Michał Chodkowski: Myślenice to wyzwanie
- 11 sierpnia 2011
- Chełm to fajna góra, widać z niej przy ładnej pogodzie wystarczająco daleko, by poczuć przestrzeń i klimat gór. Ukształtowanie góry jest optymalne, by zrobić fajną trasę rowerową. Nie tylko taką na zawody, ale taką dla każdego, kto ma ochotę relaksować się na rowerze w plenerze - mówi Michał Chodkowski, który zaangażował się w prace na górze Chełm
Jaka jest Pana rola i zadanie w związku z próbą reaktywacji rowerowej trasy i udostępnienia góry Chełm turystom? Kiedy zainteresował się Pan tą sprawą i kogo udało się przekonać, aby zainwestować w Myślenicach?
Moja rola w projekcie parku rowerowego jest zmienna. Raz jestem operatorem koparki ręcznej, czyli łopaty, innym razem jestem projektantem i wykonawcą robót ziemnych - sypanie band i wybić, a jeszcze innym razem myślicielem – filozofem, który odpowiada za całą koncepcję Gravity Park. A tak na serio to zajmuję się projektowaniem i wykonaniem tego typu tras od kilku lat. Myślenice to znane miasto na rowerowej scenie - w sumie to kolebka MTB w Polsce. Kiedyś kwitło, a obecnie zarosło chaszczami i straciło dawny blask. Lubię to miasto i mam dużo dobrych wspomnień z tego rejonu. Gdy na wiosnę tego roku w Koninkach ruszyła budowa Gravity Park, jakoś spontanicznie poruszyliśmy z szefem temat Myślenic. Józef Pasek to człowiek, któremu dwa razy nie trzeba tego samego powtarzać. Działa natychmiast i to mi się u niego podoba, w pewnym sensie jesteśmy do siebie podobni. Lubimy wyzwania, a Myślenice to takie wyzwanie! Co do inwestycji i decyzji z tym związanych to były zupełnie inne plany, a wyszło tak, że kolej działa, trasy rowerowe są w planach, wkoło krząta się ekipa i odnawia okolicę, sąsiedzi i okoliczni przedsiębiorcy się cieszą....a scena rowerowa czeka tylko na oficjalne zgody, by spędzać czas w Myślenicach.
Wielu entuzjastów stylu downhill cieszy się, że Myślenice mają szansę stać się ponownie mekką miłośników tego sportu. Jak udało się dojść do porozumienia z nadleśnictwem i władzami Myślenic? Na jakie ustępstwa poszły obie strony?
Myślę, że wielu rowerzystów powinno się cieszyć z faktu, że Myślenice wracają do gry. To piękne miasto, z pełnym zapleczem i infrastrukturą potrzebną, by turyści miło spędzali w nim czas. Tu można robić wszystko! Jest basen, skate park, są boiska, jest rzeka, doskonała gastronomia, kwatery i bliskość Krakowa, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Moim zdaniem Myślenice powinny w przyszłym roku starać się o organizację zawodów na poziomie mistrzostw Polski. To miasto jest idealne do tego, aby zrobić zawody na odpowiednim poziomie, z dużą widownią i odpowiednim klimatem. I tu pragnę podkreślić rolę władz Myślenic i nadleśnictwa. Wielu ludzi ma wyrobione zdanie o Lasach Państwowych i nikt tego nie zmieni. Ja po kilku latach obcowania z "leśnikami" mam trochę inne. To nie ludzie są źli i zakazują, tylko prawo jest źle sformułowane. Są pewne przepisy, których każda strona będzie się trzymać w rozmowie, ale są też pewne zapisy tego prawa, które pozwalają zrobić wszystko legalnie i w odpowiedni sposób. Wsparcie władz miasta, a w szczególności burmistrza jest wzorowe. Współpraca z nadleśnictwem do tej pory układa się idealnie i myślę, że z czasem zostanie wypracowana płaszczyzna porozumienia, która pozwoli na realizację naszych marzeń. Co do ustępstw – nie było takich. Tu nikt nie szedł na wojnę i nie walczył o teren. My przyszliśmy z chęcią współpracy i zadawaliśmy proste pytania. Jak się okazało, to był właśnie klucz do sukcesu. Prosto i w temacie. Jak zrobić legalną trasę rowerową w Myślenicach? Po niedługim czasie doszliśmy do takiego momentu, gdy nie było już odwrotu. Ustaliliśmy termin wizytacji w terenie i ruszyliśmy do dalszych działań.
