Krzysztof Knofliczek. Człowiek, który od 25 lat żyje w schronisku PTTK na Kudłaczach
- 22 sierpnia 2024
Krzysztof Knofliczek to kolejny bohater cyklu filmowego „Pasjonaci”, w którym przedstawiani są ludzie o wyjątkowych zainteresowaniach.
Tym razem twórcy przybliżają postać człowieka, który od 25 lat prowadzi schronisko PTTK na Kudłaczach.
"Mam psy, mam osiem gołębi, dwie gęsi, jedną kurę … Co mi trzeba więcej do szczęścia? Ja dużo nie potrzebuję. Mi wystarczy stary samochód, na paliwo żeby mnie było stać, żebym coś zjadł, nie potrzebuję luksusów. Żeby tylko zdrowie było! - mówi gospodarz tego miejsca.
PasjonaciTv to kanał z filmami o ludziach z pasją. Twórców interesują osoby, które mają oryginalne zainteresowania lub ciekawy pomysł na biznes. Prowadzony jest przez małżeństwo Justynę i Marcina Banasik z Krakowa, którzy od kilku lat kręcą krótkie filmy składające się na „Wielką kronikę pasjonatów”.
Do tej pory jej bohaterami zostali m.in. myśleniczanin Sebastian Gabryś, mieszkaniec Drogini Michał Sukta, czy pochodzący z Lubnia rytownik Tomasz Mondkiewicz. Jak się okazuje - zbiór zawiera więcej mieszkańców „ziemi myślenickiej”.
Bohaterem najnowszego odcinka jest Krzysztof, który ponad 25 lat temu podjął decyzję, aby zamieszkać w górach i prowadzić schronisko na Kudłaczach. Jego życie to nieustanna praca, trwająca niemal 24 godziny na dobę, ale jak mówi, to właśnie ta bliskość z naturą i radość, jaką czerpią z tego odwiedzający obiekt turyści, dodają mu sił i motywacji.
Schronisko PTTK na Kudłaczach położone jest na wysokości 730 m, w Pasmie Lubomira i Łysiny Beskidu Średniego (Myślenickiego), około 8 km (w linii prostej) na południowy wschód od Myślenic.
Oprócz miejsc noclegowych na jego terenie znajduje się pole namiotowe oraz dwie zadaszone wiaty. To jedyne schronisko górskie, do którego można w jeden dzień dojść z Krakowa (niebieskim szlakiem do Myślenic, a stamtąd czerwonym, lub zielonym, w sumie około 9 godzin marszu).
„Moje życie to były góry i las. Albo byłem w lesie, albo byłem w górach. Spałem po lesie, włóczyłem się po całej Polsce. Nie wiem, czy są jeszcze jakieś miejsca, w których mnie nie było. Chodziłem do szkoły, gdzie pani Żaba zapoczątkowała we mnie te wyprawy. To ona brała nas co tydzień na wycieczki, a ja nie opuszczałem żadnej” – mówi Krzysztof Knofliczek.
Jak dodaje; W schronisku fajne jest to, że za każdym razem masz kontakt z innym człowiekiem. Nieprzewidywalne jest to, kto i kiedy przyjdzie. Wszystko tu jest takie - nic się nie zaplanuje, nic się nie przewidzi. „Musisz być przygotowany, że codziennie może być 100-200-300 osób i nie mogą wyjść od ciebie o pustym żołądku, czyli niezadowoleni” – dodaje.
Schronisko prowadzi razem z żoną i córką. Jak mówi góry to zjawisko łączące ludzie, a „przeżycia podczas wędrówek są nie do opisania. Dla samych widoków, panoram warto wyjść z domu” – zachęca.
Uważa się za szczęśliwego i spełnionego człowieka. "Mam psy, mam osiem gołębi, dwie gęsi, jedną kurę … Co mi trzeba więcej do szczęścia? Ja dużo nie potrzebuję. Mi wystarczy stary samochód, na paliwo, żeby mnie było stać, żebym coś zjadł, nie potrzebuję luksusów. Żeby tylko zdrowie było!" - mówi gospodarz schroniska na Kudłaczach.
Ten artykuł jest o pasjonacie. A to schronisko zdobywa co roku tytuł najgorszego schroniska w Polsce. Ile razy tam byłem gospodarze mają w nosie turystów, jakby im przeszkadzali
Zgadzam się z poprzednim komentarzem, bardzo przykro się robi człowiekowi, kiedy widzi zachowanie gospodarzy wobec gości, a nawet wobec siebie samych. Smutno się robi, kiedy jest się świadkiem takich zachowań.
Też nie mam najlepszego zdania o atmosferze w tym miejscu … ale miejsce piękne
To tak trochę obrazuje lokalną przestrzeń "fascynatów" turystyką. Gdzie nie spojrzysz (pttk, brama, powiat, sport myślenice, nadleśnictwo), to wszędzie fascynaci, a turystyka - infrastruktura - rozwój i oferta tej dziedziny gospodarki stoi jak kałuża po deszczu. Od lat nie ma nic (aktywność kończy się na imprezach i wspomnieniach historycznych, tu jakaś tabliczka ze szczytem, tam opis szlaku). Fascynaci trzymają się blisko siebie i poświęcają sprawie, normalnie ludzi którzy mogliby coś naprawdę zrobić dla dobra ogółu a nie leśnych dziadków wzajemnej adoracji, to , no nie da się.
Tutaj fajnie że ten Pan się tym zajmuje, ale schronisko na Luboniu Wielkim które jest też pod jego zarządem jest lokalnym wstydem.
Wszystkie te schroniska nasze są zaniedbane i wyglądają jak prywatne folwarki osób zarządzających
A dla dotujących i utrzymujących są tylko sweet focie od święta ziemniaka po wybory najlepszego gumiaka itp