Kultura

Sto lat myślenickiego harcerstwa: Rozmowa z druhną Wandą Pulką - Juliszewską

Sto lat myślenickiego harcerstwa: Rozmowa z druhną Wandą Pulką - Juliszewską

- Bądźcie nadal wierni składanemu Prawu, Przyrzeczeniu i Zobowiązaniu Instruktorskiemu. To są sprawdzone wartości i towarzyszą harcerstwu od jego narodzin - mówi Wanda Pulka-Juliszewska, komendantka Hufca ZHP Myślenice w latach 1988-1990

Jak zaczęła się druhny przygoda z harcerstwem?

Może zabrzmi to niezręcznie, ale moja przygoda z harcerstwem to właściwie splot wielu przypadkowych okoliczności i zdarzeń. W pamięci pozostały jedynie jakieś wyrwane fragmenty z zuchowych i harcerskich zmagań: przedstawienie z okazji jakiegoś państwowego święta z pewnością na scenie kina w Mszanie Dolnej, gdzie spędziłam dzieciństwo. Półkolonia w drużynie harcerskiej, gdzie otrzymaliśmy krzyże harcerskie na zakończenie gry terenowej, podczas której skaleczyłam stopę na szkle lub puszce. To tyle z moich wczesnych wspomnień.

Następnie Liceum Ogólnokształcące im. T. Kościuszki w Myślenicach w latach 60’ i wszechobecny HSPS (Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej). Chyba żadna z dziewcząt nie widziała w tych działaniach harcerstwa – bardziej przypominało to grupy bojowe ówczesnej milicji lub wojska. O ile pamiętam należeli do niej chłopcy, którzy mieli możliwość jazdy na motorze. Do prawdziwego harcerstwa wróciłam dopiero w 1982 r. w Myślenicach. Wtedy pozostałam już na dłużej…

Jak wyglądała dalsza ścieżka harcerska?

Przypadek sprawił, że po ukończeniu studiów w Poznaniu wróciłam do Myślenic i podjęłam pracę w największej wówczas szkole w Polsce kształcącej w zawodach medycznych, czyli w popularnym „Medyku”. Działał tam wtedy aktywnie Szczep Starszoharcerski. W podziemiach budynku posiadali ciekawie urządzoną harcówkę. Wyróżniały ich czerwone peleryny (gunie) i kapelusze, które zakładali na specjalne uroczystości.

Tam m.in. poznałam ówczesnych szczepowych Irenę i Krzyśka, którzy dopiero co wrócili z obozu harcerskiego i ciężko było im wrócić do szarej rzeczywistości. Nadal żyli w świecie „trzech piór” i biegów terenowych. Nie rozumiałam kompletnie o czym mówią i co ich tak mocno fascynuje. Podczas studiów prowadziłam wiele obozów (działałam w Sekcji Kadr Obozów Studenckich przy Almaturze), ale nie wzbudzało to we mnie aż takich emocji.

W dwójkę postanowili namówić mnie na wakacyjny wyjazd. W roku 1983 w Kołczewie pełniłam funkcję w tzw. służbie medycznej. Na obozie było ok. 150 osób. Był on o tematyce morskiej. Byłam pod wrażeniem świetnie wykonanej ogromnej bramy głównej obozu. Przypominała przód statku ze sterem i „bocianim gniazdem”. Wszystkie podobozy miały pomysłowe nazwy. Cała pionierka stała na bardzo wysokim poziomie.

Nie można również zapomnieć o komendancie/komandorze – druhu Jerzym Fedirko, który z wielką charyzmą i z pomysłem prowadził ten obóz. Byłam zauroczona atmosferą, ludźmi których poznawałam. W efekcie zostałam jeszcze na dwóch turnusach i kwaterce, by pomóc zwinąć obóz. Już wówczas wiedziałam, że to nie będzie tylko wakacyjna przygoda. Po powrocie spotykałam się z poznanymi ludźmi nie tylko w budynku Hufca ZHP Myślenice, ale także w czasie wolnym. Niektóre przyjaźnie z tego okresu przetrwały nawet do dzisiaj! Wszyscy których wtedy miałam szczęście poznać pozostaną w mojej pamięci na zawsze.

Ten obóz oznaczał faktyczny powrót do ZHP?

Tak. Po tym obozie druh Fedirko mianował mnie Szefem Służby Zdrowia Hufca ZHP Myślenice i postanowił zrobić ze mnie harcerkę z prawdziwego zdarzenia. Odbyłam masę różnych kursów organizowanych przez Szkoły Głównej Kwatery ZHP m.in. w Oleśnicy, szkołę Pracy Starszoharcerskiej SHS Perkoz. Nadrabiałam w ekspresowym tempie harcerskie braki. Ukończyłam nawet 2-tygodniowy kurs Kadry Kierowniczej Głównej Kwatery, podczas którego, przy jakimś uroczym jeziorku k. Olsztynka, w pięknej nocnej scenerii, złożyłam zobowiązanie instruktorskie.

