Rozmowa tygodnia

Najlepszą inwestycją w dziecko jest obdarowanie go swoim czasem

Najlepszą inwestycją w dziecko jest obdarowanie go swoim czasem
Marcelina Cież i Iwona Kopeć

Spora część rodziców jest przekonana, że dziecko potrzebuje do szczęścia dodatkowych zajęć, kupowania mu wszystkiego i zaspokajania każdej jego zachcianki.

Najlepszą inwestycją w dziecko jest obdarowanie go swoim czasem - to on jest na wagę złota. Spacer z ojcem, majsterkowanie przy samochodzie, wspólne gotowanie z mamą czy długie rozmowy. Dla dziecka najważniejszy jest żywy kontakt z rodzicem, poczucie, że jest przez niego zauważane, że jest dla niego wsparciem

- w rozmowie z nami mówią psycholog Marcelina Cież i Iwona Kopeć, pracujące w Ośrodku Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa w Myślenicach.

 

W szkolnej szatni dochodzi do bójki, podczas której uczeń poddusza koleżankę. Jak się okazało w późniejszym czasie – pojedynek był ustawiony, jednak naszych czytelników najbardziej oburzył fakt bierności pozostałych dzieci. Żadne nie reaguje, wszystkie oglądają bójkę przez ekrany telefonów, aby następnie udostępnić nagranie w sieci. Co w tym przypadku jest nie tak?

Iwona Kopeć: Zjawisko rozproszonej odpowiedzialności jest znane. Czy ma tutaj znaczenie, że bójka była oglądana przez ekrany telefonów? Dawniej zapewne byłaby po prostu oglądana i przekazywana ustnie. Brak reagowania ma miejsce nie tylko wśród dzieci - często widać awantury w busach, awantury w sklepach, gdy nikt nie reaguje, nikt się nie chce wtrącać, każdy ma nadzieję, że zrobi to ktoś inny albo że nie skończy się to tragedią.

Marcelina Cież: Tak, potocznie nazywamy to "znieczulicą". Taki rodzaj niereagowania, swego rodzaju "odwrażliwienia", to dziś problem całego społeczeństwa. Tego typu sytuacja pokazuje tylko, że takie zachowanie jest obecne wszędzie - wśród dzieci i młodzieży również. Poza tym - co ważne - musimy się zastanowić, na czym tak naprawdę nam zależy. Czy chodzi tutaj o rzeczywiste zrozumienie zachowania uczniów i ich konfliktu, czy może szukamy sensacji, kolejnego materiału w sieci, pod którym możemy zbierać "kciuki w górę" i "kciuki w dół". Bo swoisty lincz i wszechobecny hejt są w takich sytuacjach zawsze obecne. Nagrywanie tego typu zachowań i wrzucanie ich do Internetu oraz komentowanie najczęściej nie wynika z głębszej refleksji i chęci zrozumienia problemu, tylko z potrzeby zdobycia uznania lub wylania nagromadzonej frustracji, często w bardzo powierzchowny i przemocowy sposób.

Do takich sytuacji dochodziło w szkołach od lat, ale sposób obserwacji bójki przez dzieci, a raczej próba jej relacjonowania – pozwala postawić pytanie: w jakim świecie dzisiaj przychodzi nam żyć? Czy technologia może budzić u dzieci zobojętnienie i brak empatii?

IWONA: To jakby się zastanawiać czy oglądanie telewizji może budzić u dzieci zobojętnienie i brak empatii? Odpowiedziałabym na to tak: niewłaściwe użytkowanie mediów może budzić zobojętnienie i brak empatii. Nie potrzeba do tego technologii. Wystarczy, że oglądamy programy informacyjne lub czytamy gazety i ciągle słyszymy - tu przemoc, tam przemoc. Krótko mówiąc: przykładowo, oglądamy w jednym dniu kilka serwisów informacyjnych, przeczytamy kilka artykułów skupiających się na dramatach ludzi, robimy tak kilka dni z rzędu i w pewnym momencie zauważamy, albo nawet i nie, że to już nie robi takiego wrażenia, nie szokuje. Żeby zaszokowało, potrzeba nam intensywniejszego bodźca, większej tragedii…

Czy 12-13 latkowie nie powinni bez problemu odróżniać dobrych zachowań od tych niepoprawnych?

