Ludzie z pasją

Krzysztof Knofliczek. Człowiek, który od 25 lat żyje w schronisku PTTK na Kudłaczach

Krzysztof Knofliczek. Człowiek, który od 25 lat żyje w schronisku PTTK na Kudłaczach
Fot. yt.com/Pasjonaci

Krzysztof Knofliczek to kolejny bohater cyklu filmowego „Pasjonaci”, w którym przedstawiani są ludzie o wyjątkowych zainteresowaniach. 

Tym razem twórcy przybliżają postać człowieka, który od 25 lat prowadzi schronisko PTTK na Kudłaczach.

"Mam psy, mam osiem gołębi, dwie gęsi, jedną kurę … Co mi trzeba więcej do szczęścia? Ja dużo nie potrzebuję. Mi wystarczy stary samochód, na paliwo żeby mnie było stać, żebym coś zjadł, nie potrzebuję luksusów. Żeby tylko zdrowie było! - mówi gospodarz tego miejsca.

 

PasjonaciTv to kanał z filmami o ludziach z pasją. Twórców interesują osoby, które mają oryginalne zainteresowania lub ciekawy pomysł na biznes. Prowadzony jest przez małżeństwo Justynę i Marcina Banasik z Krakowa, którzy od kilku lat kręcą krótkie filmy składające się na „Wielką kronikę pasjonatów”.

Do tej pory jej bohaterami zostali m.in. myśleniczanin Sebastian Gabryś, mieszkaniec Drogini Michał Sukta, czy pochodzący z Lubnia rytownik Tomasz Mondkiewicz. Jak się okazuje - zbiór zawiera więcej mieszkańców „ziemi myślenickiej”.

Bohaterem najnowszego odcinka jest Krzysztof, który ponad 25 lat temu podjął decyzję, aby zamieszkać w górach i prowadzić schronisko na Kudłaczach. Jego życie to nieustanna praca, trwająca niemal 24 godziny na dobę, ale jak mówi, to właśnie ta bliskość z naturą i radość, jaką czerpią z tego odwiedzający obiekt turyści, dodają mu sił i motywacji.

Schronisko PTTK na Kudłaczach położone jest na wysokości 730 m, w Pasmie Lubomira i Łysiny Beskidu Średniego (Myślenickiego), około 8 km (w linii prostej) na południowy wschód od Myślenic.

Oprócz miejsc noclegowych na jego terenie znajduje się pole namiotowe oraz dwie zadaszone wiaty. To jedyne schronisko górskie, do którego można w jeden dzień dojść z Krakowa (niebieskim szlakiem do Myślenic, a stamtąd czerwonym, lub zielonym, w sumie około 9 godzin marszu).

 

„Moje życie to były góry i las. Albo byłem w lesie, albo byłem w górach. Spałem po lesie, włóczyłem się po całej Polsce. Nie wiem, czy są jeszcze jakieś miejsca, w których mnie nie było. Chodziłem do szkoły, gdzie pani Żaba zapoczątkowała we mnie te wyprawy. To ona brała nas co tydzień na wycieczki, a ja nie opuszczałem żadnej” – mówi Krzysztof Knofliczek.

Jak dodaje; W schronisku fajne jest to, że za każdym razem masz kontakt z innym człowiekiem. Nieprzewidywalne jest to, kto i kiedy przyjdzie. Wszystko tu jest takie - nic się nie zaplanuje, nic się nie przewidzi. „Musisz być przygotowany, że codziennie może być 100-200-300 osób i nie mogą wyjść od ciebie o pustym żołądku, czyli niezadowoleni” – dodaje.

Schronisko prowadzi razem z żoną i córką. Jak mówi góry to zjawisko łączące ludzie, a „przeżycia podczas wędrówek są nie do opisania. Dla samych widoków, panoram warto wyjść z domu” – zachęca.

Uważa się za szczęśliwego i spełnionego człowieka. "Mam psy, mam osiem gołębi, dwie gęsi, jedną kurę … Co mi trzeba więcej do szczęścia? Ja dużo nie potrzebuję. Mi wystarczy stary samochód, na paliwo, żeby mnie było stać, żebym coś zjadł, nie potrzebuję luksusów. Żeby tylko zdrowie było!" - mówi gospodarz schroniska na Kudłaczach.

Powiązane tematy

Komentarze (11)

  • 22 sie

    Ten artykuł jest o pasjonacie. A to schronisko zdobywa co roku tytuł najgorszego schroniska w Polsce. Ile razy tam byłem gospodarze mają w nosie turystów, jakby im przeszkadzali

    65 11 Odpowiedz
  • 22 sie

    Zgadzam się z poprzednim komentarzem, bardzo przykro się robi człowiekowi, kiedy widzi zachowanie gospodarzy wobec gości, a nawet wobec siebie samych. Smutno się robi, kiedy jest się świadkiem takich zachowań.

    54 5 Odpowiedz
  • Jacek Karwatowski 22 sie

    Też nie mam najlepszego zdania o atmosferze w tym miejscu … ale miejsce piękne

    51 6 Odpowiedz
  • 22 sie

    To tak trochę obrazuje lokalną przestrzeń "fascynatów" turystyką. Gdzie nie spojrzysz (pttk, brama, powiat, sport myślenice, nadleśnictwo), to wszędzie fascynaci, a turystyka - infrastruktura - rozwój i oferta tej dziedziny gospodarki stoi jak kałuża po deszczu. Od lat nie ma nic (aktywność kończy się na imprezach i wspomnieniach historycznych, tu jakaś tabliczka ze szczytem, tam opis szlaku). Fascynaci trzymają się blisko siebie i poświęcają sprawie, normalnie ludzi którzy mogliby coś naprawdę zrobić dla dobra ogółu a nie leśnych dziadków wzajemnej adoracji, to , no nie da się.
    Tutaj fajnie że ten Pan się tym zajmuje, ale schronisko na Luboniu Wielkim które jest też pod jego zarządem jest lokalnym wstydem.

    39 4 Odpowiedz
  • 22 sie

    Wszystkie te schroniska nasze są zaniedbane i wyglądają jak prywatne folwarki osób zarządzających
    A dla dotujących i utrzymujących są tylko sweet focie od święta ziemniaka po wybory najlepszego gumiaka itp

    32 5 Odpowiedz

Zobacz więcej