Kto jest inwestorem trasy na górze Chełm?
Inwestorem wszelkich prac, które prowadzone są obecnie w Myślenicach, jest Józef Pasek, właściciel stacji narciarskiej Ostoja Górska – Koninki.
Ilu rowerzystów udaje się Panu ściągnąć na trasy stworzone w Koninkach? Czy w Myślenicach liczy pan na jeszcze więcej?
Rowerzyści to dość specyficzna grupa, mają swobodę w podejmowaniu decyzji, lubią przestrzeń i potrafią dobrze analizować otoczenie. Nikt nie lubi, jak się na niego krzywo patrzy. W Polsce jest kilka miejsc przyjaznych rowerzystom. Na kilku wyciągach witają nas z uśmiechem i radością, podczas gdy na innych marszczą czoło i niewyraźnie mruczą jakieś "łacińskie" formułki. Ludzie chcą spędzać czas tam, gdzie jest zaplecze, gdzie coś istnieje i ktoś o to dba przez cały sezon. Mankamentem jest podejście organizatorów zawodów. Napinają się na 3-5 dni, odpalają imprezę i znikają. A ludzie, którzy przyjadą po zawodach, zastają zniszczone trasy i już więcej nie wracają w to miejsce. Jadą tam, gdzie jest "ogrodnik z grabkami", który każdego dnia dogląda terenu. Koninki to pierwsze w kraju miejsce, w którym zatrudnionych jest dwóch ludzi znających się na rowerowych trasach. 6 dni w tygodniu spędzamy w lesie i staramy sie o to, by wszystko było zadbane. Efekty tych prac widać, gdy odwiedza się Koninki Gravity Park. W lesie nie ma śmieci, trasy są zadbane i przygotowane, a na kolejce widać kilkudziesięciu rowerzystów. W Polsce scena grawitacyjna z każdym sezonem się powiększa i nie da się precyzyjnie określić, ilu nas jest. Powiem tylko tyle, że od wiosny do chwili obecnej w Koninkach pojawiło się kilka tysięcy rowerzystów. Czy to liczba znacząca? Każda gmina, miasto czy województwo powinno zabiegać o takiego klienta jak rowerzysta. Kwatery, gastronomia, sklepy i drobne usługi zarabiają na nas wielokrotnie w sezonie. Po pierwsze sezon „letni” trwa 8 miesięcy, a po drugie 90% z nas, w zimie zamienia rower na deskę czy narty. Mam nadzieję, że Myślenice podniosą się i wrócą na scenę MTB w nowym wydaniu, z pełnym i kompleksowym zapleczem do uprawiania sportu rowerowego. To miasto jest idealne dla rodzin, a pamiętać warto, że rowerzyści zakładają rodziny, rodzą im się dzieci i ekipy znajomych szukają klimatu na poziomie – tu jest to coś, czego nam potrzeba. Kolejka, atmosfera i pełne zaplecze, plus przychylność gospodarzy terenu.
Przedsiębiorcy w końcu zaczęli dostrzegać możliwość zarobienia na wyciągach w sezonie letnim. Czy w Myślenicach jest na to szansa?
Czy właściciele wyciągów widzą szansę na zarobek? Moim zdaniem większość nie ma pomysłu, co robić latem. W zimie "koszą" spore pieniądze i nie muszą się zbytnio martwić o resztę sezonu. Kłopotem może też być dostęp do terenu w okolicy wyciągu. W zimie nie uprawia się roli, a w lecie stawia się płoty i gania turystów z motyką, bo przeszli po "dziadka" łące. Brakuje młodej kadry z pojęciem o zarządzaniu. Tu kulejemy bardzo mocno. W pewnej dużej stacji przez dwa lata rozmawiałem z prezesem o budowie parku. Człowiek ten był w podobnych miejscach na zachodzie i wiedział, na czym to polega i jakie środki finansowe pociąga taki projekt za sobą. Szkoda, że po 2 latach rozmów wyjawił w końcu, że się zdecyduje, ale jak przyjdę ze swoim inwestorem, który pokryje koszty budowy tras rowerowych. Myśląc w ten sposób, kopie pod sobą dół wielki. Zamiast się cieszyć, że ktoś chce coś zrobić, a stacja na tym zarobi, oczekuje, że bez wkładu własnego otrzyma wszystko na tacy. W Koninkach jest zupełnie inaczej. Najpierw inwestujemy, a następnie oczekujemy zysków. W Myślenicach kolejka działała dzięki turystom pieszym, teraz może też służyć rowerzystom. Pieszy wyjedzie i zejdzie szlakiem, a rowerzysta postawi auto na parkingu, wynajmie kwaterę, zje kilka posiłków, kupi karnet dzienny, zatankuje paliwo na drogę powrotną do domu i wróci z rodziną i znajomymi 10 razy w sezonie. Pociągnie w internecie jakiś temat na forum i jak będzie zadowolony, to zrobi dobrą reklamę miejscu, w którym przebywał. Jako klienci jesteśmy niedoceniani, a zostawiamy w sezonie sporo pieniędzy w miejscach, które są przyjazne rowerzystom. Jak długo jeszcze mamy jeździć na wypoczynek do sąsiadów? Mamy piękne góry, śliczne lasy, widokowe szlaki piesze i raptem kilkanaście kilometrów tras rowerowych przeznaczonych do grawitacji.! W Europie są miejsca, w których park rowerowy ma 100 km tras i nikt nie narzeka, że jest w okolicy jakiś rezerwat "bluszczu" czy innej żabki –„ niekumatki".
