Kuba Masłowski: W tenisie stołowym wszystko zależy od ciebie
Podoba mi się w tej dyscyplinie sportu to, że prawie wszystko zależy w niej od ciebie samego. Od twojej pracowitości, od solidności w treningach. Tenis stołowy to nie tylko sprawna ręka, to także… psychika, od której tak wiele zależy - mówi Kuba Masłowski, tenisista stołowy z Myślenic od sierpnia grający w Drzonkowie
- Czy przenosiny do Drzonkowa przyczyniły się także do podniesienia Twoich umiejętności i poziomu sportowego?
Tak. Przebywam w Drzonkowie od sierpnia ubiegłego roku i moim zdaniem jest to w mojej grze wyraźnie widoczne. Mam możliwość treningu dzień w dzień po cztery godziny, dwie rano i dwie po południu z zawodnikami prezentującymi wysoki poziom. Jest tutaj doskonała baza do treningu i uprawiania tenisa stołowego.
- Co jest w tenisie stołowym takiego szczególnego, że dyscyplina ta potrafi tak dalece zmienić życie młodego człowieka i zmusić go to tak daleko idących poświęceń?
SEDNO: Jesteś dzisiaj dojrzałym juniorem, grasz w zespole II ligi tenisa stołowego. Ale kiedyś Twoje zainteresowania niekoniecznie związane były z tenisem stołowym?
KUBA MASŁOWSKI: Tak. Będąc małym chłopcem dość blisko interesowałem się piłką nożną. Uczęszczałem nawet na treningi piłkarskie do Dalinu Myślenice.
- Co zatem zaszło wtedy w Twoim dziecięcym życiu, że dzisiaj jesteś tenisistą?
Równolegle z treningami piłkarskimi uczęszczałem na zajęcia z tenisa stołowego do nowo powstałej sekcji działającej pod okiem Bogdana Czyżyckiego. Namówił mnie na to mój tata, z którym podejmowałem pierwsze, nieśmiałe próby gry w ping – ponga na stole jadalnym w moim rodzinnym domu przy ulicy Mostowej w Myślenicach. Potem treningi piłkarskie nałożyły się terminowo na treningi tenisowe i musiałem podjąć decyzję w kwestii, co chcę robić w przyszłości: grać w piłkę czy w tenisa.
- Dzisiaj wiemy już jaka była Twoja decyzja.
Tak. W jej podjęciu pomógł mi tata. Bardzo chciałem zostać… piłkarzem i miałem zamiar nadal uczęszczać na treningi piłkarskie, ale tata przekonał mnie do tenisa twierdząc, że w tej dyscyplinie sportu wszystko zależeć będzie tylko ode mnie samego, od mojej woli i od mojej pracowitości, nie zaś od zespołu jedenastu ludzi.
- Czy nie żałujesz tamtej decyzji? Może dzisiaj byłbyś obiecującym piłkarzem?
Jestem przekonany, że decyzja była ze wszech miar słuszna i do dzisiaj dziękuję tacie za to, że przekonał mnie do jej podjęcia.
- Kiedy podejmowałeś tę decyzję miałeś… osiem lat. Czy chłopiec w tym wieku może mieć świadomość konsekwencji podejmowania tego typu decyzji? Słowem czy rozpoczynając treningi w UKS-ie Zarabie byłeś zawodnikiem obowiązkowym?
Tak. Nie miałem z tym żadnego problemu. Po dwóch miesiącach treningu wiedziałem, że chcę grać w tenisa i myślę, że byłem zawodnikiem, który z chęcią i animuszem podchodził do swoich obowiązków.
- Twoim pierwszym trenerem był Bogdan Czyżycki, zawodnik, trener, założyciel UKS-u Zarabie. Czego Cię nauczył?
Praktycznie wszystkiego. Każdy kolejny trening odbywany pod okiem trenera Czyżyckiego był dla mnie nauką. Trener pokazywał mi podstawowe ruchy, uczył serwować. To jemu zawdzięczam swoją tenisową wiedzę i umiejętności, które dzisiaj szlifuję już pod okiem innego trenera.
- Zanim zapytam Cię o Twoją przygodę z ZKS Drzonków, a więc także o owego innego trenera, wrócę jeszcze na moment do czasów myślenickich. Czy pamiętasz swój pierwszy, sportowy sukces?
