Rozmowa tygodnia

Wierzę, że największy sukces jest dopiero przede mną

Fot. Maciej Niechwiadowicz

Karierę buduje się krok po kroku. Jeżeli stawiając jeden, myśli się o następnym, zamiast o tym jak właściwie stanąć, to można się szybko i łatwo przewrócić. Rajdy wymagają sporo pokory. Nie można wybiegać za daleko w przyszłość. Trzeba nad nią pracować, a nie o niej rozmyślać

- w rozmowie z nami mówi Tomasz Kasperczyk, Wicemistrz Polski w Rajdach Samochodowych 2019

 

Tomasz Kasperczyk i Damian Syty, reprezentujący ekipę Tiger Rally Team, od 2012 roku nieustannie rozwijają swoje umiejętności i zdobywają coraz wyższe lokaty. W tym sezonie podkręcili tempo i zostali Wicemistrzami Polski w Rajdach Samochodowych. Dzisiaj rozmawiamy z urodzonym w Myślenicach kierowcą tej załogi.

Swoją przygodę z prędkością i rywalizacją rozpoczynałeś od downhillu na zboczach góry Chełm w Myślenicach. Co sprawiło, że z roweru przesiadłeś się do samochodu?

Tomasz Kasperczyk: To proste. Auto jest szybsze… a poważnie to uznałem, że skoro całkiem nieźle radziłem sobie ze zjeżdżaniem na rowerze, to może też poradzę sobie z opanowaniem szybko jadącego samochodu. Jak się jest jeszcze przed „dwudziestką”, to rzadko kiedy człowiek ogranicza się do jednej zajawki. Raczej szuka, sprawdza, kombinuje, jak spożytkować energię i zająć czas. I tak z ciekawości trafiłem do rajdów.

Rok temu zakończyliście sezon na 4. miejscu. W tym jesteście dwa stopnie wyżej. Czym przygotowania do tego startu różniły się od zeszłorocznych?

Nie różniły się znacząco, jeżeli chodzi o metodologię. Włożyłem jednak w przygotowania więcej wysiłku i więcej czasu. Po pierwsze położyłem większy nacisk na przygotowanie fizyczne i psychomotoryczne. Mówiąc prościej – skorzystałem z pomocy trenera, który wycisnął ze mnie co trzeba. Zaliczyłem też kilka treningów w Estonii, potem zimowy rajd na Łotwie, a bezpośrednio przed rozpoczęciem sezonu Mistrzostw Polski, wystartowałem w pierwszej rundzie czeskiego czempionatu.

To Twój największy sukces w karierze zawodowego kierowcy rajdowego?

I tak, i nie. Cały czas wierzę w to, że największy jest dopiero przede mną. W kontekście miejsca, to wyrównaliśmy osiągnięcie z sezonu 2017, kiedy też sięgnęliśmy po tytuł Wicemistrzów Polski. Jednak moim zdaniem większym sukcesem jest moja forma z tego sezonu. W 2019 roku nasze tempo i skuteczność w zdobywaniu punktów pozwalały realnie myśleć o zdobyciu tytułu Mistrzów Polski. Cztery z sześciu rund, w których pojechaliśmy, ukończyliśmy na podium, w tym jedną – Rajd Nadwiślański – pewnie wygraliśmy. W Rajdzie Rzeszowskim zawiódł nas samochód. Ponieśliśmy tam dotkliwe straty, bo była to podwójnie punktowana runda. Na drugim miejscu ukończyli ją nasi główni rywale i dzięki temu mocno odskoczyli nam w punktacji. To był kluczowy moment sezonu.

Z każdym rokiem jesteście wyżej, czy na górze drabiny, po której się wspinacie, jest Mistrzostwo Polski? Czy może mierzycie jeszcze wyżej?