IWONA: Nie byłabym taka pewna, że młodzież nie potrafi odróżniać zachowań pożądanych od niepożądanych. Może tak się zdarzać w sporadycznych przypadkach, ale nie jest to regułą.

MARCELINA: Myślę, że na problem należy spojrzeć szerzej, z nieco innej perspektywy. Bardzo często spotykamy się ze stwierdzeniem, że kiedyś było inaczej, lepiej. Że kiedyś nie było takich problemów z dziećmi i młodzieżą, że było większe poszanowanie dla autorytetu. Jednak należy pamiętać o tym, że główny wpływ na zachowanie dziecka i na to, jak będzie zachowywać się poza domem, ma właśnie środowisko rodzinne i wzorce, jakie rodzice i najbliższa rodzina przekażą dziecku. Dzieci uczą się z obserwacji. Jeżeli w domu nie ma wzajemnego szacunku i klarownego oddzielenia dobra od zła, a dzieci mogą robić to, co im się podoba, bez żadnych zasad i konsekwencji, nie możemy oczekiwać od nich, że będą mieć wypracowany - mocny system wartości, którymi później będą kierować się poza domem: w szkole, czy dalej, w dorosłym życiu.

IWONA: W moim przekonaniu, myślę, że warto to podkreślić - nic nie jest dane z góry. Autorytet i szacunek buduje się w relacji z dzieckiem od najmłodszych lat. Przykłady - dziecko, które widzi jak ojciec nie szanuje matki, np. wyzywając ją, poniżając, może mieć trudność w spojrzeniu na nią jak na autorytet, może ją przeżywać jako kogoś słabego. Dziecko, które jest świadkiem jak matka obraża ojca, wypowiada się o nim lekceważąco, nawet w dialogu z innymi osobami, może również samo pogardliwie zachowywać się wobec taty, nie słuchając go i nie szanując. Natomiast dziecko, które obserwuje jak rodzice podważają autorytet nauczyciela, kpią z niego, jawnie przekazują mu, że nauczyciel jest “głupi” albo, że nie musi go słuchać - mogą doprowadzić do sytuacji, w której dziecko nie będzie przestrzegało zasad i reguł w szkole, będzie zachowywało się lekceważąco czy wręcz agresywnie.

Podkreślmy – trudnością może nie być kwestia rozróżniania przez dziecko przysłowiowego „dobra” od „zła”. Większy kłopot może się pojawić, gdy brak w środowisku dziecka dobrych i bezpiecznych więzi, gdy brak dorosłych, którzy stawiają przed nim wymagania –  adekwatne do jego wieku i możliwości, oraz oczekiwanie – ponoszenia przez nie konsekwencji swoich działań. 

W jaki sposób powinni zachowywać się rodzice i nauczyciele aby wychowywane przez nich dzieci wiedziały jak postępować w podobnych przypadkach?

MARCELINA: Przede wszystkim przekazywać dzieciom wzorce poprzez swoje zachowanie. Małe dzieci jeszcze nie rozumieją tego, co możemy im przekazać słowami, jednak od urodzenia obserwują swoje otoczenie. Widzą, jak ich najbliższe środowisko, a zwłaszcza rodzice, traktują siebie nawzajem i uczą się takiego zachowania jakie jest im prezentowane. Jeżeli rodzice okazują sobie miłość i wzajemny szacunek, jeżeli pokazują dziecku, że należy się dzielić z innymi i bronić słabszych, dziecko takie właśnie wzorce będzie czerpać i tego będzie się uczyć. Jeśli natomiast sytuacja jest odwrotna, dziecko uczy się egoizmu czy wszelkiego rodzaju przemocy, to żadne słowa stojące w opozycji do zachowania nie sprawią, że będzie się zachowywać tak, jak mu dorośli nakażą. Dotyczy to sytuacji zarówno w domu, wśród najbliższych, jak i w szkole - wśród nauczycieli. Należy pamiętać o tym, że wychowujemy dzieci nie dla siebie, a dla świata.