Czy firma jest właścicielem, czy też dzierżawi ten teren na górze Chełm i na jaki okres?
Właściciel Ostoi Górskiej w Koninkach jest dzierżawcą kolejki jednoosobowej na Chełm. Do listopada tego roku opiekujemy się wyciągiem. Co będzie dalej w zimie i po niej, okaże się z czasem. Teraz koncentrujemy się na drugiej połowie sezonu. Jesień to piękny okres dla rowerzystów.
Czy można się spodziewać, że Myślenice będą jednym z nielicznych miast w Polsce, gdzie drewno jest wwożone do lasu, a nie odwrotnie?
My drewno do lasu wozimy od jakiegoś czasu, ale w Koninkach. Chcemy zrobić to samo w Myślenicach. Potrzebujemy kilkudziesięciu metrów sześciennych desek i belek. Jak niezbędne zgody zostaną udzielone, to z miłą chęcią wwieziemy to wszystko do lasu, zbijemy z tego fajne elementy do jazdy i zabawy z rowerem. Tak! My wozimy drewno do lasu, sprawia nam to wielką przyjemność.
Kiedy rozpoczną się oraz kiedy zakończą się prace nad budową nowej legalnej trasy zjazdowej?
Prace nad trasą trwają w sumie od kilku lat. Można powiedzieć, że w głowie plany rysują się od dawna. Aby je zrealizować, musimy ustalić z nadleśnictwem konkretne przebiegi w lesie i kiedy dostaniemy akceptację, ruszymy z pracami. Realny czas na oddanie pierwszej trasy to wrzesień tego roku.
Jak będzie wyglądała i jak będzie przebiegała trasa zjazdowa?
Nie mam możliwości określenia przebiegu trasy, bo to zostanie ustalone w terenie. Marzeniem wielu byłaby trasa biegnąca od stacji szczytowej do dolnej równolegle do zielonego szlaku. Ukształtowanie góry jest optymalne, by zrobić fajną trasę rowerową. Nie tylko taką na zawody, ale taką dla każdego, kto ma ochotę relaksować się na rowerze w plenerze. Legalność trasy ułatwia zadanie organizatorom zawodów. Mogą zrobić na niej coś, czego nie muszą rozbierać po zakończonej rywalizacji.
Jak pokazała historia, w Myślenicach o powstawanie oraz utrzymywanie tras zjazdowych troszczono się niemal tylko i wyłącznie przed organizacją zawodów. Później zostawiano trasy na pastwę losu albo ich rozbiórką zajmowało się nadleśnictwo. Czy teraz to się zmieni?
