Kultura

Rushooka 2009

Rushooka 2009
Zostań dobrym Samarytaninem – pomóż szkole w Rushooce i dzieciom do których w naszym imieniu wybiera się dwójka myśleniczan

Rushooka to maleńka wioska leżąca na pograniczu Ugandy, tuż przy granicy z Rwandą i Tanzanią. Na tym górzystym terenie, wśród plantacji bananów powstała misja, w której swój dom znalazło kilku braci z zakonu Ojców Bernardynów, w tym Polak – Ojciec Teofil.

Rushooka jest również miejscem, do którego z końcem sierpnia wybiera się dwoje myśleniczan. Po co? - Ponieważ obejrzeć sztukę teatralną to jedno, ale wejść za kulisy i na własne oczy zobaczyć wrzawę i zamieszanie tam panujące – jest przeżyciem po stokroć bardziej fascynującym. Zdecydowaliśmy się na Rushookę, gdyż chcemy zobaczyć i poznać mieszkańców Ugandy z ich problemami, troskami, codziennym życiem jak również ich spontanicznością i otwartością o której wspomina spora część powracających z tego kraju – mówi współtwórca akcji Rushooka 2009 – Szymon Kowalczyk.

Rushooka to przede wszystkim dzieci, które każdego dnia otrzymują pomoc materialną i duchową od misjonarzy tam pracujących. Tą małą wioskę i jej społeczność najtrafniej opisał Ojciec Teofil: - W buszu, jakim z pewnością jest Rushooka, ludzie żyją cały czas w odłóg tradycji przodków. Powoduje to wiele trudnych, z naszego punktu widzenia, sytuacji. Zaskakujące może się okazać stwierdzenie, że naszym problemem są dzieci. A dokładnie ich nadmiar! Brzmi to szokująco szczególnie z perspektywy Europy, gdzie borykamy się z małym przyrostem naturalnym, ale to prawda. W Rushooce mamy szkołę podstawową w której uczy się 1200 uczniów, średnią szkołę - 600 uczniów. W domu dziecka mamy 106 dzieciaków, które są zupełnie zależne od nas. Nasza miejscowość liczy może 1000 może 1500 mieszkańców. Każda rodzina ma od 8 do 12 dzieci, które często są niedożywione. Rodziców nie stać aby zapłacić czesne w szkole, kupić książki, zatem wiele z nich nie chodzi do szkoły. Wiele dzieciaków jest osieroconych przez AIDS i malarię

Informacje te przyczyniły się do powstania akcji, której celem jest znalezienie współczesnych Samarytan. - Wiedząc z jakimi problemami boryka się na co dzień Rushooka, postanowiliśmy połączyć wyjazd poznawczy z pewną formą wsparcia tej miejscowości – mówi Agata Baran, druga uczestniczka wyprawy. - Z racji tego, że nie jesteśmy żadną organizacją niosącą pomoc, żadnym stowarzyszeniem pozarządowym, zadanie wydało nam się niezwykle trudne, ale jak najbardziej możliwe do zrealizowania...

We współpracy z przebywającym w Ugandzie Ojcem Teofilem, z pomocą przyjaciół, powołali do życia stronę internetową – www.rushooka.com.pl – na której opisują problemy z jakimi boryka się Rushooka każdego dnia, a także kilka historii dzieci, którym pomagają misjonarze. Nawołują również do wsparcia finansowego tej małej placówki, ulokowanej gdzieś w buszu.

- Chcielibyśmy zachęcić Myśleniczan - zarówno firmy, jak i osoby prywatne - do skorzystania z naszej oferty, która z jednej strony byłaby ogromnym darem płynącym prosto z serca, a z drugiej, przyniosłaby im wymierne korzyści. Udało nam się pozyskać już kilku patronów medialnych, takich jak Onet.pl (będący głównym patronem akcji), czy Gazetę Myślenicką, dzięki którym nasi darczyńcy będą mogli zaistnieć na łamach mediów zarówno lokalnych, jak i tych ogólnopolskich – mówi Agata.

Na czym zatem dokładnie polega pomoc Rushooce? Chodzi o wsparcie finansowe. Na stronie internetowej akcji zamieszczonych jest kilka propozycji pakietów sponsorskich, które nie spowodują poważnego uszczerbku w budżecie darczyńcy, a które z kolei mogą wiele zdziałać na Czarnym Lądzie. Kwoty te są tak naprawdę tylko propozycjami. Jak zapewnili nas organizatorzy, każda suma jest mile widziana. Mile widziane są również inne formy wsparcia. W Pizzeri Legendario można np. zakupić jeden z wystawionych tam obrazów. Zebrane w ten sposób fundusze zasilą konto akcji.

Tak naprawdę dla tych dzieci nie jest istotne, kto ile dał, ale że w ogóle chce pomóc.”– zapewnia Szymon. – Świetnie zdajemy sobie sprawę z tego, że suma jaką być może uda nam się zebrać, a co za tym idzie, pomoc jaką dzięki niej otrzymają dzieci w Rushooce, to tylko kropla w morzu potrzeb. Bardziej chodzi o gest, o niespodziankę - kilka zeszytów więcej, może tablica w którejś z klas, kilka małych, pełnych brzuszków. A może piłka, dwie bramki i popołudniowe mecze?

Ktoś mógłby mieć obawy, dotyczące właściwego i uczciwego wykorzystania zebranych pieniędzy. W końcu Agata i Szymek nie należą do żadnej organizacji charytatywnej, żadnego stowarzyszenia. - My nie zbieramy tych pieniędzy fizycznie. Zachęcamy jedynie do wsparcia misji, propagujemy ideę i problemy, z którymi każdego dnia zmagają się mieszkańcy tej wioski – tłumaczy Szymon. – Pieniądze, wpłacane na konto zakonu, w całości zostaną przeznaczone na rzecz szkoły w Rushooce.

Więcej informacji: www.rushooka.com.pl

Powiązane tematy

Komentarze (14)

Zobacz więcej