IWONA: Jak to powiedział kiedyś Benjamin Franklin: “Powiedz mi, to zapomnę. Naucz mnie, to może zapamiętam. Zaangażuj mnie, to się nauczę”. Aby wychować młodego człowieka na dorosłego, który jest zdolny do zaangażowania, bliskości, wie czego sam chce, ale potrafi również zwracać uwagę na potrzeby innych (zdrowy egoizm), warto dziecko od najmłodszych lat angażować. Już od najmłodszych lat odpowiednio do wieku można uczyć dzieci angażowania się w różne domowe czynności, ponoszenia konsekwencji za swoje zachowanie, uwrażliwiania na potrzeby innych osób. Z dziećmi po prostu wystarczy bardzo dużo rozmawiać o świecie, o emocjach, wsłuchiwać się w to, co mówią i co opowiadają nam o swoich zainteresowaniach. Ważne jest także, by podczas rozmowy utrzymywać kontakt wzrokowy, a poza tym to należy po prostu dzieci dużo tulić i przytulać. Przytulać jak najwięcej!

Często, zarówno rodzice jak i nauczyciele, przerzucają na siebie odpowiedzialność, oskarżają się - kto jest winny. Jednak każde dziecko potrzebuje po prostu być widziane. Jeżeli tego brakuje, to będzie szukało każdego sposobu, nawet negatywnego, aby tę widoczność uzyskać

Czy ukaranie ucznia lub przeniesienie go do innej szkoły będzie odpowiednim przykładem dla pozostałych? Jaki wpływ może mieć na uczestników bójki, jak i pozostałe dzieci?

MARCELINA: Nie używałabym tutaj słowa kara. Mówiłabym raczej o poniesieniu konsekwencji za swoje zachowanie.

IWONA: Ciężko z obecnej perspektywy odpowiedzieć na tak postawione pytania. Myślę, że dużo bardziej istotne jest to, jaki dialog będzie się toczył wokół tej sytuacji - jak z dziećmi będą rozmawiać rodzice, nauczyciele. Jakie wnioski wyciągną dorośli? Czy to będzie tylko forma reprymendy za złe zachowanie, czy może spokojna rozmowa na temat sytuacji, motywów, zachowań, służąca uwrażliwieniu dzieci.

Kiedy w dziecku rodzi się agresja i jakie są sposoby, aby dać jej upust? Czym może być powodowana? Jak to zauważyć?

IWONA: Myślę, że warto tutaj rozróżnić agresję od złości. Złość jest naturalną emocją, która między innymi ma na celu informowanie nas i otoczenie o naszych potrzebach, pozwala również chronić nasze granice, daje energię do działania. Często bywa tak, że dorośli reagują napiętnowaniem dziecka już w sytuacji, kiedy się ono złości, uniemożliwiając mu naukę prawidłowej samoregulacji. Tymczasem rola rodzica powinna między innymi polegać na nazywaniu emocji dziecka, przyjmowaniu ich, pomaganiu dziecku w sposobie radzenia sobie ze złością. Gdy dziecko uczy się od najmłodszych lat, że nie ma prawa wyrażać złości, a co gorsza, złoszczącemu się dziecku odpowiada rodzic, karząc go, np. bije, krzyczy - dziecko może przyjąć wzorzec ukazujący, że agresja jest dobrym sposobem na rozwiązywanie problemów czy wyrażanie potrzeb. Dziecko uczy się, że dobrym, właściwym i działającym sposobem na postawienie na swoim jest agresja, a dokładniej przemoc...

Agresja - w rozumieniu przemoc - może być zatem reakcją na przedłużającą się sytuację, w której potrzeby dziecka są ignorowane. Może być też efektem braku uwrażliwienia, np. dziecko obserwując przemoc w domu, doświadczając jej, przyjmuje rolę agresora w swoim środowisku. Może być również tak, że dziecko od małego narażone na agresywne treści w domu czy mediach, oswaja się z agresją, obojętnieje, staje się niewrażliwe. Tych wcześniej wspomnianych „może być” jest bardzo wiele.

Krótko; agresję - czyli zachowanie, które przekracza pewne normy, staje się krzywdzące dla innych, można zauważyć od małego - od piaskownicy, gdzie dziecko uderza inne dziecko, obserwując znęcanie się dziecka nad zwierzętami czy owadami itd.

Jakie mechanizmy zaszły w omawianym przez nas przypadku: to presja grupy, chęć „utarcia nosa nielubianej koleżance”, skłonność do agresji?

IWONA: Nie leży w naszych kompetencjach odpowiedź na to pytanie.

MARCELINA: Zgodzę się z koleżanką. Nie należy podejmować się oceny mechanizmów zachowania na podstawie jego wycinku. Takiej oceny można dokonać wyłącznie po dokładnym zbadaniu całego kontekstu sytuacji.

