
Czym zamierza Pan jeszcze konkurować z dużymi sieciami?
Duże sieci to organizmy zarządzane odgórnie. To przemysł handlowy. Ja chcę tworzyć model handlu z bardziej ludzkim obliczem. Jestem na co dzień w sklepie obserwuję zmiany w podejściu klientów, ich oczekiwania. Niezwykle ważnym elementem jest również szerokość asortymentu. To ona sprawia, że mam stałych klientów z Krakowa, którzy u mnie mogą zrobić zakupy najbardziej zróżnicowane i kompletne.
Zapytam Pana teraz trochę z innej beczki. Czy zarządzając na co dzień tak dużą firmą, mając na głowie tak dużo różnych obowiązków z tym związanych znajduje Pan jeszcze czas na inne zajęcia?
Owszem, choć z trudem. Jestem zapalonym kibicem sportowym. Pomagam nawet młodym piłkarzom Wisły oraz myślenickiemu Dalinowi. Lubię wędkować.
Skoro o pomocy mowa, to wiem, że nie stroni Pan od niej. Przykłady pomocy niesionej mieszkańcom Dobczyc przez Pana bezinteresownie rok temu podczas powodzi świadczy o tym najlepiej.
Uważam, że jest to obowiązek każdego przedsiębiorcy, któremu udało się zaistnieć i osiągnąć satysfakcjonujące wyniki w biznesie. Pomoc społeczeństwu, z którego się wywodzisz to bardzo ważna rzecz. Niedawno w obecności władz samorządowych Dobczyc wręczyliśmy dziewczynce mającej problemy ze słuchem komputer i specjalny program wartości około 30 tysięcy złotych. Nie mówię tego po to, aby się chwalić, ale aby podkreślić to co powiedziałem wcześniej na temat poczucia obowiązku niesienia pomocy innym. Natomiast to co obserwuję, a co nie jest według mnie zjawiskiem pozytywnym, to to, że zbyt mało w pomoc angażują się lokalne społeczności, na przykład sąsiedzi czy grono przyjaciół. Tak nie powinno, moim zdaniem być.
Jaka jest recepta na sukces w biznesie.
Tą receptą jest konsekwencja. Nie wolno się zniechęcać, wszyscy ponosimy porażki, które dla wielu ludzi są powodem rezygnacji z aktywności i ryzyka, tymczasem trzeba umieć utrzymać kurs i nie zawracać z raz obranej drogi.
Jest Pan jednym ze współzałożycieli Izby Gospodarczej Dorzecza Raby w Dobczycach. Jaka idea przyświecała Panu i innym dobczyckim przedsiębiorcom przy powoływaniu tej instytucji do życia i czy była ona potrzebna?
No cóż, powód był prosty, chodziło nam o to, aby skupić przedsiębiorców dobczyckich wokół spraw ważnych dla nich, ważnych zarówno, a może przede wszystkim dla firm małych, ale także dla firm dużych.
Czy udało się wprowadzić w życie tę ideę?
Z pełnym sukcesem. Izba działa, ma się dobrze, a co najważniejsze spełnia swoje zadanie. Podam przykład. Istnieje niepisana zasada, że dobczyccy przedsiębiorcy wspierają się nawzajem dokonując zakupów w swoich firmach. I tak budując swój nowy sklep w Dobczycach kupowałem materiały i korzystałem z usług firm działających w strukturach naszej izby. Takie podejście niesie ze sobą kilka zalet. Nie tylko wspomagamy się nawzajem, ale jeszcze podatki, które płacimy pozostają w naszej gminie. Po za tym Izba to instrument do wspólnych wystąpień przedsiębiorców i współpracy z administracją.
Skoro o gminie mowa, to jak jest ona nastawiona do izby i do przedsiębiorczości?
Niezwykle pozytywnie. Burmistrz Marcin Pawlak to znakomity, wyjątkowo uzdolniony samorządowiec, który świetnie rozumie potrzeba integracji środowisk przedsiębiorczych i potrzebę rozwoju przedsiębiorczości w ogóle. To właśnie prężnie rozwinięta przedsiębiorczość jest pośrednim motorem rozwoju innych dziedzin i ona w sposób podstawowy buduje zamożność całej społeczności. Dobrze rozwinięta przedsiębiorczość to przecież miejsca pracy dla ludzi i podatki które tworzą budżety publiczne. Dlatego ten sektor trzeba wspierać bo w ten sposób pośrednio wspiera się wszystkie inne. Burmistrz Dobczyc doskonale to rozumie i konsekwentnie wprowadza w czyn.