Tak. Pierwszy puchar za zwycięstwo stoi dzisiaj w moim pokoju. Zdobyłem go podczas zawodów rozgrywanych na Chełmie, gdzie odbywały się mistrzostwa Myślenic szkół podstawowych. Zatem można powiedzieć, że moim pierwszym sukcesem sportowym było właśnie wywalczenie mistrzostwa Myślenic szkół podstawowych. Byłem wówczas uczniem trzeciej klasy podstawówki. Ale tak naprawdę pierwszym, poważnym sukcesem jaki odnotowałem na swoim koncie było drugie miejsce wywalczone w wojewódzkim turnieju żaków. Rok później, będąc w piątej klasie wygrałem ten turniej i w ramach nagrody otrzymałem powołanie do kadry województwa małopolskiego. Mogłem dzięki temu reprezentować barwy naszego województwa podczas meczu z kadrą województwa śląskiego. W kadrze województwa utrzymuję się zresztą do dziś.
- Czy powołanie do kadry województwa była dla Ciebie nobilitująca?
Tak. Mogłem jako kadrowicz przebywać na obozach treningowych w kraju i poza jego granicami, mogłem grać z najlepszymi zawodnikami z terenu województwa małopolskiego, brać udział w turniejach międzynarodowych. Słowem rozwijać swoje umiejętności.
- Już będąc kadrowiczem zdobyłeś brązowy medal Mistrzostw Polski?
Tak w deblu z Janem Kaczorem. Wywalczyliśmy wówczas medal w kategorii młodzików. Indywidualnie zająłem w tych zawodach piąte miejsce. Sukces udało nam się powtórzyć w następnym sezonie grając już w kategorii kadet. Pokonaliśmy wtedy w drodze do półfinału debel, który był faworytem zawodów. Natomiast rok temu udało mi się podczas Mistrzostw Polski wywalczyć brąz, ale już indywidualnie. Jak na razie to mój największy sukces w dotychczasowej karierze.
- Czy Twoje medale i dobre wyniki uzyskiwane podczas MP zaowocowały zmianami, czy przyniosły Ci jakieś korzyści?
Tak, to właśnie po zdobyciu brązowego medalu podczas ubiegłorocznych MP zainteresował się mną trener ZKS Drzonków Józef Jagiełowicz. Po rozmowach przeprowadzonych z moim dotychczasowym trenerem Bogdanem Czyżyckim i po mojej zgodzie zostałem wypożyczony do ZKS Drzonków, zespołu grającego w II lidze. W tym samym mniej więcej czasie otrzymałem powołanie do kadry narodowej na międzynarodowy turniej rozgrywany w Cetniewie.
- Co zadecydowało o tym, że wyjechałeś z Myślenic, aby grać w drużynie, która reprezentuje miasto oddalone od Twoich rodzinnych Myślenic o setki kilometrów?
To była moja niezawisła, osobista decyzja, choć podjąłem ją z trudem. Jakby nie było opuszczenie rodzinnego domu w wieku 15 lat nie jest sprawą łatwą. Pomyślałem jednak, że warto spróbować takiego rozwiązania, bowiem lepiej moim zdaniem spróbować, niż mieć potem żal do samego siebie, że się nie spróbowało.
- Czy przenosiny do Drzonkowa przyczyniły się także do podniesienia Twoich umiejętności i poziomu sportowego?
Tak. Przebywam w Drzonkowie od sierpnia ubiegłego roku i moim zdaniem jest to w mojej grze wyraźnie widoczne. Mam możliwość treningu dzień w dzień po cztery godziny, dwie rano i dwie po południu z zawodnikami prezentującymi wysoki poziom. Jest tutaj doskonała baza do treningu i uprawiania tenisa stołowego.
- Czy nie narzekasz na reżim treningowy? Rano trening, potem szkoła, potem znowu trening. A gdzie w tym wszystkim czas dla siebie?
Powiem tak: robię to co kocham i to co chcę robić, a zatem nie mogę narzekać. Tenis jest moją życiową pasją i to rozwiązuje cały problem.
- Dla mnie jest to pewien rodzaj poświęcenia. Nie chodzisz z rówieśnikami do dyskoteki, do kina, nie korzystasz z wolnego czasu, jaki oni mają do swojej dyspozycji. Zapytam Cię zatem co chcesz przez to poświęcenie uzyskać, co chciałbyś osiągnąć w uprawianej przez siebie dyscyplinie sportu?
Chciałbym kiedyś być dobrym tenisistą stołowym.
- Dla mnie brzmi to jak podpisanie cyrografu z tenisem, jak deklaracja, że to właśnie tenis ma być Twoją życiową przyszłością. Czy dobrze rozumuję?