Często w sytuacjach, w których wyrządzana jest krzywda dziecku, pada pytanie: gdzie są nauczyciele, to oni powinni wychowywać dzieci. Czy zamieszczając takie komentarze, rodzice nie próbują w ten sposób przerzucić odpowiedzialności za zachowania swoich dzieci na innych – na szkołę?

IWONA: Najuczciwiej byłoby powiedzieć, jak mówi przysłowie, że “potrzebna jest cała wioska, by wychować jedno dziecko”.

MARCELINA: Musimy pamiętać, że zadanie dotyczące wychowania dzieci należy do każdego dorosłego, zatem zarówno do rodziców, jak i do nauczycieli. Obecność nauczyciela w takiej sytuacji zapewne mogłaby przyczynić się do powstrzymania złego zachowania. Jednak trzeba tutaj zastanowić się, skąd takie zachowanie się wzięło. Powstrzymanie skutku nie zniweluje przyczyny.

IWONA: Obecnie często zarówno rodzice, jak i nauczyciele przerzucają na siebie odpowiedzialność, oskarżają się – kto jest winny. Jednak każde dziecko potrzebuje po prostu być widziane. Jeżeli tego brakuje, to będzie szukało każdego sposobu, nawet negatywnego, aby tę widoczność uzyskać. I oczywiście tutaj słowo „widziane” oznaczać będzie nie tylko patrzę na ciebie, ale: ja dorosły widzę, że się złościsz/smucisz, potrzebujesz mojej uwagi, kontaktu ze mną, itp.

MARCELINA: Rzeczywiście dzisiaj istnieje trudność w stworzeniu zespołu rodzic-nauczyciel. Przecież i jednym, i drugim zależy na wychowaniu dziecka według pozytywnych wartości i obowiązujących w naszym społeczeństwie norm.

Czy widzą Panie potrzebę organizacji zajęć dla rodziców, które pokazywałyby im jak radzić sobie z różnymi zachowaniami dzieci w etapie ich dorastania?

MARCELINA: Myślę, że bardziej przydałaby się dziś rodzicom wiedza na temat tego, jak sukcesywnie nawiązywać relację ze swoim dzieckiem, zwłaszcza w sytuacji tak dużej przepaści międzypokoleniowej, z jaką obecnie się mierzymy. Jeżeli relacja rodzic-dziecko jest satysfakcjonująca, pełna zaufania i bezpieczna, rodzic wie, jak radzić sobie z zachowaniem dziecka, bo jest w stanie zrozumieć, skąd takie zachowanie się bierze. Mówię tu oczywiście o dziecku zdrowym, nie o zachowaniu wynikającym z choroby lub zaburzenia.

IWONA: Myślę, że najbardziej przydałoby się rodzicom, szczególnie matkom, warsztaty na temat większego zaufania do własnych kompetencji rodzicielskich. Obecnie każdy próbuje być ekspertem od macierzyństwa - pouczają lekarze, psycholodzy, terapeuci, pedagodzy, dziennikarze, gazety. Często różne rady wykluczają się wzajemnie w zależności od eksperta, często też to, co jest dobre dla jednego dziecka, niekoniecznie musi być odpowiednie dla drugiego. To, co wydaje się zatem najważniejsze w przypadku rodzicielstwa, to budowanie bliskości z dzieckiem od najmłodszych lat poprzez obecność, opiekę, reagowanie na jego potrzeby. Np.: dziecko płacze, więc rodzic powinien na ten płacz odpowiedzieć i przyjść do dziecka, przytulić - to oczywiście mówię w dużym skrócie. Przede wszystkim jednak rodzic, który radzi sobie z własnymi emocjami, czyli ma zdolność do ich samoregulacji, jest wyspany, nie przemęczony, mający grono bliskich osób, nie zagoniony pracą, dbający o siebie, to rodzic szczęśliwy, a co za tym idzie - szczęśliwy rodzic to najczęściej szczęśliwe dziecko.

Bywa też tak, że dziecko poprzez swoje zachowanie, trudne zachowanie, konfrontuje rodziców z ich własnymi emocjami i doświadczeniami, które bywają mocno związane z ich dzieciństwem i relacją z ich rodzicami. Jeżeli rodzice sami mieli nie do końca dobrą relację z własnymi rodzicami, a w ich dzieciństwie brakowało bezpiecznej więzi z nimi lub innymi dorosłymi, to im samym może być trudno odpowiadać na potrzeby ich własnych dzieci. Może być tak, że dorosły tutaj będzie potrzebował wsparcia specjalisty.

