Zbigniew Bizoń: Moda na speed-ball dopiero się rozkręca
- 19 października 2020
Coraz częściej można zobaczyć osoby grające w speed-ball w przydomowych ogródkach. Po rakietki sięga nie tylko młodzież, a odbijanie owalnej piłeczki staje się ulubionym sportem seniorów
— mówi Zbigniew Bizoń, brązowy medalista Mistrzostw Świata, trener i popularyzator tej dyscypliny w Polsce
To prawda, że podczas twoich pierwszych treningów odgłosy, jakie towarzyszą odbijaniu piłki, sąsiedzi odbierali jako wbijanie gwoździ?
Tak, choć na początku o tym nie wiedziałem. Pocztą pantoflową dotarły do mnie informacje, że sąsiedzi podczas moich treningów zastanawiali się, kto wbija gwoździe w niedzielę rano. Uderzana piłka wydawała charakterystyczny dźwięk przenoszony przez echo. Kiedy w końcu wyjaśniło się, że to nie gwoździe lecz jakiś egzotyczny sport, pod moim domem zaczęły pojawiać się zaciekawione dzieciaki. To była moja pierwsza grupa, nazywam ją garażową, bo spotykaliśmy się na tarasie nad garażem, aby pograć w speed-ball.
Pamiętasz swój pierwszy kontakt ze speed-ballem?
Mój pierwszy kontakt z tym sportem nie polegał na tym, że zobaczyłem jak ktoś gra, bo wtedy nie było żadnych grup, które trenowały. Nie było takiej możliwości, aby gdzieś podejść i pooglądać na czym to polega. Poznałem Przemka Wolana, który wrócił z Egiptu i to on wytłumaczył mi zasady. Wtedy zaczęła się przygoda z odkrywaniem tej dyscypliny. W tamtym momencie w polskojęzycznej wyszukiwarce Google na ten temat nie można było nic znaleźć. Szukałem filmów na Youtube, aby podejrzeć jak grają inni. Zacząłem też dojeżdżać na treningi do Krakowa, aby z teorii przejść na praktykę. Na początku w trójkę uczyliśmy się tej gry, próbując odbijać we własnym gronie. Potem z pomocą przyszli zawodnicy innych narodowości, którzy odkrywali przed nami tajniki tego sportu, czyli to, czego nie można wychwycić oglądając mecze i ucząc się samemu.
Dlaczego warto było spróbować?
To był czas, kiedy dużo pracowałem i na dobre rozpoczęło się moje dorosłe życie. Wcześniej ponad dziesięć lat tańczyłem. Brakowało mi sportu, czegoś co pozwoliłoby mi rozładować emocje i odpocząć od pracy przed komputerem. I tak natrafiłem na speed-ball. Zaciekawiła mnie tajemnica jaka otaczała tę grę, a każda zdobywana informacja na ten temat – nawet w internecie, była na wagę złota. Na początku uznałem, że to fajny sposób na to, aby wrócić do aktywności. Fascynacja i pasja przyszły trochę później.
Jak wyglądała droga od ciekawości spowodowanej nowym sportem do prowadzenia stowarzyszenia i sekcji sportowych?
Początki były trudne, bo kiedy pojawiły się marzenia o szerszym gronie zawodników, to szybko weryfikowało je życie, bo mało kto słyszał o speed-ballu. Nie było struktur, sukcesów, ani zawodów. Jedyne czym dysponowaliśmy to przetłumaczone zasady i kilka osób zapalonych do tego, aby popularyzować ten sport. I tak metodą prób i błędów uczyliśmy się jak prezentować tę grę i zachęcać ludzi do tego, aby spróbowali. Strzałem w dziesiątkę okazały się pokazy w szkołach na lekcjach wychowania fizycznego. Właśnie po nich zaczęły przychodzić do nas zaciekawione dzieciaki. Potem nadszedł czas na seniorów.
Prawda jest taka, że nie byłbym w tym miejscu gdzie jestem teraz, gdyby nie moja żona. To ona od początku bardzo mi kibicowała, a z czasem wzięła na siebie całą logistykę związaną z prowadzeniem stowarzyszenia. Jest bardzo dobrym strategiem, ma doświadczenie w promocji, pisze projekty, potrafi zjednać sobie ludzi. Ja jestem typem człowieka, który lubi sportowe wyzwania, natomiast ona lubi budować, tworzyć coś od podstaw, dlatego jest jedną z osób zarządzających ogólnopolską federacją.
Na swoim koncie masz m.in. trzecie miejsce zdobyte podczas Mistrzostw Świata, zwycięstwo w Pucharze Polski, kilka tytułów mistrzowskich. Jakie trzeba mieć predyspozycje, aby grać na światowym poziomie?
