Rozmowa tygodnia

Ks. Zdzisław Balon: Przyjdźcie. Jubileusz koronacji Cudownego Obrazu, to święto naszej Matki!

Koronacja była potwierdzeniem wiary w obecność Maryi i nadprzyrodzone działanie obrazu przez ówczesne pokolenie. Dzisiaj, świętując Jubileusz, chcemy to uznać i zaświadczyć o tym wobec pokolenia, które dorasta.

Wierzę, że w sercu wielu tych osób została głęboko zakorzeniona cześć dla Matki Bożej. Warto odkryć Ją na nowo w swojej codzienności, doświadczyć Jej, często cudownej, uzdrawiającej, bliskości. Zapraszam! Przyjdźcie, bo to święto naszej Matki!

- na temat Jubileuszu 50-lecia koronacji wizerunku Matki Bożej Myślenickiej mówi ks. kanonik Zdzisław Balon, proboszcz Parafii Narodzenia NMP w Myślenicach

Od początku ubiegłego roku w Parafii Narodzenia NMP w Myślenicach trwa złoty jubileusz koronacji obrazu Matki Boskiej Myślenickiej. W dniu 24 sierpnia 1969 roku koronacji obrazu dokonał kard. Karol Wojtyła. W niedzielę 18 sierpnia rozpocznie się tydzień jubileuszowy, który zwieńczy główna uroczystość zaplanowana na 24 sierpnia.

Przed nami 50-lecie koronacji wizerunku Matki Bożej Myślenickiej, którego dokonał ks. Kardynał Karol Wojtyła. Jego obchody przygotowywane są na ogromną skalę, ale proszę nam powiedzieć w jaki sposób wierni indywidualnie powinni przygotować się do tego wydarzenia?

Ks. kanonik Zdzisław Balon: Jak się przygotować? Przez bardzo osobiste spotkanie z Matką Bożą w Jej Błękitnej Kaplicy i wtedy, kiedy odwiedza nasze domy w kopii Cudownego Wizerunku. Ale także poprzez pojednanie w sakramencie pokuty. Myślę jednak, że każdy ma swój sposób przygotowania wypływający z wiary i miłości do Matki Bożej.

W jaki sposób przeżywać tę rocznicę? Dlaczego jest tak ważna?

Każda rocznica przypomina, że wydarzyło się coś ważnego. Ta natomiast podkreśla fakt, że w znaku Cudownego Obrazu Maryja jest w sposób szczególny obecna na myślenickiej ziemi prawie cztery wieki. Koronacja była potwierdzeniem wiary w Jej obecność i nadprzyrodzone działanie przez ówczesne pokolenie. My dzisiaj, świętując Jubileusz, chcemy to uznać i zaświadczyć o tym wobec pokolenia, które dorasta. A tę rocznicę chcemy przeżyć nade wszystko w duchu wdzięczności wobec Boga za tak wspaniały Dar, jakim jest dla nas Maryja.

Co powinno zostać w wiernych po tym dniu?

Powinna pozostać wiara w to, że Maryja jest w tym miejscu szczególnie obecna, dla każdego, bez wyjątku, że wciąż kocha, troszczy się jak dobra Matka. Czeka, abyśmy przyszli do Niej…

Koronacja Cudownego Obrazu w pamięci wielu myśleniczan funkcjonuje jako wydarzenie wyjątkowe, to fragment żywej historii przekazywany przez przedstawicieli starszego pokolenia – tym młodszym. Czy wydarzenia zaplanowane w Myślenicach na 24 sierpnia zgromadzą podobną liczbę wiernych?

Zobaczymy. Czasy się zmieniły, ludzie się zmienili. Na pewno przyjdą ci, którzy czują potrzebę spotkania z Nią, okazania wdzięczności, dania świadectwa wiary. Zapraszamy wszystkich.

Czy według księdza będą miały podobne znaczenie z punktu widzenia historii?

Koronacja była aktem wyjątkowym. Wydarzenie, które przygotowujemy jest uroczystym wspomnieniem tamtego dnia, jego świętowaniem. Na pewno wpisze się również w historię zarówno parafii, jak i miasta.

Podawane są dwa źródła pochodzenia obrazu. Które z nich jest bardziej prawdopodobne?