Tak rozwijała się moja przygoda z harcerstwem, która wymagała ode mnie coraz większego zaangażowania. Jednocześnie pracowałam jako nauczycielka w „Medyku”.

Zobacz także: Weronika Zając: Dzisiaj nie odważyłabym się udzielać młodym żadnych porad

Jak to się stało, że została pani komendantką Hufca ZHP Myślenice i na czym polegała ta praca?

Konferencja Sprawozdawczo - Wyborcza Hufca ZHP Myślenice odbywała się 15 lutego 1988 r., podczas której jeden z delegatów zgłosił moją kandydaturę na komendantkę. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, zostałam wybrana. Oznaczało to całkowitą rewolucję w moim dotychczasowym życiu – rewolucja ta dotyczyła szkoły (prowadziłam zajęcia na Intensywnej Terapii i zajęcia teoretyczne z przedmiotów zawodowych oraz byłam wychowawczynią klasy).
Największej zmianie uległ mój sposób myślenia. Musiałam przestawić się z myślenia „medycznego” na coś zgoła odmiennego. Z tym narodziło się wiele wątpliwości i pytań. Czy sobie poradzę? Jak to wszystko ogarnę? Trzeba ci wiedzieć, że Hufiec w tym okresie liczył 3200 członków (dla porównania, w całej Małopolsce działa obecnie około 6000 harcerzy), rozsianych po cały powiecie. Każda szkoła miała ambicje mieć co najmniej po jednej gromadzie zuchów i drużynie harcerzy. Niejednokrotnie były to dobrze działające Szczepy. Wszystko zależało od zaangażowania dyrekcji szkół i prowadzącego drużynę nauczyciela- instruktora.

Dla przykładu, wielkim zaangażowaniem wykazywał się dyrektor Szkoły Podstawowej nr. 3, Tadeusz Pilch. Wielokrotnie jako komendantka bywałam tam w sobotę w godzinach wieczornych na zbiórkach szczepu i zawsze widywałam tam również dyrektora. Bardzo interesował się działalnością harcerzy. Dzięki jego staraniom szczep posiadał sztandar i harcówkę. Dużo by opowiadać o wszystkich, którzy wówczas działali w harcerstwie i dla harcerstwa.

Wracając do początków mojej komendantury. Powołałam silną komendę. U.Inwał i A. Figlewicz zostali moimi zastępcami, natomiast T. Klakla – mianowałam kwatermistrzem. B. Podmokły i A. Grochal zostali członkami komendy. Dzięki Nim mogłam spokojnie spać. Ich wiedza, doświadczenie harcerskie, umiejętności i zaangażowanie pozwoliło nam podjąć wiele różnych działań na rzecz harcerstwa w Myślenicach.

Czy mogłaby Druhna wymienić najważniejsze z nich?

Przeprowadziliśmy remont dotychczasowej siedziby Hufca ZHP Myślenice przy ul. Niepodległości (obecnie znajduje się tam restauracja Sova). Był on konieczny, bo hufiec nie spełniał podstawowych wymagań (przeciw pożarowych, czy sanitarnych). Otrzymaliśmy z Nadleśnictwa w dzierżawę leśniczówkę wraz z zabudowaniami gospodarczymi i całym obejściem w Sidzinie (tzw. Kiełek). Musieliśmy o to zadbać i doprowadzić do stanu używalności. W tym celu zorganizowaliśmy trzy zloty Hufca, których celem było odgruzowanie terenu i przygotowanie go na akcje letnie.

Podjęliśmy się również przeprowadzenia Pierwszego (i do tej pory jedynego), Apelu Poległych z okazji 70 rocznicy Odzyskania Niepodległości 11.XI.1989r. Poprosiły nas o to ówczesne władze Solidarności z panem S. Nowackim na czele. Apel odbył się przed bramą cmentarza przy starym Kościółku i z pewnością dobrze pamiętają go dorośli mieszkańcy miasta i okolic. Wzruszająca atmosfera, tłum ludzi i cały Hufiec ubrany na galowo. Reprezentacyjna drużyna była odpowiedzialna za przeprowadzenie Apelu.

Pokazową musztrę prowadził druh M. Szczotkowski , a druh J. Jasek odczytał długą listę poległych. To zrobiło wielkie wrażenie. Apel dostarczył mieszkańcom wiele wzruszeń. W późniejszym okresie przychodzili do budynku Hufca i dziękowali nam za to, że doczekali takiej chwili.

