Edukacja

Fiasko rozmów z rządem. W poniedziałek w szkołach rozpocznie się strajk

Fiasko rozmów z rządem. W poniedziałek w szkołach rozpocznie się strajk

"Dotychczasowe propozycje rządu nie dają podstaw do odwołania strajku w ramach legalnie toczącego się sporu zbiorowego. Strajk rozpocznie się w poniedziałek 8 kwietnia 2019 roku"

– czytamy w komunikacie podpisanym przez Sławomira Broniarza (ZNP) oraz Sławomira Wittkowicza (FZZ)

Jak pisaliśmy wcześniej, w powiecie myślenickim odbyły się referenda strajkowe. Ich wyniki pokazały, że w większości szkół pracownicy opowiadają się za strajkiem. Jeszcze w piątek 5 kwietnia trwały rozmowy związkowców z rządem, który dążył do odwołania akcji protestacyjnej.

W środę, 3 kwietnia, podczas popołudniowej tury rozmów z rządem, ZNP i FZZ złożyły nową propozycję negocjacyjną.

Nowa oferta związków

Jak mówili związkowcy, stwarza ona lepszą przestrzeń negocjacyjną.

Prezes ZNP Sławomir Broniarz Sławomir Broniarz: Zachowując postulat 30-procentowego wzrostu wynagrodzenia w 2019 roku, zaproponowaliśmy rozłożenie tej podwyżki na: 15 proc. od 1 stycznia br. i 15 proc. od 1 września br. – powiedział tuż po negocjacjach.

Jesteśmy też zainteresowani jak najszybszym rozpoczęciem prac nad nowym systemem wynagradzania nauczycieli, ale dopiero dzień po rozwiązaniu problemu, który nas tu przywiódł, czyli wzrostu wynagrodzeń w roku 2019.

Zdaję sobie sprawę z faktu, jak duże emocje wzbudzają w nauczycielskim środowisku propozycje, ale to jest chyba ostatnia, graniczna linia, o której mówimy. Pożar uda się ugasić, ale pod warunkiem, że rząd podejdzie do problemu z należytą uwagą.

- Do tego na stole leży nasza propozycja "uwolnienia" dodatku za wysługę lat powyżej pułapu 20 proc. Niepokoi nas brak merytorycznego odniesienia się do naszej propozycji – stwierdził Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.


Rządowa oferta

Rozmowy z rządem były kontynuowane dzisiaj, po przerwie na wniosek strony rządowej. Wicepremier Beata Szydło poinformowała, że rząd przygotowuje na dzisiaj nową propozycję.

Podczas piątkowych rozmów strona rządowa przedstawiała konfrontacyjną ofertę polegającą na zwiększeniu pensum (od 25% do 33%) połączoną ze wzrostem średniego wynagrodzenia do roku 2023 r.

Strona związkowa nie otrzymała – mimo wielokrotnych próśb – tej oferty w formie pisemnej. Natomiast materiały te – w postaci komunikatu prasowego oraz prezentacji – otrzymali dziennikarze na konferencji prasowej strony rządowej, która odbyła się tuż po rozmowach – mówią związkowcy.

Czy popierasz strajk nauczycieli, którzy walczą o podwyżki?

  • TAK TAK 43%
  • NIE NIE 54%
  • NIE WIEM NIE WIEM 3%
  • Głosów: 1689

Fiasko i strajk od 8 kwietnia

Piątkowa propozycja rządu oznacza według nich: brak realnych podwyżek wynagrodzenia zasadniczego w 2019 roku, znaczącą redukcję etatów nauczycielskich, pogorszenie oferty edukacyjnej w szkołach wiejskich oraz zwiększenie obowiązków i czasu pracy nauczycieli.

- Podkreślamy, że strona związkowa w trakcie negocjacji trwających od 25 marca przedstawiła aż trzy propozycje dotyczące wzrostu wynagrodzeń. Nie spotkały się one z aprobatą strony rządowej. Także dzisiaj przedstawiciele rządu nie odnieśli się do propozycji FZZ i ZNP złożonej w środę wieczorem (3 kwietnia 2019 r.), polegającej na rozłożeniu 30% podwyżki na dwie tury (15% od 1 stycznia i 15% od 1 września br.) - dodali związkowcy

Telefon alarmowy

ZNP uruchamia  także specjalne numery alarmowe na czas strajku, pod którymi można będzie uzyskać porady prawne w sprawach związanych ze strajkiem: w godzinach 7:00-15:00, tel. (22) 31 89 226 oraz w godzinach 9:00-17:00, tel.(22) 31 89 288.

Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie. 

 

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Powiązane tematy

Komentarze (24)

  • 6 kwi 2019

    Jeżeli nauczyciele chcą lepiej zarabiać, to niech się wezmą do pracy, a nie udają, że pracują. W Polsce obowiązuje 40 godzinny tydzień pracy, a nie 18 godzinny, 26 dni urlopu, a nie 90, ponadto wszystkie soboty i niedziele wolne, roczne płatne urlopy na podratowanie zdrowia!!!! i tak dalej, co wynika z "karty nauczyciela" który to akt prawny pochodzi jeszcze z głębokiej komuny. Już nikt nie ma takich przywilej, za udawanie że się pracuje. Myślę, że ten strajk, wyjdzie jeszcze bokiem nauczycielom i Broniarzowi.

    87 48 Odpowiedz
  • 13oddział 6 kwi 2019

    Nie mają politycy na podwyżki proszę bardzo : zmniejszyć pensję posłom, senatorom, prezydentom miast, burmistrzom, radnym,. Odebrać nagrody, telefony służbowe, biura, auta i kierowców, darmowych asystentów i ochronę, prywatne kliniki, służbowe kolacyjki. Niech panowie szlachta wybrana wreszcie poczuje co to znaczy życie od pierwszego do pierwszego.

    43 12 Odpowiedz
  • 6 kwi 2019

    Znalezione w internecie.....

    Rzeczpospolita
    Jak PiS chce ograć nauczycieli
    Artur Bartkiewicz

    Piątkowa propozycja Beaty Szydło dla nauczycieli była de facto skierowana nie do nich, lecz do opinii publicznej. Jej celem było obarczenie strony związkowej odpowiedzialnością za konflikt, który od poniedziałku może dotknąć miliony Polaków-rodziców dzieci w wieku szkolnym.

    Z punktu widzenia nauczycielskich związków była to propozycja nie do przyjęcia. Podwyższenie pensum, czyli liczby godzin, które w ramach obowiązku świadczenia pracy nauczyciele muszą spędzać przy tablicy (a więc na prowadzeniu zajęć z uczniami) to rozwiązanie, w którym podwyżki dla nauczycieli mają zostać sfinansowane kosztem samych nauczycieli. Bo jeśli nauczyciele mają pracować więcej z uczniami, to znaczy, że de facto będzie ich potrzebnych mniej, a więc nieuchronne staną się zwolnienia. Propozycja 24-godzinnego pensum (przy obecnym 18-godzinnym) oznacza, że pracę, którą dziś wykonuje czterech nauczycieli, w przyszłości mogłoby wykonywać trzech. A więc co czwarty wystąp – zmień pracę, weź kredyt. Żaden związek zawodowy na takie rozwiązanie zgodzić się nie może.

    Ale rządowi – jak się wydaje – wcale nie zależy na tym, aby związkowcy przyjęli jego propozycje. Ważniejszy jest komunikat skierowany do opinii publicznej: zobaczcie, idziemy im na rękę, nauczyciele mogą już wkrótce (bo 2024 to przecież za chwilę) zarabiać nawet 8 tys. zł. 8 tysięcy! Czy ty, Polaku, który nie jesteś nauczycielem, nie chciałbyś zarabiać 8 tysięcy złotych za 24 godziny pracy? A oni nie chcą.

    Fakt, że te 18 godzin pracy przy tablicy nie wyczerpuje wszystkich obowiązków nauczyciela, który do tych lekcji musi się przygotować, pisać konspekty zajęć, sprawdzać kartkówki i klasówki, podnosić swoje kwalifikacje zawodowe, etc. etc. nie ma tu żadnego znaczenia. Dla osób, które nie wnikają w meandry zawodu nauczyciela (czyli dla zdecydowanej większości opinii publicznej), to mało ważne niuanse. Istotne są konkrety – czyli liczby przedstawiane przez rząd. 24 godziny lekcyjne (każda po zaledwie 45 minut!) przy tablicy – 8 tysięcy złotych. No dobrze, dopiero w 2024, ale czy na takie bogactwo nie można trochę poczekać?