Tak. Podjąłem taka decyzję i staram się konsekwentnie dążyć do jej realizacji. Stąd moja rozłąka z domem rodzinnym, stąd przenosiny do Drzonkowa.
- Co jest w tenisie stołowym takiego szczególnego, że dyscyplina ta potrafi tak dalece zmienić życie młodego człowieka i zmusić go to tak daleko idących poświęceń?
Podoba mi się w tej dyscyplinie sportu to, że prawie wszystko zależy w niej od ciebie samego, od twojej pracowitości, od solidności w treningach. Tenis stołowy to nie tylko sprawna ręka, to także … psychika, od której tak wiele zależy. To również motoryka, zwinność, koordynacja ruchów, dynamika …
- Słowem adrenalina, która wydziela się podczas gry przy stole nakręca Cię i powoduje, że kochasz ten sport?
Odpowiem krótko: tak.
- Jak zatem będzie wyglądała Twoja przyszłość tenisowa, albo inaczej, jak Ty sam sobie ją wyobrażasz i jak chciałbyś, aby wyglądała?
W chwili obecnej gram w barwach ZKS Drzonków. Drużyna lideruje w tabeli II ligi. Jeśli utrzymamy tę pozycję do końca rozgrywek uzyskamy prawo gry w barażach o I ligę. Przejść przez te baraże będzie bardzo trudno, ale wierzymy w to, że uda się wygrać II ligę i z satysfakcjonującym wynikiem zakończyć baraże.
- Jesteś na etapie juniorskim, do wieku seniora masz jeszcze pięć lat. Będzie to, bo już o tym wiemy po Twojej deklaracji, pięć lat ciężkiej pracy i dążenia do tego, aby po wejściu do elity seniorskiej i grać na najwyższym poziomie. Powiedz co na tym etapie, na którym znajdujesz się obecnie już potrafisz, a czego wciąż musisz się jeszcze uczyć? Słowem dobre i słabe strony Kuby Masłowskiego?
Sądzę, że moją mocną stroną jest obustronna gra backhandem i forhendem. Całej reszty wciąż muszę się uczyć. Zwłaszcza siły, której trochę mi brakuje.
- Na czym polega wyrabianie siły?
To skomplikowane zagadnienie. Siła to cała procedura, analiza skrętu ciała, szybkości nadgarstka, skrętu nogi. Wszystko musi ze sobą współgrać, aby przynosić oczekiwane efekty. Poza tym muszę jeszcze sporo popracować nad dynamiką i szybkością.
- A jak wyrabia się szybkość?
To lata żmudnych ćwiczeń.
- Podczas I Myślenickiego Festiwalu Tenisa Stołowego w meczu pokazowym pokonałeś swojego byłego trenera. Czy po raz pierwszy?
Nie. Wygrywałem z Bogdanem Czyżyckim już wcześniej.
- Czy zatem uczeń przerósł mistrza?
Nie sądzę. Gramy w chwili obecnej na bardzo wyrównanym poziomie.
- A jak te porażki znosi trener?
Ma świadomość tego, że sukcesywnie podnoszę swój poziom i bardzo się z tego cieszy.
- Czy ma jeszcze jakieś uwagi pod adresem Twojej gry?
Tak, oczywiście. Jestem jeszcze młodym, wciąż uczącym się tenisa i rozwijającym zawodnikiem. Trener Czyżycki wie o tym. Wiele jego cennych uwag wciąż pomaga mi w treningach i samej grze.
- Jak wyglądać będzie Twoja najbliższa przyszłość?
Teraz kończę gimnazjum, potem chcę kontynuować naukę w liceum w Zielonej Górze i przez cały czas trenować i grać w ZKS-ie Drzonków.
- Poświęciłeś dla tenisa dom rodzinny, czy nie żałujesz?
Nie, chociaż tęsknię za domem. Ale powiedziałem sobie: coś za coś.
- Jednym słowem postawiłeś na sport?
Tak.
- Jakie są Twoje sportowe marzenia, co chciałbyś osiągnąć w tenisie?
Chciałbym za dwa lata przebić się do polskiej czołówki juniorów, natomiast w przyszłości być dobrym seniorem.
- Co to znaczy być dobrym seniorem: należeć do kadry narodowej, startować w Igrzyskach, w Mistrzostwach Świata?
Tak daleko na razie nie sięgam. Wystarczy, że zagram kiedyś w drużynie walczącej w ekstraklasie.