W moim przypadku na pewno pomocne było to, że byłem kondycyjnie i wytrzymałościowo przygotowany do uprawiania sportu. Już w dzieciństwie dość łatwo odnajdywałem się w różnych aktywnościach, a jako nastolatek trenowałem taniec. Jeśli chodzi o predyspozycje to liczą się te związane z charakterem, czyli wytrwałość, systematyczność, upór i zacięcie. Osobny temat to predyspozycje fizyczne takie jak koordynacja ruchowo wzrokowa, szybkość czy zwinność. Po kilku latach mogę powiedzieć, że najlepsi speed-balliści to osoby silne fizycznie, grające taktycznie, mające bardzo dobrą obronę, ale też ofensywny styl gry, czyli umiejętności pozwalające na zdobywanie punktów przez skuteczny atak.
Dla kogo jest speed-ball?
Dużą zaletą tego sportu jest to, że nie wymaga dużej przestrzeni. W speed-ball mogą grać zarówno przedszkolaki, jak i seniorzy. Aby precyzyjnie trafiać w eliptyczną piłkę, która krąży wokół masztu, trzeba się skoncentrować, dlatego regularne treningi polepszają koncentrację. Grając rozwijamy refleks i zwinność, a poruszanie się po korcie podczas meczu to z kolei trening spostrzegawczości, równowagi i szybkości reakcji. Speed-ball jest dyscypliną, w którą gra się obiema rękami. Wielu praworęcznych speed-ballistów na podobnym poziomie gra lewą ręką i odwrotnie. Jest to sport damski i męski. Występują też konkurencje mieszane.
W speed-ball mogą grać zarówno przedszkolaki jak i seniorzy. Rozwija refleks, zwinność, spostrzegawczość, równowagę i szybkości reakcji. I nie wymaga dużej przestrzeni.
W tej grze odnajdą się zarówno soliści jak również osoby lubiące sport zespołowy. Jeśli chcesz być solistą nastawiasz się na grę na czas lub singla, natomiast jeśli wolisz być częścią drużyny – trenujecie debla lub sztafetę. Ciekawostką jest fakt, że speed-ball bardzo podoba się także seniorom. Wiele razy już słyszałem, jak wspaniałe jest to, że piłka jest na żyłce i nie trzeba się po nią schylać.
Po powrocie z jednego z waszych pokazów dziecko postanawia, że chce trenować regularnie. Z jakimi kosztami muszą liczyć się jego rodzice?
Aby grać w speed-ball potrzebny jest zestaw do gry. Cena sprzętu waha się między 400 a 800 złotych w zależności od tego czy stawiamy na wersję zabawową, czy bardziej profesjonalną. Elementami, które się zużywają są rakiety i piłki. Myśląc o stałych treningach trzeba liczyć się z regularną ich wymianą. W przypadku zawodników, którzy startują w zawodach ogólnopolskich, piłkę wymienia się średnio raz na miesiąc, a rakietki raz na sezon.
Przekonujesz, że wszyscy mogą uprawiać ten sport, ale umiejętnie uderzona piłka osiąga prędkość nawet 100 km/h. To może przerażać. Na pewno każdy jest w stanie czerpać z tego satysfakcję?
Moje doświadczenie jest takie, że apetyt rośnie w miarę poznawania tego sportu. Dobrym przykładem będą tutaj seniorzy. Od kilku lat uczę gry w speed-ball grupy senioralne z różnych miejscowości. Pokazując im podstawy nie mówię o tym, że będą mogli odbijać piłki o zawrotnej prędkości. Mimo, iż w przypadku seniorów speed-ball jest traktowany jako rekreacja, to oni sami po pewnym czasie zaczynają mocniej uderzać i napędzać tę piłkę, bo wtedy zaczyna się prawdziwa zabawa.
Speed-ball ma 30 letnią tradycję w Egipcie i reprezentanci tego kraju należą do najlepszych na świecie, jednak w ostatnich latach na arenie międzynarodowej coraz większe sukcesy odnoszą Polacy. Jaka według Ciebie będzie przyszłość tej dyscypliny w naszym kraju?
Wierzę, że praca wszystkich pasjonatów tej dyscypliny da solidne podwaliny do tego, aby speed-ball wyszedł ze sportowej niszy. Jego rozwój z poziomu centralnego koordynuje federacja, która zrzesza kluby z różnych regionów kraju. Od kilku lat każdy sezon sportowy to minimum trzy ogólnopolskie wydarzenia i kilka lokalnych imprez o zasięgu powiatowym lub wojewódzkim. Najważniejszym rankingiem obecnie jest Puchar Polski i klasyfikacja z Mistrzostw Klubowych. Druga liga będzie tworzona od przyszłego sezonu, ponieważ w tym pandemia zatrzymała nasze plany.
Na stałe w kalendarz wydarzeń wpisały się obozy międzynarodowe, gdzie zapraszamy najlepszych na świecie zawodników, aby trenowali naszą kadrę. Corocznie organizujemy Mistrzostwa Polski dla młodzieży i dorosłych. Osobnym wydarzeniem są mistrzostwa seniorów. Dla reprezentacji krajów, w których speed-ball jest rozwinięty, jesteśmy pewnego rodzaju fenomenem, ponieważ w ciągu kilku lat zbudowaliśmy struktury i polski system rozgrywek, a do tego mamy coraz lepsze wyniki sportowe.
