„Osiedle tysiąca kowali”. Tak przed laty mówiono o Sułkowicach
- 18 lutego 2023
„Wieś Sułkowice zamieszkała jest przez samych prawie kowali. W kuźniach buchających dymem i iskrami uwijają się okopciali robotnicy, zaś huk i łoskot ogłuszający, nadaje tej osadzie jakieś podobieństwo do cygańskiego koczowiska” - to słowa Marii Steczkowskiej, które napisała z podróży na Babią Górę w 1873 roku
Jesienią najpierw rozebrano, a następnie przeniesiono na teren Szkoły Podstawowej nr 1 starą, drewnianą kuźnię stojącą przy ul. Partyzantów w Sułkowicach. Problem w tym, że przeniesiony budynek nie posiada wyposażenia, a to jak argumentują urzędnicy „jest niezbędne do zapoznania odwiedzających z wykonywanym w niej niegdyś rzemiosłem oraz historią sułkowickiego kowalstwa”.
Dlatego szukają jej wyposażenia, o czym pisaliśmy w artykule Sułkowice. Szukają wyposażenia do przystanku turystycznego "stara kuźnia kowalska". Okazuje się, że wiele eksponatów z tego miasta można obejrzeć w Muzeum Etnograficznym w Krakowie.
Czy podobne miejsce w przyszłości będziemy mogli zwiedzać w Sułkowicach? O lokalną historię dba w gminie Izba Tradycji, która działa przy Bibliotece Publicznej w Sułkowicach w budynku Starej Szkoły w centrum miasta. Można w niej znaleźć eksponaty związane z życiem codziennym ludzi z tego terenu.
Maciej Ziembla, instruktor Izby Tradycji w Sułkowicach: Mamy odwzorowane wnętrze kuźni z paleniskiem, miechem i stanowiskiem kowala. Są też narzędzia, których kowal używał. Prócz tego narzędzia związane z pracą na roli, eksponaty związane z szewstwem, stolarstwem, życiem mieszkańców, kulturą i kościołem.
Staramy się na różne sposoby zaciekawić lokalną historią. I muszę przyznać, że nasz cykl cieszy się dużym powodzeniem wśród odbiorców. Młodzi niejednokrotnie z wielkim zdziwieniem oglądają jak wyglądało wcześniej miasto, życie lub niektóre stare narzędzia. Starsi z rozrzewnieniem wspominają dawne czasy, lub historie związane z obrazkami z fotografii, które opowiadali im dziadkowie. Chcemy by nasz cykl #skarbyprzeszlosci zaciekawił, porwał do sięgnięcia po większą garść lokalnej historii, by skłonił do rozmów wnuków z dziadkami i do odwiedzenia nas, by tę wiedzę, tę ciekawość rozwijać.
W swoich zbiorach mamy także liczne fotografie, związane m.in. z kowalstwem. Zdjęcia przekazywane do Izby Tradycji pochodzą najczęściej od mieszkańców z rodzinnych albumów lub od lokalnych pasjonatów historii. Niestety większość z tych zdjęć nie posiada dokładnego opisu odnośnie autora, czasu powstania. Bywa i tak, że otrzymujemy je anonimowo. Staramy się oczywiście dotrzeć do informacji związanych z fotografią, niejednokrotnie prosząc o pomoc naszych „facebook-owych znajomych”, nie zawsze jednak udaje się je uzyskać od razu. Dla nas ważne jest, że możemy te zdjęcia u siebie zarchiwizować, zachować dla kolejnych pokoleń.
Kowalstwo podpatrywali u rzemieślników cygańskich?
Według legendy początek sułkowickiego kowalstwa miał mieć związek z wędrownymi rzemieślnikami cygańskimi, którzy często przyjeżdżali do wsi. Sprytni mieszkańcy wsi podpatrywali ich pracę i w końcu nauczyli się sami obróbki metalu. A co podają źródła historyczne?