Nawiązaliśmy też współpracę z pionierami skautingu z ówczesnej Jugosławii. Dzięki temu odbyły się u nich na terenie obecnej Chorwacji 3 obozy. Niestety późniejsza wojna na Bałkanach uniemożliwiła nam kontakty. Ponoć nasi przyjaciele zostali zmilitaryzowani. Większość niestety odeszła na wieczną wartę…

W roku 1989 rozpoczęła się akcja mająca na celu zmianę patrona Hufca ZHP Myślenice. Nie przypominam sobie szczegółów, ale ogłosiliśmy konkursy wśród harcerzy i instruktorów jak również poprzez lokalną prasę poprosiliśmy o udział mieszkańców.

Czy oprócz działalności w Hufcu ZHP Myślenice mogłaby Druhna pochwalić się aktywnością harcerską na innych szczeblach Związku?

Wzięłam udział w dwóch Zjazdach ZHP. Na jednym z nich w 1990 roku przywrócono tradycyjną treść Przyrzeczenia i Prawa Harcerskiego. Druh Hm. Stefan Mirowski(obecny Patron Hufca ZHP Myślenice) aktywnie uczestniczył w przeprowadzaniu w/w zmian i został wówczas wybrany na Przewodniczącego ZHP.

Zobacz także: Jerzy Fedirko: "Najważniejsza rzecz nie tylko w harcerstwie, ale i w życiu to być dobrym człowiekiem i dać siebie drugiemu"

 

Jakie są Druhny odczucia dotyczące ZHP z tamtego okresu?

Trzeba by powiedzieć o zaczynającym się odczuwać rozłamie w ZHP (powstanie ZHR). Myślę, że był on skutkiem popełnianych przez naszą organizację błędów. Dokonywano niejednokrotnie indoktrynacji, której przykładem była m.in. ukryta ateizacja. Na szczęście Hufiec w Myślenicach był odporny na tego typu działania. Główna Kwatera ZHP chyba zbyt długi czas zwlekała i udawała, że alternatywne ruchy nie istnieją. W materiałach na Zjazd z 1989 roku nie ma ani jednej wzmianki o pojawieniu się takiego problemu.

Jak zakończyła się druhny przygoda z pracą w komendzie Hufca ZHP Myślenice?

W sierpniu 1990 r. musiałam złożyć rezygnację z funkcji Komendantki. Stało się to z kilku powodów. Zmarł mój tato. Musiałam zająć się chorą mamą, która mieszkała w Mszanie Dolnej. Również dyrekcja szkoły postawiła mi warunki, którym nie mogłam sprostać będąc równocześnie komendantką. Jestem medyczką - tutaj postęp jest ogromny i każdy miesiąc przynosi zmiany z którymi trzeba być na bieżąco. Zwłaszcza gdy sprawa dotyczy kształcenia. Po za tym, kochałam tą pracę i to był mój wyuczony zawód.

Czy to oznaczał całkowity koniec z harcerstwem, czy może starała się druhna jeszcze w jakiś sposób udzielać?

Starałam się utrzymać kontakt z hufcem i harcerstwem. Prowadziłam kursy drużynowych z zakresu pierwszej pomocy przedmedycznej. Uczestniczyłam w organizacji i przeprowadzeniu FeKuHaru (Festiwalu Kultury Harcerskiej). Byłam również, co jest bardzo istotne, przewodniczącą kręgu Instruktorskiego „OPONKA”, który był znany ze swoich oryginalnych koncepcji programowych.

Planowaliśmy m.in. trampingi do Korei Północnej, z której do dziś nie dostaliśmy odpowiedzi dotyczącej tego przedsięwzięcia. List który zawiozłam z Andrzejem Bednarzem do Ambasady Koreańskiej by posłać go pocztą dyplomatyczną prawdopodobnie trafił do cenzury i Głównej Kwatery ZHP. Nie wiemy jakie były jego dalsze losy. Wyprawa oczywiście nie doszła do skutku. Bawiliśmy się jednak przy tym planowaniu świetnie. Niejeden wieczór spędziliśmy na nauce języka i opisywaniu trasy.

Ma pani chyba wiele wspaniałych wspomnień związanych z harcerstwem. Czy było coś co pomagało druhnie przetrwać jakieś cięższe chwile?

Mogłabym jeszcze snuć wiele opowieści. Niektóre z nich będą mi pewnie towarzyszyć do końca życia. Tajemniczym pozostaje „Wielki Duch Prerii”, który wspierał mnie podczas prowadzenia obozu w Kiełku i do dzisiaj nie wiem kto nim był. W każdym razie, dziękuję mu bardzo za to, że towarzyszył mi wtedy jak i przez następne lata byłeś wielki i mam nadzieję ,że taki pozostałeś!

Czy mogłaby druhna udzielić jakieś rady myślenickim(i nie tylko) harcerzom i instruktorom?

Bądźcie nadal wierni składanemu Prawu, Przyrzeczeniu i Zobowiązaniu Instruktorskiemu. To są sprawdzone wartości i towarzyszą harcerstwu od jego narodzin.

Rozmowę przeprowadzili Szymon Jasek i Magdalena Wojta

Powiązane tematy

Komentarze

Zobacz więcej