Najlepszą inwestycją w dziecko jest obdarowanie go swoim czasem - to on jest na wagę złota. Spacer z ojcem, majsterkowanie przy samochodzie, wspólne gotowanie z mamą, czy długie rozmowy. Dla dziecka najważniejszy jest żywy kontakt z rodzicem, poczucie, że jest przez niego zauważane, że jest dla niego wsparciem

Czy rodzice mają dzisiaj na to czas?

MARCELINA: Trudno tutaj uogólniać. Jeżeli chodzi o doskonalenie kompetencji rodzicielskich, rodzice powinni znaleźć na to czas zawsze. Czasami godzina dziennie spędzona z dzieckiem, rozmowa i zainteresowanie się jego światem mogą zdziałać wiele więcej niż potencjalne warsztaty z podnoszenia jakości kompetencji rodzicielskich. To kwestia chęci oraz priorytetów.

IWONA: Podkreślmy, że najczęściej rodzice chcą zawsze jak najlepiej dla swojego dziecka. Jednak ze względu na pewne zmiany społeczno-polityczno-kulturowe spora część rodziców jest przekonana, że dziecko potrzebuje do szczęścia dodatkowych zajęć pozalekcyjnych, nowej gry na konsolę, markowych ubrań, kupowania mu wszystkiego czego chce i zaspokajania każdej jego zachcianki. Jednakże najlepszą inwestycją w dziecko jest obdarowanie go swoim czasem - to on jest na wagę złota, czas rodziców przykładowo - spacer z ojcem, majsterkowanie przy samochodzie, wspólne gotowanie z mamą czy długie rozmowy. Po prostu najważniejszy dla dziecka jest żywy kontakt z rodzicem, poczucie, że jest zauważane przez rodzica - że rodzic czuje i potrafi nazwać jego emocje, potrafi być dla niego wsparciem na poziomie regulacji emocji.

Według obserwacji jakie prowadzą Panie z racji wykonywanego zawodu; dzisiaj dzieci wychowywane są przez media, Internet, środowisko, czy kluczowy wpływ na to kim są ma ich najbliższe otoczenie – czyli rodzina?

MARCELINA: Treści zawarte w mediach i Internecie mają niewątpliwie ogromny wpływ na dzieci. Zwłaszcza dziś, w czasach tak szeroko rozwiniętej technologii. Jednakże prawda jest taka, że w Internecie można znaleźć wszystko - zarówno obszary najgorsze i deprywujące, jak i obszary edukujące i przekazujące wartościowe treści. Istotnym jest czego w sieci szukamy, która sfera nas zachęca, a która zupełnie nie interesuje. Dziecko, które od małego ma wpajane w środowisku rodzinnym pozytywne wartości, nie będzie chętnie korzystało ze sfery w sieci, w której prezentowane są negatywne treści, bo nie będzie tym zainteresowane na dłuższą metę. Poza tym - to wcale nie jest tak, że rodzice nie mają żadnego wpływu na to, co dziecko przegląda w Internecie. Wpływ mają zawsze - mogą chociażby zainteresować się tym, co dziecko ogląda, np. na youtube czy zablokować strony przekazujące treści dla dorosłych.

Z jakimi najczęściej problemami do Ośrodka Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa zgłaszają się rodzice?

MARCELINA: Zwykle przychodzą do nas rodzice zaniepokojeni zachowaniem swoich dzieci. Dotyczy to najczęściej wycofania się dziecka z kontaktów społecznych, agresywnego zachowania w stosunku do innych osób lub autoagresji, buntu młodzieńczego, obniżenia nastroju czy niechęci związanej z pójściem do szkoły.

IWONA: Czyli rodzice przychodzą i mówią - moje dziecko przestało się uczyć, nie chce chodzić do szkoły, włóczy się z kolegami, przestało mnie słuchać, ciągle płacze, mówi, że nic mu się nie chce…

Robią to z obawy…

MARCELINA: Często rodzice po prostu obawiają się, że dziecko może mieć początki choroby, np. depresji. Boją się o dziecko i mają nadzieję, że psycholog zauważy jakieś niepokojące zmiany i w ogóle będzie w stanie zdiagnozować czy problem jest poważny i jak bardzo.