W Muzeum Etnograficznym w Krakowie odtworzona jest kuźnia, w której znajduje się miech kowalski z Sułkowic. Z opracowania przygotowanego przez Piotra Worytkiewicza dowiadujemy się, że kowalem, który używał miecha stanowiącego dziś obiekt muzealny był Jan Moskala – od czternastego roku życia pomocnik w ojcowskiej kuźni, w czasie okupacji zastępca sołtysa, w latach 1945-1948 kierownik sułkowickiej Spółdzielni „Spólnota”, autor „Wspomnień sułkowickiego kowala z lat 1907-1924”.
"Sam miech stał się wizytówką Sułkowic z racji istniejącej tu tradycji kowalstwa oraz pochodzącej z XIX wieku i nadal czynnej kowalskiej szkoły zawodowej. Nawet po II wojnie światowej nazywane były „osiedlem tysiąca kowali”. Wystarczy zacytować słowa Marii Steczkowskiej, obdarzonej etnograficzną żyłką autorki publikacji krajoznawczych, która tak pisała z podróży na Babią Górę w 1873 roku: „Wieś Sułkowice zamieszkała jest przez samych prawie kowali. W kuźniach buchających dymem i iskrami uwijają się okopciali robotnicy, zaś huk i łoskot ogłuszający nadaje tej osadzie jakieś podobieństwo do cygańskiego koczowiska” - pisze Worytkiewicz.
Miechy – większe i mniejsze, gruszkowate i kwadratowe – były stałym wyposażeniem ludowego warsztatu kowalskiego. Za pomocą skórzanych, ręcznie wprawianych w ruch miechów, doprowadzano powietrze do ogniska w kuźni. Umieszczane bywały przeważnie z lewej strony ogniska.
Z pracą kowala wiązano liczne tabu. Przypisywano mu powiązania z demonami i moc uzdrowicielską, wynikające z mediacyjności przypisywanej kowalstwu i kuźni, którą budowano na ogół na obrzeżu wsi lub poza zabudowaniami.
Jak czytamy dalej w opracowaniu, postać kowala, panującego nad ogniem i potrafiącego przy jego pomocy przekształcać materię, otaczała w kulturze ludowej aura tajemniczości. Z pracą kowala wiązano liczne tabu. Przypisywano mu powiązania z demonami i moc uzdrowicielską, wynikające z mediacyjności przypisywanej kowalstwu i kuźni, którą budowano na ogół na obrzeżu wsi lub poza zabudowaniami.
Zawód kowala upowszechnił się w drugiej połowie XIX wieku, w związku z rozwojem rolnictwa. Już w końcu XIX wieku miechy, stanowiące do tej pory podstawowe wyposażenie budynku kuźni, zaczęto zastępować praktyczniejszymi, bardziej efektywnymi wentylatorami ręcznymi lub nożnymi, a następnie elektrycznymi. Jednakże miechów, choć rzadko, używano jeszcze w latach 70. XX wieku.
W zbiorach MEK znajduje się także fotografia, która przedstawia wnętrze kuźni w Sułkowicach oraz kowala w trakcie kucia podkowy. Kowal, mężczyzna w średnim wieku, ubrany jest w robocze ubranie, składające się z jasnej koszuli bez kołnierzyka i ciemnych spodni. Rękawy koszuli są wysoko podwinięte. Kowal ma założony roboczy, skórzany fartuch, na głowie nosi kaszkiet. Mężczyzna stoi przy żelaznym kowadle dwurożnym, umieszczonym na dużym drewnianym pniu.
W lewej ręce trzyma szczypce, w których umieszczona jest podkowa, w prawej ręce ma młot. Koło kowadła, na pniu, leżą młotki i kowalskie przecinaki. Kowadło umieszczone jest w pobliżu paleniska z cegieł, nad którym zawieszono okap. Kuźnia jest murowana, nawet podłoga została wykonana z cegieł .W tle, za kowalem, umieszczone jest okno, przez które wpada światło do wnętrza. W pomieszczeniu rozpoznać można, oparte o ścianę, elementy żelaznego ogrodzenia. Z lewej strony zdjęcia widać fragment maszyny ze świdrem - znajdujemy w opisie.
