Reportaż

W drodze po zaginionych. Tu każda godzina jest na wagę złota

Fot. fb.com/MyslenickaGPR

Rocznie w Polsce rejestruje się ok. 20 tysięcy zgłoszeń o zaginięciach osób i ok. 30 w regionie. Tu od 6 lat działa Myślenicka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza, której członkowie bez względu na warunki pogodowe w razie potrzeby ruszają w teren

 

Jak mówią członkowie grupy, która obecnie działa jako samodzielna jednostka OSP; najtrudniejsze w akcjach poszukiwawczych jest błędne przekonanie rodziny lub bliskich osoby zaginionej, że aby zgłosić zaginięcie, muszą upłynąć 24 godziny od ostatniego kontaktu. Jak się okazuje; to w znacznym stopniu zmniejsza szanse na odnalezienie takiej osoby całej i zdrowej.

- Szczególnie w okresie jesienno-zimowym, gdy temperatury są niskie, jest wilgotno, a dzień jest krótki. W takich warunkach poszukiwania są zdecydowanie trudniejsze. Im wcześniej dotrze do nas informacja o zaginięciu, tym większe prawdopodobieństwo szczęśliwego zakończenia akcji. Zwłaszcza w przypadku osób starszych i schorowanych. Tu każda godzina jest na wagę złota – wyjaśnia Agnieszka Szklarz, od 6 lat w grupie.

Przez ostatnie 6 lat myśleniccy ratownicy brali udział w 154 akcjach. – Najtrudniejsze to poszukiwania w polu kukurydzy 2,5 letniego chłopca w Winiarach. Pamiętam, że na terenie działań zaangażowanych było około 500 osób – ratowników, strażaków, policjantów, ale też mieszkańców, którzy chcieli pomóc. Druga akcja, która także mocno utkwiła mi w pamięci, to poszukiwania starszego mężczyzny w Jaworniku. Udało nam się go odnaleźć bodajże w szóstym dniu – dodaje Agnieszka.

 

„Nikt nie wierzył, że przetrwamy”

Na początku działalności, w 2016 r., w stowarzyszeniu działało 20 osób, do dzisiaj nadal robi to 5 z nich. Pozostali to nowi ratownicy. - Pomysł narodził się dużo wcześniej, ale ciężko było go zrealizować. Podjęte rozmowy na różnych szczeblach nie wróżyły nic dobrego. Nikt nie wierzył, że taka grupa przetrwa pół roku.

Były głosy typu „zwiną się po trzech miesiącach” i nie będzie śladu po stowarzyszaniu. Fakt, że tego typu grupa na terenie naszego powiatu jest potrzebna, potwierdzają nie tylko efekty prowadzonych przez nas działań poszukiwawczo-ratowniczych – mówi Krzysztof Druzgała, jeden z pomysłodawców założenia grupy.

Na początku działali jako stowarzyszenie Myślenicka Grupa Poszukiwawczo-Ratownicza z psami. W lutym 2021 r. przez nazwą pojawił się skrót OSP. Skąd taka zmiana?

Mamy dobrze wyszkolonych i zaangażowanych ratowników - to najważniejsze. Ludzi oddanych grupie, gotowych do pomagania bez względu na warunki pogodowe czy porę dnia. Tego nie jest w stanie zastąpić nawet najwyższej klasy sprzęt.

- Zdecydowaliśmy się wejść w struktury Ochotniczych Straży Pożarnych z kilku powodów. Znacząca większość osób w grupie ma ukończone kursy i przeszkolenia strażaka-ratownika. Dodatkowo daje nam to możliwość szkolenia się i zwiększania naszej wiedzy z zakresu ratownictwa w ramach kursów organizowanych przez PSP. To także kwestia kosztów: za gotowość bojową, paliwo i ubezpieczenie ratowników odpowiada gmina, więc już nie musimy ich ponosić z własnej kieszeni, a to dzięki temu, że burmistrz Myślenic wyraził zgodę na utworzenie kolejnej jednostki OSP na terenie miasta – mówi Karolina Komperda

 

Przez 6 lat zmieniło się praktycznie wszystko

W 2016 roku Krzysztof Druzgała mówił „Chcemy się stać profesjonalnym partnerem służb z którymi współpracujemy: straży, policji czy GOPR-u, ale bez odpowiedniego wyposażenia ciężko będzie nam profesjonalnie wspierać poszukiwania i stanowić dla nich fachową i wyszkoloną pomoc”. Teraz potwierdza, że przez te 6 lat zmieniło się praktycznie wszystko.