IWONA: Martwią się o dziecko, często również z powodu rozpowszechnienia w mediach negatywnych opowieści z udziałem dzieci i chcą się upewnić, czy z ich pociechą jest wszystko w porządku, czy mają uzasadnione obawy. Często też są przekonani, że dziecko więcej powie psychologowi niż im. Tutaj z własnej praktyki mogę stwierdzić, że nierzadko bywa tak, że rodzice nie do końca sobie ufają, nie wierzą w to, że sami mają możliwość udzielenia pomocy i wsparcia swoim dzieciom. Czasem jednak naprawdę niewiele trzeba - wystarczy, aby ten rodzic niekiedy po prostu do dziecka przyszedł i przykładowo powiedział - widzę, że od jakiegoś czasu coś cię smuci, martwię się o ciebie, możemy o tym chwilę porozmawiać?

MARCELINA: Zdarza się też, że są kierowani przez szkołę, OPS czy poradnie psychologiczno-pedagogiczne.

Kto i na jakich zasadach może skorzystać z pomocy poradni?

MARCELINA: Z pomocy Ośrodka Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa może skorzystać tak naprawdę każda osoba znajdująca się w sytuacji kryzysowej, tzn. kogo nawarstwione problemy przerastają, kto napotkał w życiu trudności, którym ciężko sprostać. Dotyczy to każdego obszaru funkcjonowania.

IWONA: Wystarczy po prostu przyjść do nas. Nie trzeba się wcześniej umawiać, chociaż najlepiej wcześniej skontaktować się z nami telefonicznie. Spotkania u nas do niczego nie zobowiązują, więc każdy może przyjść nawet na jedno spotkanie - porozmawiać, zobaczyć czy taka forma wsparcia, jaką oferujemy, mu odpowiada. Można również zwrócić się do nas, gdy nasi najbliżsi mają trudności, a my nie wiemy jak ich wspierać i jak im pomóc.

MARCELINA: Oferujemy wsparcie emocjonalne i informacyjne. Mamy wykwalifikowaną kadrę, w której skład wchodzą interwenci kryzysowi, będący również psychologami, pedagogami, familiologami, pracownikami socjalnymi i psychoterapeutami. Dodatkowo OIKiP dysponuje konsultacjami z prawnikiem, lekarzem psychiatrą, mediatorem i psychoterapeutą. Jednak warunkiem skorzystania z tego typu konsultacji jest bycie klientem OIKiP. Oferujemy spotkania indywidualne, interwencje telefoniczne, a także warsztaty i grupy wsparcia. Więcej informacji można uzyskać na stronie internetowej OIKiP.

Obecnie dominującym zjawiskiem jest osłabienie więzi międzyludzkich, potrzeba bycia najlepszym, czy kreowania swojego wizerunku na zewnątrz jako idealnego

Jak na przestrzeni lat zmieniają się problemy wychowawcze u dzieci i młodzieży? Co dzisiaj jest największym wyzwaniem?

IWONA: To jest dobre pytanie, jednak nie mam przekonania, że problematyka wychowania młodzieży czy dzieci jest JAKOŚ DRASTYCZNIE inna niż dawniej. Ciężar bym tutaj położyła bardziej na przeżywanie roli bycia rodzicem, rodzicielstwo. Inaczej dziś wygląda struktura rodziny: często rodziny obecnie są pozbawione bliskiej obecności i pomocy ze strony dziadków, rodzice więcej czasu spędzają w pracy (matka i ojciec pracują).

Okres adolescencji od zawsze jest wyzwaniem dla rodziców i innych dorosłych, bo to czas testowania granic, szukania własnej tożsamości, odnajdywania siebie, itp. To czas buntu, separacji, a także próbowania różnych “zakazanych rzeczy”. Dziś częściej się o tym mówi, częściej to widać ze względu na media, nowe technologie – Internet –  można to łatwiej zauważyć/wykryć. Dawniej dramaty młodych ludzi wydarzały się często poza domem, dziś z tego domu nie trzeba wychodzić, bo dramaty rozgrywają się w świecie Internetu – ktoś roześle przerobione zdjęcie kolegi czy koleżanki, nagra upokarzający filmik, który roześle do znajomych.

Gdyby więc myśleć o zmieniającym się świecie młodych ludzi, to można by spojrzeć na to tak - obecnie dominującym zjawiskiem jest osłabienie więzi międzyludzkich, potrzeba bycia najlepszym czy kreowania swojego wizerunku na zewnątrz jako idealnego.