- I na koniec jeszcze jedno pytanie: jaką średnicę ma piłeczka do pong – ponga?
… chyba 40 milimetrów?
Podoba mi się w tej dyscyplinie sportu to, że prawie wszystko zależy w niej od ciebie samego. Od twojej pracowitości, od solidności w treningach. Tenis stołowy to nie tylko sprawna ręka, to także… psychika, od której tak wiele zależy - mówi Kuba Masłowski, tenisista stołowy z Myślenic od sierpnia grający w Drzonkowie
Najnowszy numer miesięcznika Sedno w kioskach od 10 stycznia
SEDNO: Jesteś dzisiaj dojrzałym juniorem, grasz w zespole II ligi tenisa stołowego. Ale kiedyś Twoje zainteresowania niekoniecznie związane były z tenisem stołowym?
KUBA MASŁOWSKI: Tak. Będąc małym chłopcem dość blisko interesowałem się piłką nożną. Uczęszczałem nawet na treningi piłkarskie do Dalinu Myślenice.
- Co zatem zaszło wtedy w Twoim dziecięcym życiu, że dzisiaj jesteś tenisistą?
Równolegle z treningami piłkarskimi uczęszczałem na zajęcia z tenisa stołowego do nowo powstałej sekcji działającej pod okiem Bogdana Czyżyckiego. Namówił mnie na to mój tata, z którym podejmowałem pierwsze, nieśmiałe próby gry w ping – ponga na stole jadalnym w moim rodzinnym domu przy ulicy Mostowej w Myślenicach. Potem treningi piłkarskie nałożyły się terminowo na treningi tenisowe i musiałem podjąć decyzję w kwestii, co chcę robić w przyszłości: grać w piłkę czy w tenisa.
- Dzisiaj wiemy już jaka była Twoja decyzja.
Tak. W jej podjęciu pomógł mi tata. Bardzo chciałem zostać… piłkarzem i miałem zamiar nadal uczęszczać na treningi piłkarskie, ale tata przekonał mnie do tenisa twierdząc, że w tej dyscyplinie sportu wszystko zależeć będzie tylko ode mnie samego, od mojej woli i od mojej pracowitości, nie zaś od zespołu jedenastu ludzi.
- Czy nie żałujesz tamtej decyzji? Może dzisiaj byłbyś obiecującym piłkarzem?
Jestem przekonany, że decyzja była ze wszech miar słuszna i do dzisiaj dziękuję tacie za to, że przekonał mnie do jej podjęcia.
- Kiedy podejmowałeś tę decyzję miałeś… osiem lat. Czy chłopiec w tym wieku może mieć świadomość konsekwencji podejmowania tego typu decyzji? Słowem czy rozpoczynając treningi w UKS-ie Zarabie byłeś zawodnikiem obowiązkowym?
Tak. Nie miałem z tym żadnego problemu. Po dwóch miesiącach treningu wiedziałem, że chcę grać w tenisa i myślę, że byłem zawodnikiem, który z chęcią i animuszem podchodził do swoich obowiązków.
- Twoim pierwszym trenerem był Bogdan Czyżycki, zawodnik, trener, założyciel UKS-u Zarabie. Czego Cię nauczył?
Praktycznie wszystkiego. Każdy kolejny trening odbywany pod okiem trenera Czyżyckiego był dla mnie nauką. Trener pokazywał mi podstawowe ruchy, uczył serwować. To jemu zawdzięczam swoją tenisową wiedzę i umiejętności, które dzisiaj szlifuję już pod okiem innego trenera.
- Zanim zapytam Cię o Twoją przygodę z ZKS Drzonków, a więc także o owego innego trenera, wrócę jeszcze na moment do czasów myślenickich. Czy pamiętasz swój pierwszy, sportowy sukces?
Tak. Pierwszy puchar za zwycięstwo stoi dzisiaj w moim pokoju. Zdobyłem go podczas zawodów rozgrywanych na Chełmie, gdzie odbywały się mistrzostwa Myślenic szkół podstawowych. Zatem można powiedzieć, że moim pierwszym sukcesem sportowym było właśnie wywalczenie mistrzostwa Myślenic szkół podstawowych. Byłem wówczas uczniem trzeciej klasy podstawówki. Ale tak naprawdę pierwszym, poważnym sukcesem jaki odnotowałem na swoim koncie było drugie miejsce wywalczone w wojewódzkim turnieju żaków. Rok później, będąc w piątej klasie wygrałem ten turniej i w ramach nagrody otrzymałem powołanie do kadry województwa małopolskiego. Mogłem dzięki temu reprezentować barwy naszego województwa podczas meczu z kadrą województwa śląskiego. W kadrze województwa utrzymuję się zresztą do dziś.