Począwszy od systemu szkolenia odnośnie poszukiwań - po sprzęt, którym dysponują na co dzień. Dodaje, że posiadają na ten moment profesjonalne zaplecze, a to znacznie ułatwia działania podczas akcji poszukiwawczych. Dysponują dwoma samochodami typu Mobil, czyli dowodzenia i łączności.

- Dają one niesamowite możliwości działania. Począwszy od planowania akcji rozdysponowania sprzętu dla ratowników, aż po przesyłanie obrazu z drona na żywo do komputerów i monitorów zamontowanych w samochodach. Umożliwiają także przekazywanie informacji i obrazu np. do służb prowadzących akcję np. do policjantów, aby także mogli na bieżąco przeglądać materiał – wyjaśnia Krzysztof Druzgała.

 

Ratowników nie zastąpi nawet najlepszy sprzęt

Choć na wyposażeniu mają m.in. drony, quady, niezbędny sprzęt do udzielania pierwszej pomocy, łączności, kamery termowizyjne, noktowizory i odbiorniki GPS, czy nawet namiot pneumatyczny, wykorzystywany jako zaplecze medyczne i logistyczne podczas długotrwałych akcji poszukiwawczo-ratowniczych, to bez ludzi, którzy tworzą grupę, nie można by działać.

- Mamy dobrze wyszkolonych i zaangażowanych ratowników - to najważniejsze. Ludzi oddanych grupie, gotowych do pomagania bez względu na warunki pogodowe czy porę dnia. Tego nie jest w stanie zastąpić nawet najwyższej klasy sprzęt – podsumowuje Krzysztof Druzgała.

Grupa liczy obecnie trzydziestu pięciu ratowników oraz sześciu kandydatów na ratowników. Szkolą w tym momencie cztery psy, z którymi chcą przystąpić do egzaminu klasy „0” terenowej. Psy są przeznaczone do pracy górnym wiatrem, czyli mają oznaczyć wszystkie osoby znalezione w wyznaczonym sektorze poprzez szczekanie.

 

Demencja, alzheimer, schizofrenia

Na terenie powiatu myślenickiego wyjeżdżają w ciągu roku około 15 razy. Na obszarze województwa małopolskiego jest to łącznie około 30 akcji. - Nasza jednostka jest dysponowana przez policję do pomocy w poszukiwaniach poziomu I. Ta kategoria oznacza, że istnieje realne zagrożenie życia i zdrowia osoby zaginionej. Zdarzają się również dyspozycje do poszukiwań przy poziomie II – mówi Karolina Komperda.

Trudno jednoznacznie określić przedział wiekowy czy kategorię osób, którym wyruszają na pomoc. W sezonie grzybowym najczęściej dochodzi do zaginięć osób starszych, które wybrały się do lasu i straciły orientację w terenie. Bywa też, że nie wracają do domu, ponieważ opadli z sił po wędrówce.

- Późną jesienią można zaobserwować wzrost poszukiwań osób, u których pojawiają się stany depresyjne. Stosunkowo wiele wyjazdów jest do poszukiwań osób starszych, u których stwierdzono początki chorób takich jak demencja, alzheimer czy schizofrenia. Zdarza się, że rodzina nie jesteś świadoma istnienia choroby, albo schorzenie jest dopiero w początkowej fazie. Opiekunowie nie zawsze wiedzą jak uchronić chorego i jak zadbać o jego bezpieczeństwo – dodaje Karolina Komperda.

Tylko we wrześniu wyjeżdżali 8 razy, niekiedy dzień po dniu, do zgłoszeń o zaginionych osobach na terenie powiatu myślenickiego. W tym dwie akcje, niedługo po ogłoszeniu alarmu, zostały odwołane przed ich dojazdem z uwagi na odnalezienie poszukiwanego. Nie zawsze poszukiwania kończą się dobrą wiadomością.

Tylko we wrześniu wyjeżdżali 8 razy, niekiedy dzień po dniu, do zgłoszeń o zaginionych osobach na terenie powiatu myślenickiego.

- Kolejne sześć akcji to już działania terenowe. Niestety, w dwóch przypadkach pomimo odnalezienia, na pomoc było już za późno. Cztery osoby zostały odnalezione całe i zdrowe. Takich wyników naszych działań życzylibyśmy sobie zawsze. Z pewnością sezon grzybowy ma wpływ na częstsze akcje poszukiwawcze. Pamiętajmy jednak, że nie jest to regułą. Okres jesienny sprzyja nasileniu się objawów depresji. Jest to choroba, o której jeszcze zdecydowanie zbyt mało się mówi, a potrafi być bardzo tragiczna w skutkach. Zwłaszcza wśród młodych ludzi – zwraca uwagę Karolina Komperda.