Pośród parafian i czcicieli Pani Myślenickiej przez lata żyło przekonanie, że Obraz namalowano we Włoszech, a jego pierwszym właścicielem był papież Sykstus V. Za sprawą wnuczki jego siostry, będącej ksienią klasztoru w Wenecji, miał trafić w ręce księcia Jerzego Zbaraskiego. Dzięki rzetelnemu zestawieniu badań historyków sztuki, którego dokonał ks. Michał Piela SDS w monograficznym opracowaniu „Historii parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Myślenicach”, wiemy, że rzymskie źródło pochodzenia Obrazu jest raczej legendą. Badania z lat 90. XX wieku datują powstanie Wizerunku na XVII wiek, a jako miejsce malowania wskazują środowisko manierystów praskich dworu cesarza Rudolfa II Habsburga. Wspomniany książę Jerzy Zbaraski odwiedzał ów dwór, stąd w ten sposób mógł wejść w posiadanie Obrazu, który następnie umieścił w swoim krakowskim domu.

Czy pierwszym cudem dla obrazu można nazwać fakt, że został on uratowany przed spaleniem, gdy w Krakowie w XVII wieku wybuchła zaraza?

Obraz został przeznaczony do spalenia tak, jak inne przedmioty, w obawie przed rozprzestrzenianiem się zarazy. Myślę więc, że to ocalenie można uznać za pierwszy cud jaki wydarzył się wokół Obrazu. Uratował go urzędnik księcia Jerzego Zbaraskiego, Marcin Grabysza i przeniósł do swojego domu w Łagiewnikach.

Z podkrakowskich Łagiewnik obraz zostaje przewieziony przez rodzinę Grabyszów do Górnej Wsi koło Myślenic. Jak dalej potoczyła się historia i kiedy mówimy o pierwszym cudzie?

Rzeczywiście, Marcin Grabysza przywiózł Obraz do domu w Górnej Wsi – dziś to miejsce znajduje się przy ul. 3 Maja 78 i stoi tam kapliczka. Domownicy doświadczyli pierwszych cudów w 1633 roku, dokładnie od 1 do 8 maja. Marcin Grabysza, tracący wzrok, odzyskał zdrowie. Ponadto na Wizerunku zaczęły pojawiać się wonne krople o konsystencji olejku. Obraz mienił się także kolorami.

Pod wpływem niezwykłych wydarzeń, proboszcz myślenickiej parafii, ks. Wojciech Ofiarowicz, poprosił komisję teologów z Krakowa o zbadanie tych zjawisk. Duchowni orzekli o ich nadprzyrodzonym charakterze. Wówczas zdecydowano o umieszczeniu Obrazu w kościele parafialnym. W dniu 2 lipca 1633 roku z domu Marcina Grabyszy wyruszyła uroczysta procesja zwieńczona wniesieniem Obrazu do kościoła i ogłoszenia jako łaskami słynący.

Czy zachowały się zapisy, a jeśli tak to od którego roku, o uzdrowieniach, jakie się dokonały przed Obrazem, czy też otrzymanych łaskach?

Mamy takie zapisy dla wieku XVII i XVIII. Ks. proboszcz Wojciech Ofiarowicz do lat 40. XVII wieku, a warto przypomnieć, że Obraz wniesiono do kościoła w 1633 roku, zanotował blisko 1430 świadectw łask otrzymanych przez wiernych modlących się przez Wizerunkiem Pani Myślenickiej. Zapisy te umieścił w książce, napisanej wspólnie z ks. Erazmem Kretkowskim, pod tytułem „Historya o cudownym Matki Bożey Obrazie w Myslemicach”. Zdecydowaną większość stanowią uzdrowienia z chorób określanych jako ciężkie, zagrażające życiu. Ale modlący się tutaj doświadczali także pomocy w chorobach kończyn, w bólach głowy, w komplikacjach po porodzie. Jest wiele świadectw mówiących o uzdrowieniach osób tracących wzrok. Dziękowano za szczęśliwe rozwiązania, powrót do zdrowia dzieci, jest nawet zapis o ożywieniu martwo urodzonego potomka w pobliskim Głogoczowie. To są także łaski pocieszenia w doświadczeniach życiowych.

Wizerunek naszej Matki Bożej znano i czczono od Mazowsza, 
po Podhale.
To świadczy o łaskach otrzymywanych za wstawiennictwem Pani Myślenickiej.