Zawsze można sobie wyznaczyć kolejny, bardziej ambitny cel. Niemniej jednak w tym momencie nie myślę o tym, co będę robił, gdy zdobędę tytuł Mistrza Polski, bo po pierwsze – najpierw trzeba go zdobyć, a po drugie – karierę buduje się krok po kroku. Jeżeli stawiając krok myśli się o następnym, zamiast o tym jak właściwie stanąć, to można się szybko i łatwo przewrócić. Rajdy wymagają pokory. Nie można wybiegać za daleko w przyszłość. Trzeba nad nią pracować, a nie o niej rozmyślać.

Myślisz, że w przyszłym sezonie będziecie w stanie pokonać duet Mikołaj Marczyk/Szymon Gospodarczyk i zdobyć tytuł Mistrza Polski?

Jasne – chciałbym pokonać „Miko” w drodze do tytułu, żeby ewentualne mistrzostwo smakowało jeszcze lepiej. Jestem jednak przekonany, że w przyszłym roku nie będziemy narzekać na niedobór szybkich rywali.

Puchary odbieracie we dwóch, ale towarzyszy wam cała ekipa. Kto tworzy Tiger Rally Team?

Załoga, czyli ja i Damian Syty – mój pilot. Mamy jeszcze koordynatora zespołu, kilku mechaników, człowieka od komunikacji, a także szpiegów. Tak potocznie nazywa się załogę, która na 2-3 godziny przed naszym przejazdem odcinka, pokonuje trasę i sprawdza czy nie ma na niej żadnych nowych pułapek.

Kilka tygodni temu rozmawialiśmy z Marceliną Czepiel, która nigdy nie myślała, że jeden wyjazd na tor gokartowy sprawi, że wyścigi staną się jej pasją. Jak wyglądały wasze początki? Kiedy zaraziliście się na dobre tą dyscypliną?

Zacząłem od nieukończenia pierwszego rajdu. To tak a propos pokory, o której wspomniałem. Zacząłem od startów w Rajdowym Pucharze Polski, który wtedy był rajdową drugą ligą w Polsce. Szybko złapałem bakcyla i zdecydowałem się od podstaw zbudować samochód na kolejne sezony.

Co stanowiło dla Ciebie największe wyzwanie?

Przesiadka do samochodu klasy R5. To najbardziej zaawansowany i najszybszy samochód, jakim można się ścigać w Polsce. W takie rajdówce wszystko dzieje się błyskawicznie, czasu na reakcję jest mniej, a sama konstrukcja daje potężne możliwości. To bardzo skuteczna rajdowa broń. Wyzwanie polega na tym, by wydobyć jej potencjał. Swoją prędkość w aucie R5 budowałem krok po kroku, odcinek po odcinku, sezon za sezonem.

Tomkowi sprzed 7 lat, który postanowił się ścigać poradziłbym żeby nie oglądał się na to, co mówią i myślą inni, ale robił swoje, słuchając ludzi, co do których jest pewien, że są prawdziwymi autorytetami.

Gdy porównacie swoje pierwsze starty z tegorocznymi, jak to wszystko ewoluowało; mam tu na myśli zarówno samochód jak i wasze doświadczenie?

Myślę, że idziemy w dobrą stronę, skoro jesteśmy w stanie bić się o Mistrzostwo Polski. Rajdy są niezwykle złożoną dyscypliną. Sukces jest jak układanka z bardzo wielu części. Czynników decydujących o sukcesie jest mnóstwo. Z czasem kierowca i zespół zaczynają rozumieć coraz więcej i dzięki temu lepiej planować i przewidywać więcej okoliczności. A im mniej się zostawia przypadkowi, tym większa szansa na zwycięstwa.

Co dzisiaj poradziłbyś temu Tomkowi, który 7 lat temu postanowił się ścigać?

Żeby nie oglądał się na to, co mówią i myślą inni, ale robił swoje, słuchając ludzi, co do których jest pewien, że są prawdziwymi autorytetami.

Którą sytuację, jaka spotkała cię podczas rajdów, możesz zaliczyć do najbardziej niebezpiecznych?

Najpotężniejszy dzwon mieliśmy w Rajdzie Rzeszowskim, w którym zaliczyliśmy kilkukrotne dachowanie. Generalnie dachowania to najlepsza forma wytracania prędkości samochodu rajdowego, jak już się straci nad nim kontrolę. Wiem, że to brzmi kuriozalnie, ale serio! Lepiej rolować 20 razy niż zatrzymać się na drzewie w ciągu ułamka sekundy.