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Pracowałem u pana Jana Burkata najpierw na Podgórskiej,potem na Mostowej na dziale mięso- grill. Niestety zachorowałem na grypę i 8-go Listopada poszedłem na zwolnienie lekarskie.Nie byłem wstanie pracować z osłabienia.19-go Listopada stawiłem się w pracy,po chorobowym,poszedłem do szatni się przebrać,lecz kierowniczka przekazała mi bym poszedł do biura i czekał na pana Jana.Po przeszło godzinie oczekiwania zjawił się pan Jan i zaczęliśmy rozmawiać.Powiedział byłeś 2 razy na chorobowym-a byłem raz.Musiałem na twoje miejsce przyjąć chłopaka już na 2 dzień był ma kwalifikacje-ja tez mam kwalifikacje,Dalej mówił firma by przestała funkcjonować przez ciebie,nie traktujesz pracy poważnie.A ja powiedziałem panie Janie byłem chory.Dla dobra współpracowników,klientów musiałem iść na zwolnienie lekarskie,przecież robię przy żywności.Moje argumenty nie docierały do mojego pracodawcy,już nie wiedział co ma mówić,Nakazał kierowniczce by przygotowała wniosek o urlop i poszedłem na 15 dni urlopu.Po urlopie stawiłem się w pracy.Znowu oczekiwałem na szefa jak po zwolnieniu lekarskim.Gdy pan Jan wszedł do biura powiedział teraz niema dla ciebie pracy,ciebie nie było wiec kto inny zajął twoje miejsce,gorąca lada nie będzie czekać.I wyszedł z biura a kierowniczka dała mi do podpisania wypowiedzenie z pracy którego nie podpisałem.Powiedziałem za co,za to ze chorowałem jestem zwalniany,tak z każdym się robi w tej firmie?Próbowała usprawiedliwić decyzje pana Jana ze mnie nie było wiec jest osoba za mnie i dla mnie niema pracy-.Nie dziwie się wypełnia decyzje pana Jana.Obecnie złożyłem pozew do sądu pracy przeciwko panu Janowi i namawiam was drodzy pracownicy którzy tyracie dla pana Jana by utrzymać siebie i swoje rodziny za te marne grosze,bo w okolicy ciężko o prace inną.Nie dajcie się wyzyskowi,pan Jan mnie okradał jak i was okrada z pieniędzy,2-go Listopada pracowaliśmy za darmo na inwentaryzacji ponad 14 godzin.Co miesiąc pracujecie ponad etat macie znacznie więcej godzin za które mi jak i wam nie płaci pan szef-Jest to okradanie pracowników.Panie Janie są to nieczyste pieniądze na których pan buduje swój kapitał.Pozdrawiam wszystkich klientów których obsługiwałem i namawiam państwa by nie wspierali państwo kapitału opartego na wyzysku człowieka przez człowieka.
Taka prawda to obóz pracy za nie całe 1400zł. i godzin 240 przepracowanych mało tego 2 niedziele wolne a o sobocie i niedzieli wolnej można zapomnieć!!!!!!!!!!
Receptą na sukces jest wyzysk ludzi, którzy boją się bronić swoich praw.
240 godzin pracy na miesiąc.
Gratuluje sukcesu Szanowny Panie Janie.
żeby jeszcze Ci nasi przedsiębiorcy z rejonu traktowali swoich pracowników w sposób uczciwy,,co z tego że maja duże obroty i dochody, to wszystko kosztem nas pracowników, to my zarabiamy na ich majątki.
DORABIANIE SIĘ NA KRZYWDZIE PRACOWNIKÓW! ZWALNIANIE ZA TO ŻE KTOŚ ZACHORUJE! ZMUSZANIE PRZEZ PANA JANA PRACOWAĆ GDY PRACOWNIK JEST CHORY I MA CZTERDZIEŚCI STOPNI GORĄCZKI! TAK TERAZ ROBI SIĘ KARIERĘ I ZDOBYWA SIĘ PIENIĄDZE NA KRZYWDZIE PRACOWNIKA! JANUSZ GŁĄB