Kto lub co jest dzisiaj dla dzieci największym autorytetem? Skąd czerpią wzorce?

MARCELINA: Dzieci czerpią wzorce z zachowania osób dorosłych. Obserwują i naśladują konkretne zachowania. Rodzice, nauczyciele oraz najbliższa rodzina odgrywają ogromną rolę w wychowaniu, ponieważ to oni od najmłodszych lat dziecka mają za zadanie uczyć pozytywnych wartości oraz przestrzegania zasad, norm i ponoszenia konsekwencji za niewłaściwe zachowanie. Autorytetem dziecka oczywiście może być rodzic czy nauczyciel. Jednak często dzieci widzą na co dzień zarówno wady, jak i zalety rodzica, dlatego łatwiej jest im szukać autorytetu np. w mediach, gdzie zwykle osoby przedstawione są tylko z jednej, tej dobrej według dziecka, strony. Dlatego też ważnym jest, by rodzic wiedział, kim fascynuje się dziecko i miał to pod kontrolą. Obecnie bardzo dużo dzieciaków ogląda sławnych “youtuberów”, którzy stają się dla dzieci autorytetem. Tutaj jest bardzo duża rola rodzica, by zainteresować się treściami z takim zapałem pochłanianymi przez dziecko i, jeśli zaistnieje potrzeba, zainterweniować.

IWONA: Gdy dzieci są wyposażone w pewien kręgosłup moralny od rodziców, to będą potrafiły poszukać sobie wzorców, które będą ich inspirować, rozwijać i pomagać w realizowaniu swoich marzeń, np. sportowiec, muzyk, pisarz, fizyk… pani nauczycielka od matematyki, trener od kosza, itp. Jednakże, gdy dom rodzinny nie wyposaży dzieci w pewien kręgosłup moralny, to dzieci będą poszukiwać uwagi w inny sposób - niekiedy bardzo skrajny, wrogi i negatywny po to tylko, żeby zyskać uwagę, żeby pochwalić się tym, co się sprzedaje - czymś negatywnym. Bo zło dziś się dobrze sprzedaje. Nawet w mediach. Przecież my nawet tutaj teraz nie rozmawiamy o tym, że jakieś dziecko uratowało zwierzę, pomogło w czymś, ale rozmawiamy o czymś negatywnym. Sami zwracamy na to uwagę, rozmawiamy o tym, nagłaśniamy, wywołując określone emocje.

 

Marcelina Cież -  psycholog, interwent kryzysowy. Pracownik Ośrodka Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa w Myślenicach. Absolwentka pięcioletnich studiów na kierunku psychologia stosowana oraz studiów podyplomowych z zakresu kryzysów psychologicznych i interwencji kryzysowej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Były członek Koła Nauk Psychologicznych PRAGMA - sekcji psychologii sądowej oraz seksuologii. Ukończyła także Studium Pedagogiczne UJ. Najbliższa jest jej praca z dziećmi i młodzieżą. Prywatnie pasjonatka gór i podróży.

Iwona Kopeć – psycholog, psychoterapeuta. Ukończyła psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, jest w trakcie certyfikacji z psychoterapii w PTP, a od pewnego czasu intensywnie bierze udział w różnych szkoleniach dotyczących leczenia objawów traumy – aktualnie w trakcie 3-letniego szkolenia z Somatic Experiencing (metoda leczenia objawów traumy i łagodzenia chronicznego stresu). Obecnie pracuje w Ośrodku Interwencji Kryzysowej i Poradnictwa w Myślenicach, Poradni Zdrowia Psychicznego oraz w Krakowie w gabinecie prywatnym.

Powiązane tematy

Komentarze

Zobacz więcej

Marcin Figlewicz: Moje płótna żyją!
Rozmowa tygodnia 13

Marcin Figlewicz: Moje płótna żyją!

Pewnie rodzice woleliby, żebym był prawnikiem, lekarzem albo nauczycielem. Rozumiem ich, bo każdemu zależy, żeby jego dziecko było poważane, ale ja jestem sza...

Zawód bloger. Czyli życie jak serial
Wywiad 9

Zawód bloger. Czyli życie jak serial

Jadą do Australii i będą kręcić o sobie serial. Ich przygody w samochodzie przerobionym na dom, każdego dnia śledzą tysiące internautów. Alicja Kordula i Konr...