Kolejny z eksponatów to młotek kowalski - młotek pyrlicek do kucia podków. Obuch płaski, rąb poprzeczny. Trzonek drewniany, zablokowany w owalnym gnieździe dwoma gwoźdźmi. Na spodzie wybite oznaczenia cyfrowe trudne do odczytania.
Grali na trzy młoty
Z opracowania przygotowanego przez Justynę Masłowiec dowiadujemy się, że młotek jest jednym z podstawowych narzędzi kowalskich. Zazwyczaj w kuźniach używano różnych młotów i młotków, które, w zależności od zastosowania, różniły się kształtem, wielkością i wagą. Najcięższe, dwuręczne, pełnozamachowe młoty, ważyły ponad 10 kg, waga lekkich, jednoręcznych młotków wahała się między 0,5 a 2 kg. Największe młoty służyły do bezpośredniej obróbki metalu lub do pobijania w drugi młot, który kształtował obrabiany przedmiot. Lekkimi młotkami kuto mniejsze przedmioty. Ich uderzeniami kowale wskazywali swym pomocnikom miejsca i sposób kucia.
„Dla majstra jest mały młotek, a dla pomocnika zwanego w języku kowalskim bijacem, ciężki młot kilkufuntowy, pyrlik. Kowal uderza czasem młotkiem po kowadle dla taktu, a bijac musi walić pyrlikiem w rozgrzane żelazo”, czytamy w artykule Kowale sułkowiccy J.F. Magiery. Taką „komunikację” i „współpracę” młotów nazywano muzyką. Zdecydowane stuknięcia na zmianę w kowadło i w żelazo oznaczały, że pomocnik ma uderzać równo i mocno. Trzykrotne, lekkie uderzenie w kowadło było sygnałem dla młotowego (bijaca), żeby bić słabiej. Stuknięciami kowal wskazywał także kierunek pogrubiania lub wydłużania materiału.
Gdy majster odkładał młotek na kowadło, dla pomocnika oznaczało to zakończenie kucia. Grube kawałki żelaza wymagały czasem zaangażowania trzech osób – dwóch pomocników i kowala kierującego uderzeniami. Taki tryb pracy nazywano graniem na trzy młoty.
Młotek - prezentowany wyżej na zdjęciu - pochodzi z Sułkowic, które niegdyś były dużym ośrodkiem rzemiosła kowalskiego. Do zbiorów, wraz z innymi narzędziami i elementami wyposażenia kuźni, został zakupiony w 1966 roku od Jana Moskala, mistrza kowalskiego.
Według legendy początek sułkowickiego kowalstwa miał mieć związek z wędrownymi rzemieślnikami cygańskimi, którzy często przyjeżdżali do wsi. Sprytni mieszkańcy wsi podpatrywali ich pracę i w końcu nauczyli się sami obróbki metalu. Źródła historyczne wskazują jednak, że kowalstwo w Sułkowicach rozwinęło się w XVII w., gdy wojewoda krakowski Mikołaj Zebrzydowski ufundował klasztor bernardynów w pobliskiej Kalwarii i sprowadził wielu różnych rzemieślników (m.in. kowali), których część na stałe osiadła w okolicy.
Założyli szkołę, aby podnieść poziom
"Pod koniec XIX w. pracowało w Sułkowicach około 1000 rzemieślników, z których część zrzeszało zorganizowane w 1887 roku Towarzystwo Kowali. Dla podniesienia poziomu wyrobów i unowocześnienia produkcji, w 1894 roku założono szkołę zawodową, która w teoretyczny i praktyczny sposób przygotowywała do pracy.