- Czy powołanie do kadry województwa była dla Ciebie nobilitująca?
Tak. Mogłem jako kadrowicz przebywać na obozach treningowych w kraju i poza jego granicami, mogłem grać z najlepszymi zawodnikami z terenu województwa małopolskiego, brać udział w turniejach międzynarodowych. Słowem rozwijać swoje umiejętności.
- Już będąc kadrowiczem zdobyłeś brązowy medal Mistrzostw Polski?
Tak w deblu z Janem Kaczorem. Wywalczyliśmy wówczas medal w kategorii młodzików. Indywidualnie zająłem w tych zawodach piąte miejsce. Sukces udało nam się powtórzyć w następnym sezonie grając już w kategorii kadet. Pokonaliśmy wtedy w drodze do półfinału debel, który był faworytem zawodów. Natomiast rok temu udało mi się podczas Mistrzostw Polski wywalczyć brąz, ale już indywidualnie. Jak na razie to mój największy sukces w dotychczasowej karierze.
- Czy Twoje medale i dobre wyniki uzyskiwane podczas MP zaowocowały zmianami, czy przyniosły Ci jakieś korzyści?
Tak, to właśnie po zdobyciu brązowego medalu podczas ubiegłorocznych MP zainteresował się mną trener ZKS Drzonków Józef Jagiełowicz. Po rozmowach przeprowadzonych z moim dotychczasowym trenerem Bogdanem Czyżyckim i po mojej zgodzie zostałem wypożyczony do ZKS Drzonków, zespołu grającego w II lidze. W tym samym mniej więcej czasie otrzymałem powołanie do kadry narodowej na międzynarodowy turniej rozgrywany w Cetniewie.
- Co zadecydowało o tym, że wyjechałeś z Myślenic, aby grać w drużynie, która reprezentuje miasto oddalone od Twoich rodzinnych Myślenic o setki kilometrów?
To była moja niezawisła, osobista decyzja, choć podjąłem ją z trudem. Jakby nie było opuszczenie rodzinnego domu w wieku 15 lat nie jest sprawą łatwą. Pomyślałem jednak, że warto spróbować takiego rozwiązania, bowiem lepiej moim zdaniem spróbować, niż mieć potem żal do samego siebie, że się nie spróbowało.
- Czy przenosiny do Drzonkowa przyczyniły się także do podniesienia Twoich umiejętności i poziomu sportowego?
Tak. Przebywam w Drzonkowie od sierpnia ubiegłego roku i moim zdaniem jest to w mojej grze wyraźnie widoczne. Mam możliwość treningu dzień w dzień po cztery godziny, dwie rano i dwie po południu z zawodnikami prezentującymi wysoki poziom. Jest tutaj doskonała baza do treningu i uprawiania tenisa stołowego.
- Czy nie narzekasz na reżim treningowy? Rano trening, potem szkoła, potem znowu trening. A gdzie w tym wszystkim czas dla siebie?
Powiem tak: robię to co kocham i to co chcę robić, a zatem nie mogę narzekać. Tenis jest moją życiową pasją i to rozwiązuje cały problem.
- Dla mnie jest to pewien rodzaj poświęcenia. Nie chodzisz z rówieśnikami do dyskoteki, do kina, nie korzystasz z wolnego czasu, jaki oni mają do swojej dyspozycji. Zapytam Cię zatem co chcesz przez to poświęcenie uzyskać, co chciałbyś osiągnąć w uprawianej przez siebie dyscyplinie sportu?
Chciałbym kiedyś być dobrym tenisistą stołowym.
- Dla mnie brzmi to jak podpisanie cyrografu z tenisem, jak deklaracja, że to właśnie tenis ma być Twoją życiową przyszłością. Czy dobrze rozumuję?
Tak. Podjąłem taka decyzję i staram się konsekwentnie dążyć do jej realizacji. Stąd moja rozłąka z domem rodzinnym, stąd przenosiny do Drzonkowa.
- Co jest w tenisie stołowym takiego szczególnego, że dyscyplina ta potrafi tak dalece zmienić życie młodego człowieka i zmusić go to tak daleko idących poświęceń?