 

Co zrobić, aby się nie zgubić?

Otrzymują różne zgłoszenia; o zaginionej osobie, która poszła na grzyby. Inne dotyczy chorego np. z alzheimerem, a jeszcze inne kogoś, kto np. powiedział lub zostawił wiadomość, że chce odebrać sobie życie. Czy sam rodzaj zgłoszenia od razu przyczynia się do prowadzenia poszukiwań w jakiś inny, typowy dla zaginionej osoby sposób?

Jak wyjaśniają, każda akcja jest inna. Po przyjęciu zgłoszenia o zaginięciu przeprowadzają wywiad z najbliższą rodziną i starają się stworzyć profil osoby zaginionej. Na tej podstawie dobierają odpowiednie techniki poszukiwawcze, które mają zwiększyć szansę odnalezienia w jak najkrótszym czasie.

- Inną technikę zastosujemy do szukania osoby z demencją, która prawdopodobnie obierze tunelowość, może kierować się do miejsc znanych jej z przeszłości, wspomnień. Inne metody będą stosowane do poszukiwań grzybiarza, z którym nie ma kontaktu i tak naprawdę może być wszędzie. Charakter poszukiwań będzie determinował również sprzęt, z którego będziemy korzystać podczas akcji poszukiwawczo- ratowniczych – wymienia Karolina.

Duży wpływ będą miały na to także warunki pogodowe, teren do przeszukania, siły i środki, którymi w danym momencie dysponują. - Jeśli mamy duży, otwarty obszar – wykorzystamy ratowników poruszających się na quadach, drony z termowizją. W przypadku przestrzeni z trudniejszym dostępem, zalesionych – lepiej sprawdzą się tzw. szybkie trójki poszukiwawcze czy przewodnik z wyszkolonym psem ratowniczym – dodaje.

 

Co i komu powiedzieć, jeśli gdzieś się wybieramy? -Zapraszamy do obejrzenia materiału przygotowanego przez naszych ratowników. Wykonali oni kawał dobrej roboty i przygotowali film, w którym będzie można znaleźć wskazówki na ten temat. Ta kampania jest skierowana zarówno do dzieci, młodzieży jak i dorosłych - mówi Mirela Motyka.

 

Gotowi do pomocy przez cały rok

Jak wyjaśnia Sebastian Piwowarczyk, cały czas od początku działalności utrzymują gotowość bojową 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu przez cały rok. Zarówno wcześniej w ramach stowarzyszenia, czy teraz - jako strażacy OSP.

- Średnio na akcję wyjeżdżamy w składzie nie mniejszym niż 10 osób. Zdarzają się też takie, na których jest nawet trzydziestu ratowników. W dzisiejszych czasach jest to naprawę dużo, zwłaszcza – o czym warto pamiętać – że są to osoby, które także mają pracę, rodziny i inne zobowiązania. W grupie jest pełna mobilizacja do działania, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba i ktoś potrzebuje pomocy – dodaje Sebastian.

Informację o wyjeździe na poszukiwania otrzymują od jednostki PSP w Myślenicach lub wojewódzkiej PSP w Krakowie na prośbę policji. - Zdarza się, że zanim przyjdzie dyspozycja, mamy już informację od policji, że będziemy wezwani do poszukiwań. Wtedy dostajemy najważniejsze informacje i mamy czas na przemyślenie naszych działań, przygotowanie sprzętu, zebranie ludzi. Pamiętajmy, że nasi ratownicy to ochotnicy. Jest też czas na opracowanie strategii postępowania i wstępnego profilowania osoby zaginionej – dodaje Agnieszka Szklarz.

 

Szkolenia, zawody medyczne to szlifowanie umiejętności

Aby móc ratować i nieść pomoc w terenie, przechodzą różne szkolenia. Zaczynają od podstaw terenoznawstwa, obsługi odbiorników GPS, technik poszukiwawczych, które stosuje się podczas poszukiwań.

- Do tego dochodzą również szkolenia z zakresu kwalifikowanej pierwszej pomocy. Jeśli kandydat jest gotowy z tego zakresu, zostaje skierowany na kurs podstawowy strażaka ratownika OSP. Skuteczne i efektywne działanie wymaga przygotowania ludzi na wielu płaszczyznach. Wynika to z faktu, że pracujemy w zróżnicowanym terenie, trudnych warunkach. Solidne podstawy merytoryczne i dobre wyszkolenie praktyczne przekłada się na bezpieczeństwo ratowników, którzy wyruszają na akcję – wyjaśnia Sebastian Piwowarczyk.