Łączysz karierę zawodniczą z pracą trenera – to trudne zadanie?
Trudne. Mam stałą pracę, dwójkę dzieci, prowadzę pięć grup, dojeżdżam do seniorów w innych miejscowościach. Po tych kilku latach udało mi się to w pewien sposób usystematyzować, ale mimo wszystko czekam na moment, gdy moi zawodnicy przejmą stery i będę mógł z dumą obserwować ich sukcesy na arenie międzynarodowej.
A w wymiarze lokalnym, ilu zawodników trenujesz?
Obecnie razem ze mną trenuje ok. 50 zawodników w pięciu grupach. Mamy mocną ekipę, w tym roku wywalczyliśmy drugie miejsce w rankingu klubowym. Wielkim sukcesem było wejście mojej zawodniczki do kadry narodowej w minionym sezonie. Trenuję także panią, która jest perełką w swojej grupie wiekowej, czyli 50+ i jestem pewien, że zawojuje podium podczas mistrzostw seniorów. Co ważne, mam też trójkę zawodników, którzy wykazują predyspozycje do tego, by uczyć innych. W niedalekiej przyszłości będą z nich świetni trenerzy.
Speed-ball ma szansę na stałe wpisać się w wachlarz np. weekendowych aktywności Polaków?
Myślę, że moda na speed-ball dopiero się rozkręca. Coraz częściej można też zobaczyć osoby grające w przydomowych podwórkach. To, z czym się borykamy, to zbyt mała liczba osób, które na tyle dobrze znają ten sport, by móc uczyć innych. Speed-balla nie da się wyłożyć na jednym szkoleniu, dlatego przywiązuję bardzo dużą wagę do tego, aby moi zawodnicy uczestniczyli w treningach młodszych grup i pomagali swoim kolegom i koleżankom. To właśnie oni są przyszłą kadrą trenerską i sędziowską w tym sporcie. Jestem przekonany, że speed-ball wyjdzie z niszy w momencie, kiedy będziemy mieć więcej osób przygotowanych do tego, by uczyć innych.
Jak wyglądają treningi zawodowca i czym różnią się od zajęć organizowanych dla dzieci?
Podczas zajęć z dziećmi i młodzieżą wykorzystuję różne aktywności. Oni potrzebują tego, by urozmaicać zajęcia. Mamy więc gimnastykę, gry i zabawy, konkursy. Staram się, aby było wesoło. Mocno stawiam także na integrację grupy przez obozy, spotkania i ogniska w leśnej bazie. Treningi zawodników zaawansowanych są bardziej usystematyzowane. Jest tam długa rozgrzewka, dużo biegamy, wprowadzam ćwiczenia wydolnościowe. Pracujemy nad techniką i taktyką zaskoczenia przeciwnika. Każdy, kto myśli o grze zawodniczej, trenuje także na swoim podwórku. Wakacje to dla nas okres najbardziej wytężonej pracy. Wówczas trenujemy pięć razy w tygodniu po trzy godziny. Do tego dochodzą inne elementy, które wprowadziłem w tym sezonie, czyli rehabilitacja sportowa, spotkania z psychologiem sportu, czy zwracanie uwagi na dietę i sposób odżywania. Umiejętności i treningi to jedno, ale wytrzymanie fizycznie i psychicznie nawet 8 meczów w trakcie jednego dnia zawodów to inna sprawa. Wiele rzeczy testowałem na sobie i teraz staram się je wprowadzać moim zawodnikom.
W ostatnich tygodniach wróciliście do regularnych zajęć. Gdzie i kiedy można wziąć udział w kolejnych i spróbować swoich sił w tym sporcie?
Trenujemy w SP nr 4 w Myślenicach, SP nr 1 w Dobczycach, SP w Porębie. Treningi prowadzę codziennie popołudniami. We wrześniu wystartowały dwie nowe grupy dziecięce. Każdy zainteresowanych może przyjść i spróbować. Wiek nie jest barierą.
Artykuł premierę miał w papierowym wydaniu magazynu MiastoInfo:
Zbyszek Bizoń. Ma 31 lat. Jako drugi w Polsce zaczął grać w speed-ball. Szkolił się wśród kadry egipskiej, francuskiej i niemieckiej. Wielokrotny mistrz i wicemistrz polski, trener i sędzia z uprawnieniami międzynarodowymi. W kadrze polskiej od 5 lat. Ma na swoim koncie brązowy medal Mistrzostw Świata w sztafecie speed-ballowej. W zawodach międzynarodowych występował we wszystkich 4 konfiguracjach tej dyscypliny. Założyciel Stowarzyszenia Sportownia.
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Komentarze