W okresie międzywojennym przemysł kowalski przeżywał poważny kryzys. W trudnych warunkach światowej bessy działał od 1935 roku w Sułkowicach oddział Małopolskiego Przemysłu Chałupniczego „Spólnota” w Krakowie, zatrudniający kilkudziesięciu kowali. Po wojnie nastąpił rozwój przemysłu metalowego, a w miejsce „Spólnoty” powstała Metalowa Spółdzielnia Pracy „Kuźnia”. W zakładzie produkowano najpierw wyroby „tradycyjne” – gwoździe, młotki, łopaty, obcęgi, itp. Później asortyment rozszerzał się i obejmował także narzędzia dentystyczne, chirurgiczne i kosmetyczne, wagi, aparaty do prześwietlania jaj, a nawet przyczepy motocyklowe i samochodowe. Warto dodać, że z wielu nowych pomysłów szybko rezygnowano.
W 1950 roku w Sułkowicach założono Wytwórnię Galanterii Metalowej (później przemianowaną na Zakłady Zabawkarskie) podległą Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego, czyli Cepelii. Zatrudnieni w niej kowale wykonali m.in. artystyczne okucia dla MS „Batory”. Pracowali także na zlecenie wojewódzkiego konserwatora zabytków w Krakowie.
Zestawy dla majsterkowiczów na eksport
Dużym sukcesem marketingowym była produkcja kompletów narzędzi do zestawów dla majsterkowiczów „Mały rzemieślnik” i „Mały stolarz”, których większość eksportowano. Część produkcji zabawkarskiej realizowana była przez chałupników, więc jeszcze w latach 70. XX w. w miasteczku istniało kilkadziesiąt kuźni.
Do dziś w krajobrazie Sułkowic przetrwało zaledwie kilka budynków o charakterystycznych sylwetach, w których rozpoznać można pracownie dawnych mistrzów. Natomiast muzykę młotów można w miasteczku nadal usłyszeć, gdyż działają tu małe i duże firmy, zajmujące się produkcją elementów metalowych, narzędzi oraz kowalstwem artystycznym. Oczywiste jest, że muzyka ta brzmi inaczej niż przed wiekiem, ale wyraźnie słychać w niej echa tradycji, w tym mocne i równe largo pyrlików i precyzyjne vivo pyrlicków" - czytamy w opracowaniu.
"Od kuźni do fabryki" - jak pokazano Sułkowice w dokumencie z 1952 roku?
Pisząc ten artykuł odszukaliśmy także film "Od kuźni do fabryki" z 1952 roku, wyprodukowany przez Wytwórnię Filmów Dokumentalnych w Warszawie. Nakręcono go w 1952 roku. Na początku lektor mówi, że to Sułkowice na Podkarpaciu, jednak po konsultacji z pracownikiem urzędu w Sułkowicach okazało się, że to Sułkowice w powiecie myślenickim.
Podobają Ci się nasze artykuły?
Dzięki Twojemu wsparciu możemy poruszać tematy, które są istotne dla Ciebie i Twoich sąsiadów. Zabierz nas na wirtualną kawę – nawet najmniejszy gest ma znaczenie.
Czytałem że na początku lat 70 tych, był któryś sekretarz KC PZPR powiązany z Sułkowicami i kombinowali aby powiat z Myslenic przenieść do Sułkowic, bo taka była moc ówczesnych sekretarzy KCPZPR.
Moglo sie to udac. Na zachod od Myslenic ,to nawet partyzantka robotniczo -ludowa miala sie niezle.
Zupełnie tak jak teraz piswoskie kacyki sie panaszą i robią z narodem co chcą jak ci sekretarze z PZPR
Sułkowice to specyficzne miejsce, bez urazy dla nikogo;)
Dlaczego w filmie jest mowa o tym, że Sułkowice leżą na Podkarpaciu ?
Bo to bylo dawno temu. Wedle dzisiejszych sulkowiczan, Sulkowice i okoliczne wioski leza na Podhalu :))