Dlatego też ich kalendarz obfituje w liczne wydarzenia, w których biorą udział. Manewry i szkolenia organizują systematycznie, aby podnosić swoje umiejętności. Biorą w nich udział nie tylko ratownicy, ale też inne jednostki – OSP, policja, inne grupy poszukiwawczo-ratownicze. - Dzięki temu mamy możliwość wypracowywania dobrych praktyk w zakresie współpracy. To także jest bardzo istotne.

 

Trzeba po prostu często ćwiczyć

Zawody medyczne traktujemy zarówno jako okazję do szlifowania swoich umiejętności, ale też jako dobrą zabawę. Pozwalają nam przyjrzeć się, jak robią to inni, skorzystać z ich doświadczeń, dopracować nasze metody działań i procedury. Cieszy nas bardzo, że wyniki uzyskiwane na zawodach mamy dobre, wręcz powiedziałbym, że nawet bardzo dobre. Nic jednak nie bierze się bez przyczyny.

Żeby zapewnić udzielanie pierwszej pomocy na wysokim poziomie, trzeba po prostu często ćwiczyć. Dodatkowo staramy się możliwie jak najczęściej spotykać na ćwiczeniach wewnętrznych, bez udziału innych jednostek. Prowadzimy je o różnych porach: w dzień i w nocy. Trenujemy różnego rodzaju techniki poszukiwań, omawiamy profile i zachowania osób zaginionych organizujemy symulacja realnych sytuacji – wyjaśnia Krzysztof Druzgała.

 

Ludzie z pasją i oddani drugiej osobie

Zgodnie zauważają, że w obecnych czasach jest ciężko o dobrych, zaangażowanych wolontariuszy.

- I nie chodzi tu tylko o naszą grupę. Widać to też w innych stowarzyszeniach, czy też jednostkach OSP. Bardzo cieszymy się, że w dobie pogoni za pieniądzem i permanentnym brakiem czasu znajdują się ludzie, którzy bezinteresownie chcą nieść pomoc drugiej osobie. Nasi ratownicy często rezygnują ze swojego życia prywatnego, czasu spędzanego wspólnie z rodziną, czy odpoczynku, na rzecz całonocnego chodzenia po lesie. 

W grupie na chwilę obecną działają strażacy PSP, OSP, ratownicy medyczni, pielęgniarki. Są także osoby, które nie miały do tej pory nic wspólnego ze służbami ratowniczymi, ale chcą nieść pomoc potrzebującym.

Często w deszczu, śniegu czy na mrozie. To naprawdę są ludzie z pasją i oddaniem drugiemu człowiekowi. Jesteśmy zadowoleni z tego, że w naszej grupie nie brakuje chętnych, by działać w strukturze OSP. Miejmy nadzieję, że tak zostanie. Tego byśmy sobie życzyli – mówi Karolina Komperda.

- Zorganizowaliśmy akcję mikołajkową „Strażacy dzieciom”, w ramach której przekazaliśmy prezenty dla małych pacjentów oddziałów szpitalnych w Krakowie i Myślenicach. Czynnie bierzemy udział w zbiórkach darów dla uchodźców oraz ich transportów na Ukrainę – dodaje Krzysztof Druzgała.

Wyjazdy do poszukiwań to nie jedyne ich działania. Prowadzą szkolenia dla dzieci i dorosłych z zakresu pierwszej pomocy, zabezpieczają różnego rodzaju imprezy i wydarzenia sportowe. Pomagają podczas usuwania różnego rodzaju klęsk żywiołowych.

 

Drzwi dla każdego są otwarte

W grupie na chwilę obecną działają strażacy PSP, OSP, ratownicy medyczni, pielęgniarki. Są także osoby, które nie miały do tej pory nic wspólnego ze służbami ratowniczymi, ale chcą nieść pomoc potrzebującym.

- Oni też świetnie sobie radzą, są bardzo zaangażowani. Oczywiście docelowo muszą zrobić kurs podstawowy strażaka ratownika OSP, aby mogli wyjeżdżać na akcje. To, jak już wspomniałem, nasza jednostka zapewnia osobom, które zdecydują się na działanie w grupie. Jeśli chodzi o możliwość dołączenia drzwi są u nas cały czas otwarte. Zapraszamy do kontaktu - zachęca Krzysztof Druzgała.

Powiązane tematy

Komentarze

Zobacz więcej

Wydobyć pamięć z dna jeziora
Reportaż 0

Wydobyć pamięć z dna jeziora

„Droginia to wyjątkowy kawałek miejsca na ziemi, to historia ważna dla lokalnego dziedzictwa kulturowego. Czas by zrozumieć, że wszyscy mieszkańcy zatopionej...