Pod tym względem gorszy w skutkach mógł być wypadek z Rajdu Nadwiślańskiego, w którym „poszliśmy” kiedyś w jabłonie. Te drzewa okazały się jednak dość „miękkie”. Jednak najgroźniejsza była sytuacja z Rajdu Wysp Kanaryjskich. Mieliśmy tam problem z hamulcami, nie mogłem odpowiednio zwolnić do prawego zakrętu i przed stoczeniem się w przepaść uratowała nas barierka. Wolę nie myśleć o tym co by się stało, gdyby puściła.

To było w 2017 roku, rok później podczas Rajdu Azorów roku zaliczyliście dachowanie. Jak tego typu zdarzenia wpływają na kierowcę i pilota?

Wypadki, to nie jest moja ulubiona forma nauki. Każde zdarzenie, skutek czy efekt czegoś nas uczą. To po prostu materiał do analizy. A czy dzwony spowalniają kierowcę? Mnie zdarzają się relatywnie rzadko, więc trudno mi to ocenić.

Z jaką średnią prędkością pokonujecie proste odcinki trasy, a z jaką zakręty?

Nasz samochód rajdowy – Ford Fiesta R5 – z tzw. długą skrzynią rozpędza się do około 180 km/h. Niezbyt imponująca wartość, prawda? Jednak nie o prędkość maksymalną tu chodzi. Auto musi się dobrze rozpędzać, sprawnie przyspieszać nawet jak jest ślisko i pewnie prowadzić się w zakrętach. Nie ma dwóch takich samych zakrętów, więc trudno jest podać średnią prędkość. Na najszybszych odcinkach w kraju mamy przeciętną rzędu 125-130 km/h. Osiągamy to na drogach, które często są niewiele szersze niż nasze auto.

Czy jako kierowca w „cywilu” denerwujesz się na wolno jeżdżących kierowców i ograniczenia prędkości?

Jak każdy. Choć nie denerwują mnie kierowcy jeżdżący wolno, ale raczej ci, którzy nie myślą. Widząc zakręt z ograniczeniem do 50 km/h nie patrzę na niego „rajdowo”, myśląc jak szybko można go pokonać. Te ograniczenia są dla wszystkich. To, że mógłbym z takiego zakrętu wyjść z prędkością 90 albo 100 km/h nie oznacza, że mam tak robić.

Co najbardziej przeszkadza ci u innych kierowców na drogach?

To, że czasem sami sobie robimy na złość. Sami zaburzamy płynność jazdy, blokujemy się czy utrudniamy sobie jazdę. Jeździmy zbyt egoistycznie i za rzadko bierzemy pod uwagę fakt, że drogi są wspólne i wszyscy musimy się na nich zmieścić, a tylko od nas zależy jak sprawnie i bezpiecznie to zrobimy.

Jakie macie plany na przerwę zimową? Udajecie się na zasłużony odpoczynek?

Staram się ładować baterie także w trakcie sezonu. Natomiast w zimie pewnie wybiorę się na jakieś zasłużone „leżakowanie”. Nie będę jednak leżeć plackiem przez trzy tygodnie, tylko połączę to z aktywnościami, które wpisują się w mój plan przygotowań.

Na co w takim razie kładziecie największy nacisk podczas treningów?

Na wydolność aerobową, umiejętność podejmowania decyzji przy dużym zmęczeniu i wysiłku, a także na koordynację.

Ostatnio burmistrz Dobczyc Tomasz Suś apelował do kierowców, którzy przyjeżdżają na parking i driftują na kostce, że będzie ich ścigał wspólnie z policją. Co można zrobić, aby młodzi ludzie mogli czerpać przyjemność z jazdy choćby w niewielkiej części odczuwając te emocje, które towarzyszą wam podczas startów?