Podoba mi się w tej dyscyplinie sportu to, że prawie wszystko zależy w niej od ciebie samego, od twojej pracowitości, od solidności w treningach. Tenis stołowy to nie tylko sprawna ręka, to także … psychika, od której tak wiele zależy. To również motoryka, zwinność, koordynacja ruchów, dynamika …
- Słowem adrenalina, która wydziela się podczas gry przy stole nakręca Cię i powoduje, że kochasz ten sport?
Odpowiem krótko: tak.
- Jak zatem będzie wyglądała Twoja przyszłość tenisowa, albo inaczej, jak Ty sam sobie ją wyobrażasz i jak chciałbyś, aby wyglądała?
W chwili obecnej gram w barwach ZKS Drzonków. Drużyna lideruje w tabeli II ligi. Jeśli utrzymamy tę pozycję do końca rozgrywek uzyskamy prawo gry w barażach o I ligę. Przejść przez te baraże będzie bardzo trudno, ale wierzymy w to, że uda się wygrać II ligę i z satysfakcjonującym wynikiem zakończyć baraże.
- Jesteś na etapie juniorskim, do wieku seniora masz jeszcze pięć lat. Będzie to, bo już o tym wiemy po Twojej deklaracji, pięć lat ciężkiej pracy i dążenia do tego, aby po wejściu do elity seniorskiej i grać na najwyższym poziomie. Powiedz co na tym etapie, na którym znajdujesz się obecnie już potrafisz, a czego wciąż musisz się jeszcze uczyć? Słowem dobre i słabe strony Kuby Masłowskiego?
Sądzę, że moją mocną stroną jest obustronna gra backhandem i forhendem. Całej reszty wciąż muszę się uczyć. Zwłaszcza siły, której trochę mi brakuje.
- Na czym polega wyrabianie siły?
To skomplikowane zagadnienie. Siła to cała procedura, analiza skrętu ciała, szybkości nadgarstka, skrętu nogi. Wszystko musi ze sobą współgrać, aby przynosić oczekiwane efekty. Poza tym muszę jeszcze sporo popracować nad dynamiką i szybkością.
- A jak wyrabia się szybkość?
To lata żmudnych ćwiczeń.
- Podczas I Myślenickiego Festiwalu Tenisa Stołowego w meczu pokazowym pokonałeś swojego byłego trenera. Czy po raz pierwszy?
Nie. Wygrywałem z Bogdanem Czyżyckim już wcześniej.
- Czy zatem uczeń przerósł mistrza?
Nie sądzę. Gramy w chwili obecnej na bardzo wyrównanym poziomie.
- A jak te porażki znosi trener?
Ma świadomość tego, że sukcesywnie podnoszę swój poziom i bardzo się z tego cieszy.
- Czy ma jeszcze jakieś uwagi pod adresem Twojej gry?
Tak, oczywiście. Jestem jeszcze młodym, wciąż uczącym się tenisa i rozwijającym zawodnikiem. Trener Czyżycki wie o tym. Wiele jego cennych uwag wciąż pomaga mi w treningach i samej grze.
- Jak wyglądać będzie Twoja najbliższa przyszłość?
Teraz kończę gimnazjum, potem chcę kontynuować naukę w liceum w Zielonej Górze i przez cały czas trenować i grać w ZKS-ie Drzonków.
- Poświęciłeś dla tenisa dom rodzinny, czy nie żałujesz?
Nie, chociaż tęsknię za domem. Ale powiedziałem sobie: coś za coś.
- Jednym słowem postawiłeś na sport?
Tak.
- Jakie są Twoje sportowe marzenia, co chciałbyś osiągnąć w tenisie?
Chciałbym za dwa lata przebić się do polskiej czołówki juniorów, natomiast w przyszłości być dobrym seniorem.
- Co to znaczy być dobrym seniorem: należeć do kadry narodowej, startować w Igrzyskach, w Mistrzostwach Świata?
Tak daleko na razie nie sięgam. Wystarczy, że zagram kiedyś w drużynie walczącej w ekstraklasie.
- I na koniec jeszcze jedno pytanie: jaką średnicę ma piłeczka do pong – ponga?
… chyba 40 milimetrów?
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Oprócz tego, że jest świetnym zawodnikiem, to jest jeszcze dojrzalszy niż cała masa gówniarzy z jego rocznika. Brawo!:)
brawo kuba! trzymam za ciebie kciuki
Świetny wywiad- wspaniały zawodnik- i bardzo dojrzały młody człowiek, gratuluję i życzę samych sukcesów!!!!!
Gratuluję Kuba :)
Powodzenia ! :*