    Liczby wymieniane przez wicepremier Szydło są ważne, bo owe 8 tysięcy złotych (większość raczej nie wnika w to, że brutto i że tylko dla nauczycieli dyplomowanych) to dla większości Polaków, zwłaszcza tych mieszkających poza wielkimi miastami, prawdziwy majątek. Na tym etapie gra toczy się o emocje – o to kogo większość społeczeństwa obarczy odpowiedzialnością za to, że 8 kwietnia dzieci nie będą mogły pójść do szkoły. Rząd składając taką propozycję chce, by – w oczach większości społeczeństwa – wina spadła na nauczycieli. Z każdym dniem strajku frustracja rodziców, którzy będą musieli zapewniać opiekę swoim pociechom, będzie rosła. I jeśli będzie kierować się w stronę nauczycieli – to strajk będzie dla nich przeciwskuteczny. Na to zapewne liczy Beata Szydło i cały obóz rządowy.

    W sporze z nauczycielami rząd nie może ustąpić. Nie tylko dlatego, że – jak zauważają politycy opozycji – nauczyciele nie są tą grupą społeczną, w której PiS ma największe poparcie. Ważniejsze jest to, że – jak się wydaje – w swojej hojnej polityce redystrybucji środków z budżetu PiS zbliżyło się do ściany. Już tzw. piątka Kaczyńskiego oznaczać będzie konieczność powiększania deficytu. Podwyżki dla nauczycieli napięłyby budżet jeszcze bardziej – ale nawet nie to byłoby najgroźniejsze dla rządu. Znacznie poważniejszym problemem byłyby ewentualne roszczenia kolejnych grup społecznych. Gdyby znalazły się pieniądze dla nauczycieli w kolejce po podwyżki zaczęłyby ustawiać się kolejne grupy finansowane ze środków budżetowych. Bo skoro więcej mogli dostać nauczyciele, to dlaczego nie mogą dostać więcej pielęgniarki, lekarze, pracownicy administracji. Pod tą lawiną roszczeń budżet mógłby się załamać.

    Propozycje Szydło są próbą uniknięcia tej pułapki. ZNP i sami nauczyciele wiedzą, że premier obiecuje im Niderlandy – do 2024 roku władza może się zmienić w Polsce dwa razy, dziś podpisane porozumienia dotyczące takiej perspektywy mogą mieć wartość mniejszą niż papier, na którym je zapisano. Ale opinia publiczna nie będzie rozbierać tego na czynniki pierwsze. W eter poszedł przekaz: pracujcie nieco więcej (ale bez przesady – w końcu tylko 24 godziny), a obsypiemy was złotem. Jeśli przekaz ten w takiej formie dotrze do większości – to strajk stanie się problemem nie rządu lecz nauczycieli, którzy mogą błyskawicznie stracić kredyt społecznej sympatii, co z kolei zmusi ich do szukania szybkiego wyjścia z tej niewygodnej sytuacji. A wtedy to rząd będzie mieć w ręku wszystkie atuty, a koszt wyjścia z sytuacji kryzysowej będzie dla niego tym mniejszy, im dłużej będzie ona trwała.

    35 22 Odpowiedz
  • OKOKI 6 kwi 2019

    Najbardziej uszczęsliowione będą dzieci.

    26 4 Odpowiedz
  • 6 kwi 2019

    Zarobki zarobkami, ministrowie ministrami, "reformy" "reformami", egzaminy egzaminami, ale to jak skutecznie, przez wiele lat media deprecjonowały w Polsce zawód nauczyciela, nadaje się do postawienia zarzutu o zdradę kraju. Munch czy Pollock poproszeni dziś o namalowanie polskiego nauczyciela, stwierdziliby zapewne, że to zbyt duży poziom abstrakcji.
    Niby nierób, a jednak powinien zbawiać świat. Niby nie ma praw, a powinien być autorytetem. Niby nic nie może, a powinien odpowiadać za wszystko. Niby niedouczony, a powinien wiedzieć. Niby słaby, a ma być silny.
    Media mają swój nieprawdopodobny wkład w umniejszanie pozycji nauczyciela, kierując do społeczeństwa przekaz pełen paradoksów
    Edukacja, głupcze!!!

    Prof. Jakub Andrzejczak

    31 16 Odpowiedz

Zobacz więcej