Jak się nie ma co się lubi, to się robi żeby mieć. Tak powstały esioki
- 1 września 2025
To bieda komunizmu wymusił na obywatelach potrzebę i przymus radzenia sobie w każdej sytuacji. Jak dobrze wiemy; Polak okolicznościom się nie kłania i jeśli czegoś nie mógł mieć, bo dostęp do wielu dóbr był ograniczony, to wykombinował sam, z tego co akurat miał pod ręką. Tak powstały esioki
- mówi Krzysztof Trojan, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Sułkowicach i organizator Zlotu Esioków.
Podczas dożynek powiatowych organizowanych w Sułkowicach, po 10 latach przerwy reaktywowano zlot esioków.
- Czym właściwie są tytułowe „esioki” i skąd wzięła się ich nazwa?
To bieda komunizmu wymusił na obywatelach potrzebę i przymus radzenia sobie w każdej sytuacji. Jak dobrze wiemy Polak okolicznościom się nie kłania i jeśli czegoś nie mógł mieć, bo dostęp do wielu dóbr był ograniczony, to wykombinował sam, z tego co miał. I tak gospodarz często wykorzystywał elementy z innych pojazdów lub urządzeń.
W ten sposób powstał esiok-budowany samodzielnie pojazd, traktorek określany często jako „SAM”, od silnika własnej roboty. Te najczęściej pochodziły z produkcji Zakładów Andoria w Andrychowie, a reszta pojazdu opierała się na inwencji projektanta, jego umiejętności technicznych i dostępnych materiałach, które akurat miał pod ręką.
Części do takich konstrukcji bierze się z innych pojazdów, a ramy i nadwozia to często wynik własnej inwencji i pracy konstruktora.
- Do czego służą te konstrukcje?
Najczęściej pomagały w polu, przy transporcie czy w pracy w lesie. Zimą zmieniały się w pługi do odśnieżania dróg i podwórek. Były więc nie tylko maszynami rolniczymi, ale i wszechstronnymi pomocnikami w codziennym życiu.
- Mówimy o „esiokach" w czasie przeszłym. Czy nadal są wykorzystywane przez gospodarzy?
Dziś łatwo kupić lub wypożyczyć traktor, dlatego zjawisko tworzenia własnych maszyn niemal zanikło. Esioki, które jeszcze istnieją, powstały wiele lat temu i były stopniowo modernizowane.
Nowych już się nie buduje, ale w wielu garażach nadal stoją dawne konstrukcje, do których gospodarze są przywiązani. Czasem można je jeszcze spotkać na polnych drogach. Uznałem, że warto je pokazywać, to prawdziwe rarytasy.
- Jak wygląda proces budowy esioka? Od czego się zaczyna, ile czasu zajmuje, jakie umiejętności są potrzebne?
Do budowy esioka potrzebne są podstawowe umiejętności mechaniczne i elektroniczne, znajomość narzędzi warsztatowych; od spawarki po młotek oraz spora dawka kreatywności. Najpierw określano funkcje pojazdu i gromadzono materiały: siedzenie z samochodu, własnoręcznie wykonaną rurę wydechową, światła czy wóz do załadunku.
Potem konstruowano silnik i układ napędowy, często montowany na widoku. Kolejnym etapem była rama, obudowa i instalacja elektryczna. Na końcu pojazd testowano. Całość mogła zająć od kilku tygodni do kilku miesięcy.
- Czy można nazwać je „dziełem sztuki technicznej”?
Uważam, że to nie jest dzieło sztuki. Raczej to efekt połączenia kreatywności i potrzeb, które kierują ich twórcami. Dawniej był to głównie sposób na zaspokojenie potrzeby chwili, dziś to raczej hobby, które stało się formą wyrazu i pasji.
- Kiedy po raz pierwszy „esioki" zjechały do Sułkowic?
Pierwszy zlot miał miejsce podczas Zakończenia Lata na Kamieńcu w sierpniu 2011 roku. Zaprezentowaliśmy wówczas 8 pojazdów, choć okoliczni mieszkańcy twierdzili, że w regionie było ich nawet 80, ale akurat pracowały w polu.
Główną nagrodę, a przypominam, że było to prawie 15 lat temu otrzymał Julian Kuchta, do którego trafił odtwarzacz płyt DVD. Władysław Mielecki wygrał 10 worków ziemniaków, a Adam Moskal 20 litrów ropy. To były czasy!
- Trudno nie uśmiechnąć się na myśl o tych nagrodach.
Za każdym razem zlot był przyjmowany z ogromnym poczuciem humoru zarówno przez wystawiających swoje pojazdy jak i obserwujących. To budowało wyjątkową atmosferę tego wydarzenia. Niekończące się dyskusje na temat umiejętności esioków budziły prawdziwe emocje.
Uczestnicy chętnie fotografowali się przy pojazdach i z jego wykonawcą. Tak sobie myślę… może dodatkowe punkty w ocenie jury można było dodawać za wygląd, wiedzę i umiejętność kierowania pojazdem.
Za każdym razem zlot esików był przyjmowany z ogromnym poczuciem humoru zarówno przez wystawiających swoje pojazdy jak i obserwujących. To budowało wyjątkową atmosferę tego wydarzenia.
- Co podlega ocenie jury?
Stan techniczny pojazdu, wygląd i kreatywność wykonawcy.
- Na jakie nagrody mogli liczyć uczestnicy w tegorocznej edycji?
Nagrody były związane z konwencją wydarzenia, ale nadal były pełne humoru. Pierwsze miejsce i 20 litrów ropy otrzymał Krystian Budz, drugie i worki ziemniaków trafiły do Andrzeja Berneckiego, a trzecie miejsce i worek marchwi z cebulą trafił do Adama Widlarza.
- Ta zabawa trwała przez kilka lat…
Tak, bo jak mówiłem wcześniej pierwszy zlot zorganizowaliśmy w 2011 roku i brało w nim udział 8 pojazdów. Rok później była to rekordowa liczba 12 esioków, a następnie pojawiało się między 6 a 9 maszyn. Ostatni raz można było je podziwiać dziesięć lat temu.
- Jak zmieniły się esioki przez te wszystkie lata?
Dzisiaj nie są już tak popularne jak dawniej i można powiedzieć, że należą do rzadkości. Te, które obserwuję obecnie to stare konstrukcje, które zostały unowocześnione. Dlatego doceniam wszystkich, którzy wzięli udział w zlocie, to element naszej lokalnej tradycji i warto go pokazywać.
- Skąd zjeżdżają się uczestnicy zlotu?
Zazwyczaj byli to okoliczni gospodarze. Ale zdarzali się dalsi uczestnicy konkursu z terenu powiatu myślenickiego i wadowickiego.
- Jaka jest szansa na to, że Sułkowice staną się polską „stolicą esioków”?
To ciekawy pomysł, warty przemyślenia, aby wyjść z esiokami w Polskę.
- Czy zlot zagości w kalendarzu sułkowickich wydarzeń na dłużej?
Chciałbym, żeby tak było, ale to nie zależy od mojej skromnej osoby, zobaczymy…
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Komentarze