Materialnym potwierdzeniem otrzymanych łask były drogocenne wota, np. złote łańcuszki, tabliczki, srebrne pierścienie i lampy, szable oraz świecie i figury. Wiele tych przedmiotów utraciliśmy bezpowrotnie, np. podczas potopu szwedzkiego. Warto również wspomnieć, że Błękitna Kaplica, w której znajduje się Obraz, to także wyraz podziękowania za uzdrowienie. Została ona ufundowana przez hetmana wielkiego koronnego Stanisława Koniecpolskiego, który w ten sposób złożył podziękowanie Pani Myślenickiej za uzdrowienie niewidomego syna Aleksandra. Wizerunek naszej Matki Bożej znano i czczono od Mazowsza, przez Kielecczyznę, po Podhale. Wiedziano o Niej także we Lwowie. Jej kult prężnie rozwijał się w Krakowie. To świadczy o łaskach otrzymywanych za wstawiennictwem Pani Myślenickiej.

Ile ich było?

Jak wspomniałem, w połowie XVII wieku, było ponad 1400 udokumentowanych łask. Ale tak naprawdę nie sposób podać konkretną liczbę, ponieważ ufam, że za sprawą Matki Bożej te uzdrowienia dokonywały się w minionych wiekach i wciąż się dokonują, także dziś. Są to uzdrowienia duszy, ciała, ale także relacji międzyludzkich, problemów w rodzinach, „uzdrowienia” z bezrobocia… Myślę, że spora ich część to tajemnica pomiędzy Bogiem, Matką Bożą a uzdrowionym człowiekiem. Dlatego też trudno mówić o liczbach. Ma miejsce wiele cudownych interwencji Maryi, a dowodem tego są liczne podziękowania, które odczytujemy przed Mszą Św. wieczorną w sobotę w trakcie Nowenny do Pani Myślenickiej.

Znana jest data ostatniego uzdrowienia?

Wierzę, że możemy mówić o uzdrowieniach w czasie teraźniejszym – one dzieją się także dziś. Mogę jednak podać konkretny przykład, sprzed kilku lat. Krzysztof, który służy przy ołtarzu w naszej parafii jako lektor, dzieli się świadectwem uzdrowienia z ostrej białaczki limfoblastycznej wysokiego ryzyka. Cały proces leczenia powierzył Matce Bożej w Błękitnej Kaplicy. Świadectwem modlitwy o cud uzdrowienia Krzysztofa dzieli się też jego brat, Piotr. Dziś Krzysiek jest cztery lata po drugim przeszczepie szpiku kostnego, a wyniki badań krwi i szpiku są w normie, stabilne.

Proszę wytłumaczyć, kiedy mówimy o cudzie, cudownym uzdrowieniu? W jaki sposób jest to badane?

Osoba, która doświadczyła nadzwyczajnego uzdrowienia daje o tym świadectwo. Potwierdzają je inni świadkowie. W niektórych przypadkach to wyznanie badane jest przez komisję lekarską, weryfikowane dokumentacją medyczną. Jeśli zachodzi potrzeba również komisja kościelna przygląda się temu, co się wydarzyło i samej osobie, która doznała uzdrowienia.

W jaki sposób kult obrazu rozprzestrzenia się poza ziemię myślenicką?

Kult niosą ze sobą emigrujący z miasta myśleniczanie, przechowując w sercach cześć dla Pani Myślenickiej, często zabierając ze sobą Jej Obraz. Podobnie nasi księża rodacy, kapłani, którzy tutaj pracowali, siostry zakonne. Przyjeżdżają pielgrzymi z Polski, liczne grupy przybywające na spektakle Grupy Misterium również przychodzą przed Jej Obraz do Błękitnej Kaplicy.

Pochodzi ksiądz z Włosienicy koło Oświęcimia. Czy przed informacją o tym, że będzie ksiądz proboszczem w Sanktuarium w Myślenicach, znał to miasto, okolice? Bywał ksiądz w tym miejscu?

Bywałem jako dziecko, przyjeżdżałem w lecie na kolonie. Mieszkaliśmy wtedy w Szkole Podstawowej nr 2, byłem w kościele, chodziliśmy nad Rabę. I później bywałem nieraz.

Znał ksiądz historię parafii, obrazu? Czy zdawał sobie ksiądz sprawę z tego, że już rok po objęciu funkcji proboszcza, czeka na księdza organizacja jubileuszu?

Wiedziałem o Cudownym Obrazie Matki Bożej, modliłem się tutaj, bliższej historii nie znałem. Za organizację Jubileuszu musiałem zabrać się niemal od pierwszych dni mojego proboszczowania. Dobrze, że zastałem zespół ludzi, którzy wraz z moim poprzednikiem, ks. Stanisławem Makowskim, podjęli już pierwsze działania. Z zapałem przystąpiliśmy do pracy. Chciałem im wszystkim za to bardzo podziękować.