Zostawianie tras po zawodach to jeden aspekt. Jeśli ktoś podchodzi czysto komercyjnie do organizacji zawodów, to w sumie nie będzie się napinał, aby coś naprawić, gdy zostanie zniszczone. Liczy się frekwencja i to, czy sponsor imprezy przelał na konto ustaloną kwotę. Jako organizator, który w latach 90. zbierał doświadczenia przy imprezach masowych, mam zupełnie inne podejście. Jeśli mam się męczyć i robić rzecz na poziomie, to chcę, aby coś zostało z tego dla innych. Przygotowanie dobrej trasy zajmuje setki, jak nie tysiące godzin pracy. Wielu ludzi tworzy taką trasę i nie można marnować tego, co powstaje. Do tej pory w kraju trasy najczęściej robi się w 3 dni, czasami w tydzień. Szarfujemy, wieszamy banery, ustawiamy start i metę, biuro zawodów z kasą, jakiegoś grilla z kiełbasą i piwem i po zawodach znikamy! Po zawodach jednak trasa jest zdeformowana, podobnie jak boisko piłkarskie po dobrym meczu w deszczu! Tylko że stadionem opiekuje się klub i wynajęta firma, a trasa zostaje opuszczona w lesie. Zasypana kamieniami, poryta oponami niszczeje i eroduje po deszczach. Wystarczy dbać o nią regularnie, a będzie jak piękna alejka w parku. Przyjazna dla rowerzystów i atrakcyjna dla turystów. Ludzie są ciekawi, chętnie podejdą i będą zaskoczeni, co można zrobić z rowerem w lesie. Odpowiednie oznakowanie tras rowerowych pozwoli uniknąć kolizji pieszych z pędzącymi maszynami. Na całym świecie trasy rowerowe się przyjmują w kurortach narciarskich, więc dlaczego u nas miałoby tak nie być?
Czy rowerzyści będą mieli możliwość korzystania z obydwu wyciągów?
To bardzo ambitne plany i na tym etapie nie uda nam się tego określić. Jeśli w Myślenicach będą klienci na dwa wyciągi, to oznaczać to będzie, że jest naprawdę super! Wiadomo, że jeśli organizowane będą zawody na trasach po stronie 4-os. krzeseł, to tak, do normalnego korzystania jedynka jest optymalna.
Co czeka na turystę, który wjedzie na Chełm? Z czego może skorzystać?
Chełm to fajna góra, widać z niej przy ładnej pogodzie wystarczająco daleko, by poczuć przestrzeń i klimat gór. Na szczycie jest mała kawiarnia i grill, mały plac zabaw, łączy się tu kilka szlaków pieszych i rowerowych, więc kolejką można szybko wydostać się na szczyt, by dalej ruszyć w góry. Czyste powietrze, piękne widoki, ciszę i spokój turysta dostaje w cenie biletu.
W jaki sposób zachęciłby Pan rowerzystów do przyjazdu do Myślenic?
To jest idealna góra, optymalnie nachylona, dla początkujących nie jest zbyt stroma, dla zaawansowanych odpowiednio długa i technicznie wymagająca. W środowisku rowerowym Myślenice to nadal miejsce wysoko punktowane na liście najlepszych miejscówek. Teraz, gdy jest zielone światło, zrobimy z tego rejonu komfortowe miejsce do wypoczynku dla całych rodzin. Dwa miejsca, jeden właściciel, jedna ekipa od tras rowerowych...jeden cel! Zmienić to, co się innym nie udało, tak aby innym się chciało (tu przyjeżdżać)!
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Jeszcze przydało by się, aby ktoś z PTTK pochodził po okolicznych szlakach i posprawdzał stan drogo wskazów, ponieważ coraz częściej zauważam że są one połamane i nie da się odczytać długości trasy, czy nawet koloru szlaku O.o
Zresztą. Ja się pytam, jaki debil demoluje znaki na szlakach ?? Ehhh... ludzie nie mają wyobraźni :(
Gravity Park to super pomysł. Można by jeszcze usypać dirt gdzieś na dole :)
Popieram z całego serca projekt Gravity Park.
Kawał dobrej roboty w Koninkach.
Ekstra że w końcu coś ruszy w Myślenicach.
Do zobaczenia na trasach.
Życzę P.Michale i mam nadzieje że twój projekt zostanie zrealizowany pod warunkiem, że będziesz się z daleka trzymał od takich ludzi jak Ostrowski.
spokoj... ;)
Michal bedzie dobrze.. lokalni szamani sa z Toba.
Michał wszystko super i naprawdę się cieszę że dajesz radę ze swoimi pomysłami. Kiedy już powstaną trasy i to wszystko nabierze kształtu pozostanie jeszcze jedna ważna sprawa o której nikt nie wspomina tak jak by nie istniała, ta sprawa to WIESZAKI NA ROWERY. Chwila w której z tras w parkach rowerowych zacznie korzystać inna niż obecna zamknięta grupa rowerzystów nastąpi w tedy kiedy przewóz rowerów będzie łatwy i bezpieczny dla ludzi w każdym wieku obecny sposób transportu nigdy nie zapewni możliwie dużej frekwencji nawet kiedy wybudujesz trasy jak w Whistler. Pozdro.
Szkoda ze wieza widokowa nie dziala.
....działa działa :) powoli wszystko zacznie prawidłowo funkcjonować...