Motoryzacja budzi emocje i ludzie znajdują różne formy czerpania radości z jazdy samochodem. Czasem mądrzejsze, czasem mniej. Trzeba jednak powiedzieć, że wcale nie jest tak, że w Polsce to nie ma gdzie jeździć i jak się wyszaleć. Praktycznie każdy lokalny automobilklub organizuje różnego rodzaju zawody, podczas których można się pościgać w bezpiecznych warunkach, na zamkniętych obiektach i tam trenować technikę jazdy. Wystarczy chcieć i poszukać. Wcale nie trzeba mieć super profesjonalnej rajdówki. W KJSach (Konkursowa Jazda Samochodem – przyp. red.) można wystartować seryjnym autem. Trzeba mieć ważny przegląd, OC i kask.

 

Zespół Tiger Energy Drink Rally Team powstał w 2012 roku, od samego początku jego trzon tworzy myśleniczanin Tomasz Kasperczyk i pilot Damian Syty. W 2017 roku zespół rywalizował w wybranych rundach FIA ERC i RSMP zdobywając wicemistrzostwo Polski. W 2018 roku zespół zdobył czwarte miejsce w mistrzostwach Polski. W sezonie 2019 zostali wicemistrzami Polski.

Powiązane tematy

Komentarze (4)

  • Brak zdjęcia
    20 paź 2019

    I takie artykuły, a nie polityka, która od wyborów samorządowych i zmiany włodarzy zawładnęła tym portalem, aż do znużenia! Mogłoby się czasem cos z historii powiatu ukazać, ciekawe miejsca itp.

    Zaś sukcesów sportowych gratuluję.

    20 5 Odpowiedz
    • mysleniczaninzdziada 20 paź 2019

      myśle ze polityka zawladnela naszym miastem juz dawno temu i to przede wszystkim wina politykow. ale jesli jako obywatele nie bedziemy sie nia interesowac i sledzic ich poczynan to zrobia z nami co beda chcieli. trzeba im patrzec na rece, bo nie zapominajmy ze my ich wybieramy do reprezentowania nas i naszych interesow a nie swoich celow politycznych i finansowych.

      co do tekstu - brawo! zawsze cieszy kiedy ktos z myslenic osiagnie sukces w kraju albo na scenie miedzynarodowej. BRAWO PANIE TOMKU! zycze mistrzostwa polski

      13 2 Odpowiedz
  • Jacek Karwatowski 20 paź 2019

    "Co najbardziej przeszkadza ci u innych kierowców na drogach?

    To, że czasem sami sobie robimy na złość. Sami zaburzamy płynność jazdy, blokujemy się czy utrudniamy sobie jazdę. Jeździmy zbyt egoistycznie i za rzadko bierzemy pod uwagę fakt, że drogi są wspólne i wszyscy musimy się na nich zmieścić, a tylko od nas zależy jak sprawnie i bezpiecznie to zrobimy."

    święte słowa!

    14 1 Odpowiedz
  • 24 paź 2019

    Tomek i Damian pozwolicie, że się powtórzę : GRATULUJE. Nie będę M-I przeszukiwał ale od pierwszego wjazdu między pachołki wiedziałem, że macie wszystko co potrzebne do dobrych wyników a przede wszystkim głowę na karku i charyzmę (w tej kolejności). POWODZENIA. Ja was widzę w nie dalekiej przyszłości w czubie Europy ..... a potem się zobaczy :-)

    3 13 Odpowiedz

Zobacz więcej

Marcin Figlewicz: Moje płótna żyją!
Rozmowa tygodnia 13

Marcin Figlewicz: Moje płótna żyją!

Pewnie rodzice woleliby, żebym był prawnikiem, lekarzem albo nauczycielem. Rozumiem ich, bo każdemu zależy, żeby jego dziecko było poważane, ale ja jestem sza...

Zawód bloger. Czyli życie jak serial
Wywiad 9

Zawód bloger. Czyli życie jak serial

Jadą do Australii i będą kręcić o sobie serial. Ich przygody w samochodzie przerobionym na dom, każdego dnia śledzą tysiące internautów. Alicja Kordula i Konr...