Rok temu objął ksiądz probostwo. Co charakteryzuje tę parafię i jej wiernych?

Dostrzegam szacunek dla Mszy Św., liczny udział w Eucharystii w dni powszednie, dużą liczbę wiernych przystępujących do spowiedzi i Komunii Św. Charakterystyczne jest też duże zaangażowanie dzieci, młodzieży i dorosłych w różnego rodzaju wspólnoty działające przy parafii. Tutaj Kościół jest żywy, jest dla kogo pracować. Widzę, że księża podejmują te zadania z radością i poświęceniem.

Czym różni się myślenicka parafia od tych z większych miast?

Myślę, że taką najbardziej widoczną różnicą jest mniejsza anonimowość.

Kiedy i w jaki sposób po raz pierwszy usłyszał ksiądz o obrazie w myślenickiej parafii, łaskach i cudach, jakie się tam dokonują?

Pierwszy raz usłyszałem o Cudownym Obrazie, gdy byłem tutaj jako dziecko. Ks. Józef Bylica do Myślenic przyszedł z mojej rodzinnej parafii, z Włosienicy. Wcześniej pobłogosławił małżeństwo moich rodziców i udzielił mi chrztu.

W jaki sposób pełnienie funkcji proboszcza w innych parafiach przygotowuje do pracy w nowym miejscu?

Z każdym nowym miejscem nabiera się doświadczenia duszpasterskiego, spokoju, przekonania, „że na mnie się nie zaczyna i na mnie się nie skończy”. Z większą pokora człowiek podchodzi do spraw, uczy się zdrowego dystansu do siebie. Każda parafia ma jednak swoja specyfikę i wymaga odrębnego spojrzenia.

Co jest najważniejsze dla księdza w pracy w parafii, z parafianami?

Najważniejsze jest dla mnie zaufanie, wzajemne zrozumienie i... pogoda ducha!

W jaki sposób osoby, które nieszczególnie widzą swoją przyszłość w Kościele, zbliżyć do Boga? Często się powtarza, że dopiero trudna sytuacja potrafi skierować kroki takich osób do kościoła, gdzie szukają ratunku, albo wręcz pytają Boga, dlaczego np. jakaś choroba dotknęła ich lub ich bliskich. Jak z nimi należy rozmawiać?

Pierwsza płaszczyzna spotkania to człowieczeństwo. Spotkać się, jak człowiek z człowiekiem, posłuchać, starać się zrozumieć. Nie narzucać, skoro Bóg szanuje wolność człowieka, to ja nie mogę inaczej. Najważniejsze jest jednak to, aby pociągnąć takie osoby przykładem.

Zdarza się, że nie tylko młodzi ludzie, ale i starsi, oddalają się od życia parafii, uczestniczenia w nabożeństwach. Czy doświadczenie, jakie ksiądz zdobył pracując jako duszpasterz akademicki, pomaga w odpowiednim podejściu do tych osób?

Tak, doświadczenie duszpasterstwa akademickiego pomaga. Tam nauczyłem się, że ludzi dla Chrystusa trzeba zdobywać, trzeba mieć dla nich czas, trzeba z nimi być. Ważne jest dobrze przygotowane kazanie, katecheza, każda godzina spędzona w konfesjonale, indywidualna rozmowa. A także wiara i autentyzm przy sprawowaniu liturgii, zwłaszcza Eucharystii.

Wracając do zbliżającego się jubileuszu. Jak zachęcić do udziału w nim tych, których ścieżki nie zawsze prowadzą do kościoła?

Wierzę, że w sercu wielu tych osób została głęboko zakorzeniona cześć dla Matki Bożej. Warto odkryć Ją na nowo w swojej codzienności, doświadczyć Jej, często cudownej, uzdrawiającej, bliskości. Zapraszam! Przyjdźcie, bo to święto naszej Matki!

Powiązane tematy

Komentarze (13)

Zobacz więcej

Marcin Figlewicz: Moje płótna żyją!
Rozmowa tygodnia 13

Marcin Figlewicz: Moje płótna żyją!

Pewnie rodzice woleliby, żebym był prawnikiem, lekarzem albo nauczycielem. Rozumiem ich, bo każdemu zależy, żeby jego dziecko było poważane, ale ja jestem sza...

Zawód bloger. Czyli życie jak serial
Wywiad 9

Zawód bloger. Czyli życie jak serial

Jadą do Australii i będą kręcić o sobie serial. Ich przygody w samochodzie przerobionym na dom, każdego dnia śledzą tysiące internautów. Alicja Kordula i Konr...